0:00
0:00

0:00

"Hussard" to po polsku nic innego, jak husaria – formacja bojowa, która w 1683 r. pod dowództwem Jana III Sobieskiego powstrzymała inwazję turecką w bitwie pod Wiedniem. Tak właśnie widzi dzisiejszą Polskę Gregory Leroy, założyciel firmy "Hussard", która oferuje Francuzom i innym obywatelom krajów Europy Zachodniej organizowane w Polsce "szkolenia anty-dżihadistyczne".

Dlaczego firma powstała w Polsce? Wytłumaczenie znajduje się na stronie internetowej: kurs zawiera m.in. naukę strzelania z pistoletu maszynowego, karabinu automatycznego i broni krótkiej. Jak przyznają sami organizatorzy, jest to zabronione w większości krajów Europy Zachodniej. Okazuje się więc, że

w Polsce rozkwitają nie tylko rodzime grupy paramilitarne i faszystowskie – Polska przyciąga do siebie również tego typu działalność z Zachodu.

Cena dwudniowego szkolenia to 329 euro.

„Co ty zrobisz, kiedy przyjdą po ciebie dżihadyści?”

Na filmie promującym szkolenie mały blondynek pyta ubranego w staropolski strój rycerza ojca: „Tatusiu, dlaczego musimy uczyć się bronić?”. Tata odpowiada: „Bo jesteśmy ostatnimi, którzy się nie poddali". I wręcza mu do ręki miecz. Następnie film obrazkowo pokazuje, przeciw komu muszą bronić się bohaterowie filmu: przeciwko „la racaille”, czyli w wolnym tłumaczeniu „hołocie” – to obraźliwe francuskie określenie slangowe na osoby o arabskim i afrykańskim pochodzeniu, zazwyczaj pochodzące z niższych klas socjoekonomicznych. W tle przewijają się obrazy: posąg rycerza na staropolskim zamku, pomnik Małego Powstańca, czarno-biały film pokazujący atak na osobę na wózku inwalidzkim.

Co jeszcze oferuje szkolenie Husarii? Tzw. TCCC (Tactical Combat Casualty Care), czyli kurs opieki medycznej nad rannymi w walce, szkolenie bojowe, naukę samoobrony, wprowadzenie do Krav Magi, naukę scenariusze ewakuacji i wykłady specjalistów.

Na stronie firmy możemy przeczytać: "Otwarte, multikulturowe, połączone, progresywne, mądre – żyjemy w skomplikowanej, szybkiej, ale bardzo delikatnej tkance społecznej. Od 2015 roku, liczba ofiar śmiertelnych ataków terrorystycznych wzrosła o 2000 proc. Beztroski europejski obywatel był ostrzeliwany, zgnieciony i rozczłonkowany. Nie wspominając nawet o tysiącach rannych, o których nie mówią już media.

(...) W związku z obniżaniem budżetu obronnego, zwiększaniem się różnić pomiędzy społecznościami, wielką migracją/inwazją pochodzącą z Afryki, Europa jest u progu największego wybuchu przemocy od drugiej wojny światowej.

Nieważne, jak efektywne są służby specjalne i oddziały antyterrorystyczne – nie będą mogły interweniować w celu powstrzymania każdego ataku.

Kiedy przyjdą po ciebie dżihadżyści, kiedy to ty staniesz się celem – co zrobisz? To nie jest czas na łzy, to nie jest czas na świeczki – dołącz do nas!”

"Multikulturalizm to niepewność”

Gregory Leroy pochodzi z Courbevoie, czyli paryskiego przedmieścia. W artykule w Le Monde, jednym z największych francuskich centroprawicowych dzienników, wspomina, że w 2014 roku był świadkiem ataku na kobietę: "Nikt nie zareagował. Myślę, że klimat niepewności jest ściśle związany z multikulturalizmem. Moim zdaniem, jeśli jesteśmy do siebie podobni, to zdarza się mniej gwałtów”.

Niestety, mamy złe wiadomości dla pana Leroya: Polska nie jest utopijną krainą, gdzie kobiety żyją w spokoju, a gwałty się nie zdarzają (mimo że multikulti u nas jak na lekarstwo). Z badań wynika, że niemal 90 procent Polek doświadczyło jakiejś formy przemocy seksualnej, ponad 20 procent - gwałtu. Ale według raportu fundacji "Ster", aż 91,8 proc. ofiar gwałtu nie zgłosiło go policji. Z powodu wstydu i braku wiary w realną pomoc. OKO.press obszernie opisywało ten problem.

Mało tego, gwałt w Europie znany był długo przed "afrykańską inwazją”. Według badań Europejskiej Agencji Praw Podstawowych z 2012 roku, w którym przepytano 42 tys. kobiet z 28 krajów UE o ich doświadczenia dotyczące przemocy, wynika, że:

  • 5 proc. wszystkich kobiet, które wzięły udział w badaniu, zostało zgwałconych – w skali UE odsetek ten odpowiada 9 milionom kobiet. Warto zaznaczyć, że pytano kobiety jedynie o doświadczenia od momentu ukończenia 15. roku życia. Jest więcej niż pewne, że odsetek by wzrósł, gdyby zbadano gwałty na młodszych dziewczynkach;
  • 33 proc. kobiet doświadczyło napaści fizycznej lub seksualnej po ukończeniu 15 roku życia – w skali UE odsetek ten odpowiada 62 milionom kobiet;
  • 10 proc. kobiet doświadczyło przemocy seksualnej;
  • 22 proc. kobiet doświadczyło przemocy fizycznej lub seksualnej ze strony partnera;
  • 55 proc. kobiet doświadczyło którejś z form molestowania seksualnego. W przypadku 32 proc. wszystkich ofiar molestowania sprawcą był przełożony, kolega lub klient;
  • 75 proc. kobiet zajmujących najwyższe stanowiska w kadrze menadżerskiej będąc w pracy doświadczyło zachowań stanowiących molestowanie seksualne;
  • 33 proc. kobiet doświadczyło w dzieciństwie przemocy fizycznej lub seksualnej ze strony osoby dorosłej. 12 proc. – przemocy seksualnej, przy czym połowa z nich ze strony nieznanych mężczyzn. Najczęstszą formą przemocy było w tych przypadkach obnażanie narządów płciowych przez osobę dorosłą lub dotykanie narządów płciowych bądź piersi dziecka.

Zachodnioeuropejska nostalgia

Działalność firmy „Hussard" to tak naprawdę symptom specyficznego zjawiska, opisywanego przez „Le Monde” w artykule pod tytułem „Na Wschodzie, Eden: portret ekspatów – identytarystów". "Identytaryści" to ruch w Europie Zachodniej, apelujący o powrót do "prawdziwej tożsamości" Europy, chrześcijaństwa, konserwatywnych zasad moralnych i przede wszystkim zablokowania migracji. Czyli wypisz, wymaluj wszystkie postulaty m.in. PiS i partii Viktora Orbana. Nic więc dziwnego, że identytaryści właśnie nasz region Europy wybierają jako drugą, przybraną ojczyznę.

Jednak według Le Monde Leroy, założyciel „Husard", nie wyjechał z Francji w poszukiwaniu utraconych przez zachód wartości, ale żeby... uniknąć podatku spadkowego. Wybrał Polskę, bo nie jest fanem multikuturalizmu: „Ważne jest dla mnie, żeby na ulicy mijać ludzi podobnych do siebie".

We Francji nie mógłby założyć podobnej firmy,

bo „opresyjne prawo francuskie w sprawie obrony własnej i posiadania broni wspiera rozwój bardzo brutalnych przestępców-recydywistów, z których wyrasta dżihadyzm". Czyli osoba prywatna nie może sobie po prostu, ot tak, zarejestrować spółki i przeprowadzać szkoleń bojowych, czyli de facto szkolić prywatnego wojska.

Co ciekawe, na swojej stronie na Facebooku administratorzy Hussarda oficjalnie potępiają rasizm. Na dowód tego, że w„ barwach Hussarda kolor skóry nie ma znaczenia", umieszczają zdjęcie i wypowiedź ciemnoskórego uczestnika szkolenia: „Poszukując odpowiedzi, napotkałem w internecie film pokazujący polskich mężczyzn z karabinami oraz chrześcijańskimi i nacjonalistycznymi oznaczeniami, bez żadnych kompleksów. To było kompletnie surrealistyczne z punktu widzenia Francuza! Szybko doszedłem do wniosku, że mam dosyć rutyny. Chciałem postawić sobie jakieś wyzwanie i wiedziałem, że muszę wziąć udział w tym szkoleniu. Miałem okazję uczestniczyć w kursie obsługiwania różnego rodzaju broni, niedostępnego dla francuskich cywili".

Na YouTube dostępny jest dokument włoskiej telewizji Rai2, na temat szkoleń organizowanych przez Hussarda w Warszawie.

Przeczytaj także:

„Uchodźca wyobrażony", czyli suma wszystkich strachów

Gregory Leroy czuje się w Polsce bezpiecznie – dzieje się tak dlatego, że jest białym mężczyzną, katolikiem i do tego prawdopodobnie heteroseksualnym. Ale nie dla wszystkich Polska jest taką oazą spokoju: w Polsce w 2016 roku odnotowano rekordową liczbę przestępstw z nienawiści, czyli motywowanych domniemaną religią, narodowością, orientacją seksualną lub kolorem skóry. Nie ma jeszcze pełnych danych na rok 2017, ale nic nie wskazuje na to, żeby ta tendencja miała się odwrócić.

„Uchodźca wyobrażony” stał się sumą wszystkich strachów – imigracja i terroryzm są kwestiami, które najbardziej niepokoją Polaków. To paradoks, biorąc pod uwagę liczbę ataków terrorystycznych w Polsce („zero”) i odsetek imigrantów w społeczeństwie polskim (0,3 proc., najmniej w całej Unii).

W dodatku niepokój Polaków i Polek jest większy niż średnia w UE: terroryzmem niepokoi się 57 proc. Polaków (przy średniej UE 44 proc.), a imigracją 53 proc. Polaków (przy średniej UE 38 proc.).

Warto więc powtarzać, że „uchodźcy” to kategoria prawna, określająca grupę ludzi o określonym statusie prawnym, którzy często poza tym nie mają ze sobą nic wspólnego – są wśród nich muzułmanie, chrześcijanie i ateiści, altruiści i przestępcy.

We Francji realia są zupełnie inne. Największym wyzwaniem dla francuskiego społeczeństwa nie są uchodźcy, ale drugie i trzecie pokolenie imigrantów ekonomicznych, którzy często pochodzą z byłych francuskich kolonii i którzy przyjechali na zaproszenie rządu francuskiego w latach 60. i 70. Budowano dla nich osiedla na obrzeżach wielkich miast, mieli więc utrudniony kontakt z francuskim społeczeństwem. Ich dzieci często były (i nadal są) dyskryminowane w szkołach i na rynku pracy. To bardzo skomplikowana dyskusja, która z pewnością nie ma nic wspólnego z "inwazją afrykańską", a raczej z porażką francuskiej polityki integracyjnej.

Zresztą sam Leroy, założyciel "Hussard" i inni bohaterowie artykułu z Le Monde, choć sami są imigrantami, krytykują... zbyt wielki napływ zachodnich Europejczyków do naszego regionu. Ich zdaniem istnieje ryzyko utraty "kulturowej i rasowej homogeniczności" Europy Środkowo-Wschodniej. Oni mogą wyjeżdżać do innych krajów, nikomu i niczemu nie zagrażając, a inni nie.

;

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze