0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.plFoto Grzegorz Celeje...

Frekwencja w wyborach do samorządu (51,94 proc.) była o ponad 20 pkt proc. niższa niż w wyborach do Sejmu i Senatu (74,38 proc.). Jeszcze gorzej wygląda to wśród wyborców najmłodszych.

Po imponującej mobilizacji jesienią, dwudziestolatkowie wiosną zostali w domu. W kategorii wiekowej 18-29 lat frekwencja spadła z wyborów na wybory z prawie 69 na niecałe 39 proc.

Równo o 30 pkt proc., blisko o połowę. Szokująca zmiana!

OKO.press analizowało ten fenomen demobilizacji w kategoriach programowo-politycznych, ale powody są też prozaiczne — trudności w rejestrowaniu się na listach poza miejscem zameldowania. Najbardziej ucierpiały studentki i studenci oraz młodzi pracownicy, którzy względnie niedawno przenieśli się do dużych miast. I o tym jest ten tekst.

Tłumy stoją w kolejce do lokalu wyborczego długo po oficjalnym zakończeniu głosowania
Jagodno pod Wrocławiem. Kolejka do lokalu wyborczego 15 października 2023. Fot. Tomasz Pietrzyk/Agencja Wyborcza.pl

Nie zagłosowali. Dlaczego?

Piotrek, który jest czasowo zameldowany na warszawskim Mokotowie, w wyborach 15 października 2023 do parlamentu głosował na rodzinnym Podlasiu. “By głosować poza miejscem zameldowania, musiałem pójść do urzędu dzielnicy i pobrać zaświadczenie o prawie do głosowania”. Procedura była wtedy jasna i niezbyt skomplikowana.

Inaczej było teraz. “Tuż przed wyborami sprawdziłem, czy rzeczywiście mogę głosować w Warszawie. Na portalu mObywatel przeczytałem, że nie mam przydzielonego obwodu głosowania”.

Po wielu próbach dodzwonienia się do urzędu Piotr dowiedział się, że “osoby czasowo zameldowane muszą za każdym razem dopisywać się do list wyborczych. Rozumiem, że państwo chce uniknąć procederu głosowania jednej osoby w dwóch miejscach. Jednak dziwi mnie, że osoby czasowo zameldowane nie są dopisywane z automatu” – mówi mieszkaniec Mokotowa.

Przeczytaj także:

Maria, trzydziestolatka, zameldowana jest na stałe we Wrocławiu, ale mieszka w Gdyni. Ostatecznie nie głosowała – myślała, że procedura jest podobna jak w wyborach do parlamentu. “Myślałam, że wystarczy zmienić adres w systemie i koniec. Nie chciałam na stałe zmieniać obwodu do głosowania, bo tylko wynajmuję w Gdyni mieszkanie. Potem odechciało mi się szukania informacji, co powinnam zrobić".

Pan Tadeusz, 50-letni mieszkaniec Warszawy, od zawsze głosuje w wyborach – czy to europejskich, prezydenckich czy do parlamentu. Zawsze miał problem z wyborami do samorządu. W tym roku całkiem zrezygnował.

Kiedy w 2014 roku przeprowadzał się do Gdańska, wystąpił do urzędu o zaświadczenie o prawie do głosowania poza okręgiem, ale zrobił to na kilka dni przed wyborami – wniosek nie został rozpatrzony na czas i w lokalu wyborczym odmówiono mu wydania kart. „Dzień później przyszło pismo z urzędu, że jestem dopisany” – mówi.

Gdańsk pozostał jego adresem wyborczym do dziś i do komisji podjeżdżał, gdy miał blisko. Potem przeprowadził się do podwarszawskiego Pruszkowa i w 2018 roku nie pojechał do Trójmiasta, ponieważ przed wyborami się rozchorował. „Borykałem się z myślą, że niezbyt to moralne, by głosować na radnych w mieście, w którym nie bywa się od kilku lat inaczej niż w odwiedzinach u rodziny czy rekreacyjnie” – opowiada. „Gdyby zaświadczenie można było dostać od ręki, to na 100 proc. wystąpiłbym o taki dokument i mimo choroby udałbym się do najbliższej komisji”.

Sala szkolna, udekorowana flagą białoczerwoną, stolik do głosowania
Sala szkolna, udekorowana flagą białoczerwoną, stolik do głosowania Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl

Jesienią o wyborach mówili wszyscy

Specyfika wyborów samorządowych polega na tym, że głosujemy w miejscu, z którym jesteśmy lokalnie związani – zwykle tam, gdzie jesteśmy zameldowani. Są tacy, którzy przebywają z dala od swojego domu rodzinnego, bo się wyprowadzili od rodziców, pojechali na studia, znaleźli lepszą pracę w dużym mieście, lub odwrotnie, spełnili marzenia o ucieczce na wieś.

Róża Rzeplińska, prezeska Stowarzyszenia 61 prowadzącego portal Mam Prawo Wiedzieć, tłumaczy, że kampania przed wyborami 15 października była bardziej energiczna, o wyborach mówiło się nie tylko w telewizji, ale nawet na TikToku. Namawiali na pójście do urn sportowcy, muzycy i artyści. "Angażowały się różne grupy: politycy, których postulaty odpowiadały na potrzeby określonych grup społecznych, influencerzy, organizacje społeczne. To wszystko spowodowało, że ludzie zaczęli uświadamiać sobie swoje prawa wyborcze” – mówi.

Przed wyborami do Sejmu informacje o tym, jak głosować poza miejscem zamieszkania można było znaleźć wszędzie.

“Byliśmy wtedy uwrażliwieni na to, w jaki sposób skutecznie oddać głos. Kampania społeczna angażowała wyborców do udziału w wyborach i pokazywała siłę tego głosu” – mówi Rzeplińska.

Państwowa Komisja Wyborcza informowała, że zaświadczenie do głosowania w wyborach do Sejmu i Senatu wzięło 600 tys. osób. „Pisano o turystyce wyborczej i efekcie Warszawy, w której mieszka wiele przyjezdnych osób” – mówi Rzeplińska.

Według badania Fundacji Batorego, emocje związane z wyborami do parlamentu „były wywołane przeświadczeniem, że władza nie słucha ludzi i podejmuje decyzje sprzeczne z ich interesami”. Respondenci mówili także o „serwowaniu propagandy sukcesu” wraz z lansowaniem tezy, że w Polsce „wszystko idzie w dobrym kierunku”.

15 października 2023 do wyborów licznie poszły kobiety, a czynnikiem motywującym „były silne emocje negatywne związane z traktowaniem kobiet przez rząd PiS, w tym z wprowadzeniem praktycznie całkowitego zakazu aborcji, którego skutkiem były wywołujące szok przypadki śmierci kobiet w szpitalach” – czytamy w badaniu Fundacji Batorego.

W wyborach samorządowych zabrakło emocji podobnych do tych w kampanii przed jesiennymi wyborami.

W efekcie frekwencja w wyborach do samorządu (51,94 proc.) była o ponad 20 pkt proc. niższa niż w wyborach do Sejmu i Senatu (74,38 proc.).

Taki był wynik braku kampanii informacyjnej o procedurach wyborczych, edukacji wyjaśniającej, dlaczego warto głosować, informacji o tym, czym są poszczególne szczeble samorządu, czym zajmuje się wójt, burmistrz, prezydent miasta i jak można tę władzę samorządową kontrolować.

Michał Mazur, koordynator programów “Latarnik Wyborczy” i “Młodzi głosują” z Fundacji Centrum Edukacji Obywatelskiej, tłumaczy, że partie polityczne nie budowały “szerokiej narracji wokół wyborów samorządowych„, a to odbiło się na ”zarówno na słabszym zainteresowaniu nimi, jak i na nieświadomości, jak zmienić miejsce głosowania”.

Jak głosować w swoim mieście. Spóźniona instrukcja...

W wyborach parlamentarnych wystarczyło pobrać zaświadczenie o prawie do głosowania w wybranym urzędzie gminy – i można było głosować w dowolnym miejscu (lokalu wyborczym) zarówno w kraju, jak i za granicą, a nawet na statku morskim.

W wyborach do samorządu terytorialnego nie było możliwości pobrania takiego zaświadczenia o prawie do głosowania w miejscu faktycznego zamieszkania. Nie była też możliwa jednorazowa zmiana miejsca głosowania poprzez dopisanie się do spisu wyborców (z wyjątkiem osób z niepełnosprawnością czy przebywających w szpitalu).

Także media (w tym niestety także OKO.press) nie zadbały o edukację wyborczą.

Osoby, które nie mają meldunku, ale chcą głosować w gminie, w której mieszkają na stałe, mogą zmienić obwód głosowania. Trzeba wtedy złożyć wniosek wraz z dokumentem potwierdzającym stałe zamieszkanie, to może być m.in. umowa najmu mieszkania, oświadczenie właściciela mieszkania, rachunek za prąd czy umowa o pracę. Można też poprosić o pomoc urząd gminy, by wskazał, jakie dokumenty są potrzebne. Przy czym, to urząd decyduje o tym, jak sprawdzi, gdzie obecnie mieszkamy. I ma na to pięć dni.

Czy takie prawo dobrze działa?

“Państwo i samorządy powinny mieć kontrolę nad tym, czy wyborcy faktycznie są zaznajomieni ze sprawami lokalnymi miejsca, w którym wybierają władzę. Możliwość głosowania tylko w miejscu stałego zamieszkania ma to właśnie zagwarantować” – ocenia Michał Mazur.

Dodaje, że dopuszczenie “pobierania zaświadczenia, jak w wyborach parlamentarnych, mogłoby skutkować tym, że ludzie głosowaliby niekoniecznie świadomie, bez zapoznania się z lokalnymi politykami oraz ich działalnością”.

Czy urząd gminy ma możliwość skontrolowania tego, czy faktycznie gdzieś zamieszkujemy? Mazur: “Prawo dopuszcza taką możliwość, jednak wydaje mi się, że urzędy podchodzą do tego liberalnie. Być może urzędnicy poinformowali kogoś, że może do takiej kontroli dojść, ale nie musi. Rzadko dochodzi”.

Mobilność młodych, czyli wyborcza porażka

Rzeplińska: „Sporo osób, zwłaszcza tych przed trzydziestką, dosyć często się przeprowadza, zaczyna studiować lub pracować. Tymczasowość miejsca zamieszkania jest dosyć powszechna, zwłaszcza w dużych miastach”.

Michał Mazur: “Najmłodsi wyborcy są w momencie intensywnej mobilności, często studiują, albo poszukują nowych miejsc pracy, co powoduje, że nie przebywają na stałe w swoim rodzinnym mieście”. Podkreśla, że młodzi niekoniecznie czują, że na stałe pozostaną w miejscu, w którym mieszkają. “Być może dlatego nie skorzystali z możliwości zmiany obwodu głosowania”.

Zmiany w ordynacji zapowiedział poseł na Sejm z ramienia Koalicji Obywatelskiej, Roman Giertych: „Przyczyną gwałtownego spadku frekwencji wśród młodych jest przede wszystkim ich mobilność i brak możliwości głosowania w wyborach samorządowych poza miejscem zameldowania. Po wyborach prezydenckich zmienimy to”.

Na szczęście, w wyborach do europarlamentu procedury rejestracji nie będą tak skomplikowane.

;

Udostępnij:

Natalia Sawka

Dziennikarka zespołu politycznego OKO.Press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. prowadzonym przez międzynarodową grupę śledczą Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Studiowała filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.

Komentarze