0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Kuba Atys / Agencja GazetaKuba Atys / Agencja ...

Sebastian Klauziński, OKO.press: 10 kwietnia okazało się, że nie dostaniecie dofinansowania z Ministerstwa Sprawiedliwości na prowadzenie Centrów Pomocy Dzieciom. Na Facebooku pisaliście, że tę informację przyjmujecie z „niedowierzaniem i oburzeniem”. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć: cóż, raz się przegrywa, raz się wygrywa, jak to w konkursie.

Renata Szredzińska, członkini zarządu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę: Konkursy z Funduszu Sprawiedliwości nadzorowanego przez Zbigniewa Ziobrę, bo o nich mowa, są ogłaszane w kilku ścieżkach. Kilka razy dostaliśmy dofinansowane w kategorii przeciwdziałanie przyczynom przestępczości. I tutaj pełna zgoda - konkursy raz się wygrywa, raz nie.

Natomiast od 2017 roku nie dostaliśmy dofinansowania na pomoc ofiarom przestępstw, czyli na bezpośrednią pomoc prawną, psychologiczną, psychiatryczną i socjalną.

Za pierwszym razem, kiedy okazało się, że nie dostaniemy dofinansowania, poprosiliśmy ministerstwo o kartę naszej oceny. Chcieliśmy wiedzieć, co zrobiliśmy nie tak. Kartę dostaliśmy dopiero po trzech miesiącach. Główny zarzut był taki, że świadczymy pomoc tylko dzieciom. Do kolejnych konkursów już nie przystępowaliśmy.

Przeczytaj także:

Aż do teraz. Dlaczego akurat w tym konkursie wzięliście udział?

Ten konkurs miał dotyczyć w szczególności pomocy dzieciom pokrzywdzonym przestępstwem. Chodzi o prowadzenie centrum, w którym takie dzieci znajdą kompleksową pomoc. W ogłoszeniu konkursowym jest napisane wprost: „Oferta Centrum będzie w szczególności skierowana dla młodzieży i dzieci pokrzywdzonych przestępstwem oraz ich opiekunów".

Uznaliśmy więc, że tym razem warto wziąć w nim udział, bo konkurs dotyczy dokładnie tego, czym się od lat zajmujemy. Jak to zwykle bywa przy konkursach z Funduszu Sprawiedliwości, było bardzo mało czasu na złożenie oferty. W tym przypadku od chwili ogłoszenia konkursu mieliśmy na to 7 dni.

Nasz wniosek miał prawie 100 stron, bo ministerstwo wymagało dosyć dużej szczegółowości. Pisaliśmy więc naszą ofertę po nocach. Uznaliśmy, że stabilne finansowanie przez pięć lat, to gra warta świeczki. Niestety, nie udało się.

Konkurs opiewający na 50 mln złotych wygrała Fundacja Profeto, prowadzona przez księży sercanów. Jej szefem jest ks. Michał Olszewski, były egzorcysta, który wsławił się relacjami z tego, że dostawał SMS-y od szatana i egzorcyzmował wegetariankę salcesonem. Główny cel fundacji to ewangelizacja.

Nie mam pretensji do Fundacji Profeto. Przecież w otwartym ministerialnym konkursie może startować każdy podmiot. Oburza nas natomiast postępowanie resortu sprawiedliwości. W konkursie brało udział kilkanaście organizacji, w tym kilka – tak jak my –doświadczonych w pomocy ofiarom przestępstw. Tymczasem

minister zdecydował, że dofinansowanie dostanie tylko Profeto – organizacja, która nie ma żadnego doświadczenia w pomocy osobom pokrzywdzonym, nie ma także zapisów o takiej pomocy w swoim statucie, a to był przecież jeden z warunków ogłoszenia konkursowego.

Może po prostu księża sercanie złożyli lepszą ofertę od was?

Do zdobycia było maksymalnie 88 punktów. Żeby móc otrzymać dofinansowanie trzeba zdobyć minimum połowę. Nie chcę mi się wierzyć, że ani my, ani żadna inna organizacja oprócz Profeto nie zdobyła nawet wymaganego minimum.

Może jest tak, że oferty miały wymaganą liczbę punktów, ale ministerstwo wybrało tylko Profeto? Nie wiemy. Nie mamy wglądu w oferty innych organizacji. Poprosiliśmy resort o naszą kartę oceny, jesteśmy bardzo ciekawi, co tam znajdziemy.

Nie wiemy, o jaką kwotę wnioskowała Fundacja Profeto oraz ile pieniędzy ostatecznie otrzyma. Ministerstwo nie zwykło ujawniać tych danych. Możemy jednak przypuszczać, że skoro konkurs opiewał na 50 mln, a zwycięzca jest tylko jeden, to kwota będzie znaczna. Nie wiemy też, co Profeto zamierza dokładnie zrobić za te pieniądze. O jaką kwotę wnioskowała Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę i na co miała być przeznaczona?

Wnioskowaliśmy w sumie o ponad 2 mln złotych na pięć lat. Pieniądze byłyby przeznaczone na działanie naszych dwóch Centrów Pomocy Dzieciom w Gdańsku i w Starogardzie Gdańskim. Mamy też trzecie centrum w Warszawie, ale ono ma zapewnione względnie stabilne finansowanie z samorządu i dotacji innych organizacji, m.in. Fundacji Drzewo i Jutro.

Na ten rok zapisaliśmy kwotę ok. 200 tys. złotych, których brakuje do tego, żeby te dwa centra mogły stabilnie działać do końca 2020 roku. Bardzo chcemy uniknąć sytuacji, że jest koniec roku i nagle nie mamy pieniędzy na pomoc dzieciom. Albo pod koniec roku dzwoni do nas dziecko potrzebujące pomocy, a my mówimy: no, niestety, ale pieniądze się skończyły.

Ważne jest też stabilne finansowanie dla naszych specjalistów. W ciągu kilku lat udało nam się zbudować bardzo dobry zespół, musimy im zapewnić stabilność zatrudnienia.

Kilka dni temu zaczęliśmy publiczną zbiórkę brakujących 200 tysięcy [zbiórkę można znaleźć tym linkiem – red.].

Czym tak właściwie są te centra?

Nasze centra wzorują się na międzynarodowych standardach promowanych w krajach Unii Europejskiej i w Stanach Zjednoczonych.

Chodzi o to, żeby dziecko, które jest ofiarą przemocy czy wykorzystania seksualnego dostało całą potrzebną pomoc w jednym miejscu. Żeby nie musiało chodzić po różnych instytucjach i kolejnym osobom opowiadać o tym, co je spotkało.

Kiedy takie dziecko do nas trafia, zapewniamy wstępną ocenę jego zdrowia fizycznego i psychicznego. Dziecko i jego opiekunowie – oczywiście jeśli nie są sprawcami – dostają także pomoc psychologiczną. Oferujemy również wsparcie psychiatryczne dla dzieci, co w Polsce jest dobrem deficytowym.

Ważna jest też pomoc prawna, bo dziecko będzie musiało zeznawać w sądzie. Pomocą prawną objęci są rodzice, żeby wiedzieli, jak w trakcie postępowania dbać o interesy swojego dziecka. Ale do postępowania przygotowujemy też dzieci. Prowadzimy warsztaty dla dzieci, które przygotowują je do przesłuchania. Nie mówimy oczywiście, co mają zeznawać, ale wyjaśniamy, kim jest pani/pan sędzia, kim jest pan/pani prokurator. Że będą zadawali pytania, że jak dziecko czegoś nie pamięta, to nie musi się bać i może to po prostu powiedzieć, nikt nie będzie na nie krzyczał.

Trzeba tego uczyć?

Dzieci bardzo tego potrzebują, bo są nauczone – niestety także ze szkoły – że "nie pamiętam" lub "nie wiem" to nie jest dobra odpowiedź.

Nasze centra mają urządzone w domowy sposób pokoje przesłuchań. Dziecko nie musi jechać do sądu, do dużego groźnego gmachu. W tym pokoju dziecko przebywa tylko z sędzią i psychologiem. Cała reszta osób, które muszą się przysłuchiwać, jest w pokoju obok połączona teleinformatycznie. To także minimalizuje traumę, bo dziecko nie jest przesłuchiwane w dużej sali przez sztab obcych ludzi ubranych w dziwne stroje.

Świadczymy też pomoc socjalną, bo często dzieci pochodzą z rodzin, które takiej pomocy potrzebują. Możemy przyznawać zarówno bezpośrednią pomoc jak np. bony na żywność czy ubrania, ale też zorganizować pomoc z Ośrodka Pomocy Społecznej.

Ważnym aspektem jest też pomoc edukacyjna. Dzieci, które doznały krzywdy, często przechodzą przez trudne dla siebie chwile, mają trudności w koncentracji, co prowadzi do problemów w nauce. Nasi wolontariusze prowadzą dla tych dzieci korepetycje, by mogły nadrobić zaległości.

Ile dzieci skorzystało z waszej pomocy?

W 2019 roku w tych trzech centrach pomoc dostało ponad 500 dzieci i ich rodzin.

Mówiąc szczerze, to prowadzenie takich centrów powinno być w gestii państwa. Na Zachodzie takie placówki są po prostu podmiotami publicznymi, ze stabilnym finansowaniem. U nas zajmują się tym fundacje, które muszą funkcjonować od grantu do grantu. Mamy wsparcie samorządów zarówno w Gdańsku jak i w Starogardzie Gdańskim czy Warszawie, ale ono tylko częściowo pokrywa potrzeby takiej placówki. Funduszy rządowych nie mamy na ich prowadzenie w ogóle.

Po raz kolejny Minister Sprawiedliwości pozostawił naszych podopiecznych bez wsparcia.

;

Udostępnij:

Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze