Marek Lisiński, były już prezes Fundacji „Nie lękajcie się”, miał wyłudzić pieniędze od jej podpopiecznej – ustaliła "Wyborcza". „Jesteśmy poturbowani, posiniaczeni na maksa” – mówią wolontariusze fundacji, ale zapewniają, że panuje w niej pełna mobilizacja. Nowe władze i dalsze kroki zostaną ogłoszone 14 czerwca
Dla całego środowiska osób zaangażowanych w pracę na rzecz ofiar wykorzystywania seksualnego przez duchownych, ujawnione domniemane oszustwo Marka Lisińskiego to szok. "Jesteśmy poturbowani, posiniaczeni na maksa" - powiedziała nam jedna z wolontariuszek. Dodała, że "mimo oburzenia na postępowanie Marka jest go nam po ludzku bardzo żal, zwłaszcza, że widzimy jak się teraz miota. Na razie szuka winnych poza sobą".
W samej fundacji i wokół niej panuje jednak mobilizacja. Cofnięto Markowi Lisińskiemu upoważnienia do operowania środkami fundacji. Zlecona zostanie zewnętrzna kontrola jej wydatków. Fundacja prowadzi bez zakłóceń pomoc prawną i psychologiczną.
Przy fundacji działają grupy wsparcia oraz Centrum im. Barbary Blaine, oferujące pomoc psychologiczną dla ofiar wykorzystywania seksualnego, które działa od poniedziałku do soboty. Z fundacją współpracują też prawnicy, oferujący pomoc prawną w procesach świeckich i kanonicznych.
Nad projektem ustawy o Komisji Prawdy i Zadośćuczynienia, mającej wyjaśniać przypadki wykorzystywania seksualnego przez duchownych, wciąż pracuje zespół ekspertów związanych fundacją oraz Stowarzyszeniem “Lepszy Gdańsk”.
Cała rada fundacji wyraziła gotowość dalszej pracy, podobnie grono wolontariuszek i wolontariuszy.
Biznesmen, który nie chce ujawniać nazwiska, zaoferował pomoc finansową, "dla dalszej pracy fundacji, dla dobra ofiar".
Większość osób prowadzących działania fundacji, w tym Joanna Scheuring-Wielgus i prawniczka Anna Frankowska pracują jako wolontariusze.
Środki fundacji pochodzą ze zbiórek, m.in. na FB - 103 tys. zł.
“Na 14 czerwca jest zaplanowane spotkanie zarządu i rady Fundacji »Nie lękajcie się«” - mówi OKO.press Agata Diduszko-Zyglewska, współpracowniczka fundacji, oraz warszawska radna Koalicji Obywatelskiej.
“Mamy nadzieję, że do tego czasu zakończymy kontrolę wszystkich aspektów działalności fundacji i podczas tego spotkania zostaną podjęte decyzje dotyczące jej władz i dalszego funkcjonowania” - dodaje.
Diduszko-Zyglewska zapewnia, że według wstępnej analizy wyciągu z konta fundacji nie zniknęły z niego żadne pieniądze.
Fundacja opłacała etat psychoterapeutki, pracującej z ofiarami w założonym przez fundację Centrum im. Barbary Blaine. Agata Diduszko-Zyglewska czterokrotnie podpisała umowę zlecenie na tysiąc złotych. W fundacji zajmowała się m.in. kontaktami z mediami i ofiarami oraz bieżącym uzupełnianiem bazy danych fundacji i "mapy kościelnej pedofilii", którą wcześniej współtworzyła, tak samo jak przekazany papieżowi raport o tuszowaniu pedofilii przez biskupów.
Marek Lisiński dostawał pensję od stycznia 2019 roku. Był odpowiedzialny między innymi za kontakty z ofiarami i przyjmowanie ich zgłoszeń. Odbierał telefony i jeździł na spotkania po całej Polsce. Wydatki na te delegacje pokrywała fundacja. Sposób ich rozliczania także będzie przedmiotem kontroli.
Marek Lisiński 29 października 2018 roku poprosił Katarzynę o pożyczenie mu 30 tysięcy zł na leczenie raka trzustki - ustaliła “Gazeta Wyborcza”. Katarzyna była podopieczną fundacji i ofiarą księdza Romana B. z Towarzystwa Chrystusowego, który więził ją, bił i gwałcił. Sąd nakazał Chrystusowcom wypłacenie jej miliona złotych odszkodowania i 800 zł dożywotniej renty. Pieniądze wpłynęły na konto jej prawnika dwa tygodnie przed wiadomością wysłaną przez Lisińskiego.
Katarzyna udostępniła treść wiadomości dziennikarkom “Wyborczej”. Lisiński tłumaczył w niej, że potrzebuje pieniędzy, ponieważ jest poważnie chory: “Od kilku miesięcy leczę się na raka trzustki i pojawiła się szansa na nowatorską operację metodą NanoKnife. Jest bardzo droga. Zebrałem już większą połowę, brakuje mi 30 tysięcy. (...) Stąd moja prośba: Czy byłabyś w stanie pożyczyć mi na rok 30 tysięcy? Oczywiście na umowę z gwarancją oddania”.
Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, Marek Lisiński miał poważne kłopoty finansowe. Brał kredyty inwestycyjne na swoją firmę, był zadłużony na znaczną kwotę. Ukrywał to przed współpracownikami.
Katarzyna wyjawiła “Wyborczej”, że na prośbę Lisińskiego przekazała mu 30 tys. zł w gotówce. 20 tysięcy na umowę, 10 tysięcy w prezencie. „Niech to zostanie między nami. Mogłoby to zaszkodzić mojej reputacji” - miał powiedzieć jej na pożegnanie.
Dwa tygodnie po przekazaniu pieniędzy Marek Lisiński miał poinformować Katarzynę, że operacja przebiegła “gładko”. Zaczęła się jednak zastanawiać, że niedługo później zaczął pojawiać się w telewizji, a następnie miał do niej pretensje o skontaktowanie się z “Wyborczą”. Poprosiła go o pokazanie dokumentacji medycznej, potwierdzającej, że leczył się na raka.
W odpowiedzi miał przesłać zdjęcia, na których widoczny był “kawałek ciała i cztery plamki” oraz napisać: „Taki zabieg miałem robiony i to dzięki temu mogłem szybko wrócić do czynnego życia. Tak wygląda teraz moje ciało. Mam plamy i zmiany na ciele. To są blizny. Nadal chcesz dokumentacji?”.
Wtedy Katarzyna nabrała pewności, że została oszukana. O dokumentację medyczną poprosiły Lisińskiego także dziennikarki “Wyborczej”. Odmówił: „Nie mam obowiązku informować nikogo o swoim zdrowiu fizycznym, gdyż jest to moja prywatna sprawa”.
“Wyborcza” ujawniła też SMS-a, w którym Marek Lisiński miał domagać się pieniędzy od Tomasza Sekielskiego, autora “Tylko nie mów nikomu”, filmu o kościelnej pedofilii. Lisiński miał zażądać 25 tys. zł dla Fundacji “Nie lękajcie się” i kolejnych 25 tys. zł dla siebie, m.in. za swój udział w filmie i pomoc w kontakcie z ofiarami, które w nim wystąpiły.
Sekielski nie zgodził się na zapłatę. W filmie nie pojawiła się żadna wzmianka o działalności fundacji. Wystąpił w nim jednak Marek Mielewczyk, współzałożyciel, wiceprezes i skarbnik Fundacji “Nie lękajcie się”.
Powiedział “Wyborczej”, że Lisiński “odciął go od dostępu do kont” fundacji oraz naciskał, żeby nie występował w filmie Tomasza i Marka Sekielskich, a następnie zapowiedział usunięcie go z zarządu fundacji.
Dziennikarki “Wyborczej” zasugerowały też, że Marek Lisiński mógł się nie rozliczyć prawidłowo z Ireną, ofiarą księdza egzorcysty, na której rzecz fundacja zbierała pieniądze. O wpłaty na ten cel apelowała “Gazeta Wyborcza” pod reportażem o Irenie.
Lisiński udostępnił dziennikarkom informacje o 140 przelewach między styczniem a październikiem 2018 roku. Zapewnił, że wszystkie przekazał Irenie, a po podpisaniu z nią umowy darowizny wpłaty ustały. “Potwierdzać to będzie też Anna Frankowska, prawniczka fundacji »Nie lękajcie się«, ale jak wreszcie przyzna, swoją wiedzę opiera wyłącznie na informacjach od Lisińskiego” - napisała “Wyborcza”.
Dziennikarki “Wyborczej” napisały, że o pożyczaniu pieniędzy od ofiar przez Marka Lisińskiego dowiedziały się w marcu 2019 roku. Z radą fundacji skontaktowały się we wtorek 28 maja.
“Jestem w szoku, nie mogę w to uwierzyć” - powiedziała im we wtorek późnym wieczorem Joanna Scheuring-Wielgus, członkini rady i polityczka Wiosny, z której listy startowała do europarlamentu. Oprócz niej w radzie Fundacji “Nie lękajcie się” zasiada Anna Frankowska, Agata Płachecka i Marcin Szewczyk.
Następnego dnia, 29 maja, członkowie rady zwołali specjalne posiedzenie, na którym spotkali się z Lisińskim. Na ich wniosek ustąpił z funkcji prezesa. Za jego zgodą przejęli kontrolę nad kontami fundacji.
Rada przygotowała też oświadczenie, w którym m.in. zapowiada zlecenie zewnętrznej kontroli “w celu potwierdzenia, że działalność byłego prezesa jako osoby prywatnej nie miała żadnego wpływu na przepływy finansowe i realizację działań statutowych Fundacji”.
Podkreśliła też, że mimo rezygnacji Marka Lisińskiego fundacja nie przestaje działać. “Fundację »Nie lękajcie się« tworzy wiele osób, które działały i w dalszym ciągu zamierzają kontynuować działalność na rzecz ofiar sprawców w sutannach oraz na rzecz pociągnięcia do odpowiedzialności hierarchów, którzy tuszowali przypadki kościelnej pedofilii” - czytamy w oświadczeniu.
[tab tekst="Zobacz całe oświadczenie Fundacji "Nie lękajcie się""]
OŚWIADCZENIE
Na wniosek Rady Fundacji Nie Lękajcie się Prezes Zarządu Marek Lisiński podał się do dymisji.
Rada natychmiast po otrzymaniu informacji o nieprawidłowościach w działaniu Prezesa Zarządu, 28 maja 2019 roku zwołała nadzwyczajne posiedzenie. Posiedzenie odbyło się 29 maja 2019 w Warszawie. Podczas posiedzenia Prezes Marek Lisiński złożył rezygnację z funkcji prezesa fundacji. Rada zabezpieczyła środki finansowe na koncie Fundacji i podjęła wszystkie konieczne działania zabezpieczające możliwość kontynuacji codziennych działań Fundacji.
Rada podjęła także decyzję o zleceniu zewnętrznej kontroli w Fundacji w celu potwierdzenia, że działalność byłego prezesa jako osoby prywatnej nie miała żadnego wpływu na przepływy finansowe i realizację działań statutowych Fundacji.
Do czasu zakończenia kontroli w Fundacji Rada nie będzie informowała o szczegółach, by niepotwierdzone informacje nie wpływały na przebieg kontroli oraz nie były wykorzystane przeciwko osobom związanym z Fundacją naruszając ich dobre imię oraz narażając na szwank reputację Fundacji.
Rada podkreśla, że transparentność działań Fundacji jest dla wszystkich jej członkiń i członków priorytetową wartością i dlatego wszelkie informacje o jakichkolwiek nieprawidłowościach są natychmiast sprawdzane.
Jednocześnie zwracamy się do Państwa z prośbą o umożliwienie Fundacji przeprowadzenia spokojnej analizy zdarzeń i kontynuowania bieżącej działalności.
Fundację Nie Lękajcie Się tworzy wiele osób, które działały i w dalszym ciągu zamierzają kontynuować działalność na rzecz ofiar sprawców w sutannach oraz na rzecz pociągnięcia do odpowiedzialności hierarchów, którzy tuszowali przypadki kościelnej pedofilii.
Warszawa, 29 maja 2019 r.
Podpisano rada fundacji
Agata Płachecka – przewodnicząca
Anna Frankowska-Gzyra – członkini
Joanna Scheuring-Wielgus – członkini
Marcin Szewczyk – członek
W środę 29 maja osobne oświadczenie wydał Marek Lisiński. Przyznał w nim, że “swoimi działaniami zawiódł zaufanie samych ofiar”, a także współpracowników fundacji i członków zarządu oraz rady fundacji, którzy nie wiedzieli o jego “działaniach narażających na szwank dobre imię i wiarygodność Fundacji”.
Jednocześnie zaapelował o niełączenie jego działań z działalnością fundacji: “Wszystko, co robiłem, robiłem tylko i wyłącznie we własnym imieniu. Jednocześnie informuję, że w żadnym momencie nie naruszyłem środków finansowych zgromadzonych na koncie Fundacji na żadne cele prywatne oraz niezgodne ze statutem Fundacji”.
Następnego dnia (30 maja) Marek Lisiński opublikował na Facebooku post, w którym broni się przed zarzutami stawianymi w tekście “Wyborczej”. Pisze w nim m.in., że:
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze