W punkcie wejścia Kondratki ustał przepływ gazu z kierunku wschodniego, a w ministerstwie klimatu zebrał się sztab kryzysowy. Polska jest jednak dobrze przygotowana na zakręcenie rosyjskiego kurka - oceniają eksperci
Informację o tym, że gaz z Rosji przestał płynąć do Polski jako pierwszy podał nieoficjalnie Onet.
"Nie ma jeszcze ze strony rosyjskiej komunikatu, czy to spełnienie ultimatum, jakim groził niedawno Władimir Putin" - pisze portal, odnosząc się do rosyjskiego dekretu, według którego państwa "wrogie" mają płacić za gaz w rublach. "Wrogimi" państwami jest cała Unia Europejska, a Polsce termin na płatność minął 22 kwietnia, w piątek.
"Trzymamy się linii wypracowanej w KE. Jeśli Komisja uzna, że taka płatność nie łamie sankcji, wszystkie państwa członkowskie będą podejmować decyzje w tej sprawie samodzielnie" - mówił premier Mateusz Morawiecki. Odcięcie dostaw oznacza jednak, że Polska tej płatności nie dokonała.
Po pojawieniu się informacji Onetu o zakręceniu rosyjskiego kurka minister klimatu i środowiska Anna Moskwa napisała na Twitterze: "Polska posiada niezbędne rezerwy gazu oraz źródła dostaw, które chronią nasze bezpieczeństwo - od lat skutecznie uniezależnialiśmy się od Rosji. Nasze magazyny są napełnione w 76 proc. Nie zabraknie gazu w polskich domach".
Podczas wieczornej konferencji prasowej dodała, że Polska chce zapełnić je w ponad 90 proc.
"Gaz rosyjski z kontraktu jamalskiego nie będzie płynął od 27 kwietnia" - potwierdziła.
Do tej pory Polska sprowadzała na postawie kontraktu jamalskiego 9 mld mᶟ gazu rocznie.
Informacje o odcięciu dostaw potwierdzają dane dotyczące przepływów - pomiar przepływu na punkcie wyjścia Wysokoje spada. W przypadku punktu Kondratki wynosi już zero.
"Decyzja Rosji to prawdopodobnie reperkusja za sankcje. Może chodzić zarówno płatności w rublu, jak i o sankcje nałożone niedawno na spółkę EUROPOL GAZ" - komentuje Marcin Klucznik z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Dodaje jednak:
"Nawet całkowite wstrzymanie importu gazu z Rosji nie zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Polski.
Polska wytwarza tylko 11 proc. energii elektrycznej z gazu ziemnego. Jednocześnie import z Rosji odpowiadał za 55 proc. polskiego zapotrzebowania na gaz".
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz Gaz-system już w połowie kwietnia uspokajały, że Polska jest gotowa na odcięcie gazu z Rosji. Nie tylko dzięki zapełnieniu magazynów, ale również infrastrukturze, która pozwoli nam sprowadzać gaz z innych kierunków. Premier Morawiecki, pytany o dostawy gazu we wtorkowy wieczór podczas konferencji w Berlinie, przypomniał, że mamy interkonektory z Niemcami i Czechami. To połączenia, dzięki któreym możemy sprowadzać gaz z tych państw.
“Jesienią zostanie uruchomiony gazociąg Baltic Pipe, łączący Polskę z Danią, a dalej ze złożami w Norwegii. W maju otwarte zostanie znacznie mniejsze połączenie z Litwą, którym możemy importować 2,4 mld mᶟ gazu rocznie. Polska zużywa w sumie ok. 20 mld mᶟ. 4 mld mᶟ mamy własne, kolejne 6 mld mᶟ możemy importować przez gazoport, który jest cały czas rozbudowywany. Zostaje nam 10 mld mᶟ, z czego 9 mld mᶟ będziemy mogli sprowadzić przez Baltic Pipe. Uzupełniając to o dostawy z Litwy, gazu powinno nam wystarczyć” - mówi Bernard Swoczyna z think tanku Instrat w rozmowie z OKO.press.
Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że do odcięcia dostaw przez gazociąg jamalski doszło pod koniec kwietnia. Wiosną i latem zapotrzebowanie w Polsce jest mniejsze niż zimą.
"Konsumpcja gazu w UE w maju i czerwcu jest średnio nawet dwukrotnie mniejsza niż styczniu – to efekt mniejszego zużycia gazu do ogrzewania. Niedobory gazu latem będą dużo mniej dotkliwe" - komentuje Marcin Klucznik z PIE. "Ruch Rosji oznacza straty gospodarcze zarówno dla Polski, jak i samej Rosji. Koszt dla Rosji będzie jednak dużo większy" - wyjaśnia.
Jego zdaniem istnieją dwie możliwości:
"Taki ruch miałby silniejszy wpływ – prawdopodobnie oznaczałby lekką recesję w strefie euro. Także w takim scenariuszu koszt gospodarczy dla Rosji będzie jednak dużo większy. Decyzja Rosji sygnalizuje raczej słabość i złe wyczucie czasu. Groźba odcięcia dostaw gazu miała dużo silniejszy wydźwięk jeszcze miesiąc lub dwa miesiące temu. Trwał wtedy sezon grzewczy, a większość państw UE nie była przygotowana na taką możliwość. Obecnie to raczej wyraz słabości na skutek przegrywania wojny w Ukrainie" - mówi ekspert.
Na razie wiadomo, że rosyjski gaz przestał płynąć również do Litwy.
Zdaniem Bernarda Swoczyny, scenariusz, w którym Rosja odcina całą UE od dostaw może mieć poważne konsekwencje gospodarcze.
“Jeśli tylko Polska zostanie odcięta, to w ramach europejskiej solidarności będziemy mogli kupować gaz z innych kierunków. Jeśli jednak cała Europa zostanie odcięta, może dojść do tego, że będzie trzeba ograniczyć zużycie gazu.
Cięcia dotkną w pierwszej kolejności przemysł (np. produkcję nawozów sztucznych) i przyniosą duże konsekwencje. Nawozy już kosztują majątek, w takim scenariuszu ich produkcja będzie ograniczona - grozi nam wzrost cen żywności, a nawet spadek plonów. A już dziś ceny pszenicy czy oleju są na całym świecie najwyższe w historii” - dodaje Swoczyna.
Całkowite odcięcie od rosyjskiego gazu byłoby ogromnym problemem chociażby dla Niemiec. Nasz zachodni sąsiad rocznie zużywa 86,5 mld mᶟ gazu (dane za 2020 rok). Jednocześnie ma prawie puste magazyny gazu. Około 55 proc. wykorzystywanego surowca sprowadza właśnie z Rosji - nie tylko przez gazociąg Jamalski, ale przede wszystkim przez Nord Stream 1. NS1 we wtorkowe popołudnie nadal działał normalnie, przesyłając ok. 73,400,000 kWh na godzinę.
Bez rosyjskich dostaw Niemcy musieliby sięgnąć np. po gaz z Norwegii, przez co Polska nie mogłaby odpowiednio zwiększyć importu gazociągiem Baltic Pipe.
Co wydarzy się do sezonu zimowego? To, zdaniem Swoczyny, trudne do przewidzenia.
“Jeśli gaz z Rosji będzie wciąż dopływał do Europy Zachodniej, to nasze połączenia wystarczą, żeby sprowadzić wystarczającą ilość również zimą. Do zimy - mówiąc kolokwialnie - jakoś to będzie. Wystarczy nawet dla przemysłu. Znowu jednak pojawia się pytanie o pozostałe gazociągi. Jeśli i one będą odcięte, będziemy musieli ograniczyć zużycie gazu w przemyśle” - wyjaśnia.
Współpraca: Jakub Szymczak
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze