"Od Ukraińców odbieramy około 900 telefonów dziennie. Potrzebna jest pomoc medyczna, psychologiczna dach nad głową, bo o mieszkanie coraz trudniej. Problem jest też z pracą. Zaraz będziemy zmagać się z nim na ogromną skalę" - mówi OKO.press dr Benjamin Cope z Ukraińskiego Domu
"Osoby, które uciekły z Ukrainy często miały wcześniej znajomych lub rodzinę w Polsce, dlatego zdecydowały się wyjechać. Większość chce się tutaj osiedlić, ale część z nich jedzie dalej, na Zachód, bo coraz trudniej jest zacząć nowe życie w Polsce. Wiele osób zostawiło bliskich, przyjaciół, rodzinę, która nie mogła wyjechać, dlatego wracają do Ukrainy"- mówi w rozmowie z OKO.press dr Benjamin Cope badacz zmian społecznych z Fundacji „Nasz Wybór”, która prowadzi Ukraiński Dom w Warszawie.
Dom Ukraiński to często miejsce pierwszego kontaktu dla osób, które uciekły z Ukrainy.
Przypomnimy. Od 24 lutego 2022 roku polsko-ukraińską granicę przekroczyło 2,7 mln osób uciekających przed wojną z Ukrainy. Jak informuje Straż Graniczna, to głównie kobiety i dzieci. W ciągu minionej doby przybyło 22,4 tys. uchodźców z Ukrainy, a tylko do godz. 7.00 do Polski wjechało 4,8 tysiące osób.
Po 37 dniach wojny nadal potrzebna jest więc podstawowa pomoc humanitarna dla osób, które dopiero uciekły z atakowanych przez Rosjan miast. Jednocześnie coraz większym wyzwaniem staje się umożliwienie zbudowania nowego życia Ukraińcom, którzy w Polsce są już od kilku tygodni i chcą tu zostać. Największym problemem — jak mówi w rozmowie z OKO.press dr Benjamin Cope — jest znalezienie miejsce zamieszkania i pracy.
Ukraiński Dom w Warszawie prowadzi informacyjne dla Ukraińców. "Odbieramy około 800, 900 telefonów dziennie. Ludzie proszą o pomoc, o informacje dokąd mają się udać. W pierwszej kolejności próbujemy odpowiedzieć na najbardziej palące potrzeby, czyli zapewnić wsparcie psychologiczne, pomoc medyczną i zapewnić im dach nad głową" - mówi Cope.
"Początkowa fala pomocy, jeżeli chodzi o dostęp do mieszkań, była ogromna. Prywatne osoby oddawały swoje mieszkania i pomagały jak tylko mogły. Dla wielu osób były to jednak rozwiązania tymczasowe. Teraz mieszkań zaczyna brakować" - mówi ekspert. Wyjaśnia, że osoby, które zdecydowały się udostępnić mieszkanie osobom uciekającym przed wojną, zrobiły to na określony czas. Po miesiącu coraz więcej Ukraińców szuka miejsc, w których mogłoby się zatrzymać na dłużej. Tymczasem tylko w ciągu dwóch tygodni od wybuchu wojny w największych polskich miastach z rynku zniknęło do 60 proc. nieruchomości pod wynajem.
Od 16 marca 2022 roku osoby, które zapewniają zakwaterowanie i wyżywienie obywatelom Ukrainy, dostają świadczenie 40 zł za każdy dzień pomocy. Ale okres wsparcia przez rząd to na razie 60 dni. Tymczasem Ukraińcom, którzy chcą się usamodzielnić, na razie trudno znaleźć pracę przez barierę językową. Najpierw potrzebna jest adaptacja do nowej rzeczywistości, pomoc psychologiczna i nauka języka polskiego.
"Pojawia się problem z szukaniem pracy i myślę, że niedługo zaczniemy się z nim zmagać na bardzo dużą skalę" - mówi ekspert. "Rynek pracy w Polsce potrzebuje pracowników w różnych branżach. Przez ostatnie 10 lat Ukraińcy znajdowali zatrudnienie w sektorach takich jak IT, kultura, rolnictwo, budownictwo, prace domowe czy logistyka. Przez wojnę wielu Ukraińców, którzy do tej pory pracowali w Polsce może pojechać pracować za granicą albo wrócić do kraju, więc pracowników może brakować".
"Nawet jeżeli miejsca pracy są, to na przeszkodzie w podjęciu zatrudnienia stoi bariera językowa i stan psychiczny osób, które przeżyły tramę wojenną.
Próbujemy znaleźć osoby z Ukrainy, które są wykształcone, mają duże doświadczenie zawodowe, aby mogły pracować zgodnie ze swoimi kwalifikacjami czy w zawodzie. Jest im jednak trudno te kwalifikacje wykorzystać, bo nie znajdą języka" - mówi ekspert.
W dodatku mediach społecznościowych pojawiają się ogłoszenia o pracach dorywczych, które często są krótkoterminowe i poniżej kompetencji. Wprowadza to chaos — bo tak jak możliwa jest pomoc kilku osobom — tak znalezienie pracy dla kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy ludzi staje się ogromnym wyzwaniem i wymaga odgórnej koordynacji.
"Już przed wojną było to częste, że osoby z Ukrainy sprzątały domy albo opiekowały się starszymi osobami, mimo tego, że miały wyższe kwalifikacje, dlatego wydaje mi się, że najważniejsze jest teraz to, by państwo skoordynowało intensywną naukę języka polskiego. Dopiero znajomość języka daje podstawy, żeby iść dalej i samodzielnie budować swoje życie. Bez niej trudno przecież szukać pracy".
Do Polski przyjeżdżają w większości kobiety z dziećmi i osoby w wieku poprodukcyjnym. Trudno te osoby włączyć w rynek pracy ze względu na potrzebę opieki, nieletniość czy niezdolność do pracy. To grupa, w której odsetek zatrudnienia zazwyczaj jest niski. Część kobiet w wieku produkcyjnym, które uciekły z Ukrainy, musi zajmować się dziećmi. "W ukraińskim klubie kobiet, który jest miejscem wzajemnego wsparcia, rozmawiamy o problemach. Takie inicjatywy są teraz bardzo potrzebne" - mówi ekspert.
Dr Benjamin Cope zwraca uwagę, że
Ukrainki w Polsce już przed wojną zmagały się z z szeregiem problemów z zatrudnieniem, w tym z łamaniem praw pracowniczych.
Wchłonięcie przez rynek pracy tak dużej liczby migrantów zarobkowych może być szkodliwe dla nich samych.
Fundacja "Nasz Wybór" prowadzi badania na ten łamania praw pracowniczych. W raporcie z 2018 roku wśród najbardziej palących kwestii wymieniła:
"Podczas pandemii koronawirusa większość Ukrainek pracowała w branżach gospodarki, które zostały zamknięte na czas lock-downu. Chodzi o gastronomię, branżę beauty czy opiekę domową. Te osoby straciły pracę z dnia na dzień, bo nie pracowały na etacie. Zostały w trudnej sytuacji, bez wsparcia państwa. Teraz wyzwanie jest jeszcze większe, bo do Polski przyjechało więcej kobiet z dziećmi, które poszukują zatrudnienia".
Ekspert podkreśla, że sytuację polepsza nowelizacja ustawy o uchodźcach, która otwiera rynek pracy dla uchodźców. "To pozytywna zmiana, ale trudniej z realizacją. Pomoc powinna być bardziej skoordynowana". Nowelizacja ustawy o cudzoziemcach może pomóc migrantom i migrantkom uzyskać bardziej stabilne i sprawiedliwe warunki zatrudnienia. A także do pewnego stopnia uniezależnić się od pośredników.
To jednak dopiero początek. Fundacja "Nasz Wybór" w raporcie o sytuacji ukraińskich migrantek z 2021 roku postuluje m.in. rozbudowanie instytucji zajmującej się obroną praw pracowników zagranicznych, np. poprzez rozszerzenie kompetencji Państwowej Inspekcji Pracy. Jak pisaliśmy w OKO.press ta cierpi jednak na chroniczne niedofinansowanie i instytucjonalną niemoc.
"Zmiana polityki rządu wobec migrantów jest dla mnie zaskakująca. Walczyliśmy wiele lat o otwarcie rynku dla migrantów i nagle okazało się, że jest to możliwe. To znaczące, że osoby, które uciekły przed wojną, mogą tu zostać i korzystać z pomocy medycznej, że nie muszą płacić za transport, że prawo do legalnego pobytu. Ale jest to możliwe to tylko dla Ukraińców. Inne narodowości na polsko-białoruskiej granicy nadal są prześladowane. Apelujemy, żeby pomagać wszystkim ludziom równo i zgodnie z obowiązującym prawem" - mówi dr Cope.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze