0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 10.05.2024 Warszawa , ulica Nowogrodzka 84/84 , siedziba partii Prawo i Sprawiedliwosc . Byly prezes TVP Jacek Kurski (p) i europosel Adam Bielan (l) podczas oswiadczenia prezesa PiS Jaroslawa Kaczynskiego dot. stanowiska w sprawie Zielonego Ladu . Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl10.05.2024 Warszawa ...

Anna Popek – prezenterka TVP za rządów PiS, obecnie w TV Republika – o tym, jak ludzie nazywali pracowników mediów PiS propagandzistami: „To było poniżające, wulgarne i kończyło się w historii obozami koncentracyjnymi. Zastanawiałam się, kiedy każą nam nosić opaskę, że jesteśmy z TVP. Bardzo ładne igrzyska – chrześcijanie wyciągani lwom przed tłum czuli się tak samo” – Popek sięga po to porównanie całkowicie poważnie.

Wojciech Surmacz, za rządów PiS prezes PAP: „Teraz wszyscy mamy przerąbane”.

„To mogła być nasza Stocznia Gdańska”

W rocznicę przejęcia mediów publicznych przez nowy rząd, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polski zorganizowało konferencję pt. „Zbrodnia bez kary. „Likwidacja” mediów publicznych w Polsce 2023-2024”. Wzięli w niej udział najważniejsi ludzie TVP za „dobrej zmiany”. Od Jacka Kurskiego, Michała Adamczyka (były prezenter Wiadomości i szef TAI), Wojciecha Surmacza (były prezes PAP), po Michała Rachonia, Michała Karnowskiego (wPolsce24 TV) i Tomasza Sakiewicza (TV Republika).

Konferencja aż kipiała od nieprawd, półprawd, manipulacji i absurdów.

Najostrzejsze były wypowiedzi Jacka Kurskiego – przez ponad 6 lat prezesa TVP. Kurski otwarcie przyznał, że „siły patriotyczne”, czyli Zjednoczona Prawica, sprawiły, że media publiczne stały się „lojalne wobec opcji konserwatywnej (..). „To była dobra telewizja, normalna, z serialami, do której przyklejony był przekaz propaństwowy”.

„Zaprzeczyliśmy temu, że prawica nie umie robić telewizji. Myśmy ją wznieśli do takiego formatu w newsach i live'ach, że zaprzeczyliśmy fizyce” – tak Kurski zachwalał TVP w wersji PiS. Mówiąc o Zjednoczonej Prawicy, często używał słowa „my”.

Według Kurskiego dzięki TVP wybory były „wygrane”. „Oprócz elitaryzowania było też zwrócenie się do widza masowego, a podłączony przekaz mobilizował obóz patriotyczny”.

O przejęciu TVP przed rokiem Kurski mówił tak: „Oni muszą wjechać z buta, wjechać z walcem. (…) Gdyby tam był prezes walki – można byłoby zrobić mały majdan, Stocznię Gdańską – punkt oporu pokazujący wolę ludzi”. W innym momencie debaty Kurski mówi wprost: „można było bronić TVP, pożyczając z Orlenu 200 ochroniarzy”.

„Najpierw szły jaja Kurskiego, a potem on”

W swoim wystąpieniu Kurski nie zapomniał wskazać wroga wewnętrznego: „Część naszego obozu dogadała się z najeźdźcami i przygotowała do przejęcia w sposób spokojny”. O kogo mu chodzi? O Mateusza Matyszkowicza – ostatniego prezesa TVP za „dobrej zmiany”, który oczekiwał na nowe władze „z gotowym protokołem przekazania spółki”. „To była ta zdrada, pogodzenie się z oddaniem TVP bez walki. (..) Posłowie bronili wolności i bronią szańców, a inni oddawali telewizję na tacy” – mówił Kurski.

Matyszkowicza akurat zabrakło na debacie. Jak tłumaczyła prowadząca ją szefowa SDP Jolanta Hajdasz, miał dziś sprawę w sądzie.

Michał Adamczyk, były prezenter „Wiadomości” i szef TAI, wtórował Kurskiemu: „Zdecydowanie można było wzmocnić ochronę (TVP – przyp. red)., biorąc ją ze spółek prywatnych np. z Orlenu”.

Wojciech Surmacz, były prezes PAP, roztoczył z kolei wizję Kurskiego stojącego na czele „obrony” TVP: „Gdyby to on był prezesem, to być może te wybory byłyby zdecydowanie wygrane, a wejście do TVP na 100 procent wyglądałoby inaczej. Gdy Jacek Kurski przychodził na spotkania w KPRM, czy u pewnego regulatora, to najpierw szły jaja Jacka, a potem on”.

Szefowa SDP prowadząca debatę poczuła się w tym momencie w obowiązku upomnieć Surmacza: Na taki poziom nie schodźmy” – interweniowała.

„Grupa szturmowa” i Goebbels

Marka Czyża, szefa „19.30” oraz Dorotę Wysocką-Schnepf, która przeprowadza wywiady w nowej TVP – Kurski nazywał w swym wystąpieniu „grupą szturmową”, choć tylko ten pierwszy brał aktywny udział w przejęciu TVP w pierwszych dniach grudnia 2023 roku.

Tak jak w „Wiadomościach” oraz TVP Info za swych rządów w telewizji publicznej, tak i podczas debaty w SDP Kurski wiele uwagi poświęcił Donaldowi Tuskowi. Mówił o „zapaści TVP, po której zostaną zgliszcza” i sugeruje, że to premier niszczy ją z premedytacją „Chce, by nigdy więcej tej hydrze głowa nie odrosła”. Kilka razy powtarzał: „Logika (Tuska – red.) jest taka, że władzy raz zdobytej nie odda nigdy”.

To słowa Josepha Goebbelsa – ministra propagandy III Rzeszy – z 1933 r.

Dobór cytatu wydaje się nieprzypadkowy. Kurski wywodził, że w Polsce został zmieniony ustrój – jest „anarchokratura – anarchia prawna z pewnymi przybierającymi na sile ciągotami do dyktatury” definiuje. Ubolewa, że „zrywano podłogi”, by go „dorwać”, a 4 dyrektorom oferowano „wysokie kwoty albo utrzymanie pozycji w TVP, by tylko wystawić mnie. (..) Oni nie mają żadnych hamulców”.

Tusk „rządzi oszalały żądzą zemsty”, a TVN „jest jego pałką i nie odda jej” – wywodził Kurski.

„Rządzą nami ludzie, których warunkiem jest monopol informacyjny. Rządzą źle więc to jedyna szansa utrzymania przez nich władzy – utrzymania głosów. Tylko otumanienie ludzi i wmówienie im, że nienawiść do PiS jest ważniejsza” – perorował.

Po chwili – raczej omyłkowo – Kurski dorzucił, że ten model sprawdzał się, ale wtedy, gdy rządziła… prawica.

„Wrócimy do władzy. Członkowie PKW trafią do miejsc odosobnienia”

Kurski nie tylko narzekał, ale i motywował słuchaczy do walki: „Teraz trzeba wygrać wybory prezydenckie – oni (rząd koalicji -red.) nie przewidzieli, że PiS wpadnie na taki pomysł, by poprzeć kandydata obywatelskiego” – cieszył się były prezes TVP.

„Media publiczne uratujemy, kiedy wrócimy do władzy. (…) Wygrana Trumpa to benchmark na kogo postawić”, przekonywał Kurski. I dorzucał, że wrócą „szybciej niż się innym wydaje”. W innym momencie otwartym tekstem stwierdził, że obecny cel to „odzyskać władzę przez Zjednoczoną Prawicę i odbudować media”.

Kurski mówił też, co się stanie, gdy Zjednoczona Prawica już odzyska władzę: „Ci goście z PKW, którzy dokonują kryminalnych przestępstw, po wygranej PiS trafią do miejsc odosobnienia”.

Jego wypowiedź była na tyle ostra, że prowadząca debatę Jolanta Hajdasz znów musiała interweniować:

„Niektórzy się wystraszą tych pana słów”.

„Niech się wystraszą. Może mnie zabiją, bo wykradają już akta, by mnie dobić”.

Kurski wspominał też o „oszalałbym ataku na mojego syna” i tym, że obecna władza „pokazuje, kogo chcą zabić, na kim się zemścić”.

Przypomnijmy – to za prezesury Jacka Kurskiego TVP atakowała prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza ponad 1800 razy.

Przeczytaj także:

„Prześladowani chrześcijanie wyciągani lwom”

Szefowa SDP Jolanta Hajdasz już w samym wprowadzeniu do debaty stwierdziła, że „pseudolikwidacja” mediów publicznych niszczy je bezpowrotnie, a na tę konferencję mogli zaprosić „dziesiątki osób”, których źle potraktowały nowe władze. Czytaj – zwolniły. Hajdasz nie wspominała natomiast o tym, że w 2016 roku „dobra zmiana” z powodów czysto politycznych wyrzuciła z mediów publicznych setki osób. W samej TVP tylko w pierwszych miesiącach zwolniono 230 osób, w tym prawie wszystkich liczących się dziennikarzy informacyjnych. Ich miejsca zajmowali członkowie SDP. Wtedy ta organizacja nie miała nic przeciwko masowym zwolnieniom.

O aktualnej sytuacji pracowników mediów epoki PiS mówiło w trakcie debaty wielu panelistów. Anna Popek, członkini zarządu SDP, obecnie w TV Republika, a do niedawna w TVP, skarżyła się chyba najbardziej kwieciście. Że pracownicy TVP byli nazywani propagandzistami, ludzie mówili im, że „służą partii”, a ona przecież od 20 lat jest dziennikarką i tylko w czasie rządów PiS ją tak nazywano. Nie rozumie tego, bo przecież „nie byłam w partii”.

„To było „poniżające, wulgarne (…) i kończyło się w historii obozami koncentracyjnymi. Zastanawiałam się kiedy każą nam nosić opaskę, że jesteśmy z TVP. (…) Bardzo ładne igrzyska – chrześcijanie wyciągani lwom przed tłum czuli się tak samo” – mówiła bardzo poważnie Anna Popek,

Adrian Borecki – były reporter Wiadomości, znany ze swoich propagandowych programów – żalił się z kolei, że kierownictwo TVP nawet za rządów PiS zbyt słabo broniło swych propagandzistów. „Trzeba było wymienić dział prawny w TVP, bo funkcjonował bardzo źle”. Borecki oburzał się, że zwolnienie dyscyplinarne wręczyli mu ludzie, którzy „naszli” go przed jego domem.

Anita Gargas – miała w TVP „dobrej zmiany” własny program śledczy – wspominała z kolei, że na spotkaniu z Adamem Michnikiem w Gorzowie Wielkopolskim pracownicy ekipy TVP byli wyzywani od „Goebbelsów”. „A Adamowicz (prezydent Gdańska – red.) który był bezwzględny wobec dziennikarzy TVP, teraz ma ołtarz w Gdańsku” oburzała się Gargas.

Michał Karnowski – TV wPolsce24 oraz wPolityce.pl – twierdził z kolei, że „dziennikarze wywaleni na zbity pysk” z mediów publicznych byli „prześladowani” nawet w prywatnym biznesie.

Wojciech Surmacz: „Teraz wszyscy mamy przerąbane”.

Michał Adamczyk: „Przegrywamy wiele z tych spraw sądowych, ale trzeba korzystać z wielu możliwości – apelacji, odwołań, zażaleń". Prosił, by w trakcie programów telewizyjnych, konferencji i „wszędzie, gdzie się da” szeroko informować o „nielegalnych działaniach tej władzy” – to apel do prawicowych publicystów i polityków.

Część gwiazd mediów prawicy rzeczywiście jest zaabsorbowana procesami sądowymi. Mateusz Matyszkowicz, następca Kurskiego w TVP, miał być w trakcie debaty w sądzie, na sprawie wytoczonej mu przez pracownika TVP. Brak też było przez długi czas Tomasza Sakiewicza – ten był z kolei na rozprawie w procesie, który wytoczył mu Donald Tusk o okładkę „Got mit uns”. „Obawiam się, że będę musiał zapłacić pani Ochojskiej 100 tys. zł” – żalił się Sakiewicz, gdy już na debatę dotarł.

Litania nieprawd Świrskiego

W debacie w SDP brał też udział Maciej Świrski, mianowany przez PiS przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i nadal pełniący tę funkcję. W tej roli Świrski nakładał ogromne kary na TVN, Tok FM czy Radio Zet, w sumie na 1,3 mln zł w półtora roku, bo media te publikowały niewygodne dla PiS informacje. Sądy uchylały jego decyzje. Ale Świrski i tak zwlekał z przedłużaniem koncesji dla mediów krytycznych wobec PiS, a po zmianie władzy nie wypłacał TVP i Polskiemu Radiu funduszy z abonamentu. Wojewódzki Sąd Administracyjny ukarał go więc karą w wysokości 60 tys. zł za „bezczynność”.

Jolanta Hajdasz na konferencji zachwalała jednak Świrskiego na całego: „Wypełnia tę funkcję (przewodniczącego KRRTV – red.) tak dobrze, bez żadnego problemu”.

W swoim wystąpieniu Świrski wiele razy mijał się z prawdą.

Przekonywał, że likwidatorzy powinni prowadzić do „likwidacji” spółki, choć tak nie jest – ustanowienie likwidatora może być pierwszym krokiem do uzdrowienia sytuacji firmy poprzez jej restrukturyzację.

Twierdził też, że jako szef KRRiT przekazuje pieniądze z abonamentu spółkom mediów publicznych, ale w formie depozycji na konta w sądzie. Tymczasem sądy nakazywały już wypłacać pieniądze bezpośrednio spółkom, a nawet – jak wyżej – nakładały na Świrskiego kary za „bezczynność”.

Według Świrskiego obecny rząd „przejmuje kontrolę” nad TVN, bo ta jest „w kłopotach finansowych”. To kolejna nieprawda – to nie TVN ma problemy finansowe, a jej amerykańska spółka matka. W 2023 roku zysk netto TVN wzrósł z 193,89 do 347,55 mln zł. Świrski straszył też „planowanym zakazem reklam” w mediach publicznych, tymczasem rozważane jest jedynie zmniejszenie ich liczby. I to od wielu lat.

Na tym nie koniec, bo Świrski jednym zdaniu mówił, że KRRTV nie zostało zaproszone na konsultacje zmian dotyczących mediów, by w następnym stwierdzić, że przedstawiciele Rady jednak na spotkaniu byli, ale ich postulatów nie uwzględniono.

Świrski chwalił też, rzecz jasna, TVP za „dobrej zmiany”. Mówił, że był to „fenomen” o silnej pozycji rynkowej, a obecny spadek oglądalności jest już nie do odrobienia. „To prezent dla telewizji komercyjnych”, podkreślał Świrski. Nie wspominał przy tym, że komercyjną stacją, która najbardziej skorzystała na zmianie władzy w TVP, jest prawicowa TV Republika. Zaledwie kilka zdań później, w innym kontekście Świrski wychwalał TV Republikę za to, że przejęła widzów – a „tego się nie spodziewano”. Ergo: PiS jest sprytny.

„Zamach na wolność, narodziny autorytaryzmu”

Z wyjątkiem ostatniej części debata w SDP była chaotyczna. Poruszane w niej tematy mieszały się, niektóre ginęły bez kontynuacji, do innych powracano wielokrotnie. Ale można z tego wydobyć jeszcze kilka wątków:

  • Michał Karnowski perorował o chwili przejęcia sterów w TVP. „Pamiętamy jak oni do tych studiów weszli – przemocą, bezprawnie, na krzywdzie widzów. Cień buciora, który tam wchodził, nad tym się teraz unosi. Oni (nowa TVP – red.) są z nieprawego łoża i to ma swoje konsekwencje. (…) To było preludium do ataku na demokrację, wolność i niepodległość”. I zastanawia się: „Czy to będzie zbrodnia bez kary? Będzie z karą – musimy tego przypilnować. I to nie jest kwestia zemsty”. Karnowski zapowiadał, że ci, którzy brali udział w przejęciu mediówm poniosą za to „odpowiedzialność”. Później jeszcze perorował, iż to był też „zamach na naszą wolność, suwerenność, za tym pójdzie odebranie nam niepodległości, byśmy zniewoleni nie mogli zaprotestować”. Tomasz Sakiewicz w podobnym tonie mówił o „rodzącym się autorytaryzmie”: „W Polsce nie doszło do zmiany władzy, ale zniszczenia ustroju demokratycznego”.
  • Krytykowane było też w trakcie debaty wpisanie TVN na listę firm strategicznych. Michał Adamczyk z wPolsce24 TV przekonywał, że informacja, jakoby to węgierski kapitał skupiony wokół TV2 chciał kupić TVN, była nieprawdziwa. „Nie prowadzili żadnych rozmów z TVN”. Według teorii Adamczyka to Donald Tusk miał puścić w obieg takie info, by znaleźć pretekst do wciągnięcia stacji na listę firm strategicznych dla państwa. Wszystko po to, by to Niemcy mogli teraz kupić firmę taniej, przy czym polski rząd dopłaciłby resztę. „Ten scenariusz jest najbardziej prawdopodobny” przekonywał Adamczyk, nie podając żadnych źródeł wspierających tę historię. Wpisaniem na listę spółek strategicznych Polsatu nikt się natomiast nie przejmował.
  • Uwagę zwracała też kwestia tytułowania Michała Adamczyka. Mariusz Pilis nazywał go „prezesem TVP”, podobnie robił Świrski i taka sama informacja widniała w zaproszeniach na konferencję. Ale część osób mówiła o nim „były prezes”. Skąd ta rozbieżność? Przypomnijmy: w pierwszy dzień poprzednich świąt Bożego Narodzenia niekonstytucyjne ciało utworzone przez PiS – Rada Mediów Narodowych – zdecydowało, że to Michał Adamczyk będzie teraz prezesem TVP. Adamczyk przez jakiś czas uparcie twierdził, że tym prezesem TVP rzeczywiście jest. Przestał dopiero wtedy, gdy w styczniu 2024 roku likwidator TVP Daniel Gorgosz zagroził mu procesem za tę uzurpację. Kilka dni temu sąd w całości oddalił z kolei pozew Adamczyka, w którym domagał się on uznania za prezesa TVP.
  • Wojciech Surmacz, opisując dni, w których stracił władzę w PAP, wspominał z kolei, iż w jego gabinecie spał wtedy m.in. poseł Marcin Romanowski, obecnie „rzekomo” ścigany listem gończym. Oni (posłowie ZP – red.) przyszli tam zamanifestować swoją postawę. Nie zapomnę im tego do końca życia – deklaruje Surmacz.
  • Kurski apelował do innych panelistów o rozwijanie prawicowych mediów, do których przekazany został „promień nadziei”. Powtarzała to po nim Anna Popek. „Musimy być atrakcyjni – ciekawe treści i krótko”. Anita Gargas prosiła widzów, by zwrócili uwagę na kanały internetowe jej, Barłomieja Graczaka, Krzysztofa Ziemca czy Doroty Kani. „Potrzebujemy niezależnego wsparcia”, mówiła do kamery. Nie wspominała o tym, że jej nagrania ogląda raptem po kilkudziesięciu widzów. Surmacz nieco później dość trzeźwo dorzuca: „My konserwatyści mamy duży problem z zarządzaniem mediami. Tamci mają łatwiej, bo robią to od 40 lat”.
  • Jak mantra powtarzana była wizja: „wrócimy” do mediów publicznych. Surmacz ma już zresztą pomysł, co należy w tym celu zrobić: „PiS powinien zlikwidować media publiczne i powołać nowe. Tak zrobił Netanjahu (premier Izraela – red.) i świetnie się sprawdziło”. Świrski ma z kolei pomysł na odbudowę pozycji TVP. „Trzeba zastosować te metody, których sobie teraz nie wyobrażamy – sztuczną inteligencję.”
  • Paneliści, zwłaszcza Anita Gargas, wielokrotnie używali określenia wymyślonego przez PiS-owskich spin-doktorów: „koalicja 13 grudnia”. Tomasz Sakiewicz z TV Republika twierdził nawet, że nowy rząd umyślnie wybrał tę datę na zaprzysiężenie. ”Bo chciał tym porazić przeciwników” – tłumaczył. Przypomnijmy – to prezydent Andrzej Duda zwlekając z zaprzysiężeniem rządu pod pretekstem wyjazdu do Szwajcarii, dążył do tego, by rząd koalicji powołano akurat 13 grudnia.

Na zakończenie oddajmy głos jeszcze raz Anicie Gargas:

„Co by było wtedy, gdyby nie było PiS? Nie byłoby nas!”

;
Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze