„Po wyroku TK nie prowadzę ciąż w Polsce. Coraz mniej kobiet zastanawia się nad posiadaniem dziecka. Pytają tylko o antykoncepcję" – mówi OKO.press doktor Maria Kubisa, ginekolożka ze Szczecina, do której gabinetu weszli agenci CBA. „Nie mieli podstaw" – mówi nam prawnik lekarki
Dr n. med Maria Kubisa jest ginekolożką, mieszka w Szczecinie. Pracuje na oddziale Ginekologii i Położnictwa Szpitala Powiatowego w Nowogardzie, jest ordynatorem szpitala w Niemczech, w Prenzlau. Jednocześnie prowadzi prywatny gabinet ginekologiczny w swoim domu. Kiedy 9 stycznia 2023 roku przyjmowała w nim pacjentki, weszli do niego funkcjonariusze CBA. I zabrali dokumentację medyczną z ostatnich 30 lat.
„Ledwo wróciłam do domu po dyżurze na porodówce w szpitalu w Nowogardzie. Funkcjonariusze wyrwali mi telefonu z ręki, nie miałam kontaktu ze szpitalem, gdzie miałam pod opieką pacjentki po dwóch cesarskich cięciach, po histerektomii. Nie mogłam pracować" – mówi OKO.presss Maria Kubisa.
W rozmowie z OKO.press Kubisa opowiada jak po drakońskim wyroku Trybunału Konstytucyjnego przestała prowadzić ciąże w Polsce i o kobietach, którym pomaga w Niemczech. A także o tym, jak krótko po zaostrzeniu prawa aborcyjnego zaczęły się jej problemy z służbami.
„Kobiety w Polsce boją się zachodzić w ciążę. Przed wyrokiem TK, zanim zaszły w ciążę, pytały mnie, czy im pomogę, jeżeli płód będzie uszkodzony. Mówiłam, że tak. Bo było to zgodne z prawem. Teraz kobiety już nie zastanawiają się nad kolejnym dzieckiem. Pytają tylko o antykoncepcję" – mówi Maria Kubisa.
Pierwszy raz do gabinetu Marii Kubisy – jak opowiada – służby wchodzą jesienią 2020 roku. „Wracam z pracy w szpitalu. Dzwoni do mnie sąsiad, że przed wejściem stoją dwa radiowozy policyjne na sygnałach świetlnych. W środku policjanci i funkcjonariusz CBA. Wcześniej podszedł do nich i zapytał, o co chodzi. Myślał, że coś się stało. Odpowiedzieli:
»Tu ciągle się przerywa«"
– opowiada lekarka.
„Sąsiad się legitymuje, a policjantka przez jego telefon mówi mi, żebym otworzyła gabinet, bo mają nakaz rewizji. Przyjeżdżam więc szybko, otwieram bramę, a funkcjonariusze wchodzą do środka za mną do gabinetu. Zaglądają do szuflad, jakby czegoś szukali. Podają imię i nazwisko jakiejś kobiety i pytali, czy to moja pacjentka. Sprawdzam w kartotece i w komputerze, ale widzę, że jej nie prowadzę. Tłumaczę, że to nie moja pacjentka. Wypytują o mnie, gdzie pracuję, czym się zajmuje".
„Potem znowu zaglądają do szuflad. Aż w końcu jeden funkcjonariusz pyta drugiego, co wpisać do protokołu" – opowiada Maria Kubisa. „Napiszemy, że nie znaleziono śladów płodu” – odpowiada mu funkcjonariusz.
„I wyszli. Byłam zdezorientowana. Następnego poszłam na policję, pytałam, skąd ten najazd. Ale niczego się nie dowiedziałam” – mówi lekarka.
„Potem zaczęły się anonimowe telefony. Z zastrzeżonego telefonu dzwoni do mnie mężczyzna. Mówi, że jest bogaty i grozi, że mnie zniszczy. Do tego stopnia mnie zniszczy, że będę ulice zamiatać. Odbieram kilkanaście takich telefonów. Nie zgłaszam tego policji, bo nie mam czasu. Operuję setki pacjentek w Nowogardzie, jestem ordynatorem oddziału. Wstaję o szóstej rano i jadę do Prenzlau leczyć kobiety, wracam późną nocą. Kiedy kolejny raz dzwoni telefon, mówię mężczyźnie w końcu, że się nie boję tej ulicy zamiatać. Bo to praca na świeżym powietrzu, a miotła nie jest niebezpiecznym narzędziem”.
„Kiedy przyjmuję w moim gabinecie 70-letnią pacjentkę z nowotworem, widzę, że przed domem stoi radiowóz i obserwuje mój dom. Po wizycie pacjentka wychodzi, a funkcjonariusze podchodzą do niej i pytają, czy była u mnie na aborcji. Wytłumaczyła, że ma 70 lat i nie była. Potem było spokojnie. Aż do jesieni 2022 roku.
Pod mój gabinet ludzie zaczęli przynosić różańce i krzyże. Kładli je na murku przed domem”.
Drugi raz do gabinetu Marii Kubisy CBA wchodzi 9 stycznia 2023 roku. „Kończę akurat dyżur w Nowogardzie po dwóch trudnych cięciach cesarskich. Wracam do domu. Mam pod telefonem dwie pacjentki, które operowałam. Gdyby coś się działo, zadzwonią do mnie z oddziału i wrócę do szpitala. Ale do moich drzwi pukają służby" – mówi doktor Kubisa.
„Mają nakaz przeszukania prokuratora z imieniem i nazwiskiem pacjentki, której nawet nie prowadzę. Tłumaczę, że nie mam jej w dokumentacji. Ale nie słuchają. Biorą dwa laptopy z moimi kodami do urzędów niemieckich, piny, numery kont. A potem z szuflad wyciągają całą kartotekę moich pacjentek od 1996 roku. Proszę, żeby tego nie robili, że nie będę mogła leczyć pacjentek. Ale to nie pomaga. Proszę więc, żeby wzięli całą szafkę, po dokumenty są ułożone alfabetycznie i się pomieszają. Ale nie słuchają i przekładają do kopert".
„Mimo tego, że mówię, że muszę być w kontakcie ze szpitalem, bo mam tam dwie pacjentki po operacji, wyrywają mi telefon z ręki. Zabierają też zeszyt z wynikami cytologii z 2020 roku. Jestem załamana. Tu chodzi o zdrowie moich pacjentek. Jak ktoś choruje na raka szyjki macicy, wyniki cytologii są niezwykle ważne w leczeniu".
Maria Kubisa musiała kupić nowy telefon. Ma też nowy numer.
Karty pacjentek zarekwirowane zostały na polecenie Prokuratury Rejonowej w Szczecinie. Jak informuje „Wyborcza" prokuratura ma prowadzić śledztwo „w sprawie pomocnictwa w przerywaniu ciąży przy zastosowaniu farmakologicznego środka poronnego".
„Nie sprzedaję żadnych tabletek i nie pomagam w przerywaniu ciąży. Wszystko, co robię, jest zgodne z prawem"
– mówi nam doktor Kubisa.
„Pani doktor nie ma przedstawionych żadnych zarzutów i nie była przesłuchiwana w charakterze świadka. Nie jest stroną postępowania. Nie mamy wiedzy na temat tego, co się dzieje w sprawie ani czego sprawa dotyczy. Postanowienie wydane przez prokuratora dotyczyło żądania wydania rzeczy i przeszukania gabinetu. Tyle tylko, że
mamy poważne wątpliwości, co do rzeczywistych intencji prokuratury.
Prokurator żądał w nim wydania dokumentacji medycznej jednej pacjentki" – mówi OKO.press Rafał Gawędzki, pełnomocnik Marii Kubisy. Tymczasem służby zabrały całą dokumentację medyczną pacjentek od 1996 roku. „W naszej ocenie nie było podstaw do zarekwirowania kartoteki przetrzymywania jej. Postanowienie prokuratora zostało zaskarżone, czekamy na rozpatrzenie".
„Nie wiemy też, czy zdarzenie z 2020 roku ma związek z tym, co dzieje się teraz. Podkreślam, że wszystko, co robi doktor Kubisa jest zgodne z prawem" – mówi prawnik. „Dokumenty zostały zabrane podczas wykonywania czynności lekarskich. Kobiety siedziały w poczekalni, a funkcjonariusze weszli do gabinetu i zabrali kartotekę. To fatalne konsekwencje dla funkcjonowania każdej działalności, a co dopiero medycznej. Pani doktor ma bardzo dużo pacjentów. Bez kartoteki trudno ich leczyć. Pojawia się pytanie o to, czego prokurator poszukuje w bardzo specyficznej dokumentacji ginekologicznej, zgromadzonej od 1996 roku?" – mówi prawnik.
Doktor Kubisa mówi nam, że w Polsce przestała prowadzić pacjentki w ciąży po drakońskim wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
„Jest mi przykro. Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, że mam 25 proc. pacjentek z uszkodzonymi albo obumarłymi płodami, z wadą genetyczną. Albo pacjentki z samoistnym poronieniem. I, że mówię im, że muszą tę ciążę donosić.
Moje sumienie lekarskie mi na to nie pozwala.
Naraziłabym ich zdrowie i życie. Kobiety w Polsce boją się teraz zachodzić w ciążę. Przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, pacjentki, które zastanawiały się nad kolejnym dzieckiem, pytały, czy im pomogę, jeżeli płód będzie uszkodzony. Mówiłam, że tak. Bo było to zgodne z prawem. Pamiętam 38-letnią pacjentkę, która miała jedno dziecko i zdecydowała się zajść w ciążę, bo miała takie właśnie poczucie bezpieczeństwa. Teraz – po wyroku TK –
kobiety nie zastanawiają się nad kolejnym dzieckiem. Pytają tylko o antykoncepcję".
„Ostatnio w Prenzlau zgłosiła do mnie po pomoc Polka. Miała triploidę [red. wada letalna płodu, czyli bardzo ciężka nieprawidłowość rozwojowa. Powoduje ją obecność dodatkowego zestawu chromosomów w komórce. Może prowadzić do śmierci dziecka w okresie okołoporodowym, poronienia oraz przedwczesnego porodu] i obrzęk płodu. Noszenie takiej ciąży zagrażało zdrowiu tej kobiety. Oczywiście, pomogłam jej. To zgodne z prawem niemieckim, któremu tam podlegam" – mówi lekarka.
„Pacjentki z Unii Europejskiej mogą przyjechać do mnie do Niemiec. Polki, które leczę w Prenzlau, nie są nawet pacjentkami z mojej praktyki w Polsce. A o te z Polski się martwię, o to, że ich kartoteka wpadnie w niepowołane ręce. Jestem zestresowana. To utrudnia mi pracę”.
Rewizja gabinetu doktor Kubisy wywołała oburzenie wśród jej pacjentek.
„Sprawa doktor Kubisy jest bulwersująca. Uratowała mi dwukrotnie życie. Miałam torbiel litrowej pojemności (!), a doktor Kubisa zoperowała mnie w ostatniej chwili. Inni lekarze bali się mnie operować, bo jestem »nieródką«, czyli według nich »nie-człowiekiem«. Mam bardzo agresywną odmianę endometriozy [schorzenie polegające na występowaniu komórek endometrium poza ich prawidłową lokalizacją, jaką jest jama macicy. Ogniska endometriozy najczęściej diagnozowane są w jamie otrzewnej, jajnikach i jajowodach, szyjce macicy, jelitach, czy w pęcherzu moczowym. O endometriozie pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie, m.in. tutaj]".
„W polskich szpitalach przez 25 lat nikt nie potrafił mi pomóc. A doktor Kubisa się nade mną nachyliła i pomogła mi, widząc w jak ogromnym, permanentnym cierpieniu żyję. Dwukrotnie zwożąc mnie z bloku operacyjnego zdjęła maseczkę i powiedziała »w ostatniej chwili pani Magdo«. Nie rozumiem, jak prokuratura może ją prześladować posługując się w dodatku intymnymi szczegółami z naszych kart. To jest wstrząsające" – mówi OKO.press Magdalena Ślifka, pacjentka doktor Kubisy.
Do Rzecznika Praw Obywatelskich wpłynęły skargi dotyczące postępowania prokuratorów i funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego w związku z interwencją w gabinecie ginekologicznym Marii Kubisy.
„Zdaniem skarżącej działania funkcjonariuszy naruszały nie tylko tajemnicę lekarską, ale były nieadekwatne prawnie, tym bardziej że nie przedstawiono jej żadnych zarzutów. Negatywnie ocenia też ona zachowanie funkcjonariuszy – wskazuje, że od jesieni 2020 roku była wielokrotnie nachodzona przez organy ścigania" – pisze RPO.
„Również pacjentki w skargach do RPO podnoszą, że zabranie całej ich dokumentacji medycznej naruszało ich prawa obywatelskie, ingerowało w sferę ich intymności i drażliwe dane osobowe, a w niektórych przypadkach nawet utrudniało leczenie. Jedna z pacjentek zauważyła, że podczas wizyty w lutym 2023 roku
brak dokumentacji z jej długoletniego leczenia
uniemożliwił porównanie obrazu klinicznego sprzed trzech miesięcy z teraźniejszym.
Jej zdjęcia USG zostały bowiem wyniesione przez CBA" – pisze RPO.
Zespół Prawa Karnego BRPO prosi Prokuratora Regionalnego w Szczecinie o wyjaśnienia. „Chodzi zwłaszcza o podanie przesłanek, które uzasadniały potrzebę oraz niezbędność tak daleko idących działań procesowych, oraz nakazywały zabezpieczenie całej dokumentacji wszystkich pacjentek. Pyta też, czy na sposób działania funkcjonariuszy organów ścigania i decyzje prokuratorów, w tym zabezpieczenia dokumentacji medycznej, składano zażalenia lub skargi oraz jak je rozpoznano".
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze