Nie było możliwe, żeby polskie placówki dyplomatyczne poradziły sobie z takim nawałem głosów korespondencyjnych w tak krótkim czasie bez błędów, zszarganych nerwów wyborców i swoich własnych. Od 1989 roku głosowanie za granicą chyba nigdy nie wiązało się z takimi napięciami
Od kilku dni skrzynka pocztowa OKO.press i komunikator na facebookowym profilu są pełne wiadomości od zaniepokojonych czytelników, którzy mają problemy z głosowaniem za granicą lub obawiają się, że ich głosy nie są bezpieczne.
Skarżycie się Państwo na problemy z rejestracją, pytacie, czy przysłana karta do głosowania jest ważna, dlaczego nie ma żadnych zabezpieczeń przed sfałszowaniem, dlaczego nie możecie dostarczyć koperty zwrotnej osobiście, dlaczego w waszym kraju mimo tego, że jest konsulat, nie będzie głosowania.
Pani Magdalena mieszka w Holandii. Zgłosiła udział w wyborach korespondencyjnych i dostała potwierdzenie rejestracji, kliknęła zgodnie z poleceniem w zamieszczony w mailu link, żeby potwierdzić ją ostatecznie. Po kilku dniach dostała jednak maila z informacją, że jej wniosek o dopisanie do spisu wyborców został odrzucony z powodu „braku zgłoszenia zamiaru głosowania korespondencyjnego". Pani Magdalena próbowała wyjaśnić to w konsulacie, nie udało się jej jednak dodzwonić. W tych wyborach nie odda więc głosu.
Podobny problem miał mieszkający w Wielkiej Brytanii pan Marek – dostał informację, że nie dopisano go do spisu wyborców. Dowiedział się, że powinien kliknąć w link w mailu potwierdzającym rejestrację. Tylko że takiego maila nie znalazł nawet w spamie. Po kontakcie z ambasadą w Londynie został jednak dopisany do spisu wyborców i dostał wyborczy pakiet.
Problemy z elektronicznym systemem rejestrowania się na wybory korespondencyjne zgłaszało wiele osób – nie przychodził mail z potwierdzeniem, albo przychodził tak późno, że wygasał token pozwalający na potwierdzenie głosu.
Najwięcej wiadomości dotyczyło jednak opóźnień w przysyłaniu pakietów wyborczych. Z powodu pandemii koronawirusa w wielu krajach głosowanie w tych wyborach jest możliwe tylko korespondencyjnie. Akurat dotyczy to również tych państw, w których są największe skupiska Polonii. Ogólnie na wybory zarejestrowało się na całym świecie ponad 340 tys. osób.
W Wielkiej Brytanii, gdzie jest głosowanie wyłącznie korespondencyjne, chce głosować rekordowa liczba 130 tys. osób. Muszą to obsłużyć 4 polskie konsulaty, które miały czas na wysłanie pakietów do 22 czerwca. Z powodu takiego nawału korespondencji część pakietów została wysłana właśnie tego ostatniego dnia.
Jak pisze Jakub Krupa w Onecie „Choć placówki dostały dodatkowe wsparcie z Warszawy to i tak musiały zmobilizować wszystkich pracowników - niezależnie od ich codziennych zadań - aby długimi godzinami, często przez kolejne noce z rzędu, składać komplety, pakować w koperty i przyklejać znaczki. W efekcie tylko ich osobiste zaangażowanie i poświęcenie łatają luki w systemie wyborczym, który nie jest przystosowany do obsługi takiej liczby głosujących”.
Tymczasem konsulaty życzyły sobie - zgodnie z instrukcją Państwowej Komisji Wyborczej - by koperty zwrotne dotarły do nich pocztą do piątku 26 czerwca. Te, które dotarłyby później, nie mogłyby brać udziału w głosowaniu.
Wzbudziło to masowe protesty Polonii, obawiającej się, że ich głosy nie zostaną policzone. Ostatecznie, jak poinformował Onet, MSZ zmienił stanowisko i zezwolił, by koperty można było dostarczać do konsulatów także w sobotę i wyborczą niedzielę (w przypadku USA i Kanady - w wyborczą sobotę 27 czerwca).
Oznacza to jednak, że wyborca obawiający się, że przesyłka Royal Mail nie dojdzie na czas, będzie musiał zapłacić za kuriera. Przedsiębiorczy rodacy w tej sytuacji zaczęli się zrzucać na przesyłki grupowe.
Kolejnym etapem tej pocztowej epopei w Wielkiej Brytanii będzie liczenie głosów. Na 130 tys. zarejestrowanych wyborców przypada tylko 11 komisji wyborczych. W poprzednich wyborach obwodów wyborczych było 53 i obsługiwały 100 tys. głosujących.
Członkowie tych komisji będą musieli otworzyć 130 tys. kopert, wyjąć z nich kartę do głosowania, zanotować głos. Jak łatwo policzyć, na jedną komisję przypada 13 tys. kopert z głosami, a na ich zliczenie będą miały 48 godzin od zamknięcia lokalu. Czyli 6,5 tys. kopert w ciągu doby. Maksymalna liczba członków obwodowej komisji wyborczej za granicą to 12 osób. Wiele zależy od tego, jak zorganizują sobie pracę, żeby podołać temu zadaniu.
Pani Agata z Monachium pisze, że bardzo się zdziwiła, kiedy dostała pakiet wyborczy. Okazało się, że karta do głosowania nie ma żadnego zabezpieczenia. „Jako że mam również obywatelstwo niemieckie i regularnie biorę udział w tutejszych wyborach korespondencyjnych, szokuje mnie, jak niski jest poziom zabezpieczeń (w Niemczech oprócz wstępnej identyfikacji i potwierdzenia tożsamości wyborcy każda karta wyborcza ma swój numer identyfikacyjny) i jak łatwo będzie manipulować wynikami zbliżających się wyborów prezydenckich (karty i koperty zwrotne są bardzo proste do podrobienia)”.
No, niestety, tak jest. Ustawodawca nie nakazał zabezpieczyć kart w sposób szczególny. Częściowo można to wyjaśnić krótkimi terminami w związku z pandemią i zamieszaniem z wyborami 10 maja, tymi, które się nie odbyły. Karty będą do wyborów przechowywane w konsulacie i rozporządzenie ministra spraw zagranicznych stanowi, że konsul musi je przechowywać w zamkniętym pomieszczeniu, do którego nikt nie ma dostępu, a w dniu głosowania przekazuje je komisji wyborczej. Codziennie też konsul musi sporządzić protokół, w którym zlicza wszystkie otrzymane koperty zwrotne. To tyle, jeśli chodzi o zabezpieczenia.
Koleżanka pani Anny z Glasgow dostała kartę do głosowania bez obowiązkowej pieczęci obwodowej komisji wyborczej. W świetle uchwały Państwowej Komisji Wyborczej taka karta jest nieważna. Tymczasem w konsulacie powiedziano jej, żeby oddać głos mimo to i napisać maila informującego o tym konsula. Na szczęście niefrasobliwość osoby, która odebrała telefon, została naprawiona przez urzędników, którzy skontaktowali się z koleżanką pani Anny i wysłali jej prawidłowy pakiet wyborczy.
Wręcz komicznym błędem jeśli chodzi o bezpieczeństwo głosu są jednak... przezroczyste koperty na karty do głosowania rozsyłane w USA. Zdjęcie swojej przysłał nam pan Sylwester z Chicago. Jak pisze „Gazeta Wyborcza", MSZ tłumaczy, że „koperty (...) zostały zamówione na miejscowym rynku (z powodu pandemii i zamknięcia stacjonarnych sklepów podaż była ograniczona)".
Pan Sylwester poradził sobie z tym wkładając do koperty dodatkową kartkę zasłaniającą oddany głos, żeby nikt nie wiedział, na kogo głosował.
Pani Dorota i pani Nina mieszkają w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Tam oddawać głos można wyłącznie osobiście, jednak w praktyce mają tę możliwość tylko mieszkańcy jednego z emiratów - Abu Zabi, w którym mieści się ambasada.
Z powodu koronawirusa wprowadzono tam zakaz przemieszczania się i nasze czytelniczki, które mieszkają w Dubaju i Adżmanie, musiały złożyć wniosek o zgodę na wyjazd do Abu Zabi w elektronicznym systemie. Obu odmówiono. Ambasada zapewnia, że wielokrotnie interweniowała u miejscowych władz, ale bez rezultatu. Nasze czytelniczki zwracają jednak uwagę, że „sytuacja wywołana koronawirusem trwa od kilku miesięcy, był to również czas wystarczający do przygotowania przez ambasadę wyjścia awaryjnego”.
Ministerstwo spraw zagranicznych w odpowiedzi na pytanie OKO.press odpisało, że pierwotnie zakaz poruszania się po Emiratach był wprowadzony tylko na tydzień. Ambasada zaczęła interweniować, gdy tylko go przedłużono zakaz o kolejny tydzień, jednak prośby o umożliwienie przejazdu polskim obywatelom pozostały bez odpowiedzi.
Konferencja Ambasadorów RP, stowarzyszenie zrzeszające byłych polskich dyplomatów, wydało 15 czerwca w sprawie wyborów za granicą komunikat, w którym piszą m.in.:
„Doświadczeni dyplomaci pamiętają, że jednym z realizowanych przez lata celów było poszerzenie bazy wyborczej poza Polską i ułatwienie dostępu do lokali wyborczych poprzez nowe lokalizacje i funkcjonalny system głosowania korespondencyjnego.
Obecne działania władzy zmierzają w przeciwnym kierunku. Liczba komisji wyborczych za granicą uległa gwałtownemu skurczeniu. W wyborach prezydenckich 2010 roku w Hiszpanii utworzono 11 komisji wyborczych. Można było głosować w Maladze, Vigo, na Wyspach Kanaryjskich i Balearach. Dziś takie lokalizacje są tylko trzy: dwie w Madrycie i jedna w Barcelonie.
Organizacje polonijne na całym świecie podnoszą alarm, że utrudnienia są gigantyczne: system rejestracyjny działa źle, polecenia na stronach placówek są mylące, infolinie w ambasadach i konsulatach nie działają.
Jeśli komuś uda się dodzwonić, napotyka niekompetentnych, często nieprzyjaznych i opryskliwych urzędników. [...] Sytuację pogarsza brak profesjonalizmu służb konsularnych pochodzących z nowego zaciągu. Przyśpieszone kursy nie zastąpią doświadczenia, nie wpoją zasad służebności urzędników wobec społeczeństwa”.
Byli ambasadorowie sugerują, że to celowe działanie MSZ, który obawia się, że Polonia będzie głosowała przeciwko obecnemu rządowi. Rzeczywiście, w wyborach parlamentarnych w 2019 roku za granicą zwyciężyła Koalicja Obywatelska.
Zarzuty dyplomatów w stylu, który je potwierdza, odrzucił wiceminister MSZ Piotr Wawrzyk: „Jeżeli tzw. Konferencja Ambasadorów mówi, że wybory są źle organizowane, to zwracam uwagę, jak ci państwo organizowali wybory, gdzie było o połowę mniej zarejestrowanych Polaków, niż jest w tej chwili. To pokazuje poziom ich - moim zdaniem - kompetencji i potwierdza słuszność decyzji o tym, że nie pełnią już swoich funkcji”.
Będziemy jeszcze poznawać skalę zarzutów wobec problemów z głosowaniem zagranicą - skargi już płyną do Rzecznika Praw Obywatelskich, protesty wyborcze będą płynąć do PKW. Na pewno pomysł, żeby w tak krótkim czasie zorganizować wybory używając tak mało praktykowanej do dziś metody jak głosowanie korespondencyjne, położy się na nich cieniem.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze