0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Jarosław Gowin i jego współpracownicy, wbrew deklaracjom z ostatnich dni, ostatecznie zagłosowali za specustawą o wyborach korespondencyjnych, po tym jak zapowiedziano, że zostaną one przesunięte na lato.

Do wczoraj politycy z najbliższego otoczenia Gowina przekonywali, że zagłosują przeciwko specustawie i że mogą liczyć na 12 posłów. A w kierownictwie partii trwał w tej sprawie konflikt między Gowinem, a Adamem Bielanem i Jackiem Żalkiem. Teraz obie strony konfliktu lansują przekaz, że jako partia zyskują podmiotowość i zmusili prezesa Jarosława Kaczyńskiego, by uznał ich racje przekładając wybory.

Otoczenie prezesa Porozumienia czuje się wzmocnione jak nigdy i wylicza swoje sukcesy.

Poza przesunięciem terminu i zmianą sposobu wyborów, który miał narażać Polaków na wzrost zachorowań, Gowin miał uzgodnić z Kaczyńskim zmianę przepisów dotyczących subwencji partyjnych - tak by w efekcie pieniądze dostawali również koalicjanci PiS.

Kaczyński miał też obiecać, że ruszy pełną parą realizacja tzw. planu Andrzeja Sośnierza, czyli wyraźnie zwiększy się liczba wykonywanych testów. Docelowo dziennie laboratoria miałyby wykonywać od 60 do 80 tys. testów na dobę, podczas gdy dziś wykonują średnio ok. 12 tys. "Realne zmiany można wdrożyć nawet w ciągu tygodnia" - przekonuje Sośnierz.

Najważniejsze dla ludzi Gowina jest jednak to, że posłowie Porozumienia mają stworzyć w Sejmie własny klub poselski. "Będzie to w praktyce dawać nam prawo do recenzowania wszystkich ustaw i nowych pomysłów PiS" - mówią politycy Porozumienia.

Co dalej z posłami Gowina?

Jeszcze wczoraj wydawało się, że po tym, jak się okazało, że PiS nie jest w stanie zorganizować wyborów prezydenckich 10 maja, Jarosław Kaczyński wprowadzi stan klęski żywiołowej i zrzuci na posłów Gowina i opozycję winę za to, ze wybory nie mogły się odbyć. To oznaczałoby całkowity rozpad Zjednoczonej Prawicy.

Stało się inaczej, ale według głosów z kierownictwa Porozumienia, nie wpłynie to na plany jego szefa, który chciał renegocjacji warunków umowy koalicyjnej i ogólnych zasad współpracy z PiS. "Kaczyński musi się pogodzić z tym, że chcemy bardziej samodzielnej pozycji, a do tego mamy niepisane prawo szukać wsparcia dla naszych pomysłów wśród ugrupowań opozycyjnych" - mówią nasze źródła w Porozumieniu.

Nie jest wciąż pewne, jak na takie plany zapatrują się posłowie, którzy do wczoraj krytykowali postawę Gowina. Chodzi m.in. o

  • Włodzimierza Tomaszewskiego, posła, który zapowiedział w środę, że będzie głosował za wyborami korespondencyjnymi,
  • Jacka Żalka, który niedawno objął funkcję wiceministra funduszy i polityki regionalnej
  • oraz eurodeputowanego Adama Bielana, europosła Porozumienia i jednocześnie rzecznika kampanii prezydenta Andrzeja Dudy.

Były spin doctor PiS, jak podkreślają jego koledzy z partii, „nigdy mentalnie z PiS nie wyszedł” i najważniejsze dla niego było utrzymanie koalicji wszystkich ugrupowań wchodzących w skład Zjednoczonej Prawicy.

Ostatecznie przyjęto rozwiązanie, które jest po jego myśli, ale nie wiadomo jak ostry konflikt Bielana z Gowinem przełoży się na dalszą współpracę w partii. Tym bardziej, że ośmiu posłów Porozumienia mocno akcentuje, że chcą więcej wolności i większego wpływu na działania rządu.

"Rząd będzie musiał pochylać się nad naszymi poprawkami, bo bez naszych głosów nie ma większości" - relacjonuje nasz informator.

Przeczytaj także:

Politycy Porozumienia: To Bielan wymyślił pocztowe wybory

Bielan przez ostatnie dni dwoił się i troił, by zażegnać widmo rozpadu obozu Zjednoczonej Prawicy. Poza politycznym interesem, miał w tym także własny interes. Zarówno politycy PiS, Solidarnej Polski, jak i stojący po stronie Jarosława Gowina posłowie Porozumienia właśnie Adama Bielana obwiniali o wywołanie najpoważniejszego konfliktu w rządzącej koalicji.

Według naszych rozmówców, to właśnie Bielan miał być pomysłodawcą wyborów korespondencyjnych. Miał przekonywać, że skoro wybory pocztowe były możliwe w Bawarii, muszą udać się także w Polsce. Ten argument powtarzano też cały czas w TVP, gdzie Bielan ma olbrzymie wpływy.

"Zanim Bielan w nocnej rozmowie nie przekonał Kaczyńskiego do głosowania pocztowego, nikt nie upierał się przy wyborach w maju. Przesunięcie terminu, tak żeby można było przygotować głosowanie w czasie pandemii rozumiał i akceptował nie tylko prezes PiS, ale nawet prezydent Andrzej Duda" - potwierdzają zgodnie nasze źródła w Zjednoczonej Prawicy. Według nich

Bielan walczył desperacko do końca, bo wiedział, że jeśli spór o wybory korespondencyjne zakończy się rozbiciem Zjednoczonej Prawicy, odpowiedzialność spadnie także na niego.

Jeszcze przed głosowaniem nad specustawą pytaliśmy Bielana, czy to on przekonał prezesa Kaczyńskiego do krytykowanego powszechnie pomysłu wyborów korespondencyjnych. Europoseł zaprzeczał. Równocześnie zapewniał, że Gowin jest w swojej partii w mniejszości, nie ma poparcia, nie ma zaplecza i nie może prowadzić żadnych negocjacji z innymi partiami. Powtarzał, że Gowin powinien zwołać zarząd partii, a nie robi tego od ponad dwóch miesięcy. I że zanim zarząd nie zostanie zwołany, nie ma sensu nawet dyskutować o samodzielnym działaniu i wyjściu Porozumienia ze Zjednoczonej Prawicy.

"To byłoby działanie niedemokratyczne, bo prezes musi mieć do tego upoważnienie zarządu partii" - przekonywał.

Wcześniej Bielan tak intensywnie usiłował wpływać w tej sprawie na Gowina, że ten przestał w ogóle odbierać od niego telefony.

Porozumienie wyrzuci Gryglasa

Za próby gry na rozpad partii Gowina zapłaci głową wiceprezes Porozumienia Zbigniew Gryglas – o czym OKO.press pisało w ubiegłym tygodniu.

Według naszych rozmówców Gryglas miał przekonywać gowinowców, by głosowali w sprawie specustawy razem z PiS. „Proponował Nowogrodzkiej, że przeciągnie posłów od Gowina na stronę PiS w sprawie wyborów i utrzymania koalicji” - mówił niespełna 2 tygodnie temu rozmówca z PiS.

Dziś los Gryglasa jest przesądzony - zostanie wyrzucony z partii. Oficjalnie ogłosił to wiceprezes Anacki na swoim koncie na Twitterze zapowiadając, że usunięcie polityka ze struktury ma mieć miejsce na najbliższym prezydium partii. Porozumienie cofa też Gryglasowi rekomendację na wiceministra w resorcie aktywów państwowych. Zgodnie z umową koalicyjną, każdy koalicjant ma prawo obsadzenia konkretnej liczby stanowisk rządowych, więc jeśli PiS będzie chciało zatrzymać Gryglasa na tym fotelu, musi zaproponować Porozumieniu inne stanowisko.

Innych rozliczeń na razie nie ogłoszono, ale przykład Gryglasa ma być ostrzeżeniem dla innych - że za nielojalność wobec Gowina i partii mogą zapłacić.

Gowin chce nowych reguł

W najbliższych tygodniach Gowin będzie chciał ustalić nowe reguły współpracy z PiS.

Zapowiadał to już w Polsat News Robert Anacki, wiceprezes Porozumienia, radny z Gorzowa Wielkopolskiego. "Jako Porozumienie chcemy realizować program Zjednoczonej Prawicy, ale też dokładać do niego swoją nutę. W tym wypadku, w kwestii terminu zbliżających się wyborów fundamentalnie się nie zgadzamy, przedstawiliśmy swoje argumenty, myślę, że merytoryczne" - mówił.

Według polityków Porozumienia, ich partia zyskała na awanturze wokół ustawy o wyborach korespondencyjnych.

"Jeszcze dwa miesiące temu nikt nie wiedział o naszym istnieniu, a teraz Porozumienie jest odmieniane przez wszystkie przypadki. To stara zasada Bielana: nie ważne jak, ale ważne, żeby mówili"

- nie kryją zadowolenia nasi rozmówcy z ugrupowaniu Gowina.

Młodzi politycy Porozumienia planują zwiększyć swoją siłę w Zjednoczonej Prawicy nie zamykając sobie drogi do współpracy z opozycją przy realizowaniu własnych postulatów.

Pytanie, czy po wolcie gowinowców w sprawie specustawy, ktokolwiek z opozycji będzie chciał jeszcze z nimi rozmawiać.

;

Udostępnij:

Radosław Gruca

Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.

Komentarze