Propaganda przeszła od uzasadniania roszczeń terytorialnych Rosji w Ukrainie do wyjaśnienia, że w związku z tym Mariupol musiał być zrównany z ziemią, a obrońcy wymordowani. W osiem tygodni rosyjska propaganda doszła do języka eksterminacji i czystek. Mariupol ciągle się broni
Mariupol broni się ostatkiem sił. Obrońcy nie mają szansy na odsiecz – gdyby Ukraina próbowała ich ratować, ryzykowałaby klęską na froncie w Donbasie. A wie, że po tej klęsce Rosjanie ruszą dalej – nie ukrywają tego (patrz niżej).
Obrońcy Mariupola też to wiedzą, walczą jednak, bo każdy dzień czy godzina oporu wiąże rosyjskie wojska w mieście i nie pozwala im dołączyć do “bitwy o Donbas”.
Miasto jest w oblężeniu od 7 marca. Przed wojną żyło w nim pół miliona ludzi (według mianowanego przez Rosjan nowego mera nawet 600 tysięcy), teraz przypomina Warszawę z 1944 roku i ruiny Getta.
Rosyjska propaganda szykuje się do ogłoszenia wielkiego triumfu. Wersja na dziś brzmi tak: Mariupol starli z powierzchni ziemi sami Ukraińcy. Rosjanie przyszli z pomocą humanitarną. No i musieli miasto “oczyścić”. Za rzeź odpowiadają Ukraińcy. Bo się bronili.
A teraz przyjrzyjmy się, jak można zmajstrować taki aberracyjny przekaz i sprawić, że ludzie przyjmą go ze zrozumieniem i sympatią.
Zaczęło się niewinnie: Rosja musiała stanąć w obronie obywateli Ukrainy posługujących się językiem rosyjskim. Jak wiele innych państw, które uważają, że mają mandat do występowania w obronie “swoich” mniejszości w innych państwach.
Propaganda Kremla zrobiła jednak krok dalej: oznajmiła, że Rosja jest szczególna i ma prawo zrobić więcej niż tylko się upominać. Ponieważ miała “roszczenia”, to miała prawo najechać sąsiednie państwo i zrobić mu “operację specjalną”. Po prostu chodziło o wysłanie sygnału:
“Rosja musi przekazać mocny sygnał Ługańskowi, Donieckowi, Mariupolowi i Chersoniowi, że Rosja nigdzie nie odchodzi”
(program “60 minut” Olgi Skabajewej, 29 marca 2022).
Przekonać odbiorców do zasadności mordów i zrównania z ziemią Mariupola nie dałoby się bez nacjonalistycznej i militarystycznej edukacji. Nauczanie “historii” do tego właśnie służy imperiom.
Narracja propagandy o Ukrainie i o Mariupolu świadomie nawiązuje do wojennej legendy. Odbiorca ma rozumieć, że walki o Mariupol to jest taka kolejna “Wielka Wojna Ojczyźniana”. Po to telewizyjne “Wiesti" sprawozdają to, co dzieje się w Mariupolu zdaniami typu:
„Boje o każdy dom toczą się na lewym brzegu w Mariupolu”.
Do tego mamy element “chwały współczesnego oręża”: nasi dziadowie walczyli dzielnie, ale my teraz potrafimy jeszcze lepiej, bo mamy bardzo fajne nowoczesne narzędzia do zabijania. I jesteśmy z nich dumni.
Oto depesza z 20 kwietnia (kilka dni po tym, jak do Rosjan dotarło, że zakłady Azowstal w Mariupolu to gogantyczne, wielopietrowe podziemia):
“Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej pokazało, jak bombowce Su-34 na pierwszej linii bombardują ukraiński obiekt wojskowy. Film przedstawia start Su-34 z bombami podwieszonymi pod kadłubem. Następnie zdjęcia lotnicze pokazują nalot na budynki przemysłowe. Budynki na filmie przypominają budynki zakładu Azowstal w Mariupolu. »W trakcie realizacji misji bojowej załogi Rosyjskich Sił Powietrzno-Kosmicznych ćwiczyły naloty na zakopane od dawna obiekty ufortyfikowane wykorzystywane przez formacje nacjonalistyczne oraz magazyny z bronią i amunicją, w tym zagranicznej« - brzmi komunikat MON. - »Naloty przeprowadzano pojedynczo i parami, a skutki uderzenia rejestrowano«".
W świecie dziejowej konieczności i Su-34 mordy i zniszczenie Mariupola nie było nieuniknione. Wystarczyło, żeby Ukraińcy się poddali.
„Żeby rozwiązać problem Mariupola, Ukraińcy powinny złożyć broń”
- powiedział prezydent Putin (“Wiesti" 29 marca).
Ratowanie życia cywilów to kluczowa różnica między specjalną operacją wojskową armii rosyjskiej na Ukrainie a tradycyjną wojną - wyjaśnił 20 kwietnia generał pułkownik Władimir Szamanow, skądinąd były dowódca Sił Powietrznodesantowych Rosji i szef Stowarzyszenia Bohaterów.
Teraz rozumiemy, dlaczego Rosja upiera się przy nazywaniu tej wojny “operacją specjalną”. W ten sposób Putin i propaganda wyrabiają sobie alibi. I mogą powtarzać, że wszystko, co dzieje się w Mariupolu, jest winą Ukrainy.
Jednocześnie właśnie gdzieś od trzeciego tygodnia wojny propaganda zaczęła oswajać widza z obrazami zniszczeń Mariupola. Telewizja pokazywała zniszczone domy, a pracownicy propagandy opowiadali o pomocy humanitarnej, z jaką Rosja przyjechała do Mariupola.
Dzień w dzień - aż obrazy te spowszechniały. (Widz nie miał się jak dowiedzieć, dlaczego mieszkańcy miasta zgłaszają się po jedzenie do Rosjan: o tym, że miasto jest odcięte, a magazyny z żywnością przez Rosjan zniszczone, nie było słowa).
Potem propaganda przybliżyła się do linii frontu, a ponieważ reportaże były kręcone z rosyjskich linii, to jasne było, że strzelali Ukraińcy. Rosjanie tylko w samoobronie.
I tak przez cały marzec: Rosja ma rację, Ukraińcy sami są sobie winni, Ukraińcy strzelają do naszych.
Zdefiniowanie wroga jako antychrysta ma w Rosji długie tradycje sięgające Napoleona, a potem carskiej ochrany. Propaganda musiała użyć tego narzędzia, zwłaszcza, że Rosjanie walczą z przeciwnikiem, który zna język rosyjski i który jest “prawie jak Rosjanin”.
Tak to robi szef okupowanego przez Rosję Krymu, Siergiej Aksionow 18 kwietnia: „Rozumiemy, że mamy do czynienia nie tylko z siłami antyrosyjskimi, ale także antychrześcijańskimi. Mówiąc najprościej, z satanistami. Nazizm, pogaństwo, okultyzm i satanizm zawsze szły w parze – tak było w III Rzeszy, tak dzieje się dzisiaj na Ukrainie”.
Jeszcze lepszy jest czeczeński przywódca Ramzan Kadyrow – propaganda używa takich czynowników niższego szczebla, by powiedzieć to, czego jej nie wypada. A przecież musi kpić i poniżać.
Oto Kadyrow: „Banderowcy nie mogą złamać morale prawdziwych mężczyzn, prawdziwych obrońców naszej wielkiej Ojczyzny! Jesteśmy na dobrej drodze – to jest nasza siła. Oznacza to, że dni bandytów są policzone!”.
Nad zerwaniem jakiejkolwiek emocjonalnej więzi między widzem w Rosji a obrońcami miasta propaganda pracowała wytrwale. Pokazywała emblematy Azowa i mówiła, że walczą z Rosją sami faszyści.
Pokazywała damskie peruki znalezione w zdobytych punktach oporu i mówiła, że obrońcy (“nacysty”) chcieli się przebrać za kobiety, ale nie zdążyli.
Pokazywała też znalezione w tych punktach podręczniki do rosyjskiego i twierdziła, że obrońcy są zakłamani. No bo przecież zabraniali ludziom mówić po rosyjsku (to propaganda wbijała do głowy stale), a sami po kryjomu...
Od tygodnia mniej więcej propaganda zaczęła też rozwijać watek “najemników” w Mariupolu. To, że miasta bronią też cudzoziemcy, stało się kolejnym dowodem na to, że opór stawiają “obcy”.
Przy okazji można było bezkarnie grozić i przesuwać granice tego, co jest dopuszczalne na wojnie: “Zagraniczni najemnicy przebywający na Ukrainie nie są ochotnikami, więc konwencje genewskie nie będą ich dotyczyć” – powiedział wiceprzewodniczący rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Miedwiediew. - „Będą musieli w pełni odpowiedzieć za swoje czyny. Oczywiście, jeśli przeżyją” – napisał Miedwiediew.
Na początku jako element wojskowej terminologii, a potem już jako eufemizm dla eksterminacji i masowych mordów pojawiło się słowo „oczyszczanie”, „zaczystka”.
“7 marca, 12 dni po rozpoczęciu rosyjskiej operacji specjalnej demilitaryzacji Ukrainy, zastępca dowódcy batalionu Wostok Aleksander Siemionow ogłosił, że miasto zostało otoczone i rozpoczęło się oczyszczanie poszczególnych dzielnic.
29 marca, w Mariupolu trwa oczyszczanie dzielnic centralnych i ewakuacja ludności cywilnej. “Jednostki DRL zmierzają w kierunku centrum Mariupola – powiedział szef “donieckiej republiki” Denis Puszylin. - "Duża liczba osób jest bezpośrednio zatrudniona do ewakuacji ludności cywilnej, którą w rzeczywistości naziści używali jako żywych tarcz”.
16 kwietnia “oficjalny przedstawiciel Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej Igor Konaszenkow poinformował, że całe miasto zostało oczyszczone z armii ukraińskiej, obcych najemników i neonazistów z pułku azowskiego (przeciwko którego bojownikom wszczęto sprawę karną w Rosji). Resztki ukraińskiej grupy są blokowane w zakładzie metalurgicznym Azowstal”.
To wydawałoby się najtrudniejsze: jak wytłumaczyć tysiące zabitych w trakcie “oczyszczania” cywili. Ale nie dla propagandy. Ta bombarduje widza obrazami zniszczeń i powtarza: to zrobili Ukraińcy (nacysty). Ludzie giną w Mariupolu, bo:
Jesteśmy już na etapie, że jeśli są zwłoki, to musieli ich zabić Ukraińcy. Bo nie mogli to być Rosjanie (tę tezę udowodnić jest łatwo: "Ratowanie życia cywilów to kluczowa różnica między specjalną operacją wojskową armii rosyjskiej na Ukrainie a tradycyjną wojną").
Mariupol jest miejscem zbrodni, do którego dostęp mają tylko Rosjanie. Nie popełnią błędu z Buczy, którą porzucili “nieoczyszczoną” z ofiar. Tu po prostu przypisują ofiary Ukraińcom. Nikt i nigdzie nie zada pytania, czy ofiary żyłyby, gdyby nie rosyjski atak.
“Na dziedzińcach kamienic w Mariupolu znaleziono dziesiątki grobów ofiar ukraińskich bojowników" - donosi korespondent RIA Nowosti.
Rzeczniczka praw obywatelskich Donieckiej Republiki Ludowej Daria Morozowa poinformowała, że liczba ofiar zbrodni wojennych wojska ukraińskiego w Mariupolu będzie znana po zakończeniu działań poszukiwawczych. “Ale już na tym etapie jasne jest, że mówimy o celowym masowym wyniszczeniu ludności cywilnej”.
To jest objaśnienie strat po stronie ukraińskiej armii. Ci żołnierze nie bronią swojego kraju. Walczą, bo kazał im Zełenski, a jakby nie kazał, to by się podali i byłoby po sprawie.
17 kwietnia: “Kijów nakazał bojownikom w Mariupolu zastrzelić tych, którzy chcą złożyć broń" - powiedział rzecznik resortu obrony generał dywizji Igor Konaszenkow. „Jak wynika z podsłuchów, kijowski reżim nacjonalistyczny zabronił negocjacji w sprawie kapitulacji, nakazując nazistom z Azowa strzelać do każdego, kto chciałby złożyć broń".
18 kwietnia: "Na Ukrainie rozpoczyna się konkretna operacja specjalna, będzie konkretny wynik. Ukraińcy sami się o to prosili" - pisze na Telegramie Kadyrow (jest przekonany, że 19 kwietnia Azowstal padnie).
19 kwietnia: “Bez wątpienia istnieją dziś siły, które nie wypuszczają nacjonalistów i nie pozwalają im się poddać. Pierwsza siła to władze Kijowa, które nie potrzebują żywych świadków i sprawców jego zbrodni. Dowódcy Azowa i sami naziści popełnili poważne zbrodnie” – powiedział deputowany do Dumy z Komisji Dumy Państwowej ds. Bezpieczeństwa i Zwalczania Korupcji Adalbi Szchagoszew
19 kwietnia: „Kłamstwa i oszustwa w stosunku do własnego narodu, a także zdrada personelu wojskowego Ukrainy i batalionów narodowych - to prawdziwa treść polityki obecnego reżimu kijowskiego, a to, co dzieje się w Mariupolu, jest kolejnym potwierdzeniem to — powiedział generał pułkownik Michaił Mizincew, szef Rosyjskiej Międzyresortowej Komendy Koordynacyjnej ds. Reagowania Humanitarnego, szef Centrum Kontroli Obrony Narodowej Federacji Rosyjskiej.
Propaganda cały czas insynuuje, że zabici cywile sami sobie byli winni. Powinni byli zawczasu oddać się w ręce Rosjan. Ci by ich bezpiecznie wywieźli na wschód (dla poparcia tej tezy mamy reportaże o szczęśliwych wywiezionych).
Część z uciekających z miasta została zastrzelona, ale to też musieli zrobić “nacyści” (Ratowanie życia cywilów to kluczowa różnica między specjalną operacją wojskową armii rosyjskiej na Ukrainie a tradycyjną wojną).
“Naszym zadaniem jest przyjmowanie ludzi, zapewnienie im łóżka i nakarmienie" - wyjaśnia Sergiej Sztark, szef 12. jednostki ratowniczo-gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej i Ratownictwa Makiejewki Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych DRL w reportażu RIA Nowosti. Występuje w nim Tatiana, która już się pogodziła z losem i z tym, że jej miasto obrócono w perzynę - a skoro ona może, to i Ty możesz, rosyjski czytelniku.
Tatiana z synem i mężem jadą do regionu Kurska, aby odwiedzić krewnych. "Bardzo kochamy nasze miasto, ale nie da się zbudować przyszłości na prochach. Mój syn jest w dziewiątej klasie, musiałby skończyć szkołę" - wyjaśnia kobieta. W piwnicy spędzili ponad miesiąc, przez cały ten czas tylko dwa razy otrzymali pomoc humanitarną – od wolontariuszy.
Pracownicy Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych są gotowi w każdej chwili udzielić wsparcia moralnego. "Wszyscy są pod wpływem stresu, ogólnego niepokoju, paniki. Dzieci i osoby starsze najbardziej" - mówi Anna Chumak, kierowniczka działu wsparcia psychologicznego Akademii Obrony Cywilnej Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych DPR.
Ten wątek najlepiej reprezentuje historia psa Marika, którego właściciele zginęli w czasie próby wydostania się z Ukrainy. Pies najpierw warował przy ich ciałach, ale dał się potem obłaskawić Rosjanom i dziś żyje szczęśliwie u nowych państwa koło Samary.
Gdyby nie Rosja, to strach pomyśleć, jaki by los spotkał Marika. Może dalej żyłby ze swoją pierwszą rodziną i z pierwszym imieniem, które zaginęło wraz ze śmiercią jego ludzi?
Dziś Putin obiecał jednak, że "pokój zapanuje w Donbasie dzięki Rosji”. I pokazał nową fantastyczną bron balistyczną, jakiej nikt inny nie ma (ten cytat wieczorne "Wiesti" powtórzyły 20 kwietnia dwa razy).
Oprócz tej uspokajającej opowieści, że co prawda domu nie ma, ale już nie strzelają, jest też opowieść krwawa. W ten sposób propaganda oswaja z tym, co ma się stać - jeśli się nie stanie, zadziała mechanizm ulgi. Odbiorca uzna, że Rosjanie są humanitarni, bo mogli rozstrzelać a tylko pobili
16 kwietnia: Bojownicy ukraińskich batalionów nacjonalistycznych nie chcą złożyć broni i poddać się, dlatego zostaną zniszczeni - mówi w telewizji Rossija 24 szef Donieckiej Republiki Ludowej Denis Puszylin.
18 kwietnia: Aktor Tigran Keosayan w radiu Sputnik mówi: W Mariupolu ci naziści muszą zdechnąć w ciągu najbliższych kilku dni, ponieważ nie chcieli się poddać. O tym, że są nazistami, mówią setki, setki, bez przesady, pokojowo nastawionych ludzi, którzy stamtąd wyszli. Którzy zostali uratowani przez naszych żołnierzy.
18 kwietnia: “Były dwie próby przebicia się z Azovstali. W kierunku północnym. Ale zostały zatrzymane. I przełom został zatrzymany. W większości oni (bojownicy. - ok. red.) zginęli. To było około trzech lub cztery dni temu. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, jaka liczba jest tutaj teraz. A jaka jest różnica? Najważniejsze, żeby szybciej wykończyć tych faszystów i to wszystko” – powiedział RIA Nowosti dowódca jednostki DPR z sygnałem wywoławczym Chochoł.
19 kwietnia: "Szaitanowie i banderowcy z Azowstali nie mają dużo czasu, zostaną wykończeni już dzisiaj" - pisze na Telegramie Kadyrow. Dodaje też, że ukraińscy nacjonaliści nie mają dokąd uciekać, wszędzie zostaną złapani. – "A potem będziemy ich nadal łapać w Kijowie, Charkowie, gdziekolwiek są".
19 kwietnia: Operacja specjalna w zakładzie Azowstal w Mariupolu, gdzie siły sojusznicze Federacji Rosyjskiej i DRL dobijają resztki ukraińskiej grupy, zmierza do jak najszybszego uwolnienia przedsiębiorstwa – powiedział Puszylin.
Rosja w czasie tej wojny wypowiedziała Europejską Konwencję Praw Człowieka, której sygnatariusze nie stosują kary śmierci. Teraz to tylko od niej zależy, czy będzie zabijać w imieniu prawa. I oto członkini Liberalnej Partii Demokratycznej Rosji (założona przez zmarłego niedawno Żyrinowskiego) zaproponowała, żeby moratorium na karę śmierci nie dotyczyło “ukraińskich bojowników, którzy torturowali cywilów i wojsko Federacji Rosyjskiej”.
I jeśli ktoś myślał, że chodziło tu o stosowanie kary śmierci wobec osób prawomocnie skazanych, to jest w błędzie. Bo dalej Demokraci od Żyrinowskiego postulują: Rosja mogłaby wymienić ukraińskich jeńców, których ma, "na konkretnych ukraińskich nacjonalistów". A potem ich zabić.
Pomysł należy przestudiować - skomentował rzecznik Putina.
Rosja działa zgodnie z logiką dziejów i swym historycznym posłannictwem. Morduje dużo mniej niżby mogła i potrafiła. A Mariupol po prostu musiał zostać zmieciony, bo bez tego nie ma jak dostać się do Odessy, Lwowa, Kijowa.
To chyba logiczne i dowodzi ogromnej powściągliwości i humanitaryzmu Putina, prawda?
„Oczywiście Mariupol i inne ufortyfikowane obszary powstrzymują nasze jednostki. Jak tylko przetniemy ten węzeł gordyjski, stanie się to znacznie łatwiejsze, a wtedy zajmiemy się ugrupowaniem, które między Dnieprem a Iziumem jest już w istocie otoczona i w kotle. Odessa jest następna. Operacja wyzwolenia Odessy powinna być kolejnym etapem specjalnej operacji wojskowej po wyzwoleniu Donbasu" - objaśnił generał-pułkownik Władimir Szamanow, były dowódca Sił Powietrznodesantowych Rosji, szef Stowarzyszenia Bohaterów
Według niego cele pierwszego etapu operacji zostały osiągnięte - wojska rosyjskie stłumiły ukraińskie siły przeciwlotnicze, wyrządziły znaczne szkody infrastrukturze wojskowej i pozbawiły kraj scentralizowanej administracji państwowej i wojskowej.
„Posuwanie się wojsk rosyjskich było trudne ze względu na charakter operacji – wojska starały się uniknąć śmierci cywilów i dlatego zwolniły w okolicach Mariupola i Wołnowachy. Dziś trudności te w dużej mierze zostały przezwyciężone, ale jest jeszcze jeden punkt – komunikacja staje się coraz bardziej skomplikowana, trasy zaopatrzenia wydłużają się, a teraz pojawia się pytanie o wypełnienie przestrzeni za oddziałami, które poszły naprzód” – powiedział Szamanow.
Przypomniał, że przed wojskiem stoi zadanie demilitaryzacji Ukrainy, czyli pozbawienia jej niebezpiecznego dla Rosji potencjału militarnego, czego nie da się zrobić w obrębie tylko dwóch regionów.
Ponadto konieczne jest ustanowienie kontroli w ośrodkach administracyjnych i wspieranie pokojowego samorządu cywilnego – dodał Szamanow. „Potencjał militarny Ukrainy znajduje się w rejonie Kijowa, Czernihowa i Lwowa – wszędzie tam, gdzie w ZSRR znajdowały się magazyny, lotniska, bazy armii sowieckiej. „Jeśli nie rozwiąże się tego problemu teraz, będą się musiały nim zająć przyszłe pokolenia żołnierzy i oficerów Rosji” – wyjaśnił generał.
Rozumiecie teraz, dlaczego Mariupol przestał istnieć, prawda?
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze