Trzydniowa operacja specjalna Putina zamieniła się w światowy konflikt. Wszystko teraz wisi na włosku: cała nadzieja w Le Pen i w rozpadzie Unii. Jeśli nie, to trzeba będzie odłożyć rozstrzygniecie tego konfliktu o lata. Ale to nic, ten konflikt ma już przecież 400 lat
Wojenno-operacjo-specjalnej narracji Moskwy przeplatają się teraz dwa wątki:
W niedzielę - wraz z wieściami z Francji o możliwym dobrym wyniku Marine Le Pen - wątek "pokojowy” tracił wyraźnie na znaczeniu. O zwycięstwie Macrona agencje doniosły już po tym, jak rosyjska telewizja wróciła na wojenna ścieżkę. I wtedy znowu weszliśmy na ścieżkę bardziej pokojową.
Na zdjęciu u góry - kadr otwierający niedzielne wydanie "Wiesti Tygodnia": Putin rozmawia w niedzielę ze swoimi urzędnikami. Na ekranie napis powtarzający się na telewizyjnych materiałach z wojny (żeby widz się przypadkiem nie pomylił): "Nasze dieło prawoje", czyli "Nasza sprawą jest słuszna".
Niedzielnie "Wiesti Tygodnia" były najwyraźniej przygotowane z założeniem, że Marine Le Pen wygra albo zremisuje z prezydentem Macronem. W trakcie programu planowanego na dwie godziny (od godz. 19 do 21 naszego czasu) przyszły wiadomości, że Macron jednak wygrał.
Tymczasem "Wiesti" zapowiedziały już materiał o bardzo dobrym wyniku Le Pen. Propaganda wydłużyła więc program o godzinę i dziesięć minut (!), uzupełniając go o materiały o rolnictwie, przemyśle w Rosji i kryzysie w Europie oraz prorosyjskich demonstracjach w Berlinie i "ukrainizacji" Europy.
Nowy reportaż z Paryża przygotowano i nadano dopiero tuż przed godz. 22 polskiego czasu. Mogli go obejrzeć tylko ci, co wytrzymali przed telewizorem trzy godziny. Reporterka podkreśliła, że Le Pen ma dobry wynik, ale większość głosów oddanych na innych kandydatów przejdzie jednak na Macrona.
W efekcie przeciągania "Wiesti" prowojenny program publicystyczny Władimira Sołowiowa, gwiazdy propagandy Kremla, spadł na godziny praktycznie nocne (miał być nadawany przed godz. 23 czasu moskiewskiego, a został zepchnięty na północ).
Wieczorne "Wiesti Tygodnia" były jak ostatnie dni w rosyjskiej propagandzie. Wątki pokojowe i wojenne przeplatały się. Zaczęło się od wojny, zakończyło się historyczną refleksją o 400 latach walk o Ukrainę.
Najpiękniej propagandowe wątki "operacji specjalnej i pokoju" splatają się w wystąpieniu dyplomaty rosyjskiego Aleksandra Kima, który na posiedzeniu Komitetu ds. Bezpieczeństwa na Półkuli Zachodniej Stałej Rady Organizacji Państw Amerykańskich (OPA) oznajmił w sobotę:
„Podkreślamy: nie rozpoczynamy wojny, my ją kończymy. Nadszedł czas, aby położyć kres zbrodniom wojennym reżimu kijowskiego, które popełnia przeciwko własnym narodom. Rosja robi wszystko, co możliwe, aby osiągnąć rozwiązania dla przywrócenia pokoju w Donbasie i normalnego życia wszystkim narodom Ukrainy”.
Wątek o możliwości przerwania wojny (na jakiś przynajmniej czas) najpełniej rozwijał rzecznik Putina Dmitrij Pieskow. Zapowiedział to w piątek, a agencja RIA Nowosti wybiła w tytule depeszy. Wzbudziło to, co oczywiste, zainteresowanie dziennikarzy. Dopytywany Pieskow powtórzył:
“Moskwa spodziewa się, że specjalna operacja wojskowa na Ukrainie może zostać zakończona w dającej się przewidzieć przyszłości”.
Tu dla bezpieczeństwa Pieskow dodał: „Operacja trwa, cele są osiągane”. „Prowadzone są merytoryczne prace zarówno po stronie wojskowej, jak i po stronie negocjatorów”.
Tym zapowiedziom o możliwym zakończeniu wojny/rozejmie towarzyszył - na co warto zwrócić uwagę - zwrot propagandy w stronę historii.
Putin przyrównywany był do Piotra I, który dopiero zaczynał tworzyć potęgę imperialnej Rosji. W czwartek telewizyjne “Wiesti” (putinowski odpowiednik “Wiadomości" TVP) jako jedną z ważniejszych wiadomości podały to, że do kin wraca “Taras Bulba”, film z 2009 roku.
Propaganda wyjaśnia, dlaczego każdy Rosjanin powinien ten film obejrzeć. Otóż na przykładzie rozgrywającej się w XVI wieku historii rodziny Kozaka Bulby (rozdartej między przywiązaniem do Rosji i fałszywej miłości do Polki), widz ma się dowiedzieć, że konflikt o Ukrainę jest odwieczny.
“Wiesti” wybierają z filmu najkrwawsze sceny egzekucji kozackich bohaterów, którzy giną z miłością do Rosji na ustach. Historyk dodatkowo wyjaśnia, że już w XVII wieku było wiadomo, że Zadnieprze związane jest z Rosją. A reszta – z Rzecząpospolitą.
Jakby podział Ukrainy był oczywisty.
“Wiesti” przypominają, że w Tarasa Bulbę wcielił się ukraiński aktor Bogdan Stupka, “ludowy artysta ZSRR”. Stupka nie żyje od 10 lat, więc nie może powiedzieć, która rola bardziej mu się podoba: Bulby czy ukraińskiego hetmana Chmielnickiego z polskiego “Ogiem i Mieczem”.
Kiedy w niedzielę wieczorem było wiadomo, że Le Pen jednak przegrała z Macronem, niedzielne "Wiesti Tygodnia" wzięły się za przebudowanie program. Zamiast relacji z Paryża powtarzają materiał o "Tarasie Bulbie" i jeszcze go rozbudowują. Puszczają cały monolog Tarasa wyższości rosyjskiej miłości do współbraci i umiejętności umierania. Przypominają, że film nie kończy się happy endem.
Wątek pacyfistyczny uzupełniają depesze informujące o tym, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski cały czas stawia na negocjacje z Rosją: „Nie chcemy stracić szansy na dyplomatyczne rozwiązanie, jeśli ją mamy” – powiedział w sobotę Associated Press.
Na pytanie, czy kraje zachodnie dostarczają Kijowowi wystarczającą ilość broni, Zełenski odpowiedział przecząco. "Oczywiście, że to nie wystarczy" – powiedział. „Dziś Ukraina nie ma innego wyjścia, jak usiąść do stołu negocjacyjnego” – mówił z kolei w wywiadzie dla Bilda, a TASS to cytuje.
Do wątku pokojowo-wojennego włączają się przywódcy religijni, każdy po swojemu. Papież Franciszek wezwał do pokojowego świętowania katolickiej Wielkanocy na Ukrainie. „Złóżcie broń, rozpocznijcie rozejm wielkanocny”.
Za to jego partner patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl I mówi: “Pismo święte wskazuje, że wierzący powinni się jednoczyć w trudnym dla kraju czasie, także wokół władz, a władza powinna czuć odpowiedzialność za ludzi i służyć ludziom. Szacunek do władzy przeradza się w szczerą miłość i wdzięczność, jeśli władza posługuje tak, jak wskazuje dzisiejsze Słowo Boże”.
Tak wygląda wątek "wygramy, choć może nie tym razem”.
W tym wątku w roli głównej nieodmiennie obsadzony jest rzecznik rosyjskiego MON generał major Igor Konaszenkow. Musi być on człowiekiem wielkich zasług dla władzy, bo umiejętności komunikacyjne nie są jego najmocniejszą stroną.
Siódmy tydzień drewnianym głosem czyta komunikaty o tym, co zniszczyły w Ukrainie siły zbrojne Federacji Rosyjskiej. Pokazuje też filmiki z uderzeń pocisków - i to wykorzystuje propaganda w telewizji (wystarczy porównać Konoszenkowa z rzeczniczką MSZ Marią Zacharową - nie tylko pełną antyukraińskiej pasji, ale zawsze starannie ubranej pod kolor tła, na którym występuje).
Dlatego propaganda musi robić dodatkowe materiały wojenne. Pracownicy telewizji ubrani w eleganckie kamizelki i hełmy relacjonują co wieczór z Mariupola i Donbasu postęp w wyzwoleniu. Ma się ono dokonać lada moment – słyszymy od kilku tygodni.
Wieczorem w niedzielę frakcja wojenna zaczyna wyraźnie zyskiwać: “Wiesti Tygodnia” ogłaszają, że rozmowy z Kijowem zostały przez Ukraińców praktycznie zerwane (dzieje się to zanim przyjdą wiadomości o wyborach z Paryża).
To wniosek ogłoszony po niedzielnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa pod przewodnictwem Putina. "Wiesti” redefiniują więc ocenę stanowiska Kijowa przedstawioną w zeszłym tygodniu (zmieniło się ono o tyle, że Ukraińcy nie chcą już, by to Rosja miała decydujący głos w koncercie mocarstw chroniących jej niepodległość; do tego chcą, by międzynarodowe gwarancje objęły też Kreml).
“Wiesti” powtarzają w niedzielę, że celem Rosji jest dokończenie “operacji specjalnej” oraz przeciwdziałanie fałszerstwom informacyjnym na temat rosyjskiej armii. A rozmowy z Kijowem będą prowadzone dalej, ale z mniejszą nadzieją.
Z reportaży "Wiesti" wynika też, że armia rosyjska błyskawicznie naprawia uszkodzony w walce sprzęt, i ma znakomite zaopatrzenie w żywność. To jest nowy watek - wygląda na to, że armia obiecała to dziś Putinowi. "Wiesti" wracają też do reportaży o poległych. Dziś jest o żołnierzu, który mimo ukraińskich korzeni wybrał Rosję i dla niej poległ.
Tymczasem jednak zapowiedź o wyborach we Francji i sukcesie Le Pen zapowiedziana na II część niedzielnych "Wiesti" spada do trzeciej godziny programu (wcześniej oglądamy duże kawałki z "Tarasa Bulby", a prezenter przypomina, że film jest metaforą dzisiejszych czasów).
Znalazłam w niedzielę jedną depeszę, która – mimo ogromnej woli walki eksponowanej przez rosyjską TV – pokazuje, że zwycięstwo nie jest tak bliskie, jakby się chciało. Otóż nie da się tak szybko przeprowadzić referendów o połączeniu “wyzwolonych” republik donbaskich z Rosją:
„Po uwolnieniu ŁRL i DRL w ich granicach od nazistów, konieczne jest przywrócenie sprawnego rządu, usług socjalnych, opracowanie nowych programów edukacyjnych dla dzieci poddanych praniu mózgu od ośmiu lat, rozpoczęcie przywracania infrastruktury, mieszkań, obiektów socjalnych, i dopiero potem można ogłosić referenda” – powiedział deputowany do Dumy Wiktor Wodołackij. - “Nie należy spieszyć się z tą sprawą [referendami], choć 99,9 proc. mieszkańców republik jest gotowych głosować za zjednoczeniem z Rosją”.
W wątku “musimy wygrać” rozwijany jest watek “ukraińskich prowokacji”. W nim generał major Konaszenkow dał z siebie wszystko ogłaszając, że Ukraińcy w Irpieniu wynoszą ciała z kostnicy i układają je na ulicy".
“Służba Bezpieczeństwa Ukrainy planuje nakręcić zainscenizowane wideo z morderstw popełnianych przez rosyjskich żołnierzy (...). Pracownicy SBU planują sprowadzić z kostnicy szpitala miejskiego przy ul. Polowej do piwnicy jednego z budynków na wschodnich obrzeżach Irpienia ciała miejscowych mieszkańców, którzy zginęli w wyniku ostrzału artylerii ukraińskiej. Ta cyniczna zainscenizowana akcja jest zorganizowana w celu późniejszej dystrybucji materiałów wideo za pośrednictwem zachodnich mediów”.
“Wiesti Tygodnia” zgodnie z wytycznymi Rady Bezpieczeństwa Putina tłumaczą szczegółowo, że zbrodnie w Buczy i Kramatorsku są ukraińską i zachodnią prowokacją.
Tyle na ukraińskim froncie. Prawdziwa bitwa rozgrywa się jednak gdzie indziej.
Propaganda Kremla kibicuje Marine Le Pen, włoskiej Lidze Północnej, Orbánowi na Węgrzech i Vučićowi w Serbii – czyli całej prorosyjskiej koalicji.
Wspomina też katastrofę smoleńską sprzed 12 lat, intensywnie celebrowaną przez całą niedzielę przez rządzący w Polsce PiS.
Precyzyjnie przy tym wbija szpilę: "W warunkach słabej widoczności i braku kontaktu wzrokowego z ziemią piloci podjęli decyzję o lądowaniu samolotu. Samolot kilka metrów nie dotarł do pasa startowego lotniska Smoleńsk-Północny, zderzając się najpierw z drzewami, a następnie z ziemią. W katastrofie zginęły wszystkie 96 osoby na pokładzie”.
To odpowiedź na głoszoną przez Jarosława Kaczyńskiego tezę o rosyjskim zamachu na samolot, którym leciał jego brat.
Rozwalenie Unii Europejskiej wydaje się teraz największą nadzieją Moskwy, żeby rozprawić się z Ukrainą i ze światem.
„Unia Europejska kontynuuje zaciekłą, lekceważącą i poniżającą politykę wobec Rosji. W odpowiedzi na ich nieprzyjazne działania powinniśmy odpowiedzieć surowymi sankcjami – tymczasowo przestać całkowicie dostarczać im zasoby energetyczne, dopóki towarzysze europejscy nie zorientują się, że agresywna polityka wobec Rosji jest dla nich szkodliwy i podlega karze” – powiedział poseł do Dumy Michaił Szeremet.
Jego zdaniem UE popełniła fatalny błąd, wybierając Stany Zjednoczone jako swojego najlepszego przyjaciela. "Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin powiedział, że polityka powstrzymywania i osłabiania Rosji jest długofalową strategią Zachodu, a sankcje zadały poważny cios całej światowej gospodarce. Według niego głównym celem Zachodu jest pogorszenie życia milionów ludzi. Putin powiedział też, że Stany Zjednoczone i Unia Europejska skutecznie nie wywiązały się ze swoich zobowiązań wobec Rosji, zamrażając jej rezerwy walutowe. Dodał, że bieżące wydarzenia wyznaczają granicę pod globalną dominacją Zachodu zarówno w polityce, jak i ekonomii".
Analiza geopolityczna, jaką propaganda reżimu putinowskiego nas karmi, nie napawa bowiem optymizmem. "Wiesti Niedeli" pocieszają co prawda, że Zełenski to aktor, który występował w lateksie, a jego doradca grywał kobiety ("męska" obsesja propagandy rośnie), za to Biden zdradza oznaki demencji. Ale czy to wystarcz?
Ciekawe, że poza NATO i Unią Rosja znalazła sobie w tej wojnie jeszcze jednego groźnego przeciwnika. To Google. Z tego, co pisze Anna Mierzyńska, wynika, że to naprawdę ważny przeciwnik.
Google jest już na celowniku i mimo że Youtube nadal jest jeszcze w Rosji dostępny (w przeciwieństwie do Facebooka i Instagrama), to od czwartku nie wolno się w nim reklamować.
Ponadto rosyjskie wyszukiwarki pokazując zasoby z korporacji Google publikują teraz ostrzeżenie „o naruszeniu przez tę osobę zagraniczną rosyjskiego prawa”.
Rosyjski urząd cenzorski, RosKomNadzor, twierdzi, że te „środki przymusu o charakterze informacyjnym i gospodarczym” są konsekwencją tego, że Google nie reagował na interwencje rosyjskie i rozpowszechniał “fałszerstwa dotyczące przebiegu specjalnej operacji wojskowej na terytorium Ukrainy, dyskredytującej Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej”. Szczególnie dotyczyło to YouTube, gdzie użytkownicy publikowali takie treści.
"RosKomNadzor wykrył już ponad 12 tys. filmów niezgodnych z oficjalnym propagandowym przekazem. Ponadto od kwietnia 2020 r. YouTube ponad 60 razy blokował treści rosyjskich mediów, organizacji państwowych, publicznych i sportowych, w tym RT, Russia 24, Sputnik, Zvezda, RBC, NTV".
W sobotę Google powołując się na swój regulamin zablokował kanał Duma TV na YouTube. Na co Rosja odpowiedziała z furią i zagroziła, że zdelegalizuje wszystkie platformy Google’a w Rosji i każe Rosjanom przenieść się na rosyjskie produkty google-podobne.
Oburzenie działaniami Google’a wyraziła rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa, Roskomnadzor, a także szef Dumy Wiaczesław Wołodin (nazwał zablokowanie Dumy TV na YouTube dowodem na łamanie praw obywateli przez Stany Zjednoczone).
Wasilij Piskariew, przewodniczący komisji Dumy Państwowej do zbadania faktów ingerencji obcych państw w sprawy wewnętrzne Rosji, powiedział, że zablokowanie Dumy TV na YouTube daje wszelkie powody do zastosowania najbardziej rygorystycznych środków reakcji przeciwko hostingowi wideo.
Nazwał to „kolejnym oburzającym aktem cenzury wymierzonym w nasz kraj”. „W rzeczywistości nie mamy wyboru. Rosja jest zmuszona do podjęcia najsurowszych działań w odpowiedzi na YouTube”
Wiceprzewodniczący Dumy Piotr Tołstoj zaznaczył, że konieczne jest zablokowanie zasobów Google’a w taki sposób, żeby „nie można było wejść przez żaden VPN”.
„YouTube jest dosłownie zalany potwornymi fałszywkami i kontekstowymi reklamami mającymi na celu zdyskredytowanie rosyjskiego wojska i wstrząśnięcia wewnętrzną sytuacją polityczną w Rosji.
Zgodnie z regulaminem zasobu nie jest to zabronione. Czas przyznać, że YouTube jest zasobem, który prowadzi szczerze mówiąc działania wywrotowe i antyrosyjskie, więc czas podjąć odpowiednie środki”.
Na co Google wydał komunikat: „Google przestrzega wszystkich obowiązujących sankcji i przepisów dotyczących zgodności handlowej. Jeśli stwierdzamy, że konto narusza warunki korzystania z usługi, podejmujemy odpowiednie działania”.
Zanim ta potyczka dobiegła końca, agencja RIA Nowosti doniosła, że automatyczny słownik Google’a zaczął proponować korektę zwrotu “Drodzy Rosjanie” (Dear Russians) na “Martwi Rosjanie (“Dead Russians”).
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym tagiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze