Ukraina ogłosiła początek wielkiej bitwy o Donieck w poniedziałek wieczorem. Rosja odczekała kilkanaście godzin i przyznała, nieco niechętnie, że rzeczywiście taka bitwa zaczęła. W „operacji specjalnej” chodzi teraz o to, ile ukraińskiej ziemi Rosja zdoła przechwycić
W pierwszym dniu “Bitwy o Donbas” doniesień z frontu było jednak mało, były to też - jak od 55 dni – doniesienia o “ukraińskim ostrzale” i “celnym rosyjskim uderzeniu". Telewizja sprawozdaje "oczyszczanie" Mariupola z "nacystow". Te informacje nie pozwalają wyrobić sobie zdania o tym, co się dzieje w Ukrainie – jedyne, co mogą zrobić, to utrwalić pogląd na wojnę, jaki odbiorca już ma.
Po tym wstępie nie powinno Czytelniczki i Czytelnika dziwić, że 19 kwietnia równie ważnym tematem jak “bitwa o Donbas” była dla rosyjskiej propagandy “edukacja historyczna” siedmiolatków.
Nową wykładnię wojny zrobił nie Putin, ale jego minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow.
Przyjrzyjmy się tym niuansom ważnym dla kremlinologów: czasem o planach Moskwy mówi niski rangą urzędnik i po prostu oswaja opinię publiczną z kolejnym okrucieństwem (tu szczególnie ważny jest np. Rusłan Kadyrow, urzędnicy z Krymu albo z “donieckich republik” - co jakiś czas propaganda uważa, że należy ich zacytować, jak np. wzywają do krwawej rozprawy z Zełenskim i Ukrainą, albo zaczynają dyskusję o przywróceniu kary śmierci w Rosji).
Czasem o zamiarach Rosji mówi sam Putin. A czasem, kiedy sprawa jest poważna, ale nie wiadomo, czy się sukces jest stuprocentowy – ktoś bliski Putina, ale nie on sam).
„Rozpoczyna się kolejny etap specjalnej operacji wojskowej na Ukrainie. Ma ona na celu całkowite wyzwolenie Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej” – powiedział Ławrow w wywiadzie dla “India Today”. Ławrow doprecyzował, że Rosja „wyzwala” republiki donieckie w granicach ich obwodów ukraińskich, bowiem do tej pory republiki te obejmowały tylko część terytoriów, do których mają roszczenia.
Dziennikarka “India Today” zauważył jednak przytomnie, że w Melitopolu i Berdiańsku Rosjanie po prostu wymieniają władze: powołali tymczasowych burmistrzów i organizują referenda w sprawie secesji z Ukrainy.
Na co Ławrow wyłożył sowiecką doktrynę samostanowienia narodów (że narody mają prawo do samostanowienia pod warunkiem, że samostanowią to, co chce Moskwa): „Ludzie w Ukrainie cierpieli przez osiem lat, neonaziści zabronili im mówić po rosyjsku, zachowywać pamięć o bohaterach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej [czyli II wojnie światowej], organizować parad. Teraz ci ludzie wypędzili neonazistów i chcą powiedzieć: »Teraz zdecydujemy, kto tu poprowadzi, to jest nasz burmistrz, nasze zgromadzenie ustawodawcze«”.
Ponieważ my, odbiorcy tych słów, wiemy, że to nie “ci ludzie” wypędzili “nazistów”, ale najechała na ich miasta rosyjska armia, wypowiedź Ławrowa jest jasna: Putin ma głęboką potrzebę wymiany władz w Ukrainie wszędzie tam, gdzie zdoła. Być może nie w Kijowie, ale kto wie?
Putin ma po prostu głęboką potrzebę, by wszyscy myśleli o świecie tak jak on.
Zanim jednak Putin wyjaśnił to wszystko ustami Ławrowa, jego rząd zrobił to, co autorytarne rządy zwykły robić w kryzysie: zajął się edukacją. O tych planach poinformował jego minister edukacji Siergiej Krawcow.
Jest w tym głęboka imperialna prawda: nie ważne, kto wygra jaka bitwę, ważne, jak o tym będą uczyć w szkołach. Dlatego władza dziś właśnie postanowiła, że będzie uczyć historii OD PIERWSZEJ KLASY SZKOŁY PODSTAWOWEJ. I teraz planuje, co napisze w podręcznikach do tej “historii” o najnowszej bitwie.
Bo oczywiście nie może tu być mowy o historii prawdziwej – czyli o dyscyplinie akademickiej polegającej na spieraniu się, szukaniu różnych interpretacji i uczeniu się krytycznej analizy informacji. Tu mówimy o przedmiocie rozumianym jak coś na wzór naszej “historii i teraźniejszości”, czyli jedynej słusznej wersji zdarzeń.
Że jednak postanowili zająć się tym swoim HiTem właśnie teraz?
Oczywiście, propaganda – jak każda propaganda na świecie – w chwili próby stara się przekonać władców swego świata, że to ona wszystko załatwi. Ale w sprawie rosyjskiego HiTu podobny pogląd ma też władza. Jak wynika z przekazu propagandy, okazała się tym projektem zainteresowana.
Czy nie jest to dziwne? Przecież Putina popiera, wedle sondaży, 80 proc. populacji. Czy to jest tak, że dopóki sprzeciwia się choć jedna osoba, taka władza nie może spać spokojnie?
„Postanowiłem, że edukacja historyczna rozpocznie się w szkołach od pierwszej klasy” – powiedział minister Krawcow w czasie ogólnorosyjskiego szkolnego forum historycznego "Siła w prawdzie!" (screen z relacji "Wiesti" na ten temat - na samej górze).
Postanowił – zauważmy – bo to rzecz, która nie wymaga rozmowy, konsultacji, chociażby z rodzicami i nauczycielami. Władza chce, władza ma. Dotychczas nauka historii w szkołach Federacji Rosyjskiej rozpoczyna się od piątej klasy.
Minister edukacji zaznaczył, że "nie pozwoli na złe traktowanie narodów Białorusi i Ukrainy podczas tego studiowania historii narodowej”.
Na oświadczenie ministra zareagowali wszyscy święci, z cerkwią włącznie - dlatego napisałam, że było to wydarzenie dnia.
Na to wszystko minister Krawcow lekko się zmitygował i powiedział: „Od pierwszej klasy będziemy mieli edukację historyczną, ale to nie będą lekcje historii. Takie lekcje będą się odbywały od klasy piątej, ale już od początku edukacji będzie można dyskutować o historii regionu, swojej małej ojczyzny w ramach przedmiotu »Świat wokół nas«”.
Nie zrozumiałam więc do końca, co Putin chce zrobić dzieciom.
Nie mam jednak wątpliwości, że jego ekipa wierzy w istnienie jedynej poprawnej wersji historii zdarzeń, w których uczestniczy. W swoją wersję.
Oczywiście lekcje “historii” w szkołach dotyczyć też będą “specjalnej operacji w Ukrainie”. Ministerstwo Edukacji zamierza uzupełnić podręczniki historii o wydarzenia związane z operacją specjalną na Ukrainie - zapowiedział minister Krawcow.
Pytania dotyczące „operacji” pojawią się oczywiście na końcowych egzaminach szkolnych.
"Szkołom wysłano rekomendacje – aby w każdy poniedziałek rozpoczynały naukę od uroczystej ceremonii podniesienia flagi i odśpiewania hymnu. Od maja ma tak być w wybranych szkołach, od września - we wszystkich szkołach w kraju" - ogłosiło, także dziś, Ministerstwo Edukacji. 1 września w ramach zajęć pozalekcyjnych odbędzie się lekcja „Rozmowy o ważnych sprawach”, podczas której nauczyciele będą opowiadać o bieżących wydarzeniach na świecie i dzielić się swoimi opiniami.
W latach 2022-2024 rosyjskie Ministerstwo Edukacji chce wyposażyć 33 tys. szkół w symbole państwowe. Planowane jest również tworzenie oddziałów sztandarowych, w skład których wejdą dzieci, które odniosły sukces w różnych zajęciach.
Przyjrzawszy się temu edukacyjnemu pobudzeniu pomyślałam, że władza jakoś specjalnie nie jest pewna swego, skoro chce katować siedmiolatki Iwanem Groźnym i Piotrem I.
I rzeczywiście - odpowiedź przyniosły ostatnie badania socjologiczne Wszechrosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej VTsIOM (rozumiemy, że takie badania robi się nie po to, by sprawdzić, co ludzie myślą, ale czy myślą właściwie).
45 proc. ankietowanych spodziewa się, że specjalna operacja wojskowa Rosji na Ukrainie zakończy się procesem „ukraińskich nazistów za ich zbrodnie”. Popularnymi - jak pisze TASS - opcjami w odpowiedzi na pytanie ankieterów stały się też:
Widać więc, że Rosjanie nie do końca wiedzą, co mają odpowiadać na pytania o wojnę/”specjalną operację” w Donbasie.
Nie są pewni, w jaki sposób Rosja tę wojnę wygrała
(nie ma znaczenia, że ta wojna trwa, już Lenin nauczał, że liczą się dobre odpowiedzi przed, a nie po fakcie).
Lenin pojawił się tu nie bez powodu: obchodzi za trzy dni urodziny (bo, jak pamiętają starsi, Lenin ze szkolnych czytanek jest wiecznie żywy). I dziś właśnie propaganda do szerokiego obiegu wpuściła wyniki sondażu o Leninie.
Lenin nie jest ulubioną postacią obecnej rosyjskiej władzy (zarzuca mu przecież np. “sztuczne stworzenie Ukrainy” jako sowieckiej republiki), ale jest to postać czczona w całym imperium, postać, której wymyślone dzieje propaganda wbijała do głowy od przedszkola. Z tego powodu wyniki tych badań (dla tego samego państwowego ośrodka) są interesujące:
Wśród ankietowanych aż 2 proc. powiedziało ankieterom państwowej instytucji badawczej, że z kilkunastu proponowanych odpowiedzi wybiera “nie wiem, kim był Lenin”, zaś 6 proc. wybrało odpowiedź “trudno powiedzieć” (najbardziej popularną, bo wskazaną przez 37 proc. ankietowanych było, że Lenin to rewolucjonista, cokolwiek to znaczy).
Na pytanie, jak będą pamiętać Lenina za 40-50 lat, co trzeci Rosjanin (29 proc.) odpowiedział, że nie będzie o nim pamiętać nikt poza historykami.
To rzeczywiście dla propagandy fantastyczne wyniki. Oznaczają, że niezależnie od tego, ile wyda na pranie ludziom mózgów, zawsze będzie mogła poprosić o więcej.
PS. Ukraiński minister edukacji Serhij Szkarlet poparł we wtorek wprowadzenie zakazu nauczania języka rosyjskiego w ukraińskich szkołach od 1 września. „Musimy zobaczyć, to zależy od wyboru szkoły i rady pedagogicznej, ale w zasadzie popieramy tę inicjatywę” – powiedział.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym tagiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022
Komentarze