Tym, którzy dobrowolnie oklejają swoje samochody Z-etkami, przebijają opony. Na cenach w sklepach dodają antywojenny przekaz. Dopisują na monetach, co myślą o wojnie w Ukrainie. Czasem opór przyjmuję postać spontanicznego gniewu, czasem to cytaty z wielkiej literatury rosyjskiej
Odpowiedzialność zbiorowa Rosjan za wojnę przeciwko Ukrainie jest niezaprzeczalna. Wyniki sondaży, zarówno te oficjalne, jak i niezależne, mówią jasno, że większość rosyjskiej populacji zdecydowanie popiera – 53 proc. lub raczej popiera – 28 proc. (według niezależnego Centrum Lewady) działania rosyjskich sił zbrojnych w Ukrainie.
Aż jedna trzecia Rosjan uważa, że osoby, które protestują przeciwko wojnie, otrzymują za to pieniądze, przy czym sądzą tak przede wszystkim osoby, których głównym źródłem informacji jest telewizja.
Rosyjscy aktywiści oraz ci, którzy nie godzą się z nikczemnością tej wojny, robią teraz wszystko, aby prawda docierała do ludzi, wszelkimi szczelinami, jakie co jakiś czas udaje im się wytworzyć, w monolicie rosyjskiej spójni.
W obliczu niemożliwości wyrażenia kolektywnego gniewu w ramach np. akcji protestacyjnych, natychmiast pacyfikowanych przez służby siłowe, protest przeciwko wojnie w Rosji bardzo się zindywidualizował.
Każdego dnia Rosjanie manifestują swój sprzeciw w jednoosobowych pikietach w miejscach publicznych. Oleg Orłow, działacz niedawno zlikwidowanego Memoriału, został zatrzymany na Placu Czerwonym już po raz czwarty za podobną akcję, tym razem za uniesiony do góry plakat o treści: „Nasza niechęć by znać prawdę i nasze milczenie czynią nas współwinnymi ZBRODNI”.
Jekatierina Morozowa, prawniczka OWD-info, organizacji, która prawnie wspiera więźniów politycznych oraz uczestników protestów w Rosji, była zatrzymana za pikietę przed ministerstwem obrony, podczas której ubrana w białą sukienkę z kwiatami w dłoniach trzymała plakat z napisem: „Właśnie w tym momencie rosyjscy żołnierze gwałcą i zabijają ukraińskie kobiety. Zakończcie tę wojnę!”.
Z kolei inna, tym razem anonimowa mieszkanka Petersburga stara się informować ludzi o trwającej w Ukrainie tragedii ludności cywilnej, poprzez przypięty do plecaka czerwony plakat z postacią zapłakanej kobiety, na którą spada grad pocisków, z treścią:
„Tysiące cywilnych mieszkańców Ukrainy, setki dzieci umierają od rosyjskich wojsk, bombardowań i kul, gdy my milczymy. To dotknie każdego. Nie przyzwyczajajcie się do wojny”.
Aby liczni Rosjanie nie przywykali do kolejnej rosyjskiej agresji, ci nieliczni decydują się na obrazowanie im prawdziwych działań sił zbrojnych FR, np. poprzez uwidacznianie masakry w Buczy. Na jednej z akcji protestacyjnych mężczyzna leżał na ulicach Moskwy ze związanymi rękami i w pozycjach ofiar rosyjskiego okrucieństwa, jakie świat zobaczył na zdjęciach po wycofaniu się wojsk rosyjskich z okolic Kijowa. Akcję powtórzyła kilka dni później aktywistka z Krasnodaru Olga Aksjonowa, która leżała z zawiązanymi z tyłu rękami i twarzą do ziemi pod propagandowym plakatem „Za naszych, #ZaRusskijMir”.
W rosyjskim przekazie propagandowym słychać od czasu do czasu narzekanie na to, że rosyjska wielka kultura została unieważniona. Tymczasem Kreml nie jest jednak chętny, by pamiętać o antywojennych wątkach tejże „wielkiej” kultury. Przypominają ją więc obywatele, za co są zatrzymywani i karani, już tradycyjnie z paragrafu za dyskredytację armii. Jedną z osób, które próbowały przypomnieć o antywojennym wydźwięku poezji klasycznego XIX wiecznego poety Nikołaja Niekrasowa, była profesor Lubow Summ, wybitna tłumaczka i uczona, która próbowała deklamować na Placu Puszkina wiersz z oficjalnej listy lektur szkolnych „W obliczu okrucieństw wojny”.
O swoim akcie mówi jako o próbie ukojenia samej siebie, rodzaju autoterapii, poprzez zwrot ku uniwersalnym, humanistycznym wartościom w tradycji rosyjskiej. Policjantom, którzy ją zatrzymali, nie spodobał się plakat, jaki miała przy sobie. Był na nim fragment wierszа: „Święte, szczere łzy, To są łzy biednych matek! Nie mogą zapomnieć o swoich dzieciach, które zginęły na krwawym polu, Jak wierzba płacząca nie może się podnieść, opadniętych witek”.
Według protokołu wiersz ten miał zachęcać do obalenia władzy.
Kary nie uniknął także Konstantin Goldman, który na Palcu Czerwonym zaraz obok postumentu z napisem Kijów stał z książką „Wojna i pokój” Lwa Tołstoja.
Wcześniej Aleksiej Nikitin został ukarany mandatem za plakat z cytatem z „Chrześcijaństwa i patriotyzmu” Tołstoja: „Patriotyzm jest zaprzeczeniem ludzkiej godności, rozumu i sumienia oraz niewolniczym podporządkowaniem się rządzącym”. Według sądu plakat ten: „wywołuje uporczywe skojarzenia z wizerunkiem Tołstoja, który jest postacią historyczną i znaną z jego działalności opozycyjnej”. Dalej przeczytamy w protokole: „Lew Tołstoj, zgodnie z faktami historycznymi, jest postacią reprezentującą umownie nazwane »zwierciadło rewolucji«, powszechnie wiadomo, że w swoich utworach autor ostro krytykował panujący reżim (...).
Tak więc działania obywatela Nikitina należy interpretować jako wezwanie do obalenia obecnych władz, a także do naśladowania ideologii Tołstoja”.
O pacyfistycznych wątkach literatury rosyjskiej, o których dowiedziała się w procesie edukacji w rosyjskich szkołach, opowiedziała także 23-letnia Ałła Gutnikowa w mowie końcowej postępowania karnego, jakie toczyło się wobec niej i trojga byłych redaktorów studenckiego portalu DOXA.
Oskarżona o nawoływanie młodzieży do działalności, która mogła zdaniem prokuratury być dla nich szkodliwa, za upublicznienie filmu, w którym mowa, że nie należy zakazywać studentom udziału w wiecach, a jeśli nie czują się przygotowani do udziału w protestach, mogą przyłączyć się do wolontariatu w organizacjach praw człowieka, w swojej mowie końcowej
zacytowała m.in. „Requiem” Anny Achmatowej oraz przypominała „Stromą ścianę” Jewgienii Ginzburg, czy „Teatr zamknięty” Bułata Okudżawy.
Na koniec dopowiedziała, że na wycieczce w Treblince nauczyła się w siedmiu językach powiedzieć „nigdy więcej”. Zaapelowała o nazywanie rzeczy po imieniu:
„Teraz nadeszła chwila prawdy. Godzina jasności. Zarówno ja, jak i moi przyjaciele i przyjaciółki czujemy strach i ból, ale kiedy schodzę do podziemi metra, nie widzę zapłakanych twarzy. Nie widzę płaczących twarzy”.
Zatroskaną twarz wciąż ma Jelena Osipowa, sumienie Petersburga, która wytrwale wychodzi na samotne pikiety. W kwestii przynależności do „wielkości” wypowiedziała się kolejnymi dwoma czarnymi plakatami przy okazji jubileuszu urodzin Gogola, który „kochał Rosjan i Ukraińców, ale uznawał, że mają zupełnie różne charaktery”. Wciąż nie chce tego jednak uznać Rosja Putina.
Nie tylko wartości humanistyczne prowadzą rosyjską mniejszość przez protest. Czasem opór przyjmuje postać spontanicznego gniewu, szczególnie, kiedy mowa o niszczeniu rosyjskiej neoswastyki, nazywanej czasem Zwastyką, czyli litery Z.
Mieszkaniec Kostromy oczyścił kawałek miasta z faszystowskiego, w Ukrainie nazywanego raszystowkim, pokaźnego w rozmiarach symbolu tej wojny, kopiąc w niego i zginając w pół.
Rosyjskie lokalne telewizje robią materiały, o tym jak mieszkańcom, którzy dobrowolnie oklejają swoje samochody Z-etkami inni mieszkańcy, przebijają opony, rysują Z-etki śrubokrętem na karoserii i wybijają szyby w tychże samochodach. Dobrowolcy czasem dostają uprzejme ostrzeżenia, jak to włożone za wycieraczkę auta:
„Zetrzyj Z, bo zostaniesz bez opon”.
Rosjanie donoszą na Rosjan, którzy zrywają plakaty z neoswastyką, jak w przypadku trenera szkoły sportowej w Buriacji – Walerija Jakowlewa, którego trzykrotnie ukarano grzywną za dyskredytację sił zbrojnych FR. Jak wyjaśnił Jakowlew, szczególnie mierziło go, że symbol „wisi na szkole, wciągając w polityczne rozgrywki także dzieci”.
Wezwań do działań antyfaszystowskich jest wiele. Powstały nawet plakaty, zachęcające do aktywności na tym polu:
W większych miastach Rosji pojawiają się namalowane z szablonu symbole skreślonych swastyki i Z-etki wraz z napisem „Przeciwko imperializmowi i faszyzmowi”.
Po całym kraju rozsiało się też hasło „Nie dla wojny”, pisane na murach, jezdniach, zakurzonych oknach, a nawet na zamarzniętych rzekach.
Walka z nimi jest czasem kuriozalna, ale obowiązkowo konsultowana z dowództwem. Na filmie aktywistów widać jak policjant nerwowo ściera taki napis na śniegu pod pomnikiem, będąc jednocześnie w kontakcie z kimś w słuchawce. W odpowiedzi na oklejone neoswastykami samochody, obywatele okleją swoje, jak 62-letni mieszkaniec miejscowości Wielikie Łuki, który za nakleję na aucie „Nie dla wojny w Ukrainie” dostał wysoki mandat. Wspomniana Ałła Gutnikowa wysłuchała wyroku skazującego ją na 2 lata prac społecznych z uniesioną do góry lewą pięścią, na znak swojej przynależności do ruchu antyfaszystowskiego i autonomistycznego.
Podczas gdy jedni gniewnie miażdżą raszystowskie emblematy, inni starają się jednoczyć wokół gestów łagodnej manifestacji niezgody. Przykładem jest film anonimowego Moskwianina, który pod jedną ze stacji metra stał z plakatem „Przytul się, jeśli jesteś przeciwko wojnie”.
Pod napisem zamieścił flagi Rosji i Ukrainy, a także złożone w geście modlitwy ręce. W filmie pojawiają się kadry, w których przechodnie, kobiety, mężczyźni oraz dzieci spiesznym krokiem podchodzą i przytulają się do niego w geście solidarności. Pewien starszy człowiek po przytuleniu pokazuje swoją nie do końca sprawną dłoń i mówi: „Spójrz, widziałem wojnę”. Rosyjscy obywatele, wierzą, że uwidaczniając protest, przyciągając spojrzenie obojętnej większości, są w stanie jakoś wpłynąć na ich postawy. Są za to także prewencyjnie prześladowani. Aleksandr Tieplakow, moskiewski aktywista, został zatrzymany w drukarni za samo zamówienie antywojennych naklejek.
Podczas przesłuchania był zastraszany i bity, jak wspomina: „Tamten chciał wszystko zrobić szybko i krzyczał, że »jest jebnięty i chuj go obchodzi« co ze mną będzie. Przywlekli mnie do stołu, dali zeszyt i długopis. Żeby zrobić wrażenie Okopnyj wyciągnął pistolet i pokazał mi naboje, mówiąc »to naprawdę« i zaczął wrzeszczeć, żebym pisał”. Rosjanie z ruchów antywojennych sięgają także po inne metody, jak np. podpisywanie i stemplowanie pieniędzy.
Na monetach wypisują pacyfistyczne hasła, jak „nie dla wojny” oraz „nie milcz”, a stemple na banknotach głoszą: „Wojnę zaczął Putin. TV kłamie”.
Autorzy akcji tłumaczą ją skutecznością i pewnością, że przekaz nie przepadnie tak szybko, jak np. zerwany plakat: „W sytuacji, gdy antywojenne plakaty, a nawet napisy na odzieży są karane wysokimi grzywnami, dobrym rozwiązaniem jest prowadzenie agitacji na pieniądzach. Nawet osoba prorządowa, która otrzyma banknot lub monetę z napisem "Nie dla wojny!", nie wyrzuci ich do kosza, lecz postara się je jak najszybciej wydać, zapewniając jej w ten sposób przy okazji nowych odbiorców”.
Innym stosowanym przez aktywistów sposobem jest zamienianie cenników w sieciach największych supermarketów. Rosjanie dotknięci sankcjami uważnie przyglądają się cennikom sklepowym, toteż ten sposób wydał się innym Rosjanom skuteczny i możliwy do szerokiego zastosowania.
Jedną z podejrzanych w sprawie zamiany cenników w sklepach spożywczych stała się artystka z Petersburga, Sasza Skoczilenko, która decyzją sądu pozostanie w areszcie do 31 maja, ponieważ, jak uzasadniała sędzia: „może ona ukryć się lub uciec, gdyż nie mieszka w miejscu zameldowania, ma siostrę we Francji, przyjaciół na Ukrainie i przyjaciółkę na emigracji”.
Opór rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego przeciwko Putinowi, Kremlowi oraz rosyjskiej większości i ich wojnie nie ma żadnego zaplecza politycznego i finansowego. Wszyscy chcą jednak wierzyć, że jest to walka Dawida z Goliatem, tym bardziej, że Goliat nie raz już pokazał opinii publicznej, że jest kolosem na glinianych nogach.
Przy tak dużym poparciu dla działań Putina w kraju, trudno wyrokować, że obywatelski opór będzie źródłem oczekiwanej implozji Federacji Rosyjskiej. Wielkoruski i imperialny szowinizm musi zostać przede wszystkim skompromitowany np. w przegranej wojnie z Ukrainą. Jednak procesy równoległe, jakimi są obywatelska niezgoda oraz silne prodemokratyczne diaspory Rosjan na emigracji, będą miały znaczenie, kiedy będziemy sobie wyobrażać Rosję w przyszłości. Dlatego warto wciąż przyglądać się tym działaniom, podążając za hasłem rosyjskich aktywistów, które głosi, że Przyszła Rosja jest dziś na ulicach i w policyjnych więźniarkach.
Badaczka współczesnej literatury i kultury rosyjskiej oraz ich związków z polityką. Socjolożka, tłumaczka. Pracuje w Instytucie Slawistyki PAN.
Badaczka współczesnej literatury i kultury rosyjskiej oraz ich związków z polityką. Socjolożka, tłumaczka. Pracuje w Instytucie Slawistyki PAN.
Komentarze