0:00
0:00

0:00

Powodem ataku na osoby LGBT+ w obu przypadkach (rosyjskiej propagandy i Jarosława Kaczyńskiego) były parady równości. Szczególnie rozsierdziła propagandę moskiewską warszawska parada z ukraińskimi akcentami. Moskwa pastwiła się także nad konwencją stambulską, którą Ukraina właśnie ratyfikowała.

Osobom transpłciowym prowadzący program czołowy propagandysta Kremla Dmitrij Kisielow poświęcił szczególną uwagę. Kisielow to z powierzchowności miły starszy pan, o pięć lat tylko młodszy od Kaczyńskiego, za to zawsze ciepło się uśmiechający. Jego szyderstwa robią więc jeszcze większe wrażenie.

Kaczyński i Kisielow zajmują się osobami transpłciowymi

Najpierw Kisielow wymienił dzieci amerykańskich celebrytów, które przeszły lub przechodzą korektę płci. Potem kpił, że raz dziewczynka chce być chłopcem, a raz nie, cytował na poważnie amerykańskiego komika Billa Mahera, że dzieciństwie chciał być piratem i w związku z tym domagał się ucięcia nogi oraz wydłubania oka, ale rodzina się nie zgodziła.

Ha, ha, ha. No po prostu boki zrywać.

Dowodził, że to wszystko fanaberia i wybór - i nie ma nic wspólnego z biologią. To degeneracja Zachodu i jeśli się tego nie powstrzyma, to za kilkadziesiąt lat wszyscy ludzie na Zachodzie będą się identyfikowali jako geje (poniżej cały ten fragment, po rosyjsku).

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/06/20220627-wiesti1.mp4"][/video]

Jakby słyszał dzień wcześniej naszego prezesa Kaczyńskiego, który dowodził, że istnieje dziwaczny pogląd, "że każdy z nas może w pewnym momencie powiedzieć, że teraz, do tej pory, do godziny - jest w tej chwili koło wpół do szóstej — byłem mężczyzną, a teraz jestem kobietą. Mój szef w pracy, czy moja koleżanka, czy mój kolega powinni się do mnie zwracać już tym razem w formie żeńskiej. No można mieć takie poglądy. Dziwne co prawda, ja bym to badał, no ale...” - zarechotał prezes, a sala wraz z nim.

Przeczytaj także:

Wracając do rosyjskiej propagandy. Było też o tym, że żeby zyskać status kandydacki do Unii Europejskiej Ukraina musiała przyjąć konwencję stambulską, która...

Tak, zgadli Państwo, promuje gender.

I zmianę płci, i to, że chłopcy mogą przebierać się za dziewczynki.

Jakby słuchali naszej Solidarnej Polski: “Konwencja to klasyczny lewicowy wytrych, który – zasłaniając się szczytnymi celami – bocznymi drzwiami próbuje wprowadzić pseudonaukową ideologię gender” (to akurat Sebastian Kaleta).

Konwencja stambulska, jak wiemy, to Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Zwraca m.in. uwagę, że zachowania przemocowe mają swoje źródła także w tradycyjnym postrzeganiu ról społecznych związanych z płcią (tego propaganda nie wyjaśniła). Polska ratyfikowała konwencję w 2015 roku i od tego czasu jest ona obiektem ataku konserwatywnej polskiej prawicy. A propagandy Kremla - wtedy, kiedy jest to dla Kremla korzystne (fragment o konwencji stambulskiej poniżej, po rosyjsku, zaczyna się w 50. sekundzie).

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/06/20220627-wiesti2.mp4"][/video]

Kisielow przedstawia „momenty” na wizji

Po śmichach-chichach Kisielow wystąpił w roli donosiciela. Pokazał książkę (na zdjęciu ilustrującym ten artykuł) i wyczytał z niej fragmenty o pierwszej miłości między dwoma chłopcami. Książka – doniósł wiadomym służbom – sprzedała się już w 200 tysiącach egzemplarzy, szykuje się dodruk. Czytają to nastolatki.

„To narusza nasze przepisy o zakazie propagandy homoseksualnej” - raportował Kisielow. I rozpaczał, że prawo zakazujące w Rosji Putina „propagandy homoseksualnej” pozostaje na papierze.

Czytał widzom, jak młodzi ludzie przeżywają pociąg do siebie i pierwsze zbliżenie (książka sprzedawana jest z ograniczeniem wiekowym 18+; Kisielow cytując ją w telewizyjnym prime-time przebił więc podręcznik do HiT ministra Czarnka z opisami pedofilii – trafił bowiem nie tylko do licealistów).

Na koniec spytał stroskany: "nam eto nada?” (czy nam to potrzebne?). "Nie jako norma. Musimy rodzić dzieci". Nie wtrącamy się w życie prywatne, ale nie należy się z tym...

Tak jest, nie należy się z tym obnosić.

Rosja nie należy do krajów, które karałyby homoseksualizm śmiercią - tu wrócił ton łagodny - ale “to” jest obce suwerennej kulturze Rosji, która ma “daleko bogatszą kulturę miłości”. Poza tym geje wiodą smutne życie i nie doświadczają radości rodzicielstwa, tymczasem chodzi o to, żeby mieć dużo dzieci, aby mogły bronić Rosji.

A jest czego w Rosji bronić - ostrzegł.

Zanim powiecie Państwo, że homofobiczne obsesje są cechą konserwatystów na całym świecie, więc mieliśmy do czynienia tylko ze zbiegiem okoliczności, dodam, że w tych samych “Wiestiach” mieliśmy jeszcze opowieść o:

  • Unii Europejskiej, która jest de facto konstruktem niemieckim (to à propos uzyskania statusu kandydackiego przez Ukrainę - Kisielow przypomniał, że z taką „Unią” Ukraina próbowała się stowarzyszyć 100 lat temu, pod koniec I wojny światowej; w roli Unii występowały wtedy „kraje sojusznicze Niemiec”, a z projektu nic nie wyszło, bo Ukraińcy nie potrafią tworzyć państwa).
  • W polityce chodzi zawsze i wszędzie o suwerenność rozumianą jako możliwość robienia tego, co się chce, bez oglądania się na innych i negocjowania tego z innymi – bo konieczność negocjowania oznacza, że się jest kolonią.

Oto źródła tego przekonania propagandy:

"Zawsze, podejmując jakiekolwiek decyzje, trzeba odizolować to, co najważniejsze. Co jest dla nas najważniejsze? Być niezależnym, niezależnym, suwerennym” - tak na niedawnym forum ekonomicznym w Petersburgu tłumaczył potrzebę bombardowania Ukrainy Putin.

"Rosyjskie wojsko broni prawa Rosji do suwerennego rozwoju. Wnuki i prawnuki bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, bezinteresownie walczą o Ojczyznę” - to Putin w rocznicę najazdu Hitlera na Stalina, 22 czerwca.

Suwerenność à la Putin, czyli robię, co chcę

Teraz słowo “suwerenność” odmieniają przez przypadki wszyscy rosyjscy czynownicy. W niedzielę w rosyjskiej telewizji mieliśmy program o rozwoju elektrowni jądrowych w Rosji w celu zapewnienia krajowi suwerenności oraz o rozwoju elektrowni słonecznych - także w celu suwerenności. O ekologii, zagrożeniu katastrofą klimatyczną nie było przy tej okazji mowy - i to ciekawe, bo dużą część "Wiesti" zajęły informacje o katastrofie pogodowej: powodziach, osuwiskach blokujących drogi po burzach i potwornym, niespotykanym do tej pory w Moskwie upale.

"Suwerenność” należy też do nauczania cerkwi Cyryla ("Rosja ma szczęście być suwerennym państwem, wybiera sobie własnych przyjaciół, nawiązuje stosunki dwustronne oparte na tradycjach, które łączą nas z wieloma krajami świata"). To koncept bliski abp. Jędraszewskiemu: “naród polski musi dbać o swój byt i suwerenność, a nie polegać na cynicznych obietnicach wielkich sąsiadów” (kazanie na 3 maja 2022), oraz Zbigniewowi Ziobrze: “Suwerenność nie ma swojej ceny, nie ma pieniędzy, za które moglibyśmy ją sprzedać. W warunkach pokoju również musimy pielęgnować wolność (tak mówił w czasie sporu o mechanizm warunkowości, czyli o zasady "pieniądze z Unii za praworządność").

Sam prezes Kaczyński łączy zręcznie oba wątki: suwerenność i niemieckość Unii, więc warto i jego słowa przypomnieć: "Celem nowego niemieckiego rządu jest przekształcenie Unii w federację zarządzaną przez Berlin, co oznacza podporządkowanie nas sobie i odebranie Polakom prawa do samostanowienia".

Tak. Propaganda rosyjska zaserwowała nam jednego dnia trzy wątki znane z naszego podwórka.

I pora w naszym cyklu postawić pytanie, czy oba przemysły propagandy korzystają z tego samego podręcznika, czy też zauważyły, że w ten sposób odpowiadają na głębokie potrzeby odbiorców.

Poniżaj i obiecuj suwerenność

W przypadku rosyjskiej propagandy obstawiam to drugie.

Opowiadając o “suwerenności” propaganda nie zwraca się do politologów, nie prowadzi debaty, jak zdefiniować suwerenność w zglobalizowanej gospodarce i świecie złożonych zależności. Obiecuje za to całej słuchającej ją zbiorowości, że w końcu będzie tak, jak chcemy. Że będą się nas słuchać i bać, a tylko o to w życiu chodzi.

To jest po prostu bajka o złotej rybce, którą kiedyś złapiemy.

I choć wielu ludzi działających dzięki współpracy, wzajemnemu szacunkowi i dzieleniu się doświadczeniem w ogóle takiego rozumienia “suwerenności” nie pojmie, to dla tych żyjących w poniżeniu, upokarzanych w pracy i w domu - nawykłych do, jak powiedzielibyśmy w Polsce – kultury folwarku (w Rosji – do rabstwa, czyli niewolnictwa) - to może być szczyt marzeń.

Żeby nikt nigdy nie mógł mi nic kazać. Żeby szef nie wrzeszczał. Żeby urzędnik się mnie bał.

Na poparcie tej tezy mam tu wyniki badań socjologicznych publikowanych w rosyjskich mediach przed “świętem pracy”. Otóż “Rosjanie uważają hipokryzję, plotki i brak szacunku dla pracy innych ludzi za najbardziej irytujące czynniki w pracy”.

Jeśli to badanie zrobione było poprawnie, wynikałoby z niego, że odbiorcy komunikatów “Wiesti” spędzają czas w toksycznym otoczeniu, a hipokryzja, plotki i brak szacunku dla ich wysiłku to doświadczenie prawie 60 proc. ankietowanych.

A w takim świecie “suwerenność à la Putin”, czyli możliwość odegrania się na tych wszystkich poniżających nas ludziach, to towar pierwszej potrzeby. I propaganda go dostarcza.

Jak pani Tatiana chowała kota i nie tylko

Portret odbiorcy komunikatów od Putina “Wiesti” przedstawiły w reportażu o pani Tatianie, która z Moskwy przyjechała do Popasnej w Donbasie, bo od pewnego czasu nie miała wiadomości od mamy.

Zwróćmy od razu uwagę na to, że pani Tatiana musiała przyjechać na miejsce. Zwrócenie się do kogokolwiek o pomoc i sprawdzenie, co się dzieje z mamą, było w jej świecie nie do pomyślenia. Rab nie może poprosić o to ani urzędnika, ani wojskowych, ani tym bardziej innych ludzi. Co innego, gdyby był ważny i suwerenny. Wtedy mógłby "kazać".

Pani Tatiana przyjechała więc do Popasnej, gdzie na dworcu autobusowym powitała ją przyjaciółka oraz ekipa telewizji moskiewskiej. Pojechali do miasta, a pani Tatiana z wprawą zawodowej płaczki zawodziła do kamery na widok zniszczeń i wciąż trwających ostrzałów ukraińskich.

W chwilach przerwy wspominała z koleżanką dawne lata, pokazując sobie, co się mieściło w tym czy tamtym budynku. A kamera pokazywała nam miasto w kompletnej ruinie.

W końcu ekipa z panią Tatianą podjechała pod pięciopiętrowy dom, w którym mieszka mama.

“Ale tam już nikogo nie ma” - powiedzieli rosyjscy żołnierze biwakujący na podwórku.

Mimo to pani Tatiana, z koleżanką, żołnierzami i ekipą telewizyjną poszła do mieszkania matki na trzecie piętro.

W mieszkaniu był wojenny bałagan i pani Tatiana zaczęła zawodzić do kamery. Weszła do kuchni i odkryła zwłoki kota matki ("dostał odłamkami" - mówi komentator).

Pani Tatiana zawyła z bólu (ten fragment reportażu telewizja pokazywała cały dzień, by zachęcić do oglądania całości). A potem weszła do sypialni. Na łóżku leżały zwłoki matki. Pani Tatiana zaczęła lżyć Ukraińców do kamery. Zwłoki mamy i kota zostały rozpikselowane, żeby można było jeść i pić przy oglądaniu “Wiesti”.

Nie dowiemy się, co się stało z matką pani Tatiany. Jak długo tam leżała (chyba nie długo, bo jest upał, a wchodzący na klatkę nic nie czuli). Dlaczego biwakujący żołnierze nie sprawdzili, czy w bloku nikt nie potrzebuje pomocy? Dlaczego nie było nikogo, kto zajrzałby do starszej kobiety? I dlaczego pani Tatiana musiała odegrać tę przerażającą scenę odkrycia zwłok mamy przed kamerą?

Czy po to, by wyżebrać od wojskowych obietnicę pochowania matki? Bo tym kończy się ten reportaż. Reportaż o kobiecie, która musi przejść przez największe poniżenie i publicznie pokazać najbardziej intymne uczucia, by władza zechciała pochować jej matkę.

Kota zapewne zostawią tak, jak leżał.

Nic, tylko walczyć o suwerenność i dokopać gejom.

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym tagiem.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)

Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze