Naprawdę trudno sobie wyobrazić gorszy scenariusz dla polskiej szkoły niż ten, który się rysuje. Jeśli ufać zasadzie: im gorzej, tym gorzej, należy mieć nadzieję na kolejny, solidny strajk. Lista pięciu największych problemów na rok szkolny 2022/2023
24 czerwca ponad 4,7 mln uczniów zaczyna wakacje. To nie będzie jednak spokojny czas dla samorządów, dyrektorów i nauczycieli. Kryzys kadrowy, rosnące koszty utrzymania oświaty, przygotowanie systemu do włączenia uczniów z Ukrainy, nowa matura i nowe przedmioty — to tylko część problemów, z którymi musi zmierzyć się polska szkoła.
Co dalej i w kim jest nadzieja? Przedstawiamy listę pięciu (najważniejszych?) problemów na następny rok szkolny 2022/2023
Wszyscy o tym niby mówią, ale nadal nie do wszystkich dotarło: lata powtarzania nauczycielom, że mogą sobie poszukać lepszej pracy, zamiast się lenić i narzekać, przyniosły w końcu swoje owoce. 13 tysięcy wakatów w całej Polsce, o których możemy mówić już w tym momencie, wzięły się nie tylko z pisowskiej polityki wobec uczących, której kulminacyjny moment osiągnęliśmy w czasach strajku nauczycieli.
Oto ona w telegraficznym skrócie: lekceważenie potrzeb płacowych, odgórne ustrojowe zmiany, wprowadzanie ideologicznej podstawy programowej, duszna atmosfera nacisku kuratoriów na dyrektorów. Do tego doszła aura ogólnoświatowego kryzysu, wojna, poczucie niepewności, skaczącej inflacji, rosnących rat kredytowych. No i wspomniane lata zaniedbań płacowych, wynikających z polityk poprzednich ekip rządzących.
"Kiedy zostawałem nauczycielem dyplomowanym ponad 20 lat temu, pensja nauczyciela dyplomowanego to było 285 proc. minimalnej pensji krajowej. I na to się pisałem. W tej chwili, dzięki waszym priorytetom, pensja dyplomowanego to tylko 134 proc. MINIMALNEJ pensji krajowej. I na to się nie pisałem" – pisze Marcin Zaród, członek grupy Superbelfrzy, Nauczyciel roku 2013.
Kto więc będzie uczył? Nie wiadomo. Zapewne jak zwykle resort będzie usiłował kleić ten system za pomocą pozorów, zapałek i śliny. Tym razem chyba się nie uda i trudno będzie ukryć fakt, że lekcje się po prostu nie odbywają, bo ministerstwo nie ma chyba jeszcze wystarczających zasobów na zatrudnienie robotów, a trik znany nam ze strajku: zatrudnienie leśników i emerytowanych nauczycieli może nie zadziałać (bo oni też odchodzą).
W szkole zapanuje (jeszcze) więcej chaosu, więcej prowizorki – rzeczy, które w dogodnych warunkach mogą wyzwalać kreatywność, w niedogodnych- raczej będą prowadzić do wypalenia, zniechęcenia, całkowitego braku motywacji całych szkolnych społeczności
Historia i teraźniejszość to chyba najbardziej znany z akcentów nowej ideologii w szkołach. Nie od dziś wiadomo, że likwidacja gimnazjów była tylko pewnym początkiem drogi, HiT jest jej dopełnieniem i ma przywrócić polską młodzież z niewłaściwych ścieżek, na które wkroczyła po rewolucji wokół zmian w prawie aborcyjnym.
Cytaty z podręcznika, który nie tylko opisuje w drastyczny sposób pedofilię, ale i jasno wskazuje winnych w uniwersum czarnkowego świata: gender, lgbt, ruchy równościowe i ekologiczne i socjalizm, zrównuje feminizm z nazizmem. Przedmiot ma zastąpić najgorzej zdawalny do tej pory na maturze przedmiot: WoS.
Pranie mózgów przy pomocy wprost wyłożonych idei może oczywiście podważyć już i tak nadwątlone zaufanie do tego, że podstawa programowa prowadzi do nauki czegokolwiek, co ma przełożenie na rzeczywistość. Nauczyciele będą zapewne stosować różnorodne strategie: od stosowania swojej narracji do traktowania przedmiotu jak zbędnego michałka.
Niezależnie od nich, poczucie, że mamy przedmiot, którego nie można traktować na serio, nie buduje ani poczucia bezpieczeństwa, ani zaufania do oświatowych instytucji. Na pewno do plusów można zaliczyć fakt, że autor jedynego na razie dostępnego do przedmiotu podręcznika do przedmiotu próbując pokazać generacji Z zdegenerowanych artystów uczy ich o Janis Joplin. Może któryś z fanów Oliwki Brazil dowie się, że istniała taka artystka.
Minister zapowiada, że już jesienią szykuje się nowy projekt zmian związanych z kontrolą szkolnego życia. Przypomnijmy: ustawa zawetowana przez prezydenta Dudę miała znacząco podnieść kompetencje kuratoriów oświaty i ograniczyć wpływ organizacji pozarządowych na szkołę. W praktyce: zablokować jakiekolwiek niepomyślne po linii rządowej zajęcia, wyjścia i warsztaty. Lex Czarnek oprotestowane przez wiele środowisk, przede wszystkim przez inicjatywę Wolna Szkoła zostało zablokowane przez prezydenta w momencie, w którym wszyscy przejmowali się głównie rozpoczętą na Ukrainie wojną. Nowa, zamaskowana wersja tej ustawy może powrócić tylnymi drzwiami dokładnie wtedy, kiedy będziemy zajęci czymś innym.
Uśpiona czujność, zmęczenie natłokiem i tak wielu złych wiadomości może zostać wykorzystane do przeprowadzenia tych zmian, które czynią szkołę miejscem absolutnej kontroli.
Jest już ich niemal 200 tysięcy i nadal wielu z nich pozostaje i pozostanie na dłużej w systemie, który jak wiemy nie jest wydolny nawet zupełnie bez ich obecności. Nauczyciele nie mają ani czasowych, ani finansowych zasobów, żeby się nimi zająć, a ich adaptacja przebiega mniej więcej w podobny sposób jak przystosowanie systemu edukacyjnego do pandemii: za pomocą dekretów.
Minister Czarnek ogłasza, że coś się wydarza: szkoły są gotowe i magicznie tak się dzieje. Wszystko spoczywa na barkach dyrektorów i nauczycieli, a tych brakuje (patrz punkt 1). Kompetencje do uczenia dzieci, które nie mówią po polsku, to wysoko wyspecjalizowane umiejętności, które nie pojawią się na zasadzie zaklęcia.
Konsekwencje? Zmęczenie nauczycieli, frustracja przepisami i brakiem pomocy w dokonywaniu cudów- przełamywaniu barier językowych i psychologicznych.
Obecność ukraińskich uczniów mogłaby być wspaniałą szansą na integrację międzykulturową w praktyce, otwarciem się na inne systemy edukacyjne. Bez kompleksowego wsparcia dla szkół, uproszczenia przepisów, dostarczenia do szkół zasobów ludzkich, materialnych tak się po prostu nie stanie.
Po raz kolejny system traktuje żywych ludzi jak pionki, które można sobie gdzieś przesunąć, umieścić i jakoś to będzie. W tych trzech ostatnich słowach mieści się całe spektrum problemów, które musi na co dzień podtrzymywać polski uczący.
Od 2023 wchodzi matura w nowej postaci. Jedne z najbardziej spektakularnych zmian dotyczą języka polskiego. Zasada: "więcej trudnych lektur, bo młodzież wytrzyma", idzie w parze z przekonaniem o konieczności przywrócenia prestiżu egzaminu. W dodatku wraca egzamin ustny, który nie odbywał się od dwóch lat ze względu na pandemię.
Przypomnijmy: pierwszy rocznik nowej matury, który spędził blisko dwa lata szkoły średniej przed komputerem, jest jednocześnie tym samym, który musiał zmierzyć się z likwidacją gimnazjów. Czeka ich zupełnie nowa część egzaminu, w którym trudno będzie wykręcić się samą inteligencją i sprawnością pisania, a będzie trzeba wykazać szczegółową znajomością polskiego romantyzmu.
Konsekwencje? Stres uczniów, ale też nauczycieli, którzy szczegółowe informacje w sprawie nowej matury otrzymali mniej więcej w połowie nauki. Matura może być wyzwaniem zwłaszcza dla uczniów, których dotknęło pandemiczne edukacyjne wykluczenie.
Czy istnieje w tych planach jakaś cząstka nadziei, jakieś światło w tunelu? Jak zwykle kryje się w reakcjach ludzi.
Naprawdę trudno sobie wyobrazić gorszy scenariusz dla polskiej szkoły niż ten, który się rysuje. Jeśli ufać zasadzie: im gorzej, tym gorzej — należy mieć nadzieję na kolejny, solidny strajk. Ale on się nie uda bez szerokiego poparcia społecznego, a przede wszystkim – bez solidnego wsparcia rodziców. Ci ostatni raczej rzadko chcą brać na siebie odpowiedzialność za stan publicznej oświaty, najczęściej stosują metody ucieczkowe: wzrasta liczba uczniów w szkołach niepublicznych.
Jeśli coś się nie zmieni w tej sprawie, zostaniemy praktycznie bez szans na odbudowanie publicznego systemu. Miłych wakacji!
Absolwentka polonistyki i filmoznawstwa UJ, nauczycielka, działaczka społeczna. Publikowała w „Krytyce Politycznej” i „Dialogu”. Mieszka w Warszawie, uczy w Liceum Chocimska.
Absolwentka polonistyki i filmoznawstwa UJ, nauczycielka, działaczka społeczna. Publikowała w „Krytyce Politycznej” i „Dialogu”. Mieszka w Warszawie, uczy w Liceum Chocimska.
Komentarze