Propaganda Kremla od kilku dni cytuje raport Amnesty International o działaniach armii ukraińskiej. Moskwa wspiera nim swoją tezę, że Ukraińcy używają cywili jako żywych tarcz. Raport AI jest użyteczny także dlatego, że propaganda chyba zaczęła delikatny zwrot w stronę klasy średniej
“Widzicie?” - może im powiedzieć. - “Cywilizowany Zachód jest z nami, więc przestańcie się boczyć".
Młodsi i lepiej wykształceni mieszkańcy wielkich miast nie palą się bowiem do wojny, a prosty przekaz propagandowy zapewne do nich nie trafia. Co innego — raport szanowanej zachodniej instytucji.
Z przekazów medialnych wokół raportu Amnesty International propaganda rosyjska wyciąga jeszcze jedną rzecz: że zdaniem działaczy AI nie wiadomo, co się dzieje z bronią przekazywaną Ukrainie (takie zarzuty padły ze strony działaczy Amnesty w reportażu CBS).
Propaganda nie tłumaczy, o co chodzi – o jakiej broni mowa. Ale to dla niej ważny wątek, bo pewnego czasu sugeruje, że broń przekazywana Ukrainie trafi na czarny rynek, a stamtąd — w ręce terrorystów. Taki mały straszak – a przy okazji ukłon w stronę Putina, który jako młody KGB-ista w NRD miał zajmować się przekazywaniem broni terrorystom (tak przynajmniej pisze Catherine Belton w “Ludziach Putina”).
Różnica? O ile jeszcze niedawno propaganda ogłaszała, że Rosjanie zdobyli osadę, a nawet kilka osad, to teraz ogłasza “przejęcie pod kontrolę 80 proc.” jakiejś osady.
Różnica? Bardzo dużo jest depesz o ukraińskich ostrzałach, zamachach na funkcjonariuszy reżimu okupacyjnego (kolejny zginął w niedzielę) i “zdemaskowanych ukraińskich komórkach terrorystycznych”. Żeby szybko móc odróżnić zwolenników reżimu od reszty, władze okupacyjne zaczęły wydawać nowe tablice rejestracyjne z kodem 184 dla tych, którzy wystąpili o rosyjski paszport. Reszta dostanie “numery tymczasowe”.
Różnica? Teraz do wszystkich tych cywilnych celów strzela z amerykańskich HIMARSów.
Z drugiej strony — z 12 systemów HIMARS przekazanych Ukrainie wedle propagandy Rosjanie zniszczyli już kilkanaście (jak się zsumuje wszystkie doniesienia).
Wszystko to uwiarygadnia raport AI.
Jest on o tyle ważny, że zdaniem propagandy ukraińskim ostrzałem kierują bezpośrednio oficerowie amerykańscy. I w ogóle dowodzą ukraińską obroną. Zatem skoro amerykańska AI pokazała prawdę o “liberalnym reżimie” władającym Stanami Zjednoczonymi i szykującym katastrofę światową — poprzez eskalację napięcia wokół Tajwanu i Kosowa, to musi to być prawda.
Cały przekaz opiera się na luźnej grze skojarzeń: tu Tajwan, tam HIMARS, tu Amnesty, a tu Putin mówi o końcu dominacji świata Zachodu, tu natomiast konserwatywna międzynarodówka z Rosją, Trumpem i Orbánem zmaga się z gejami — przekaz, jak co dzień, kierowany jest do osób, które nie przeszły żadnego analitycznego treningu. I które — jak codziennie pokazuje propaganda — marzą tylko o tym, by władza na czas wypłaciła emeryturę (stały element relacji telewizyjnych z "wyzwalanych” terenów Ukrainy to starsze kobiety zachwycone tym, że “budut dawat’ piensiju” - za każdym razem robi to przejmujące wrażenie).
Jest ich w Rosji większość — sama propaganda ujawniła przecież w zeszłym tygodniu badania socjologiczne, z których wynika, że aż 1/3 mieszkańców Federacji Rosyjskiej uważa, że Słońce krąży wokół Ziemi. Połowa nie wyjechała z miejsca zamieszkania od co najmniej 10 lat albo nie wyjechała nigdy. 2/3 ma średni lub niski poziom ogólnej wiedzy naukowej (mierzoną pytaniami, czy ludzie żyli na świecie równocześnie z dinozaurami albo czy radioaktywne mleko można bezpiecznie pić po zagotowaniu). Propagandowe zlepki uwzględniają ich perspektywę i wiedzę o świecie.
Ale ostatnio propaganda zauważyła też ludzi z wykształconej wielkomiejskiej mniejszości.
Najpierw pojawiły się informacje, że korzystanie z VPN, żeby obejść rządowe blokady internetowe nie będzie karane (owszem, władza zdaje się prowadzić kampanię zniechęcającą do korzystają z VPN – ale mowa tu o łagodnej perswazji, a nie o wsadzaniu do łagru tak jak za komentarze w mediach społecznościowych).
Sam osobisty propagandysta Putina Władimir Sołowiow, który Ukraińcom i całemu Zachodowi chętnie zrobiłby straszne rzeczy, pozwolił sobie nie zgodzić się z gościnią swojego programu, która proponowała, by za VPN używany przez dzieci sadzać rodziców (bo źle wychowali dzieci).
Telewizja zaczęła się rozwodzić nad dobroczynną władzą, która buduje infrastrukturę internetową w Chanty-Mansyjskim Okręgu Autonomicznym, “żeby dzieci mogły się uczyć”. Ministerstwo Rozwoju Cyfrowego uspokaja czytelników “Izwiestii”, że internet w Rosji nie zwolni (boją się tego operatorzy sieci, których zdaniem zapasów odpowiednich urządzeń jest tylko na kilka miesięcy, a nowych nie będzie, bo sankcje). Otóż zdaniem władz, zapasów jest w Rosji na jeszcze ponad rok. A do tego czasu Rosja nauczy się sama produkować stacje bazowe.
Nie musimy w to wierzyć — widać jednak, jak władzy zaczęło zależeć, by obywatele stanowiący mniejszość mieli ten swój internet.
Ale to nie jedyny przekaz do wykształciuchów. Jutro późnym wieczorem, na okrągłą 80. rocznicę powstania w oblężonym Leningradzie Symfonii Leningradzkiej Dymitra Szostakowicza, planowane jest wykonanie tego utworu w Petersburgu. A telewizja zapowiada to wielkie wydarzenie od kilku dni.
Oczywiście może być to tylko PR-owy wyczyn na okrągłą rocznicę z kategorii “kultura rosyjska jest dowodem niezniszczalnej siły Rosji”, a symfonia była i jest ważna dla pamięci o obronie Leningradu. Ale dziś może zabrzmieć niebezpiecznie współcześnie — „motyw inwazji" z części pierwszej symfonii bywa interpretowany jako szyderstwo z militaryzmu i dziś kompozytor mógłby mieć za to sprawę za znieważenie specjalnej operacji w Ukrainie.
Kto wie, ten wie.
I jeszcze te odniesienia do wojny krymskiej 1853–1856 (w głównych “Wiestiach”!) - z wyjaśnieniem, że wtedy Rosja też walczyła z Zachodem. Przecież takiej wojny do niedawna w ogóle nie było i nikt o niej nie wspominał. Skąd ma o tym wiedzieć prosty człowiek? Albo informacja o odsłonięciu pod Smoleńskiem pomnika sołtysichy Wasylisy Kożinej, bohaterki wojny z Napoleonem w 1812 roku - z zaznaczeniem, że wspomina o niej w “Wojnie i Pokoju” Tołstoj?
Do kogo mówi tu propaganda, jak nie do ludzi wykształconych?
W niedzielę w sekcji poświęconej poległym w “operacji specjalnej" bohaterom - "Wiesti", rosyjskie "Wiadomości", opowiedziały o 26-latku, który bohatersko poległ w obronie kolegów, rozrywając się granatem — mimo że nie był za życia wzorowym studentem ani uczniem (jak pozostali bohaterscy polegli pokazywani w telewizji).
Ten chłopak poszedł do wojska z więzienia i – jak z naciskiem powiedział w “Wiestiach” słynny i popierający Putina reżyser Nikita Michałkow – miał powody, by krytykować to państwo i nie zgadzać się z nim. A jednak włączył się do walki, pośmiertnie został ułaskawiony, a rodzina dostała wszystkie świadczenia po kombatancie.
Poległy walczył w obronie “wartości humanistycznych”.
To nowe określenie celu wojny (bluzgi pod adresem Ukrainy nieco w telewizji rosyjskiej zelżały). Jest to wspólna walka ludzi dobrej woli na całym świecie. Także Amnesty International.
Co to może znaczyć? Takie stężenie inteligenckiego przekazu nie może być chyba przypadkiem. Nie w takiej telewizji. Może rzeczywiście Rosja sięga do rezerw, więc propaganda próbuje dotrzeć do nowych odbiorców rosyjskiej klasy średniej i przekonać ją do wojny? Może i są w mniejszości, ale to spora mniejszość.
A może...
W sprawie Tołstojowskiej Wasylisy Kożiny, bohaterki wojny ze złym Zachodem sprzed 200 lat, znajomy rzeźbiarz zwrócił mi uwagę na szczegół. Pomnik musiał być zamówiony pół roku temu – rzeźba nie jest skomplikowana, ale stoi na kopczyku, więc prace nad projektem musiały trochę potrwać.
Tymczasem — jak donosi TASS — kopczyk wraz z rzeźbą ufundował z “funduszy własnych” sam marszałek Dumy, Wiaczesław Wołodin. Wedle kremlinologów — jeden z pretendentów do schedy po Putinie. Czyżby pan marszałek przewidywał pod koniec lutego, że sprawy w Ukrainie mogą nie pójść najlepiej i dojdzie do wojny z Europą — teraz w telewizji i w depeszy TASS chwalił się swą przenikliwością?
Zatem nie byłaby to wiadomość dla czytelników Tołstoja, ale do kolegów Wołodina. A Szostakowicz z niczym się propagandzie nie kojarzy, zaś wojna krymska należy do tego samego strumienia świadomości, którym propaganda częstuje nas codziennie?
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze