W nocy z 28 na 29 lipca 53 ukraińskich jeńców spłonęło żywcem w rosyjskim obozie filtracyjnym w Ołeniwce. Z baraku, gdzie spali, zostały spalone metalowe piętrowe łóżka i ściany. Dowody wskazują na Rosję. Słyszeliście o tym? Nie? To znaczy, że rosyjska propaganda wykonała zadanie
Ocaleli z pozostałych baraków (przeżyło wybuch 140 jeńców) opowiadali potem o huku, jasnym żółtym świetle i krzykach, po których zapadła przerażająca cisza.
Obóz w Ołeniwce składa się z kilku budynków. Zniszczony został tylko ten jeden.
Wszyscy – ocaleli i zabici – to obrońcy Azowstali w Mariupolu. Kiedy Azowstal ostatecznie się poddała, po trzech miesiącach budzącej wściekłość Rosjan obrony, do niewoli rosyjskiej trafiło 2 tysiące obrońców. Niespełna 200 Rosjanie umieścili w areszcie/obozie filtracyjnym w Ołeniwce, co podały od razu światowe agencje.
Pięć dni po mordzie na jeńcach eksperci i analitycy zebrali dość dowodów, by odpowiedzialnością za nią obciążyć Rosjan. Jednak propaganda rosyjska rozegrała tę sprawę perfekcyjnie – i o Ołeniwce nie mówi się tak jak o Buczy.
Mord w Ołeniwce ujawnili sami Rosjanie. Inaczej niż w sprawie Buczy – gdzie propagandzie zajęło kilka dni ustalenie obowiązującej wersji (była wersja ze statystami i wersja z przywożeniem trupów, potem w końcu - wersja z ukraińskim ostrzałem i na tym stanęło. Że to prowokacja ukraińska na złość Rosji).
Po godz. 8 rano 29 lipca Rosjanie podają pierwszy komunikat: że kolonię karną w Ołeniwce (zwanej tu z rosyjska Jelenowką) ostrzelali Ukraińcy. Godzinę później dodają, że zginęło co najmniej 40 osób i że Ukraińcy użyli swoich precyzyjnych amerykańskich HIMARSów. Dlatego zniszczony jest tylko jeden budynek - jak wiadomo, HIMARSy są bardzo precyzyjne.
Ale po co Ukraińcy mieliby go niszczyć? Akurat ten budynek?
Jest 9:25 i zwykle o tej porze dnia rosyjskie agencje zamieszczają informacje o ostrzałach na froncie ukraińskim z nocy. Mają one zawsze ten sam schemat: Rosjanie “zniszczyli” tyle a tyle “sił” Ukrainy, a Ukraińcy ostrzelali cele cywilne i spowodowali straty. Tyle że tu mamy aż 40 zabitych, albo więcej ("normalny" ostrzał nocny dzień w dzień pochłania kilka ofiar).
Druga różnica: mimo wczesnej pory komunikaty nie ograniczają się do relacji wojskowych. Są też stanowiska czynowników. I to takich niższej rangi – jak przedstawiciele “republik” donbaskich albo banitów z Ukrainy. Ale jest też oficjalne stanowisko rosyjskiego MON.
Nie wiemy jeszcze, ile osób zginęło, czy byli to sami jeńcy, ale “szef przedstawicielstwa Ługańskiej Republiki Ludowej w Rosji” Rodion Mirosznik pisze na Telegramie, że "władze kijowskie uznały jeńców z Azowstali za hańbę i wydały rozkaz ich likwidacji”. A prorosyjski były deputowany ukraiński Ilja Kiwa (znany z wygadywania najróżniejszych bredni), jest tu cytowany jako poważne źródło takiej oto opinii: „Aby ich nie wymieniać, kijowski reżim postanowił ich po prostu zabić”
Przed godziną dziesiątą naszego czasu oficjalny komunikat wydaje rosyjskie ministerstwo wojny i ma już inną wersję. Wojsko ukraińskie miało zabić swoich towarzysz nie dlatego, że zeznawali, nie dlatego, by ukarać ich za to, że się poddali, i nie dlatego, że chcieli zaoszczędzić na wymianie jeńców, ale dlatego, że była to prowokacja.
– Ta rażąca prowokacja miała na celu zastraszenie ukraińskich żołnierzy i zapobieżenie ich kapitulacji – komunikuje rzecznik MON generał Igor Konaszenkow. Dochodzi godzina 10:00. Konaszenow jest absolutnie pewien, że jeńcy zginęli na skutek ostrzału HIMARSami.
Prowokacja to słowo klucz, które - od czasów mordu cywili w podkijowskiej Buczy – zawsze związane jest z tuszowaniem rosyjskich zbrodni.
Pół godziny później odzywa się “szef Donieckiej Republiki Ludowej” Denis Puszylin: Ukraińcy mieli ostrzelać obóz w Ołeniwce, ponieważ "przetrzymywani tam bojownicy, w szczególności radykałowie z Azowa zaczęli zeznawać" a zeznania te “są niekorzystne dla Kijowa”.
Ukraina milczy, bo nie ma żadnych danych. Ołeniwka, w przeciwieństwie do Buczy, jest pod kontrolą rosyjską. A Rosjanie podają coraz więcej szczegółów, bo na miejscu wybuchu jest od rana korespondent RIA Nowosti i dziennikarz rosyjskiej telewizji państwowej. Ich nagrania zaraz pójdą w świat (obecność dziennikarza na miejscu ataku była do tej pory dowodem zachodniego spisku – jakim cudem dziennikarze mogli tak szybko znaleźć się na miejscu rosyjskich ataków rakietowych - pytała do tej pory propaganda. Teraz jest jednak szybsza od dźwięku).
O godz. 11 agencja RIA Nowosti nadaje depeszę ze zniszczonego baraku w obozie w Ołeniwce. To znaczy, że reporter musi być na miejscu od rana. Depesza potwierdza wcześniejszą wersję rosyjską: to był HIMARS, bo reporter widział odłamek HIMARSa.
Dopiero teraz Rosjanie podają też ostateczną liczbę zabitych: 53.
"Jak zauważył korespondent RIA Nowosti, budynek jest poważnie uszkodzony: dach zniszczony, wszystko wokół było pokryte popiołem i sadzą. Na miejscu widoczne są spalone do czerni zwłoki ukraińskich jeńców wojennych. (…) Według sztabu obrony terytorialnej DRL liczba ofiar śmiertelnych wzrosła już do 53 osób. W miejscu uderzenia znaleziono fragmenty amunicji używanej do strzelania z HIMARS MLRS”.
Zdjęcie odłamka HIMARSa, który miał uderzyć w Ołeniwkę, obiega świat - pokazuje je m.in. Reuters.
Równocześnie “kwatera główna dowództwa obrony terytorialnej DRL” podaje: „Zbrodniczy reżim kijowski celowo niszczy ukraińskich bojowników, którzy poddali się, aby zatrzeć ślady zbrodni wojennych popełnionych na ludności cywilnej Donbasu, a tym samym zmusić resztę do kontynuowania działań wojennych, a nie do poddania się”.
Mamy więc już pięć teorii dotyczących tego, dlaczego Ukraińcy mieliby zabić swoich towarzyszy broni. I absolutną pewność, że to był HIMARS
O godz. 11:18 Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej ogłasza wszczęcie sprawy w sprawie “ataku ukraińskich nacjonalistów na areszt śledczy w Ołeniwce” (to cecha charakterystyczna, komitet śledczy nigdy nie ustala sprawców - bo od razu wie, że to Ukraińcy. Nie musi szukać też motywów - bo te przekazali już w mediach rosyjscy oficjele). Tempo jest imponujące - w przypadku Buczy zajęło prokuraturze aż dwa dni samo ustalanie, czy należy się sprawa zająć.
Przed południem Ukraińcy dementują: Siły Zbrojne Ukrainy nie uderzyły w obóz karny w Ołeniwce.
Widać, że po stronie ukraińskiej odbywa się sprawdzanie, bo pierwszy oficjalny komunikat brzmi tak: „Według informacji Dowódcy Dowództwa Rakietowego i Artylerii Wojsk Lądowych Sił Zbrojnych Ukrainy Siły Zbrojne Ukrainy nie przeprowadziły uderzeń rakietowych i artyleryjskich w rejonie osiedla Ołeniwka”.
Ukraińcy sprawdzali – bo mają jak. Jak napisze za dwie godziny w "Wyborczej" Piotr Andrusieczko z Kijowa, każdy wystrzał M142 HIMARS jest dokładnie inwentaryzowany, od momentu wystrzału do lokalizacji trafienia.
Po godz. 13 głos zabiera na Twitterze ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba: "Rosja popełniła kolejną przerażającą zbrodnię wojenną, ostrzeliwując kolonię karną w okupowanej Ołeniwce, w której przetrzymywała ukraińskich jeńców wojennych. Wzywam wszystkich partnerów do zdecydowanego potępienia tego brutalnego naruszenia międzynarodowego prawa humanitarnego i uznania Rosji za państwo terrorystyczne".
Do końca dnia Ukraińcy uzyskują tyle, że świat wie, że są dwie wersje wydarzeń.
Propaganda rosyjska już uzyskała swój cel: Ołeniwka nie jest główną wiadomością piątku. Dziennikarze zbierają informacje i otwarcie piszą: nie wiemy, co tam się stało. Nie jesteśmy w stanie potwierdzić żadnej z wersji. Choć na razie nikt nie kwestionuje, że barak w Ołeniwce został trafiony rakietą - a nie wysadzony od środka.
“Ukraińcy i Rosjanie obwiniają się nawzajem za śmiertelny atak rakietowy, w wyniku którego 130 zostało rannych” - pisze Reuters. Tak samo informację tę podają CNN i BBC. Media podają po prostu dokładnie, co mówi jedna strona, a co druga. Nie wierzą nawet w dane o zabitych.
Koordynator ds. komunikacji strategicznej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego w Białym Domu John Kirby przyznaje, że Stany Zjednoczone nie mają wystarczających danych wywiadowczych dotyczących Ołeniwki.
Reuters cytuje jednak anonimowego urzędnika Pentagonu, że choć Stany Zjednoczone nie mają jeszcze ostatecznych informacji na temat tego, co stało się z więzieniem, ale twierdzenia Rosji należy traktować bardzo ostrożnie “biorąc pod uwagę, że wcześniejsze twierdzenia okazały się fałszywe”.
Zaczyna się jednak metodyczne sprawdzanie wszystkich szczegółów, którymi świat zarzucili Rosjanie.
“Film opublikowany przez rosyjskiego korespondenta wojennego, Andrieja Rudenko, pokazywał wspierany przez Rosję personel wojskowy przesiewający spalone szczątki tego, co, jak powiedział, było więzieniem. Rozwalony dach budynku zwisał. Widać było zwęglone szczątki ciał. Jedno ciało poczerniało od płomieni. Na zewnątrz leżały kolejne ciała przykryte prześcieradłami. Muchy roiły się wokół zakrwawionych szmat. Reuters nie był w stanie samodzielnie potwierdzić sceny”.
Niezależna rosyjska Meduza sprawdza w sobotę, że tak – to jest Ołeniwka, ale przemysłowa część obozu, w której wcześniej nie trzymano jeńców.
Także zespół BBC Reality Check potwierdza, że ujęcia z zewnątrz budynku pasują do więzienia nr 120 w pobliżu Ołeniwki.
Meduza sprawdza: Ołeniwka leży 10 km za Gorłówką, która jest za linią frontu i jest stale ostrzeliwana. Jednak ostatni udokumentowany ostrzał pobliża Ołeniwki miał miejsce 13 czerwca. Cytowany przez Rosjan brytyjski jeniec Aiden Eslin mówi teraz wprawdzie, że areszt, gdzie przebywa, był ostrzeliwany przez Ukraińców, ale 1. nie wiadomo, czy to Ołeniwka, 2. “nie wiadomo też, w jakich okolicznościach nagrano film, w którym Eslin opowiada o ostrzale”. Eslin jest skazany na śmierć i czeka na apelację.
„Ukraińska Prawda" podaje powołując się na własne źródła, że wszyscy ukraińscy jeńcy kilka dni temu zostali przenieśli do osobnego budynku na terenie kolonii karnej. I to właśnie on został trafiony 29 lipca.
Nie. Obrońcy Azowstali poddali się na rozkaz dowództwa. Fantazje rosyjskie o ich rzekomych zbrodniach nigdzie nie zostały potwierdzone.
Tak, są świadectwa, że więźniowie, a zwłaszcza jeńcy, byli przez Rosjan torturowani. Wyszłoby to na jaw w czasie kolejnej wymiany jeńców - a tak problemu nie ma
"New York Times" opisuje 31 lipca, że wedle relacji byłych więźniów w Ołeniwce, Rosjanie bili jeńców łańcuchami i razili ich prądem.
- Tortury zadawane nam, cywilom, nie były tak straszne, jak te stosowane wobec żołnierzy - powiedział cywil Stanisław Hłuszko, który 4 lipca został zwolniony z tzw. obozu filtracyjnego w Ołeniwce. Według jego relacji strażnicy zmuszali nowych więźniów do przebiegania "korytarzem" i byli bici "łańcuchami, metalowymi rurami i innymi" narzędziami.
Inny cywil, 35-letni Witalij Sytnikow, aresztowany w marcu w czasie próby wyjazdu z Mariupola, opisał specjalną celę do dyscyplinowania więźniów. — Prawie każdego dnia słyszeliśmy, jak bito tam jeńców wojennych — powiedział. Według niego większość z tych, których bito, to żołnierze, którzy bronili wcześniej zakładów Azowstal w Mariupolu.
1 sierpnia analitycy amerykańskiego think tanku ISW piszą, że z analizy zebranych informacji wynika, że za zbrodnię w Ołeniwce odpowiadają Rosjanie.
Nie ma bowiem w Ołeniwce śladu po uderzeniu HIMARSami, przy czym upiera sie Moskwa.
Zdjęcia satelitarne i inne pokazują, że zniszczony został tylko jeden budynek i to tak, że nie zawaliły się ściany, więc był to albo precyzyjny ostrzał, albo materiał wybuchowy. Amerykańscy wojskowi są już pewni, że ataku nie przeprowadził Kijów, bo gdyby Ukraińcy użyli czegoś innego niż HIMARS (którego na pewno nie użyli), to straty i ofiary byłyby też poza budynkiem.
A zatem to była Rosja. I tym samym pogwałciła konwencję genewską.
Zanim jednak ta analiza zostanie opublikowana, przez dwa dni dziennikarze wierni swemu warsztatowi (np. z BBC 30 i 31 lipca) piszą dalej: “Nie jest jasne, co dokładnie wydarzyło się podczas ataku na obóz jeniecki na okupowanej wschodniej Ukrainie. Zarówno Rosja, jak i Ukraina twierdzą, że zginęło kilkudziesięciu ukraińskich jeńców wojennych. Ale to jedyna rzecz, w której się zgadzają (…) Jak mówi nasz korespondent Paul Adams, tylko niezależne dochodzenie może ustalić prawdę. Czy tak się stanie, jest mało prawdopodobne”.
Jest sobota rano. I głos w sprawie Ołeniwki zabierają wysocy rangą rosyjscy urzędnicy.
Pierwszy - marszałek Dumy, Wiaczesław Wolodin:
"Prezydent [Ukraina Władimir] Zełenski i Waszyngton stoją za atakiem rakietowym na areszt śledczy w Ołeniwce. Zrobiono to w jednym celu: aby zapobiec nowemu procesowi w Norymberdze, w którym zeznawaliby pojmani naziści - ludzie Azowa".
„Waszyngton i Kijów usuwają świadków swoich zbrodni przeciwko ludzkości, aby obywatele państw europejskich i Stanów Zjednoczonych nie odwracali się od nich, a dostawy broni i amunicji trwają”. Jego zdaniem publiczne przyznanie się bojowników do ich okrutnych zbrodni „nieuchronnie doprowadziłoby do żądań ścigania przywódców wielu krajów NATO”.
Natomiast pierwszy zastępca stałego przedstawiciela Federacji Rosyjskiej przy ONZ Dmitrij Polianski ogłasza, że „Ukraińscy naziści bezskutecznie próbują zrzucić winę za tę zbrodnię na nas. Gdyby byli mądrzejsi, mogliby użyć do ostrzału czegoś innego niż dostarczony przez USA HIMARS MLRS”
Chwile potem twittuje ambasada rosyjska w Londynie i nieco przesadza (bo robi się z tego afera - ale może o to chodzi. Teraz świat dyskutuje nie o Ołeniwce ale o tym, czy ambasador jest OK):
"Bojownicy pułku Azow zasługują na egzekucję, ale śmierć powinna być zadana nie przez pluton egzekucyjny, ale przez powieszenie, bo nie są prawdziwymi żołnierzami. Zasługują na upokarzającą śmierć"
Przed południem w sobotę Rosjanie zaczynają publikować listę zabitych. Najmłodszy miał 20 lat, najstarszy – 61. Reuters sprawdza, że niektóre nazwiska się zgadzają.
„Cała odpowiedzialność polityczna, karna i moralna za krwawą masakrę Ukraińców ponosi osobiście Zełenski, jego zbrodniczy reżim i wspierający ich Waszyngton” – powtarza przy tym za Wołodinem rzecznik MON Konaszenkow. Powtarza też, że barak w Ołeniwce został zniszczony HIMARSem.
Taktyka popłaca - rozmowa o faktach jest za trudna, więc można rozmawiać o opiniach. Np. była francuska ambasadorka w Moskwie i w Londynie Sylvie Bermann dzieli się swoimi przemyśleniami: A po co Rosjanie mieli zabijać jeńców rakietą, skoro mogli ich po prostu skazać na śmierć?
Rosja zaprasza też ekspertów ONZ do zbadania sprawy ostrzału aresztu śledczego w Ołeniwce. Taka ekspertyza potrwa – i wszyscy o Oleniwce zapomną.
Zresztą - czy w ogóle o niej słyszeli? Jeśli nie, to Rosja już wygrała
A poza tym – kpi Rosja – i tak nie dojdziecie, jak było.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze