W cieniu protestu i niemądrych decyzji opozycji Prawo i Sprawiedliwość niepostrzeżenie zniszczyło kolejną fundamentalną dla demokracji instytucję. Kompromitacją Marka Kuchcińskiego jako marszałka Sejmu jest to, że nie umiał się postawić, gdy przejrzyste, dobrze udokumentowane procedury parlamentarne zastąpiło nagle widzimisię prezesa Kaczyńskiego
16 grudnia marszałek Marek Kuchciński popełnił szereg błędów w prowadzeniu obrad: zdecydował o wykluczeniu Michała Szczerby z obrad - mimo braku regulaminowych podstaw do podjęcia tej decyzji, ponieważ Szczerba rozpoczął zadawanie pytanie dotyczące ustawy budżetowej. Potem błędy popełniał lawinowo: poważne wątpliwości dotyczą przeniesienia trwającego posiedzenia do do Sali Kolumnowej, trybu zawiadomienia posłów o miejscu wznowieniu obrad, uniemożliwienia mediom wejścia na salę oraz utrudnianiu posłom opozycji dostanie się do Sali Kolumnowej.
Brak również dokumentacji potwierdzającej kworum - głosowanie ustawy budżetowej było możliwe tylko pod warunkiem obecności 231 posłów na sali. PiS w żaden sposób nie jest w stanie udowodnić, że ten warunek został spełniony - są za to nagrania, na których listę obecności politycy PiS podpisują już po zamknięciu obrad przez marszałka. Skandalem jest również dziurawa jak sito dokumentacja głosowań - nie tylko nie wiadomo, kto głosował nad poszczególnymi ustawami, bo nie ma imiennych list głosowań, a między posłami siedzieli asystenci polityków PiS, to nie wiadomo nawet, kto te głosy liczył: dwojga posłów-sekretarzy z opozycji, którzy podobno mieli to robić, nie było na sali.
Tę kolekcję uzupełniają dużo poważniejsze, bo ewidentne i udokumentowane w stenogramach złamania regulaminu Sejmu - uniemożliwianie posłom opozycji składania wniosków formalnych oraz głosowanie poprawek do ustawy budżetowej w blokach.
To wszystko dałoby się naprawić, gdyby Marek Kuchciński nie był posłusznym sługą Jarosława Kaczyńskiego - wiedziałby wówczas, że sam brak dokumentacji przebiegu głosowań jest dowodem na nieudolność przeprowadzenia przez niego przenosin obrad do Sali Kolumnowej.
Nie zrobił tego, bo wcześniej prezes PiS postanowił wszystkie wątpliwości rozstrzygnąć wypowiedzią, której akceptacja de facto oznacza, że opinia prezesa PiS zastąpiła w Polsce procedury dokumentacji prawidłowego działania parlamentu, których przestrzeganie jest podstawą systemu prawa.
Nikt tutaj nie fałszował. Nie szukajcie dziury w całym. Wszystko było całkowicie legalne.
Podpisanie przez Marka Kuchcińskiego dokumentów o skierowaniu do Senatu aktów prawnych "uchwalonych" 16 grudnia w Sali Kolumnowej jest jego największym i najpoważniejszym błędem - oznacza po prostu kapitulację z konstytucyjnej roli marszałka Sejmu, której przyczyną jest lojalność wobec przewodniczącego swojej partii politycznej.
Widać tu analogię do historii Trybunału Konstytucyjnego. W przeciwieństwie do Andrzeja Rzeplińskiego, który z uporem bronił niezależności Trybunału Konstytucyjnego i nie podejmował decyzji, które mogłyby doprowadzić do fikcyjnego i niezgodnego z prawem funkcjonowania kierowanej przez niego instytucji, Marek Kuchciński nie stanął na wysokości zadania stawianego przez RP przed ludźmi kierującymi instytucjami publicznymi.
W ten sposób nieprzestrzeganie przez Marka Kuchcińskiego procedur regulaminowych i brak umiejętności postawienia się prezesowi w celu doprowadzenia do naprawienia błędów popełnionych w roli marszałka Sejmu doprowadziły do tego, że fikcyjnie funkcjonuje w Polsce już druga - po Trybunale Konstytucyjnym właśnie - fundamentalna dla demokracji instytucja.
Sejm, w którym o legalności podejmowania decyzji nie decyduje udokumentowane, prawidłowe przeprowadzenie transparentnych procedur podejmowania decyzji, a opinia lidera partii rządzącej to Sejm na niby. Taki Sejm nie jest nikomu i do niczego potrzebny.
To nie złe decyzje z 16 grudnia, ale brak zdolności do dostrzeżenia i wymuszeniu na partii naprawienia tych błędów powodują, że Marek Kuchciński przechodzi do historii jako lojalny polityk PiS, ale marszałek - grabarz Sejmu.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze