Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie postrzelenia na granicy polsko-białoruskiej 35-letniej Iranki. Kobieta twierdzi, że dokonali tego polscy mundurowi. Kobietę postrzelono trzy dni po wprowadzeniu strefy buforowej na terenie przygranicznym
W nocy z niedzieli 16 na poniedziałek 17 czerwca do szpitala w Hajnówce trafiła 35-letnia Iranka z postrzałem w okolicy oka. Kobieta została trafiona z broni śrutowej.
Iranka twierdzi, że w niedzielę 16 czerwca strzelali do niej polscy mundurowi zza muru po polskiej stronie granicy.
„W okolicy wsi Topiło (rejon Dubicz Cerkiewnych – red.) szła wzdłuż muru po stronie białoruskiej, ale nie tuż przy nim. Szukała nowej grupy migrantów przy płocie, bo nowa grupa zazwyczaj ma jeszcze jedzenie, którym może się podzielić” – opowiada osoba, która wysłuchała relacji postrzelonej kobiety.
Grupa Granica w komunikacie podaje: "Od kilku dni nie jadła, szukała kogoś, kto mogłyby podzielić się z nią posiłkiem”.
Wtedy bez ostrzeżenia miał paść strzał ze strony dwójki mundurowych po polskiej stronie płotu – tak twierdzi poszkodowana. Iranka poczuła „ostry, nagły ból” w okolicy oka, zaczęła krzyczeć. Podbiegli do niej inni migranci i pomogli jej dojść do bramki w murze, prosząc polskich mundurowych o pomoc medyczną.
Tutaj w relacjach zaczynają się rozbieżności. Grupa Granica podaje, że po tym, jak postrzelona zaczęła krzyczeć, w jej stronę ruszyły dwie umundurowane osoby, które naciągnęły kominiarki na twarze i to one miały ją przeprowadzić przez graniczny płot. To by oznaczało, iż byli to funkcjonariusze Straży Granicznej.
Z kolei RMF24.pl podaje, powołując się na major Magdalenę Kościńską, rzeczniczkę 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej działającej przy granicy, że to patrol policji zauważył zakrwawioną migrantkę. Zawiadomił Straż Graniczną i dopiero ta miała wezwać karetkę. Tak czytamy także w komunikacie Straży, cytowanym przez Onet. Strażnicy przeprowadzili poszkodowaną przez bramkę, a karetka odwiozła ją do szpitala w Hajnówce.
W niedzielę 16 czerwca od trzech dni działał już zakaz wejścia do strefy przygranicznej, który wprowadził rząd. O postrzeleniu Iranki media poinformowało Stowarzyszenie Egala z Grupy Granica.
Kobieta z Iranu została zoperowana, a po zabiegu do placówki przyjechali policjanci i żandarmi wojskowi, by przesłuchać poszkodowaną. Sprawę przejęła Prokuratura Rejonowa Białystok Południe. „Toczy się w kierunku ewentualnego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy pełniących służbę nad granicą oraz narażenia tej kobiety na bezpośrednie niebezpieczeństwo i spowodowanie lekkiego uszczerbku na zdrowiu, tj. naruszenie czynności narządów ciała na czas dłuższy niż 7 dni” – informuje prokurator Marek Winnicki. Winnicki twierdzi, że ze wstępnej dokumentacji medycznej nie wynika, by poszkodowanej kobiecie groziła utrata wzroku, co potwierdza Tomasz Musiuk, wicedyrektor szpitala w Hajnówce.
Kobieta została już wypisana ze szpitala, złożyła wniosek o ochronę międzynarodową i toczy się w jej sprawie postępowanie. Straż Graniczna złożyła wniosek, by umieścić ją w zamkniętym ośrodku dla migrantów. „Jest kilka przesłanek ustawowych dla takiej decyzji Straży, np. brak potwierdzonej tożsamości” – mówi Marcin Sośniak, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Wg trójki naszych rozmówców Iranka już jest w zamkniętym ośrodku, ale nie udało nam się ustalić, gdzie dokładnie.
Rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej major Katarzyna Zdanowicz nie odbierała naszego telefonu. Prosiła o SMS-y. Zapytaliśmy ją więc:
Mjr Zdanowicz obiecała odpowiedź w najbliższy poniedziałek. Czekamy.
Tuż po opisaniu wydarzeń w mediach, Straż Graniczna w komunikacie poinformowała, że "w ostatnich dniach w kierunku osób przy granicy polsko-białoruskiej, tym bardziej znajdujących się po stronie białoruskiej, nie użyto broni”.
Żandarmeria Wojskowa, która miała przesłuchiwać poszkodowaną migrantkę, twierdzi, że sprawy nie prowadzi. „Proszę kierować pytania do policji” – odpowiada szef Oddziału Komunikacji Społecznej ŻW płk Artur Karpienko.
Mr Magdalena Kościńska, rzeczniczka 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej, twierdzi, że wojsko nie brało udziału w tym zdarzeniu.
Oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce, st. asp. Andrzej Grygoruk, na pytanie, czy policja zabezpieczyła monitoring z miejsca zdarzenia, odpowiada, że „na tę chwilę nie posiada takiej wiedzy”.
Marcin Sośniak z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka komentuje: „Gdyby nie zabezpieczono monitoringu, to byłoby to poważne niedopatrzenie”.
Grupa Granica pisze w komunikacie: „Przypominamy, że granica jest monitorowana, a służby nierzadko publikują nagrania z kamer rozmieszczonych przy granicznym płocie. Uważamy, że w tym wypadku opinia publiczna powinna móc zapoznać się z materiałami wideo dokumentującymi zajścia związane z postrzeleniem kobiety”.
W szpitalu w Hajnówce przebywało od początku roku już ponad 250 migrantów z granicy. Najczęściej mieli urazy złamań w czasie pokonywania muru na granicy. „Ten rok może iść na rekord. Niestety” – mówi wicedyrektor szpitala dr Tomasz Musiuk.
W szpitalu dotychczas tylko raz spotkano się z postrzeleniem obcokrajowca przez mundurowego. To była głośna sprawa postrzelenia 22-letniego Syryjczyka w plecy w listopadzie 2023 r. – czyli jeszcze w czasie rządów PiS. Żandarmeria Wojskowa trzymała się wtedy wersji, że broń sama wypaliła, bo mundurowy się potknął. Nie wyjaśniali czemu padły aż cztery strzały. Z kolei Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych twierdziło, że migrant został ranny „po oddaniu strzału alarmowego w wyniku rykoszetu pocisku”.
W listopadzie 2023 r. funkcjonariusz Straży Granicznej strzelał w kierunku aktywistów, którzy byli na patrolu. Mundurowi użyli broni hukowej, ślepaków – tak stwierdziła funkcjonariuszka, która chowała broń do kabury. Funkcjonariusz SG przyznał się wtedy, iż pomylił aktywistów z migrantami. Dopiero po publikacji OKO.press o tym zdarzeniu rzeczniczka podlaskiej Straży mjr Zdanowicz przyznała: „W trakcie prowadzonych wczoraj czynności procesowych zabezpieczono prywatny hukowy pistolet funkcjonariuszki. Okoliczności jego ewentualnego użycia w czasie służby badane są pod nadzorem prokuratury”.
Po aferze, która wybuchła w związku z ujawnieniem marcowego zatrzymania trzech żołnierzy, którzy strzelali przy granicy, dowiedzieliśmy się m.in. iż tylko w tej sytuacji oddano 43 strzały w stronę migrantów. Ta sytuacja też miała miejsce w okolicach Dubicz Cerkiewnych – czyli tam, gdzie postrzelono 35-letnią Irankę. W czerwcu minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz, podał, iż tylko w maju tego roku służby na granicy użyły broni w „systemie alarmowym" aż 700 razy.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Komentarze