W październiku Grupa Granica otrzymała prośby o pomoc od 3600 osób przebywających w lesie. W tym samym czasie na pograniczu polsko-białoruskim wnioski o azyl udało się złożyć zaledwie 166 osobom. Prezentujemy najważniejsze fragmenty raportu z sytuacji na granicy polsko-białoruskiej
5 listopada. Grupa siedmiu osób, troje dzieci. Wszyscy są w złym stanie, nie mogą chodzić. Piszą, że potrzebują karetki. Kobieta straciła przytomność, jeden z mężczyzn jest bardzo blisko tego stanu. Nie jedzą i nie piją. Tylko jedna osoba może chodzić i to słabo.
6 listopada. Grupa sześciu osób z Iraku (w tym dwoje dzieci). Jedno dziecko kaszle krwią. Grupa deklaruje, że jeśli zobaczą karetkę, to uciekną.
7-8 listopada. Grupa 10 osób z Syrii, w tym jedna kobieta oraz czworo dzieci. Aktywiści i aktywistki długo nie mogli ich znaleźć. W końcu się udało. Zawieziono im potrzebne rzeczy. Kobieta poroniła, ale nie chce karetki.
To tylko ułamek przypadków, opisanych przez aktywistów i aktywistki Grupy Granica. W opublikowanym 1 grudnia 2021 roku raporcie podsumowują swoje czteromiesięczne działania na Podlasiu, dokumentują łamanie praw człowieka, przybliżają historie migrantek i uchodźców oraz wskazują na rozwiązania potrzebne, by zakończyć kryzys na granicy.
Według danych zebranych przez Grupę Granica, osoby migrujące w przeważającej części pochodzą z państw ogarniętych konfliktami zbrojnymi i łamiących prawa człowieka.
"Destabilizacja UE, na którą liczy reżim białoruski, polega nie tyle na »zalaniu« Unii dużą liczbą migrantów, ile na tworzeniu i wzmacnianiu w Polsce i całej UE politycznych podziałów w kwestii przyjmowania migrantów i migrantek" - piszą autorzy i autorki raportu. To nie pierwszy raz, gdy kwestia przyjmowania cudzoziemców podzieliła Europę. Wcześniej mieliśmy z tym do czynienia w czasie tzw. kryzysu migracyjnego w latach 2015-2016. W efekcie, jak przekonuje Grupa Granica, to nie migranci i migrantki, ale właśnie polityczna polaryzacja wywołuje destabilizację.
Wprowadzeni w błąd migranci i migrantki, nie mogąc legalnie przedostać się na teren UE, korzystają z ofert biur podróży sprzedających wizy do Białorusi.
"Po przylocie do Mińska osoby te ciężarówkami, busami lub taksówkami przywożone są na wschodnią granicę UE. Tam migranci i migrantki osadzeni zostają w obozach mieszczących się na terenach infrastruktury wojskowej i straży granicznej. Następnie są przez białoruskich funkcjonariuszy zmuszani do przekroczenia granicy z Polską poza oficjalnymi przejściami granicznymi. Wiele spośród tych osób kwalifikuje się do objęcia ochroną międzynarodową, ale jedynie w przypadku nielicznych udaje się doprowadzić do wszczęcia takiego postępowania w Polsce".
KGM [inicjały pacjenta]: pacjent po 5 dniach spędzonych w lesie. Dwa dni temu został pobity kijami / pałami przez białoruskich funkcjonariuszy; wczoraj uciekał przed psami; był wychłodzony. […] Obrażenia powierzchowne po uderzeniach tępym narzędziem (kijem) – guz 5×3 cm na głowie, wylew podskórny i niewielki obrzęk powieki oka lewego, dyskretne ślady uderzeń na tułowiu.
Z relacji migrantek i migrantów wynika, że brutalność białoruskich funkcjonariuszy rośnie. Autorzy i autorki raportu opisują, jak na początku listopada jednej z osób z Iraku służby na Białorusi złamały szczękę, a następnie wypchnęły do Polski.
"Podczas detencji w obozach białoruscy funkcjonariusze pobierają także od ludzi wysokie opłaty za wodę, zaspokojenie podstawowych potrzeb oraz za możliwość powrotu do Mińska (udało się to jednak tylko nielicznym). Napotkani w Polsce migranci i migrantki opowiadali o kilku sytuacjach, w których – by uniemożliwić im powrót na stronę białoruską lub udanie się do Mińska – służby białoruskie oddawały strzały w powietrze lub pod nogi migrantów" - czytamy w raporcie.
Czterech nastoletnich chłopców (Straż Graniczna uznała, że byli pełnoletni) z Demokratycznej Republiki Konga przez pięć dni błąkało się po lesie w pobliżu polsko-białoruskiej granicy. Wysyłali rozpaczliwe SMS-y: „Jesteśmy głodni, jest nam zimno, umrzemy”. Potem kontakt z nimi się urwał. Po interwencji UNHCR następnego dnia rano Straż Graniczna poinformowała, że zostali odnalezieni.
Mężczyzna z Jemenu: Jest w bardzo złym stanie, wydaje się zrezygnowany, był bity przez Białorusinów. Zapłacił komuś 500 dolarów za pomoc, ale został oszukany. Dzień później mężczyzna mówi, że umiera. Ma złamaną nogę, wymiotuje.
Białoruscy i polscy pogranicznicy, działając w strefie stanu wyjątkowego, stosują różne formy przemocy fizycznej i psychicznej, takie jak: zastraszanie, wymuszanie określonych niebezpiecznych działań, arbitralne zatrzymania, zakazane w prawie międzynarodowym zbiorowe wydalenia, odmowa dostępu do żywności, wody, schronienia i pomocy medycznej oraz dostępu do procedur ochronnych, a także odmowa prawa do skutecznego środka odwoławczego. Ich natężenie, jak twierdzą autorzy/ki raportu, uprawnia do stosowania w tym kontekście pojęcia „tortury”.
"Jak wynika z relacji migrantek i migrantów, zachowania polskich funkcjonariuszy są mniej brutalne niż służb białoruskich. Niektórzy z nich przed zmuszeniem do przekroczenia granicy z Białorusią oferują jedzenie, picie i ciepłe ubrania. Migranci i migrantki opowiadali jednak także o przypadkach używania przemocy - o popychaniu, grożeniu bronią, zastraszaniu, naśmiewaniu się czy niszczeniu telefonów" - czytamy w raporcie.
Od początku sierpnia 2021 roku Straż Graniczna regularnie, głównie w mediach, w tym na Twitterze, informuje o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. 1 listopada podała, że od początku kryzysu na granicy polsko-białoruskiej odnotowano ponad 28,5 tys. „prób nielegalnego przekroczenia granicy”. W sierpniu było ich ponad 3,5 tys., we wrześniu już 7,7 tys., a w październiku 17,3 tys. „Próby nielegalnego przekroczenia”, często określane przez SG wręcz jako „próby usiłowania nielegalnego przekroczenia” granicy, dotyczą głównie odcinka podlegającego ochronie Podlaskiego Oddziału SG (pozostała część granicy z Białorusią podlega Nadbużańskiemu Oddziałowi SG).
"W pierwszym miesiącu kryzysu to właśnie 12 placówek z Podlaskiego Oddziału otrzymało dodatkowe wsparcie – kolejnych funkcjonariuszy SG oddelegowanych z innych jednostek oraz tysiąc żołnierzy Wojska Polskiego. Do dziś zarówno w strefie stanu wyjątkowego, jak i poza nią zgromadzono kilkanaście tysięcy funkcjonariuszy/funkcjonariuszek różnych służb - Straży Granicznej, Wojska Polskiego, Policji oraz Wojsk Obrony Terytorialnej" - podsumowują autorzy i autorki raportu.
Dane przekazywane przez SG są jednak problematyczne. Dlaczego?
Sformułowania używane przez SG przy podawaniu liczby osób docierających na granicę nie oddają rzeczywistego stanu prawnego.
"Stajemy zatem w obliczu trudności z precyzyjnym ustaleniem tego, co i na jakiej podstawie SG robi na granicy oraz czy podaje liczbę incydentów definiowanych przez siebie jako »próby nielegalnego przekroczenia granicy« (cokolwiek to oznacza w rzeczywistości), czy też liczbę osób podejmujących te próby. Nie jest jasne, co w praktyce ostatnich miesięcy oznaczają określenia »udaremnienie nielegalnego przekroczenia granicy« albo »próby nielegalnego przekroczenia«, ponieważ takie sformułowania nie są zdefiniowane w ustawie o ochronie granicy państwowej ani w ustawie o Straży Granicznej.
SG również nie potrafi odpowiedzieć, jakich sytuacji one dokładnie dotyczą. Rzeczniczka prasowa formacji podała jedynie, że działania te prowadzone są na podstawie nowelizacji z 20 sierpnia 2021 roku rozporządzenia MSWiA w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych. Może to oznaczać, że liczby te pokazują skalę wywózek" - wnioskuje Grupa Granica.
Kolejny problem z liczbami, które podaje Straż Graniczna w odniesieniu do „udaremnienia” i „prób”, polega na tym, że nie jest jasne, kogo te liczby obejmują – osoby czy grupy osób.
Siedmioosobowa rodzina z pięciorgiem dzieci. Są irackimi Kurdami, przez cały dzień byli w lesie. Z Iraku uciekają przed niebezpieczeństwem, zabójstwami i tragicznymi warunkami bytowymi. Chociaż złożyli pełnomocnictwa oraz deklarowali wolę ubiegania się o ochronę międzynarodową, zostali wywiezieni na teren strefy stanu wyjątkowego, po czym kontakt się urwał.
"Komunikaty na Twitterze mają także dowodzić rzekomej skuteczności działań SG, która jakoby egzekwuje prawo i »udaremnia« nielegalne przekroczenia granicy. Rosnąca liczba osób, które przedostały się przez silnie zmilitaryzowaną strefę przygraniczną i zostały zatrzymane w Niemczech, kompromituje jednak te działania jako nieskuteczne" - czytamy dalej.
Liczba osób, które od początku 2021 roku nielegalnie przekroczyły granicę polsko-niemiecką, sięga blisko 9 tysięcy, a w samym tylko październiku było to ponad 5 tysięcy osób.
W okresie od 4 sierpnia do 11 listopada 2021 roku najwięcej zatrzymanych osób pochodziło z:
Wśród zatrzymanych znalazły się też osoby przybywające z Kamerunu, Nigerii, Libanu, Angoli, Gwinei, Kuby, Sri Lanki, Rwandy, Somalii i Tadżykistanu. Dane te nie są jednak kompletne - opierają się na informacjach SG z Twittera. Są to zatem orientacyjne kraje pochodzenia osób zatrzymanych.
Dodatkowo od 27 października 2021 roku w danych SG pojawia się nowa kategoria: liczba wydanych postanowień o opuszczeniu terytorium Polski. Od 27 października do 10 listopada wydano je wobec 1098 osób.
"Ta nowa kategoria jest pokłosiem wejścia w życie ustawy z dnia 14 października 2021 roku o zmianie ustawy o cudzoziemcach oraz niektórych innych ustaw, czyli tzw. ustawy wywózkowej. (...) Jak pokazują te dane, instrument ten jest stosowany wybiórczo, jedynie wobec niektórych osób, wymaga bowiem przeprowadzenia pewnej procedury administracyjnej. Znacznie łatwiej jest po prostu fizycznie wywieźć ludzi do lasu na granicę niż wcześniej prowadzić wobec nich czynności biurokratyczne (nawet jeśli zostały one znacznie uproszczone dzięki przyjęciu tych przepisów)" - czytamy w raporcie.
W sierpniu 2021 roku przyjęto w Polsce 1155 wniosków o ochronę międzynarodową, a ogólnie w pierwszych trzech kwartałach tego roku wnioski takie złożyło prawie 5200 osób. W większości byli to obywatele i obywatelki Afganistanu (przede wszystkim osoby ewakuowane przez rząd z Kabulu) i Białorusi.
W okresie 1 stycznia-15 listopada 2021 roku Straż Graniczna przyjęła 3606 wniosków obejmujących 6153 osoby, w tym w placówkach przy granicy z Białorusią 273 wnioski obejmujące 585 osób:
Statystyki te nie pozwalają jednak ocenić, ile osób bezskutecznie próbowało ubiegać się o możliwość złożenia wniosku w Polsce. Nie wiadomo też, skąd pochodziły te osoby i z jakich powodów chciały zostać objęte ochroną międzynarodową.
Od początku września Grupa Granica systematycznie zbiera dane dotyczące zgłoszeń z prośbą o pomoc od osób w lasach. W analizowanym okresie przynajmniej 5370 osób poprosiło grupę o pomoc, jednak te dane mogą być niekompletne. Z
"Pogorszenie stanu fizycznego osób przebywających w lasach pokazują dane z jednego ze szpitali w miejscowości niedaleko granicy. Pierwszy pacjent o pochodzeniu migracyjnym został tam przywieziony 12 sierpnia. Do 2 listopada udzielono pomocy medycznej łącznie 151 osobom, ale aż 119 z nich przyjęto do szpitala w październiku. O złym stanie osób, które się do nas zgłaszają, świadczą informacje, jakie od nich otrzymujemy. Na przykład w listopadzie mieliśmy kontakt z kobietami, które poroniły w lesie (nie chciały jednak, by wzywać do nich karetkę pogotowia), z osobami, które nie mogą chodzić, tracą przytomność lub mają poważne problemy z oddychaniem. Wielokrotnie docieraliśmy też do ludzi w różnych stadiach hipotermii" - czytamy w raporcie.
Grupa Granica podaje w raporcie rozwiązania, które mogą zapobiec cierpieniu i śmierci na na pograniczu polsko-białoruskim.
"Każda noc to perspektywa kolejnych ofiar. To ludzie na pograniczu życia i śmierci. Są wśród nich osoby chore, kobiety w ciąży i dzieci. Potrzebują dostępu do jedzenia i wody, ciepłego schronienia i pomocy medycznej" - twierdzą autorzy i autorki raportu. Dodają, że tę pomoc mogą dostarczyć organizacje humanitarne i dlatego należy je natychmiast dopuścić do działań w strefie. Proponują również powołanie okrągłego stołu, przy którym spotkałyby się podmioty rządowe, społeczne, samorządowe i naukowe oraz rozpoczęcie rejestracji wszystkich osób przekraczających granicę i „policzenie” tych, które są na polskim terytorium, oraz osób zaginionych.
"Polska musi przemyśleć swoją strategię udzielania pomocy humanitarnej i rozwojowej. Na pomoc rozwojową przeznaczamy obecnie 3 mln złotych rocznie; porównajmy to z kwotą 1,6 mld złotych – tyle bowiem ma kosztować graniczny płot"
- czytamy w raporcie.
Konieczne, jak piszą autorzy/ki raportu, jest stworzenie mostów humanitarnych, czyli tymczasowych przejść granicznych, przez które migranci i migrantki mogłyby zostać wpuszczone do Polski w sposób bezpieczny, a następnie zarejestrowane. Dzięki temu mogłyby uzyskać pomoc medyczną oraz humanitarną. Pośrednią przyczyną obecnego kryzysu, przypominają autorzy/ki, jest brak legalnych ścieżek wjazdu do UE dla większości osób pochodzących ze zdestabilizowanych regionów świata.
"W związku z nadchodzącą zimą w terenie przygranicznym muszą powstać tymczasowe miejsca recepcji, np. w postaci ogrzewanych namiotów. Dobrym rozwiązaniem byłaby także budowa szpitali polowych, do których mogłyby być przyjmowane osoby wymagające opieki medycznej. Odciążyłoby to lokalne szpitale, które nie dostały od państwa żadnego dodatkowego wsparcia w związku z kryzysem humanitarnym, a same mierzą się obecnie z czwartą falą pandemii koronawirusa. Należy także dofinansować placówki Straży Granicznej na wschodniej granicy, tak aby były w stanie zapewniać zatrzymywanym migrantom i migrantkom odpowiednie warunki bytowe" - radzi Grupa Granica.
Przestrzega też, że stawianie na granicy murów sprawi tylko, "że wrogie kraje staną się jeszcze bardziej wrogie", co doprowadzi do eskalacji przemocy i nasilenia procederu przemytu ludzi. "Mury nie przynoszą bezpieczeństwa ani poczucia komfortu – ani mieszkańcom i mieszkankom, ani migrantom i migrantkom, ani sąsiadom i sąsiadkom z drugiej strony muru. Warto przy tym pamiętać, że Białorusini i Białorusinki od wielu lat potrzebują pomocy i korzystają z tej pomocy w Polsce. Mur dodatkowo stawia te osoby w potrzasku".
Autorzy i autorki raportu apelują, by natychmiast zaprzestać nielegalnych wywózek oraz odpychania od granicy ludzi zmuszanych do jej siłowego przekraczania przez reżim Aleksandra Łukaszenki.
"Bezpieczeństwu i opanowaniu sytuacji przysłuży się traktowanie ludzi zgodnie ze standardami demokratycznego państwa prawa. Osoby przekraczające granicę należy zatrzymać, ustalić ich tożsamość, pobrać odciski palców, zarejestrować i ocenić, czy mogą bezpiecznie wrócić do swojego kraju, czy nie. Jeśli poproszą o ochronę międzynarodową, należy uruchomić procedury przyjęcia wniosków o status uchodźcy. W innym razie należy im zapewnić bezpieczny powrót do kraju pochodzenia".
Dodają, że wpuszczenie tych ludzi do Polski wcale nie spowoduje przyjazdu następnych migrantów i migrantek. Potwierdza to kierunek działań UE, która skutecznie blokuje możliwość przylotu do Białorusi kolejnych grup.
"Obecną sytuację może zmienić reagowanie na źródła problemów, nie zaś na ich skutki. Potrzebny jest namysł nad sytuacją i motywacjami białoruskiego reżimu, a nie obecny »ping-pong« polegający na wielokrotnym przepychaniu ludzi przez granicę (...)
Część Polek i Polaków boi się migrantów i migrantek. Druga część tworzy ich wyidealizowany obraz.
Czas wrócić do rzetelności i obiektywizmu oraz wykorzystać środki przekazu informacji do budowania solidnej wiedzy i kompetencji obywateli i obywatelek naszego kraju do życia w świecie, który jest i będzie zróżnicowany kulturowo. Migranci oraz migrantki to nie wrogowie – oni już mieszkają wśród nas, a za parę lat z pewnością będzie ich więcej".
Cały raport Grupy Granica można przeczytać tutaj.
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Komentarze