0:00
0:00

0:00

Inflacja w maju wyniosła 13,9 proc. – wynika z szybkiego szacunku GUS. Dane te mogą jeszcze zostać nieznacznie skorygowane w połowie miesiąca, ale nie na tyle, by znacząco zmienić obraz majowej inflacji.

To najwyższy wskaźnik od lutego 1998 roku, gdy mieliśmy 14,2 proc. inflacji. Ale wtedy byliśmy na fali schodzącej, po latach kilkunasto- czy nawet kilkudziesięcioprocentowej inflacji.

Spójrzmy najpierw na podstawowe dane, jakie daje nam szybki szacunek. W maju 2022 w stosunku do maja 2021:

  • Żywność była droższa o 13,9 proc.;
  • Nośniki energii o 31,4 proc.;
  • Paliwa do prywatnych środków transportu o 35,4 proc.

A w stosunku do kwietnia 2022:

  • Żywność była droższa o 1,3 proc.;
  • Nośniki energii o 3,4 proc.;
  • Paliwa do prywatnych środków transportu o 5 proc.

Zgodnie z oczekiwaniami

To oczywiście bardzo wysoki wynik, ale nie jest on zaskakujący – znajduje się w granicach konsensusu prognoz ekonomicznych. Dobrym prognostykiem może być to, że po raz pierwszy od czerwca 2021 roku inflacja nie przebiła mediany prognoz w ankiecie „Parkietu", w której biorą udział 22 zespoły analityczne. Rzeczywiście przez długie miesiące mieliśmy ten problem, że prognozy niewiele znaczyły, bo inflacja za każdym razem zaskakiwała. A to sprawiało, że przewidywania – szczególnie w długim okresie – przestawały mieć jakiekolwiek znaczenie. A dzisiejsze liczby mogą znaczyć, że inflacja zaczyna zachowywać się przewidywalnie. Choć wciąż jest na alarmująco wysokim poziomie.

Czego jeszcze możemy się dowiedzieć z najnowszych danych inflacyjnych? Ceny żywności rosną szybciej niż ich średni wzrost w maju z ostatnich lat, ale jednocześnie wolniej, niż się spodziewano. Wzrosły o 13,5 proc. rok do roku, ale jedynie o 1,3 proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca. W 2018 roku w maju mieliśmy spadek cen żywności o 0,7 proc., ale w 2019 – wzrost o 1,4 proc. I jeszcze warto dodać, że w kwietniu wzrost w stosunku do marca wynosił 4,4 proc. i był on znacznie powyżej zwykłego, sezonowego wzrostu. Teraz ceny żywności się uspokoiły.

Niestety, może to być tylko krótkotrwały efekt. Analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego przewidują, że w wakacje ceny żywności poszybują w górę i będą rosnąć w tempie około 20 proc. rok do roku.

„To efekt globalnych problemów z produkcją – ograniczenia dostaw ze wschodu, niedoboru nawozów oraz suszy. Kolejne kraje ograniczają eksport żywności – ostatnio takie decyzje podjęły Indonezja i Indie” – pisze PIE na Twitterze.

Drogie paliwa

Ceny energii i paliw wciąż nie chcą się ustabilizować. Rosnące ceny nośników energii to nie tylko nasz rachunek za prąd, ale także np. drożejące butle z gazem czy węgiel – tutaj ceny są bardziej podatne na rynkowe wahania, więc ciągle mamy do czynienia ze wzrostem. W przypadku paliw to przede wszystkim wzrost cen benzyny Pb95, która zauważalnie podrożała w ciągu ostatniego miesiąca. Niestety duży popyt w miesiącach wakacyjnych może jeszcze podbić ceny. Nie bez znaczenia jest też wojna handlowa z Rosją i nowy pakiet sankcji z łagodniejszym niż planowano, ale embargiem na ropę. Wprawdzie Europa ma odejść od rosyjskiej ropy do końca roku, ale sytuacja wprowadza sporą niepewność i istnieje ryzyko reakcji ze strony Rosji.

Niestety, dalej dynamicznie rośnie inflacja bazowa. To wskaźnik, który wyklucza ceny energii i żywności – te, które najsilniej narażone są na wahania sezonowe. W założeniu inflacja bazowa ma nam też pokazać trwałość obecnego trendu i wpływ czynników wewnętrznych. Bo inflacja bazowa pokazuje przede wszystkim wzrost cen dóbr i usług.

TVP inflacji nie zauważa

Problem z inflacją ma propaganda PiS. Na głównej stornie portalu TVP.Info próżno szukać informacji o nowym odczycie GUS, trafimy za to na dzisiejszy artykuł pod tytułem „Rekordowa inflacja we Francji. Tak źle nie było od 37 lat".

Skrin ze strony TVP.Info

Problem w tym, że po kliknięciu tytuł dowiemy się, że wskaźnik cen we Francji mówi o 5,2 proc. wzrostu w stosunku do zeszłego roku. Jeszcze o 14:30 informacji o najnowszych danych inflacyjnych na stronie portalu głównej publicznej telewizji informacyjnej nie było, choć GUS podał je o godzinie 10:00.

Takie zabiegi mogą być do pewnego stopnia skuteczne. Według badania IBRIS z 21 maja na reprezentatywnej próbie tysiąca osób Polacy średnio oceniają, że wzrost cen w stosunku do zeszłego roku wynosi 27,9 proc. (mediana: 30 proc.). Ale w elektoratach mamy znaczące różnice. We wskazaniach wyborców PiS średnia to 23 proc., mediana 15 proc. A wśród wyborców opozycji średnia to 29 proc., mediana 15 proc.

To wnioski zbieżne z sondażem IPSOS dla OKO.press, przeprowadzonym w dniach 10-12 maja. Pytaliśmy, o ile wzrosła cena zakupów, które rok wcześniej kosztowały 100 złotych. 80 proc. wyborców Koalicji Obywatelskiej uznało, że powyżej 130 złotych, w porównaniu do 55 proc. wyborców Prawa i Sprawiedliwości.

Ale z pewnością nawet część elektoratu PiS ma ograniczoną cierpliwość. Pytanie brzmi, kiedy przestaną wierzyć w zapewnienia premiera Morawieckiego, że za całą inflację odpowiedzialny jest Putin?

Przeczytaj także:

Tarcze na dłużej

Ważną informacją jest prawdopodobne przedłużenie tarczy antyinflacyjnej o kolejne miesiące. Obecne obniżki podatków paliwa czy produktów spożywczych obowiązują jeszcze tylko przez dwa miesiące, do końca lipca. Ale właśnie dziś rzecznik rządu Piotr Müller powiedział, że w rządzie zapadła decyzja, by tarczę przedłużyć. Nie jest to zaskakująca decyzja – trudno spodziewać się, żeby rząd na rok przed wyborami zaczął podwyższać podatki, które sam obniżył. Bardzo możliwe, że obniżki zostaną z nami aż do wyborów jesienią 2023 roku. Z drugiej strony tarcza znacząco wpłynęła na obniżenie inflacji tylko w lutym 2022 roku, później inflacja wróciła do wcześniejszego trendu. Dokładny wpływ tarcz na inflację jest na szybko trudny do zbadania.

Najbliższe miesiące nie zapowiadają znacznego obniżenia inflacji. Dzisiejsze 13,9 proc. ma bardzo wiele przyczyn: zła polityka komunikacyjna NBP, niskie zaufanie dla tej instytucji, ekspansywna polityka fiskalna rządu, szybko rosnące płace, wysokie oczekiwania inflacyjne, sprowokowany polityką Putina wzrost cen paliw i energii, problemy globalnych łańcuchów dostaw, narastający kryzys żywnościowy (kolejność nie odzwierciedla wagi tych zjawisk, na ten temat trwa żywa dyskusja wśród ekonomistów) Żaden z tych czynników nie zniknie w kilka miesięcy.

Estonia: 20 proc., Francja: 5,8 proc.

Nie jest żadnym pocieszeniem to, że niektóre kraje regionu mają wyższą inflację niż my. W maju mamy na razie tylko szacunki ze strefy Euro. To eurostatowa inflacja HICP, korzystająca z niego innego koszyka dóbr, więc nie w pełni porównywalna z tym, co podał dziś GUS. W kwietniu w Eurostacie polska inflacja wynosiła 11,4 proc., w GUS – 12,4 proc. Na pewno jednak inflacja w maju będzie wyższa w Estonii (20,1 proc.), na Litwie (18,5 proc.) i Łotwie (16,4 proc.) niż w Polsce. Ale to znacznie mniejsze gospodarki i kraje, które są częścią strefy euro, ze znacznie bardziej przewidywalnym bankiem centralnym. Bardzo możliwe, że po osiągnięciu szczytu, inflacja będzie tam spadać szybciej niż w Polsce. A TVP Info może sobie pisać o tym, że we Francji inflacja najwyższa od dekad, ale mamy tam drugą najniższą inflację w strefie euro (5,8 proc.). Możemy więc dziś Francuzom zazdrościć.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze