4 702 zł brutto – tyle według GUS wynosi mediana zarobków w podmiotach gospodarki narodowej, gdzie pracuje 10 i więcej osób. W zalewie różnych danych na temat zarobków Polaków może się wydawać, że jest to banalna informacja, ale tak nie jest. GUS medianę podaje zaledwie raz na dwa lata, więc ostatnia informacja pochodziła z października 2018. 22 listopada GUS opublikował najnowsze dane o strukturze wynagrodzeń Polaków. Dotyczą października 2020. Co mówią?
Od października 2018 do października 2020 mediana wzrosła o 15 proc. (z 4 095 zł do 4 702 zł) To dużo, szczególnie że w drugiej połowie 2020 roku wciąż odczuwaliśmy skutki kryzysu spowodowanego zamknięciem wielu branż w związku z walką z pandemią. Średnia pensja w październiku 2020 roku wynosiła 5748 zł. brutto.
Kogo bada GUS
Przypomnijmy też – mediana to wartość, która oznacza, że połowa pracowników zarabia mniej, a połowa więcej. Lepiej niż średnia odzwierciedla więc poziom zarobków społeczeństwa. Mówimy o kwocie brutto. Na rękę przy umowie o pracę oznacza to ok. 3,4 tys. złotych. A pamiętajmy, że dotyczy to tylko podmiotów, gdzie pracuje co najmniej 10 osób.
Sam GUS badaną grupę definiuje tak:
„Wszystkie podmioty gospodarki narodowej o liczbie pracujących 10 osób i więcej, bez indywidualnych gospodarstw rolnych, fundacji, stowarzyszeń, partii politycznych, związków zawodowych, organizacji społecznych, organizacji pracodawców, samorządu gospodarczego i zawodowego, kościoła katolickiego, innych kościołów i związków wyznaniowych, przedstawicielstw zagranicznych”.
Badanie to nie obejmuje więc wszystkich pracowników. Ale obejmuje ogromną liczbę pracowników, dlatego jest pracochłonne i rzadkie.
Interpretację wyników utrudnia to, że badana tutaj grupa stanowi hybrydę pomiędzy dwoma tradycyjnie używanymi przez GUS kategoriami pracowników: pracującymi w gospodarce narodowej i w sektorze przedsiębiorstw.
W lipcu 2021 zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw było 6,4 mln pracowników. To pracownicy w prywatnych firmach z przynajmniej 10 pracownikami. Kategoria gospodarki narodowej wlicza ponadto wszystkie jednostki sfery budżetowej, bez względu na wielkość i obejmuje 9,6 mln pracowników. W najnowszym badaniu struktury wynagrodzeń mamy podmioty z co najmniej 10 pracownikami, ale razem z jednostkami budżetowymi.
Badanie prowadzone jest na podstawie formularzy przekazywanych przez reprezentatywnie dobrane firmy.
3-3,5 tys. na rękę – połowa z nas ma mniej
W całym 2020 roku średnia pensja w sektorze przedsiębiorstw wyniosła 5 411 złotych, a w gospodarce narodowej 5 167 złotych. Mediana dla wszystkich pracowników też z pewnością jest niższa niż podana przez GUS, ale dokładne oszacowanie jest trudne.
Na dochody Polaków wpływa też szara strefa, a ta nie jest oczywiście ujęta w oficjalnych danych. W maju 2021 pisaliśmy, że gdyby do oficjalnych danych doliczyć pensje „pod stołem”, oficjalna średnia mogłaby wzrosnąć o 240 złotych. A to mogłoby oznaczać, że oficjalna mediana zarobków GUS może ostatecznie być bliska rzeczywistej medianie dla wszystkich Polaków.
Podstawowy natomiast wniosek z tych wszystkich prób szacowania jest prosty: GUS-owska mediana jest niedoskonała i rzeczywiste liczby obejmujące ogół pracowników mogą się różnić. Ale nie będą to kolosalne różnice. Z dużą pewnością możemy powiedzieć, że połowa Polaków zarabia mniej niż 3-3,5 tys. złotych na rękę miesięcznie – bo 4,7 tys. zł brutto na umowie o pracę oznacza 3,4 tys. zł netto.
Pamiętajmy jeszcze, że to dane sprzed roku. A mamy za sobą szybki wzrost wynagrodzeń. W sektorze przedsiębiorstw pensja między październikiem 2020 a październikiem 2021 wzrosła o 7,7 proc. Gdyby analogicznie szybko rosła mediana (a wiemy, że wzrost mediany i średniej pensji jest zbliżony, np. w 2020 wobec 2018 był prawie identyczny), to wynosiłaby 5 064 zł brutto (3 658 netto na umowie o pracę).
65,7 proc. poniżej średniej
Z nowych danych GUS dowiadujemy się przede wszystkim, jak rozkładają się dochody Polaków:
Żeby lepiej widzieć, co się tutaj dzieje, zsumujmy te liczby w większe kategorie. Wówczas:
- Poniżej średniego wynagrodzenia zarabia 65,7 proc. badanych pracowników;
- Między 100 a 200 proc. średniego wynagrodzenia, czyli między 5,7 a 11,5 tys. złotych – 28,5 proc.
- Między 200 a 300 proc. średniego wynagrodzenia, czyli między 11,5 a 17,2 tys. złotych – 3,9 proc.
- Powyżej 17,2 tys. zł – 1,9 proc.
Na tej podstawie widać też, o jak wąskiej grupie mówiliśmy, gdy dyskutowaliśmy o podnoszeniu podatków w Polskim Ładzie. Górna granica tzw. ulgi dla klasy średniej prawie dokładnie pokrywa się z 200 proc. średniego wynagrodzenia. Stąd wiemy, że w przypadku pracowników wyższe podatki dotyczyły zaledwie niecałych 6 proc. A to też oznacza, że naprawdę wysokie pensje ma stosunkowo niewielu Polaków.
Struktura bez większych zmian
Warto dodać, że struktura zarobków Polaków zmienia się bardzo nieznacznie na przestrzeni ostatnich lat. Szczególnie gdy ujmiemy je w tak duże grupy jak powyżej — struktura jest prawie identyczna w 2008 roku. Polacy bogacą się więc w ujęciu procentowym w miarę równomiernie. Większe zmiany zauważalne są dopiero w mniejszych kategoriach, szczególnie wśród najbiedniejszych. W 2008 połowę średniego wynagrodzenia i mniej zarabiało 18,5 proc. z nas. Dekadę później – 16,2 proc. W najnowszym już tylko 13,4 proc. To duży spadek. Te osoby zasilają przede wszystkim grupę, która zarabia 50-75 proc. średniego wynagrodzenia. W niej mamy wzrost z 27 do 29,6 proc.
Z czego wynika taki skok?
„Zmiany w dolnej części rozkładu dochodów to może być kwestia największych niedoborów właśnie po stronie pracowników niewykwalifikowanych i technicznych” – tłumaczy Andrzej Kubisiak, zastępca Dyrektora w Polskim Instytucie Ekonomicznym. „To ich najtrudniej znaleźć na rynku, a napływ cudzoziemców wcale nie musi oznaczać niższych wypłat w tych przedziałach”.
Osoby zarabiające płacę minimalną wciąż znajdują się w najniższej kategorii. W 2020 roku płaca minimalna wynosiła 2600 złotych i średnio w skali roku stanowiła 48 proc. średniego wynagrodzenia. A w październiku, którego dotyczy badanie, już tylko 45 proc. Z pewnością tak samo będzie w tym i w przyszłym roku. Wszystko wskazuje na to, że szybki wzrost pensji się utrzyma.
Teraz jednak dochodzi nowy składnik tego równania, którego nie widzieliśmy od 20 lat – wysoka inflacja. Dla wielu pensje będą rosnąć równo z cenami, dla niektórych wzrost cen będzie szybszy. Czyli część z nas realnie straci, a presja na zwiększanie pensji będzie bardzo silna. A to silnie wpłynie na nasze zadowolenie z rosnących pensji.
Prawda jest taka że od 2008r nic sie nie zmieniło. Średnia pensja ciągnie sie z 3.5 na 5.5tys, podobnie jak cena benzyny z 3.5 na obecne 6zł czy cena metra mieszkania z 3.5tys przed kryzysem 2008 na obecnie też pod 6tys. Dalej nas nie stać na nowe samochody, na mieszkania z punktu widzenia człowieka z mediany a przecież połowa jest pod spodem. Jesteśmy biedakami jak byliśmy, Merkel i Thusk zadowoleni.
A za PO… to program DobrejZmiany.
Nadal skrzętnie jest ukrywana wartość dominanty, czyli najczęściej wypłacanego wynagrodzenia. Ponieważ strefa biedy rozszerza się można przypuszczać, dominanta staje się istotnie niższa od mediany. Sprzyja temu także zahamowanie inwestycji (know-how wymagające specjalistów) i rozszerzanie szarej strefy. Ponadto GUS nie bada firm zatrudniających do 10 osób. Tam nadal dominuje rynek pracodawcy lub układ rodzinny, mający gdzieś kodeks pracy. Tam trwa walka o nędzne, ale przetrwanie.
Uważam, że należy ostrożnie odnosić się do opini Instytutu. Dziecka i utrzymanki Morawieckiego.
??? Skrzętnie ukrywana?
Nikt nie ukrywa dominanty, od kilkudziesięciu lat jest w Polsce równa wysokości minimalnego wynagrodzenia a to akurat dopiero za PiSu wzrosło. patologia PiSowska została zbudowana bajaniami takich jaśnie oświeconych liberałów że kapitalista kiedykolwiek zapłaci człowiekowi więcej niż musi.
Bajania to są o pracodawcy-krwiopijcy, któremu szkoda nawet minimalną pensję wypłacać, a sam lata co miesiąc na Malediwy i co miesiąc wyjeżdża z salonu nowym BMW.
Załóż swoją firmę, zatrudnij ludzi i płać im więcej, skoro to takie proste – czekamy! 🙂
Skoro prowadzisz swoją firmę to nie ściemniaj, że zapłacisz za godzinę pracy komukolwiek więcej niż musisz. To biznes a nie organizacja charytatywna. Jeżeli ja kogoś bym zatrudniała, to płaciłabym mu jak najmniej, ponieważ to jest najbardziej opłacalne – z dwóch pracowników robiących tak samo, bardziej opłacalne jest zatrudnić tańszego. Nie żaden spisek czy podłość, a zwykła kalkulacja.
W każdym kraju z pensją minimalną dominanta równa się wynagrodzeniu minimalnemu. Nie może być inaczej ponieważ wszystkie wynagrodzenia które w innym przypadku byłyby poniżej minimalnej sumują się do wartości granicznej, albo osoba pozostaje bezrobotna więc wypada z obliczeń. Zwykła matematyka. Jeżeli chcesz zobaczyć źródło to po prostu wejdź na stronę GUS i pobierz odpowiednie statystyki, dominantę można z łatwością obliczyć.
Jak ktoś ma wykształcenie czy zdolności warte minimalną krajową to właśnie tyle powinien zarabiać 🙂 Gdy byłem na etacie pracodawcy nie mieli żadnego problemu żeby płacić mi wielokrotność nawet nie minimalnej, a średniej krajowej, bo zwyczajnie im się to opłacało. Ale niestety dla prostych umysłów wszystko się kręci wokół minimalnej – tyle się zarabia i tyle "samemu by się płaciło, bo więcej się nie opłaca".
Pisałeś o ukrywaniu dominanty. Co sugeruje że jesteś przekonany że dominanta to nie wynagrodzenie minimalne, czyli tak naprawdę nikt nic przed tobą nie ukrył, a nie chciało ci się zainteresować tematem. To po pierwsze.
Po drugie wynagrodzenie nie jest funkcją zależną od wykształcenia czy zdolności. Wykształcenie i zdolności wpływają na rozkład rodzaju wykonywanych zawodów w społeczeństwie a nie na krzywą zarobków. Gdybyś interesował się tematem to też byś to wiedział i nie musieliby cię edukować przypadkowi ludzie w komentarzach w Internecie. Np. społeczeństwo w krajach nordyckich jest statystycznie bardziej wykształcone niż w naszym kraju a różnica wynagrodzeń względem statusu społecznego jest mniejsza. Społeczeństwo w Ukrainie jest statystycznie mniej wykształcone niż w naszym kraju a różnica wynagrodzeń jest większa.
Twoje przekonania o tym jak działa rynek pracy i gospodarka nie są więc oparte o dane tylko o fantazje i propagandowy bełkot.
Wskaż źródło.
[…]
Jak jestem całe życie elektrykiem to większych głupot nie słyszałem.