0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Bartosz Bobkowski / Agencja GazetaBartosz Bobkowski / ...

Historię Khedy i jej rodziny nagłośniła Fundacja Ocalenie. 21-letnia Czeczenka uciekła do Polski razem z rodziną, która była w Czeczenii prześladowana. To właśnie Kheda znalazła ciało zamordowanej starszej siostry, z zapowiedzią, że ją też to czeka.

"Cierpi na zaburzenia potraumatyczne, nerwicę i depresję. Ma przewlekłe zaburzenia krążenia mózgowego, równowagi hormonalnej, jednym z wielu objawów są ataki padaczkowe. Podejrzewany jest także tętniak mózgu" - napisała Fundacja.

Kheda ma 21 lat i pochodzi z Czeczenii. W swoim krótkim życiu, jeszcze przed wkroczeniem w dorosłość przeżyła tak wiele traum, że odcisnęły na niej swoje stałe piętno. Żyła w ciągłym stresie, nachodzona i zastraszana razem z matką i młodszym rodzeństwem w domu, gdy służby szukały jej ojca.

To właśnie ona znalazła ciało swojej starszej siostry zabitej przez żołnierzy reżimu w komórce ich domu. Ze szkoły, do której chodziła, została porwana dziewczyna o tym samym imieniu i nazwisku. Służby groziły, że kolejne dzieci, w tym Khedę czeka podobny los, co jej siostrę. Musiała uciec.

Choć o sytuacji w Czeczenii rządzonej przez paranoiczny reżim alarmują media na całym świecie, to polskie urzędy nie uznały za uzasadnione przyznać Khedzie ochrony w Polsce.

O jej sprawie dowiedzieliśmy się wczoraj od jej rodziców, którzy razem z rodzeństwem są nadal w Polsce. Oddzielona od rodziny Kheda dziś rano (5 marca) została przewieziona ze strzeżonego ośrodka w Białej Podlaskiej na Okęcie. Nasz prawnik próbuje się z nią skontaktować. Jej deportacja jest zaplanowana na dziś, na 10:40 rano.

Zostanie wsadzona na samolot do Moskwy i zostawiona tam bez pomocy. To stała praktyka, choć przecież nieludzkim jest odsyłanie osoby siłą do kraju, z którego uciekała w trwodze o życie.

Zasada prawa międzynarodowego non-refoulement stanowi, że osoby, której odmówiono przyznania statusu uchodźcy, nie wolno deportować do kraju, w którym groziłoby jej niebezpieczeństwo prześladowania.

Znane są już przypadki ludzi, na których po tak wykonanej deportacji czekały już służby i ginął o nich dalszy ślad.

To wszystko stanie się pomimo tego, że stan zdrowia Khedy nie pozwala na deportację. Cierpi na zaburzenia potraumatyczne, nerwicę i depresję. Ma przewlekłe zaburzenia krążenia mózgowego, równowagi hormonalnej, jednym z wielu objawów są ataki padaczkowe. Podejrzewany jest także tętniak mózgu.

Ostatnią deską ratunku dla Khedy jest nagłośnienie sprawy. Potrzebujemy pomocy mediów, obywatelek i obywateli do wstawienia się za dziewczyną. Jej zaplanowana na dziś deportacja do Moskwy jest nieludzka i stanowi bezpośrednie zagrożenie dla jej życia. Apelujemy o nagłośnienie sprawy!

Mimo to została deportowana. Sama, bo jej procedura poszła szybciej niż reszty rodziny. Nie pomogły zabiegi posłów i prawników.

"Złożymy w tej sprawie skargę, bo trzymanie przedstawiciela prawnego i interweniujących posłów za drzwiami, niedopuszczenie do kontaktu z deportowaną dziewczyną, to jest w naszej opinii grube naruszenie przepisów" - mówi OKO.press Adrian Zandberg, poseł Razem, który interweniował na lotnisku.

"Straż graniczna nie stoi ponad prawem. A w tej sprawie, według informacji, które przekazały nam organizacje pozarządowe, państwo zachowało się po prostu bezdusznie".

Spóźniona interwencja. Khedzie nie pozwolono zadzwonić

Fundacja Ocalenie o zbliżającej się deportacji zaalarmowało rano, 5 marca. O nadciągającej tragedii dowiedzieli się poprzedniego dnia. "Niektóre sprawy trafiają do nas na etapie, kiedy wiele można jeszcze zdziałać, inne w ostatniej chwili" mówi OKO.press Piotr Bystrianin. Potwierdza, że takich uchodźczych tragedii jest o wiele więcej niż pracowników organizacji pozarządowych, takich jak Ocalenie, którzy mogliby udzielić im wsparcia.

Nie pomogło też to, że dzień przed deportacją Straż Graniczna uniemożliwiła zamkniętej w strzeżonym ośrodku dla uchodźców Khedzie kontakt z adwokatem. „Naszym zdaniem mogło dojść do złamania prawa” - komentuje Bystrianin.

Mimo późnego alarmu, na lotnisku przed 10:00 byli posłowie Lewicy: Adrian Zandberg i Marcelina Zawisza.

"Dostaliśmy informację o tej sprawie w ostatniej chwili. Przyjechaliśmy na lotnisko, żeby interweniować. Najwyraźniej straż graniczna uznała, że weźmie nas na przetrzymanie" - mówi OKO.press Zandberg. Jak wskazuje, legitymacja poselska upoważnia parlamentarzystę do wstępu na teren jednostki.

"Swoją drogą to miejsce jest zorganizowane skandalicznie. Nie ma żadnego funkcjonariusza, który obsługiwałby obywateli. Są zamknięte na głucho drzwi, pod którymi można stać i dobijać się, licząc, że ktoś otworzy.

To, co działo się później na Okęciu świadczy o dużej determinacji, żeby łamiąc wszystkie zasady, deportować koniecznie i jak najszybciej. Nawet chorą dwudziestolatkę, bez rodziny i do kraju, w którym grozi jej niebezpieczeństwo.

Czegoś takiego, jeszcze nie było

Mecenas Orzechowski zrelacjonowało dla OKO.press, co wydarzył się na lotnisku. "Posłowie byli na miejscu przed 10:00, ja chwilę po. Był też prawnik Fundacji, Tadeusz Kołodziej z pełnomocnictwem. Staliśmy pod biurem Straży Granicznej na lotnisku". W środku była też Kheda, która podpisała drugie pełnomocnictwo przekazane przez funkcjonariuszy. Nikogo do niej jednak nie dopuszczono.

Prawnicy informowali też o złożonym wniosku o tzw. interim measure wydawany przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w celu wstrzymania deportacji do czasu ustalenia, czy nie zagraża ona życiu i bezpieczeństwu cudzoziemca. Zgodnie z zasadą non-refulment, która zabrania odsyłania osoby starającej się o status uchodźcy do kraju, gdzie jego prawa człowieka mogą być poważnie zagrożone. W takim wypadku Straż Graniczna powinna przyznać pobyt humanitarny lub tolerowany. Z tego prawa jednak nie skorzystała.

"Poinformowaliśmy Straż Graniczną o pełnomocnictwie, interim measure i że będziemy składać wniosek o wstrzymanie decyzji. Posłowie informowali o interwencji poselskiej" - relacjonuje mec. Orzechowski.

"Aż w końcu o 10:45 wyszedł funkcjonariusz i powiedział, że samolot z Khedą w środku już kołuje i niestety nie mogą go zatrzymać".

Zupełnie inaczej niż w przypadku innego Czeczena, który również miał być bezprawnie deportowany, ale Straż Graniczna w ostatniej chwili zmieniła zdanie i wyprowadziła go z samolotu. Bagaż poleciał do Moskwy.

Przeczytaj także:

Zawisza: Ludzie traktowani jak przedmioty

Na swoim profilu na facebooku całą sytuację w ostrych słowach skomentowała posłanka Lewicy (Razem), Marcelina Zawisza:

"Tak wygląda działanie państwa polskiego i przestrzeganie praw człowieka w Polsce. Pani ma 21 lat, zostanie wysadzona w Moskwie i ma sobie poradzić. Bez pieniędzy, bez niczego: rodziny, znajomości". I dalej:

"To nieludzkie, pozbawione skrupułów i jakiejkolwiek moralności. Ludzie są traktowani jak przedmioty, odbierane są im prawa. Przepraszamy, że nie udało nam się zrobić więcej".

Aktywiści: to stała praktyka

Dlaczego Kheda została oddzielona od rodziny? Z powodów czysto formalnych – jest pełnoletnia, więc miała osobny wniosek. Jej sprawa poszła szybciej, wniosek pozostałych członków rodziny jest jeszcze rozpatrywany. Dlatego ciężko straumatyzowana dziewczyna do Moskwy ma polecieć sama, choć nie wiadomo, co jej tam grozi. Czasem na lotnisku ktoś już czeka, słuch o niektórych zaginął – mówią aktywiści.

„Słyszałam o jej rodzinie od innych uchodźczyń, które czasem pośredniczą w pomocy. Mogę z tych relacji potwierdzić – jej stan zdrowia jest bardzo zły, taki jak napisała Fundacja” – mówi OKO.press Natalia Gebert z inicjatywy Dom Otwarty. "Ona sobie tam sama nie da rady”.

Zapytana, z czego może wynikać tak nieludzki przebieg tej historii, tłumaczy, że Urząd ds. Cudzoziemców, który rozpatruje wnioski uchodźcze, stracił w ostatnich latach wielu ekspertów. Tych, które mogły mieć pojęcie o sytuacji w Czeczenii

Piotr Bystrianin przyglądał się decyzji odmownej, którą dostała Kheda. Mówi, że ten sam mechanizm widzą w wielu takich decyzjach: urzędnik nie wierzy, że funkcjonariusze publiczni mogą w jakimś kraju dopuścić się takich działań. Uważają, że byłaby to nieadekwatna reakcja, więc to niemożliwe.

Jak dyskutować z niewiarą urzędnika?

Co dalej? Czy skarga może uratować Khedę?

"Planujemy złożyć, wraz z mec. Sylwią Gregorczyk-Abram, skargę na postępowanie funkcjonariuszy, zastanawiamy się też nad wystąpieniem do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka" - zapowiada mec. Orzechowski. Posłanka Zawisza w nagraniu zapowiada, że prawnicy będą robili, co w ich mocy, żeby skrócić okres czasu, przez który osoba deportowana nie może wrócić do Polski do 3 miesięcy.

Ale nikt nie wie, co się przez te 3 miesiące wydarzy. Aktywiści znają wiele historii, kiedy na lotnisku ktoś już czeka, a słuch po wielu deportowanych osobach zaginął.

;
Na zdjęciu Bartosz Kocejko
Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Na zdjęciu Marta K. Nowak
Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze