0:000:00

0:00

Zmiana rządu w Polsce w 2015 roku to również zmiana w podejściu państwa do militaryzmu. Władza promuje patriotyzm w wersji militarnej, edukację patriotyczną, szkolenia wojskowe. Ale

organizacje proobronne chcą jeszcze więcej: dostępu do prawdziwej broni.

Kluczem do sukcesu jest zmiana prawa, które obowiązuje w Polsce: dziś, aby dostać broń trzeba przejść testy psychologiczne i trudne egzaminy, właściciele broni są monitorowani i kontrolowani przez policję.

“Poselski” projekt ustawy

31 października 2017 roku do parlamentu wpływa projekt zmian w ustawie o dostępie do broni. Zgłasza go grupa posłów. Na ich czele stoi posłanka PiS Anna Maria Siarkowska.

Wywodzi się wprost z organizacji proobronnych. Zasiadała we władzach stowarzyszenia ObronaNarodowa.pl - Ruch na Rzecz Obrony Terytorialnej, które propagowało ideę powołania ochotniczych wojsk obrony terytorialnej. Dała się poznać jako aktywna uczestniczka Marszu Niepodległości, a przede wszystkim - orędowniczka Macierewicza i jego polityki.

Projekt Siarkowskiej, choć wzbudza kontrowersje, szybko przechodzi ścieżkę legislacyjną dzięki wsparciu resortu obrony. Ustawa wprowadza tak zwaną broń szkolną (do wykorzystania na zajęciach w szkołach) i

daje dostęp do karabinów maszynowych organizacjom, które zaakceptuje ministerstwo obrony. Pozwala także na korzystanie z tłumików na strzelnicach (co obecnie jest zakazane).

W grudniu 2017 roku, podczas prac nad ustawą Siarkowska przekonuje entuzjastycznie: “Mamy dzisiaj do czynienia z projektem (…) przełomowym. (…) Państwo w bardzo wrażliwym i kluczowym obszarze, jakim jest bezpieczeństwo narodowe (…), nareszcie dostrzega obywateli. Ludzi, którzy mają serce dla Polski, którzy swoim entuzjazmem (…) służyli polskiemu bezpieczeństwu”.

Grudzień 2017 roku to ostatnie chwile rządu premier Beaty Szydło, a także koniec rządów ministra Macierewicza w resorcie obrony.

“Odnieśliśmy wrażenie, że ktoś próbuje wykorzystać zamieszanie związane ze zmianą premiera, żeby tę ustawę po prostu szybko „przepchnąć”. Bardzo nie podoba nam się przekazywanie broni i amunicji typu wojskowego organizacjom proobronnym.

Uważamy, że to niebezpieczne, szczególnie że mówi się o przekazywaniu karabinów maszynowych. To dla obywateli niebezpieczna sytuacja” – przekonywał wówczas w parlamencie poseł Łukasz Wójcik z Platformy Obywatelskiej.

Opozycja domagała się odrzucenia ustawy - okazało się, że nie konsultowano jej z policją.

Przeczytaj także:

Jedność w wielości

W posiedzeniach sejmowej komisji biorą udział przedstawiciele organizacji społecznych. Bardzo chwalą ustawę. Vsquare sprawdził, kto wówczas lobbował za projektem. Czterej przedstawiciele różnych organizacji, którzy pojawiali się na komisji, w rzeczywistości od ponad miesiąca byli zrzeszeni w jednym stowarzyszeniu strzeleckim: Firearms United Network.

28 października 2017 Tomasz Stępień, prezes Firearms United, pisał na Facebooku, że jego stowarzyszenie podpisało dokument o współpracy m.in. z:

  • Nadwiślańskim Towarzystwem Strzeleckim (wspiera je finansowo ministerstwo obrony);
  • Polskim Stowarzyszeniem Kolekcjonerów Broni Palnej i Strzelectwa Sportowego;
  • Stowarzyszeniem Vis et Honor.

To właśnie ich przedstawiciele pojawiali się na posiedzeniach komisji sejmowej. Rzekoma wielość głosów ze “strony społecznej”, popierającej projekt posłanki Siarkowskiej, była więc pozorna.

Lobbyści z branży

Firearms United nie jest zwykłym stowarzyszeniem miłośników strzelectwa, ale częścią Firearms United Global, międzynarodowej organizacji, lobbującej przeciwko przepisom unijnej dyrektywy w sprawie kontroli nabywania i posiadania broni. Jednym z jej największych sukcesów było zebranie w całej Europie 315 tys. podpisów pod petycją przeciwko dyrektywie.

Firearms United Global, której przewodzi także Tomasz Stępień, jest zarejestrowana w unijnym rejestrze przejrzystości. Stowarzyszenie zadeklarowało tam, że w jego działalność zaangażowanych jest 100 osób, ale działają bez wynagrodzenia. Według rejestru w 2017 zgromadzili 1 tys. euro ze składek członkowskich i 3 tys. euro z innych źródeł.

Członkowie władz Firearms United Poland na co dzień prowadzą jednak biznesy, dla których szerszy dostęp do broni byłby bardzo korzystny.

Tomasz Stępień od lutego 2018 roku jest członkiem zarządu i wspólnikiem w firmie Molon Labe, która zarejestrowała się jako potencjalny producent broni, amunicji, materiałów wybuchowych i wyrobów nożowniczych.

16 listopada 2018 roku Molon Labe dostało od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji koncesję na obrót bronią, obejmującą sprzedaż m.in. broni palnej i istotnych części broni palnej oraz amunicji.

Firearms i Molon Labe mieszczą się pod tym samym adresem.

Z kolei Maciej Szadkowski, prezes Nadwiślańskiego Towarzystwa Strzeleckiego, które podpisało umowę z Firearms, do 7 listopada 2018 roku zasiadał w zarządzie spółki Mildat. Firma od 28 lutego 2017 roku także ma koncesję na obrót bronią oraz amunicją. I to bronią każdego rodzaju z wyłączeniem jedynie min przeciwpiechotnych.

Projekt ROMB

W czasie, gdy w Sejmie toczy się debata nad projektem pilotowanym przez Siarkowską, politycy z władz PiS już wiedzą, że minister Antoni Macierewicz za chwilę straci stanowisko. 18 grudnia 2017 bardzo krótką opinię do ustawy pisze I zastępca prokuratora generalnego Bogdan Święczkowski, bliski współpracownik ministra sprawiedliwości: “Aktualny stan prawny w zakresie regulowanej materii nie wymaga zmian”. Od tego momentu prace nad ustawą zamierają.

Ale lobbyści raczej nie złożą na dobre broni. Jeszcze przed powstaniem projektu zgłoszonego przez Siarkowską, swoje projekty próbowali przeforsować inni lobbyści.

Jesienią 2016 roku posłowie z partii Kukiz’15 złożyli projekt ustawy ułatwiającej cywilom dostęp do broni.

Choć projekt zgłosili posłowie, w całości został przygotowany przez prywatną osobę - Jarosława Lewandowskiego, prezesa Fundacji Rozwoju Strzelectwa oraz współzałożyciela Ruchu Obywatelskiego Miłośników Broni (ROMB).

Jak wykazał tygodnik “Newsweek Polska” oba ciała to “organizacje obywatelskie”, do których należą właściciele sklepów militarnych i instruktorzy strzelectwa. Sam Lewandowski, który napisał ustawę, jest redaktorem naczelnym pisma “Strzał.pl”, w którym reklamują się producenci i sprzedawcy broni oraz organizatorzy kursów strzelectwa.

Do tego, że projekt ustawy napisali strzelcy z ROMB przyznał się dziennikarzowi “Newsweeka” sam Lewandowski oraz poseł Bartosz Jóźwiak (poseł Kukiz’15), który był sprawozdawcą ustawy. “My dokonaliśmy pewnych korekt, ale powtarzam, to ich praca” - potwierdził poseł.

W uzasadnieniu ustawy napisano, że chodzi o dostosowanie polskiego prawa do unijnej dyrektywy 91/477/EWG w sprawie kontroli nabywania i posiadania broni. Kraje członkowskie miały ją implementować do września 2018.

Opinie Biura Analiz polskiego parlamentu oraz rządu wykazały jednak, że “dostosowanie” przeprowadzono niechlujnie i niezgodnie z prawem Unii. Nadrzędnym celem projektu było w rzeczywistości - sprzeczne z duchem dyrektywy - upowszechnienie dostępu do broni. Twórcy projektu wyliczyli, że dzięki proponowanym zmianom prywatny arsenał w domach Polaków powiększyłby się z ponad 400 tys. sztuk do 1 miliona. Co z kolei zwiększyłoby obroty rynku broni i akcesoriów o około miliard złotych.

Dopiski prezesa Firearms

We wrześniu 2018 roku Andrzej Turczyn, bloger i miłośnik broni ujawnił kolejny projekt zmian w ustawie o broni i amunicji, z komentarzami Tomasza Stępnia, prezesa Firearms (organizacji branżowej i lobbystycznej).

Z treści komentarzy wynika, że zmiany do ustawy wprowadzali ludzie z Firearms. W przypisach na marginesach dokumentu Stępień tłumaczy, że dopiski lub przekreślenia dostosowują polskie prawo do unijnej dyrektywy. Niektórych zmian nie da się jednak wytłumaczyć wymaganiami UE.

Stępień proponuje, by z przepisu mówiącego, że policja wydaje pozwolenie na broń tylko, gdy przedstawi się do tego "ważną przyczynę", usunąć słowo "ważną".

W rezultacie policja straciłaby możliwość oceniania, czy komuś należy dać pozwolenie. Byłaby zmuszona do wydania go za każdym razem, gdy tylko ktoś złoży wniosek i spełni proste warunki.

Jakie? Wystarczyłoby szkolenie w klubie strzeleckim. Krótko mówiąc: dostęp do broni byłby bardzo łatwy.

Na 45 stronach ustawy Stępień zaproponował ponad 80 poprawek. Poza nimi pojawiło się też kilka poprawek oznaczonych inicjałami ST i BS, którym towarzyszą komentarze dotyczące np. "intencji artykułowanych przez ministerstwo spraw wewnętrznych i Komendę Główną Policji" albo "postulatu postawionego przez Polską Grupę Zbrojeniową", czyli państwową spółkę, zajmującą się produkcją broni.

Zapytaliśmy Stępnia, czy to on przygotował projekt. “Nie” - odpowiedział po pauzie i westchnieniu. “My go tylko opiniowaliśmy. Jest to tylko jeden z opiniowanych przez nas dokumentów, które przygotował parlament. Tych wersji było co najmniej kilkanaście, tworzonych przez różne środowiska.”

– Kto w takim razie przygotował ten projekt?

– Nie wiem.

– Kto więc dał go panu do zaopiniowania?

– Poproszę o inne pytanie.

Po tej rozmowie zapytaliśmy kancelarię premiera, kto napisał te poprawki do ustawy o broni, kto bierze udział w konsultacjach i dlaczego te prace nie są wpisane do wykazu prac legislacyjnych.

W odpowiedzi KPRM odpisała, że rząd pracuje nad projektem innej ustawy, dotyczącej wytwarzania i obrotu bronią, które mają implementować zmiany prawa UE. Nasze pytania pominęła jednak milczeniem.

Dziki lobbing

Czy pisanie ustaw przez lobbystów jest w Polsce legalne? Teoretycznie nie, ale w praktyce trudno kogokolwiek za to ukarać. O komentarz poprosiliśmy eksperta, monitorującego proces legislacyjny.

“To kolejny dowód całkowitej martwoty ustawy o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa. Proces legislacyjny na każdym etapie powinien być w pełni transparentny, żeby obywatele mieli możliwość samemu sprawdzić, kto zgłosił ten czy inny przepis, kto nad nim pracował, kto konsultował, itd. Brak transparentności to zresztą nie tylko problem złych przepisów o lobbingu, ale i wad regulaminu Rady Ministrów czy regulaminu Sejmu. Opinia publiczna ma prawo dostępu do takich informacji. O lobbingu za dostępem do broni automatycznej dla organizacji proobronnych chciałbym móc dowiedzieć się ze stron rządowych, a nie z dziennikarskiego śledztwa” - mówi Vsquare Grzegorz Makowski z forumIdei Fundacji im. Stefana Batorego.

Kilka tygodni temu, Firearms United zorganizowało w miasteczku Zduńska Wola konferencję poświęconą dyrektywie ograniczającej dostęp do broni.

Jej uczestnicy skarżyli się na “doniesienia o wpływie władz krajów europejskich na lokalnych producentów broni, mającym wprowadzić do zaniechania ich wsparcia dla Firearms United Network”.

Gwoździem programu była prezentacja karabinu automatycznego z integralnym tłumikiem przygotowana przez Mex Armory, polską firmę handlującą bronią.

Na zdjęciach z konferencji wzrok przykuwa umundurowany człowiek w pierwszym rzędzie. To pułkownik Krzysztof Gaj, współtwórca Wojsk Obrony Terytorialnej, zdymisjonowany po ujawnieniu jego antysemickich i antyukraińskich wypowiedzi.

Jak ustaliliśmy, płk Gaj nie znalazł się w Zduńskiej Woli przypadkowo. Okazuje się bowiem, że od kilku miesięcy jest urzędnikiem w kancelarii premiera (pracuje w departamencie analiz obronnych). Według nieoficjalnych informacji, z ramienia KPRM konsultuje także ustawę o obrocie bronią, pilotowaną przez resort spraw wewnętrznych.

Czy projekt może zostać przyjęty jeszcze w tej kadencji parlamentu? Nasz rozmówca z rządu: “Moim zdaniem żadna ustawa przed wyborami tak czy siak nie zostanie przyjęta, bo budzi zbyt dużo emocji i kontrowersji. Zawsze ktoś będzie niezadowolony.”

Tekst powstał w ramach projektu Fundacji Reporterów i VSquare o militaryzacji patriotyzmu w krajach Grupy Wyszehradzkiej. Projekt został sfinansowany przez "Investigate Journalism for Europe" (IJ4EU) – fundusz wsparcia dziennikarstwa śledczego w Unii Europejskiej. Więcej na VSquare.org.

;

Udostępnij:

Anna Gielewska

Anna Gielewska — redaktorka naczelna środkowoeuropejskiego portalu śledczego VSQUARE.ORG, współzałożycielka FRONTSTORY.PL, medium śledczego Fundacji Reporterów, badaczka zorganizowanej dezinformacji i propagandy. Stypendystka JSK Fellowship na Uniwersytecie Stanforda, członkini międzynarodowej dziennikarskiej sieci OCCRP. Wcześniej pracowała m.in. w "Rzeczpospolitej", "Dzienniku Gazecie Prawnej", tygodniku "Wprost".

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze