Wszystko wskazuje na to, że w Prokuraturze Krajowej w czasach Ziobry gromadzono dane o internetowych kontaktach i aktywnościach osób, które pojawiły się w kilkuset śledztwach. Przynajmniej część takich sprawdzeń nie miała jednak uzasadnienia dochodzeniowego
Program Hermes do analizy internetowych danych Prokuratura Krajowa kupiła pod koniec 2020 roku. Wydała na to 15 mln zł. Pieniądze dostała spółka Q Cyber Technologies Sarl, zależna od producenta Pegasusa. Czy był to zakup uzasadniony, a zebrane materiały wykorzystywano w śledztwach? Funkcyjni prokuratorzy z czasów Ziobry zapewniali, że tak. Co innego wynika jednak z ujawnionych właśnie przez Prokuraturę Rejonową w Rzeszowie informacji. Okazuje się, że część analiz zrealizowana za pomocą Hermesa w ramach trwających śledztw w ogóle nie trafiła do prokuratorów, którzy te śledztwa prowadzili.
W innych przypadkach prokuratorzy analizy dostali, ale musieli być nimi mocno zaskoczeni, skoro wcześniej nie wystawiali zleceń na ich wykonanie.
Wszystko wskazuje na to, że w Prokuraturze Krajowej gromadzono dane o internetowych kontaktach i aktywnościach osób, które pojawiły się w kilkuset śledztwach. Przynajmniej część takich sprawdzeń nie miała jednak uzasadnienia dochodzeniowego. Co oznacza, że w Prokuraturze Krajowej doszło do nadużyć. Czy były one na tyle poważne, by postawić zarzuty karne, śledczy jeszcze nie zdecydowali. Postępowanie wciąż trwa.
W marcu 2024 roku „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że za rządów PiS Prokuratura Krajowa kupiła program Hermes. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie. Jak opisywało wówczas OKO.press, program ten nie był produktem wyjątkowym na rynku. Mimo iż dysponowała nim firma powiązana z producentem słynnego programu szpiegującego Pegasus, Hermes nie służył do szpiegowania. Potwierdza to Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie.
„Na obecnym etapie postępowania nie potwierdzono posiadania przez system funkcjonalności umożliwiających ingerencje w urządzenia użytkowników końcowych sieci teleinformatycznych, w tym mających polegać na przełamywaniu zabezpieczeń urządzeń końcowych, uzyskiwaniu dostępu do tych urządzeń czy umożliwiających ingerencję w znajdujące się tam dane” – czytamy w jej komunikacie.
Za pomocą Hermesa nie można dostać się nielegalnie do czyjegoś telefonu czy laptopa.
Można natomiast realizować tak zwany biały wywiad.
Polega on na zbieraniu i analizowaniu publicznie dostępnych w internecie danych.
Tego rodzaju programów jest sporo na rynku. Cechą szczególną Hermesa miał być moduł, pozwalający na zbieranie danych w tzw. darknecie – czyli tej części sieci, która nie jest powszechnie widoczna, a jednak znajduje się w niej ogromny zasób internetowych materiałów.
Szczególna była natomiast cena programu: 15 milionów zł, licząc łącznie z podatkiem VAT (2,9 mln zł) i fakturami za techniczne wsparcie.
To kwota niespotykana na rynku za oprogramowanie z tego rodzaju funkcjonalnościami. Aby zdobyć tak wysokie środki, w Prokuraturze Krajowej zrezygnowano z planowanych inwestycji budowlanych i przesunięto pieniądze właśnie na Hermesa. Program kupiono bez przetargu. Tę niezwykłą procedurę tłumaczono względami bezpieczeństwa państwa.
„Okoliczności zarówno dokonania przesunięcia środków pomiędzy kategoriami wydatków sektora finansów publicznych, jak i okoliczności odstąpienia od procedury przetargowej są aktualnie poddawane procesowej weryfikacji” – informuje Dorota Sokołowska-Mach, rzeczniczka prasowa Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie.
Jak ustaliło w marcu 2024 roku OKO.press, umowę kupna Hermesa podpisał były prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, obecnie sędzia Trybunału Przyłębskiej (wybrany w poprzedniej kadencji Sejmu przez posłów PiS). To bliski współpracownik byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.
Kolejne faktury za licencję do Hermesa podpisywał zastępca prokuratora generalnego Michał Ostrowski. Kiedy po ujawnieniu transakcji zakupu Hermesa pojawiły się pytania, do czego wykorzystywano program w Prokuraturze Krajowej, skoro ta nie prowadzi czynności dochodzeniowo-śledczych (te wykonują jednostki jej podporządkowane), właśnie Ostrowski zapewniał, że program wykorzystywano legalnie.
Ostrowski wydał wówczas oświadczenie, w którym stwierdził, że Hermesa używano do analiz o charakterze kryminalnym, pokazujących m.in. powiązania osób w danych sprawach. Ustalenia te miały być potem weryfikowane procesowo. Ostrowski podkreślał, że analizy były robione na wniosek prokuratorów prowadzących śledztwa.
I właśnie tego wątku dotyczą najciekawsze ustalenia rzeszowskiej prokuratury. Otóż przez trzy lata za pomocą Hermesa zrobiono 378 analiz. W większości przypadków, jak twierdzą śledczy, nie wniosły one nic istotnego do prowadzonych postępowań. Jednak, co najciekawsze, część z nich zrealizowano w Prokuraturze Krajowej, mimo że śledczy prowadzący sprawy wcale ich nie zlecali.
Wyobraźmy to sobie: trwa śledztwo w konkretnej sprawie. Prokurator ma swój plan postępowania. Jednak jego przełożeni, bez jego zlecenia czy prośby, siadają do programu Hermes i gromadzą internetowe dane związane z osobami, które pojawiają się w tej sprawie. Sprawdzają powiązania personalne, sieciową aktywność, czytają wpisy i komentarze.
Jednocześnie mają też dostęp do wielu niejawnych danych, mowa przecież o prokuratorach z Prokuratury Krajowej, którzy mają szerokie uprawnienia. Wszystko to dzieje się, podkreślmy jeszcze raz, bez informacji ze strony osoby zajmującej się sprawą, że takie sprawdzenie jest niezbędne w śledztwie.
Na tym nie koniec. Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie poinformowała również, że
„w niektórych przypadkach wykonane analizy w ogóle nie zostały przekazane” prokuratorom prowadzącym postępowania!
Czyli śledczy nie tylko nie wiedzieli o sprawdzaniu danych w internecie, ale również po fakcie nie zostali o tym poinformowani. Nie dostali też wyników monitoringu.
W tych przypadkach analizy na pewno nie były wykonywane na potrzeby prowadzonych śledztw. Po co więc je robiono? Komu były potrzebne gromadzone w ten sposób informacje? Śledczy na obecnym etapie nie odpowiadają na te pytania.
Wydaje się jednak, że już teraz można wnioskować, iż przy korzystaniu z Hermesa dochodziło do nadużyć. Nie wiemy dziś, czy dane w sposób niezgodny z procedurą zbierano wobec osób pochodzących z konkretnego środowiska, na przykład polityków czy aktywnych sympatyków ówczesnej opozycji, ani jaka była skala tych nadużyć. Nie wiemy również, czy zebrane w ten sposób dane przekazywano dalej, choćby osobom upubliczniającym tego rodzaju informacje w mediach społecznościowych. Nad ustaleniem tych kwestii wciąż pracują rzeszowscy prokuratorzy. O dalszym ciągu sprawy będziemy informować.
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze