Politycy Zjednoczonej Prawicy na wyścigi chcą zamazać wrażenie, jaki na ich własnym elektoracie mogło zrobić piątkowe orędzie Grodzkiego. Wracają inwektywy o zdradzie polskiej racji stanu. Skąd ten jad? Podajemy 6 powodów, dlaczego orędzie zabolało
Marszałek senatu Tomasz Grodzki w piątkowym orędziu wezwał rządzących do opamiętania i odstąpienia od zapowiedzi wetowania Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2021-2027, potocznie zwanych budżetem UE, a także funduszu odbudowy po epidemii COVID-19.
W sobotę odpowiedzieli mu frontalnym atakiem, zarówno czołowi politycy formacji, ich akolici jak Krystyna Pawłowicz, skądinąd sędzia tzw. Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej. Nie kryła furii na Twitterze (pisownia oryginalna):
„Skandal zdrady Rzeczpospolitej przy wykorzystaniu telewizji publicznej po godz. 20.00 przez lekarza z Senatu!!! SKANDAL!!!!".
TVP zobowiązana do emisji piątkowego orędzia opublikowała na stronie TVP Info tekst o Grodzkim dopiero kiedy głos zabrała Anita Czerwińska, rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości:
„Senat, a tym bardziej marszałek Senatu, nie ma uprawnień do prowadzenia polityki zagranicznej i kontroli rządu.
Szkodzi działaniom negocjacyjnym rządu, jest przekroczeniem konstytucyjnych uprawnień Senatu i marszałka.
(...) Politykę zagraniczną prowadzi rząd”.
Do orędzia odniósł się też na sobotnim briefingu w parlamencie wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, który nie zwykł mówić niczego bez wcześniejszej akceptacji prezesa PiS.
„W kompetencjach Senatu jest zajmowanie się sprawami Polonii, a nie racją stanu Rzeczypospolitej. I tu marszałek, moim zdaniem,
nie tylko ośmiesza Senat, ale ośmiesza też opozycję.
Trzeba to jasno powiedzieć, że opowiadanie jakichś głupstw w telewizorze, które mają przedstawiać jakby stanowisko opozycji przez marszałka Senatu jest czymś, moim zdaniem, całkowicie niewłaściwym” – powiedział Terlecki.
Z kolei Marek Pęk, wicemarszałek Izby Wyższej przekonywał, że wystąpienie Grodzkiego nie jest stanowiskiem Senatu.
„Himalaje bałamutności w wystąpieniu. Co zdanie to przeinaczenie.
Nie udało się w zawodzie lekarza (koperty były za cienkie?) i nie wychodzi w polityce” - insynuował na twitterze były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, obecnie europoseł.
Wrócił do oskarżeń marszałka o rzekomą korupcję, które już dawno ucichły w prorządowych mediach.
Na antenie Polsat News przebić wszystkich próbował wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik z Solidarnej Polski.
„Właściwie to nie było orędzie, to był hołd Grodzkiego, hołd brukselski, hołd urzędnikom brukselskim.
Pan Grodzki zapomniał, kto prowadzi politykę zagraniczną” - mówił Wójcik.
To nie przypadek, że właśnie on atakuje najbrutalniej. To właśnie partia Zbigniewa Ziobry najostrzej domaga się kategorycznego weta i gra kartą rzekomego zamachu na polską suwerenność.
Nie jest tajemnicą, że z groźbą weta premier Mateusz Morawiecki występuje pod presją Jarosława Kaczyńskiego, którego do tak twardego stanowiska skłania polityczna licytacja w wykonaniu Ziobry.
„Zjednoczona Prawica z pewnością nie zgodzi się na to, żeby suwerenność sprzedać za pieniądze, bo
nie po to ktoś przelewał krew kiedyś, nasi przodkowie, żebyśmy dzisiaj za pieniądze mieli oddawać suwerenność Brukseli" - unosił się patetycznie Wójcik.
Dodał, że takie wystąpienie w czasie wciąż trwających negocjacji, jest dla rządu niczym „nóż w plecy”.
„Nie może być tak, że toczą się twarde rozmowy na temat tego, jak Polska ma wyglądać przez następne kilkadziesiąt lat, czy oddamy swoją suwerenność, czy nie, a z drugiej strony jest uchwała Izby Wyższej Parlamentu ” - powtarzał.
Trudno jednak nie zauważyć, że aż tak ostre głosy pojawiły się dopiero po piątkowym wystąpieniu Grodzkiego, a nie po uchwale przyjętej w środę. Senat wezwał w niej Radę Ministrów do przyjęcia wynegocjowanego projektu budżetu Unii Europejskiej na lata 2021-2027. Za głosowało 49 senatorów, 48 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. Wtedy jednak tak wielkiego poruszenia Zjednoczonej Prawicy nie było.
Dlaczego teraz jest? Skąd ten histeryczny ton?
Nawet pobieżna analiza orędzia pokazuje, jak było niebezpieczne dla propagandowej linii władzy, zwłaszcza, że emitowane bez żadnych zakłóceń o 20 w TVP przebiło się do "informacyjnej bańki PiS".
Marszałek Senatu wystąpił w roli, jaką politycy PiS próbują zawłaszczyć dla siebie, zgodnie z zasadą populistycznych rządów (w ujęciu prof. Jana Wernera Muellera), że my i tylko my mamy prawo reprezentować naród, a kto jest przeciw nam jest zdrajcą, siła zewnętrzną itp.
Grodzki nie bał się dużych słów: "Jako senatorowie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej oczekujemy poszanowania interesu narodowego i wycofania się ze sprzecznej z polską racją stanu groźby weta".
Już początek był patetyczny: "Jesteśmy w punkcie zwrotnym naszej historii".
Jakby tego było mało, marszałek Grodzki w przemówieniu pełnym egzaltowanych zwrotów wypowiadał się wprost w imieniu Narodu, który przeciwstawiał złej władzy kierującej się partyjnym interesem:
"Weto spowoduje, że pieniędzy nie dostaną rolnicy, przedsiębiorcy, samorządy, medycy – my wszyscy".
Zarysował heroiczną wizję historii Polski, której używała do tej pory raczej prawica, ale z nieoczekiwanym zakończeniem:
"Polska z racji swojego położenia nie może być neutralna – albo jest w rodzinie cywilizacji Zachodu, albo w gronie autorytarnych dyktatur Wschodu.
Kilka pokoleń naszych rodaków walczyło o to, aby po latach zniewolenia przez komunistyczny reżim wrócić do grona krajów wolnego świata. Do Unii Europejskiej wstąpiliśmy z własnej woli. To my, dumny polski Naród zdecydowaliśmy o tym w referendum.
Rząd nie ma mandatu do wyprowadzania nas z Unii bez zapytania Narodu o zdanie".
Ta heroiczna opowieść o polskich dziejach pada zwykle z ust Dudy czy Morawieckiego (a także Ziobry czy Wójcika - patrz wyżej). Tutaj została użyta przeciwko władzy.
"Do tej pory od Unii Europejskiej otrzymaliśmy ponad 125 mld euro, co pozwoliło zmienić oblicze naszego kraju i szybko nadrobić stracone lata (...) Weto do budżetu Unii może nas teraz pozbawić środków z Funduszu Odbudowy po COVID-19, których pilnie potrzebujemy" - mówił Grodzki.
I dalej: "Rząd chce zawetować nowy budżet Unii Europejskiej, a tym samym fundusz odbudowy gospodarki po pandemii koronawirusa. Budżet Unii to są nasze pieniądze – podatników z Polski i całej Europy.
To rzadko używana - a w pełni zasadna argumentacja - budżet UE to budżet także polskich obywatelek i obywateli.
Dalej w tej interpretacji idzie w wypowiedzi dla OKO.press Paweł Zalewski, poseł KO i były eurodeputowany Platformy, a w odległej przeszłości wiceprezes PiS:
„PiS od dłuższego czasu nie mówi o UE inaczej niż o bankomacie. Zrezygnował nawet z przypominania, że bycie państwem członkowskim wpływa też na nasze bezpieczeństwo. Gdy Politycy Zjednoczonej Prawicy zaczynali sugerować, że poradzimy sobie bez unijnych funduszy, pojawiła się podstawa do tego, by podnieść, że to byłoby zerwaniem ostatniej nitki wiążącej nas z Unią.
PiS jak ognia boi się nazywania po imieniu tego, że jego polityka prowadzi nas wprost do polexitu".
Wskazując na zagrożenia, jakie tworzy władza Grodzki symbolicznie wciągnął odbiorców - w tym widzów TVP, w znacznej części zwolenników PiS - do europejskiej wspólnoty:
"A przecież to proste – wystarczy być praworządnym: przestrzegać Konstytucji, trójpodziału władzy, niezależności sądownictwa, poszanowania praw człowieka i godności ludzkiej. Rozumieją to wszystkie kraje Unii Europejskiej poza dwoma, które lekceważą praworządność i reguły demokratyczne, a fundamentalne wartości zapisane w dokumentach unijnych zdają się być im obce. To bardzo niebezpieczne".
Marszałek odwołał się do szeroko akceptowanej - także w elektoracie PiS - dumy z przynależności Polski do UE i powszechnej niechęci do wyjścia z Unii.
"Premier Morawiecki słusznie chwalił się, że uczestniczył w wynegocjowaniu bardzo dobrego dla Polski budżetu. Logiczny jest w tej sytuacji prosty apel Senatu: skoro wynegocjował Pan dobry dla Polski budżet, to dlaczego chce go Pan wetować?" - wytknął rządowi niekonsekwencję.
„Apeluję do rządzących: wróćcie do przestrzegania praworządności, a konflikt z Unią Europejską sam się rozwiąże" - tu marszałek w wyraźnie reżyserowanym wystąpieniu uśmiechnął się złośliwie.
"Ale jeśli spowodujecie, że Polska straci gigantyczne pieniądze na dalszy rozwój i odbudowę, jeśli jeszcze do tego wyprowadzicie nas z europejskiego domu, historia i ludzie wam tego nie wybaczą” - zakończył patetycznie.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Komentarze