Swobodna interpretacja losów historycznych postaci, wprowadzanie bohaterów fikcyjnych, żonglowanie faktami – takie zarzuty stawiano już pierwszej części „Gladiatora” Ridleya Scotta. W drugiej odsłonie reżyser powtarza stare błędy i jeszcze bardziej oddala się od prawdy
Pomimo przekłamań film „Gladiator” (2000) odniósł ogromny finansowy i artystyczny sukces. Nim pojawiła się druga część filmu, minęło prawie ćwierć wieku. A jednak Ridley Scott nie wykorzystał czasu ani pieniędzy, by pokazać coś bardziej autentycznego.
Wręcz przeciwnie: można odnieść wrażenie, że tylko się uwstecznił. Zgodnie zresztą z podejściem, które zasygnalizował przy niedawnym „Napoleonie”. O krytykujących go badaczach powiedział wtedy: „Kiedy mam problemy z historykami, pytam: »Przepraszam, kolego, byłeś tam? Nie? No to się k… zamknij«”.
Akcja pierwszej części rozpoczyna się w roku 180 n.e. za rządów cesarza-filozofa Marka Aureliusza. W trakcie wojny z plemionami germańskimi rozmyśla nad reformami Imperium oraz nad przekazaniem władzy w odpowiednie ręce. Uniemożliwia mu to psychopatyczny syn Kommodus, który morduje ojca i przejmuje tron.
W rzeczywistości Marek Aureliusz zmarł na dżumę podczas długotrwałej wyprawy wojennej. Kommodus, choć brutal i okrutnik, nie miał z tym nic wspólnego. Przejął władzę legalnie i rządził do roku 192.
Druga część „Gladiatora”, która właśnie weszła na ekrany, rozgrywa się prawie dwadzieścia lat po śmierci Kommodusa, w roku 211. W międzyczasie rządziło kilku cesarzy, z których najlepszy był zmarły właśnie w tym roku Septymiusz Sewer.
Władzą po nim dzielą się synowie: Karakalla i Geta. W filmie przedstawieni zostali jako okrutni, infantylni bliźniacy spiskujący przeciw sobie. Z antycznych dzieł, m.in. Herodiana, wiemy, że faktycznie się nienawidzili. Nie bili się jednak w łonie matki: w rzeczywistości Karakalla był kilkanaście miesięcy starszy od Gety. Rok po śmierci ojca polecił zabić młodszego brata.
Warto zauważyć, że tej braterskiej nienawiści przyglądała się bardzo wpływowa cesarzowa wdowa Julia Domna. Próbowała godzić synów. Ponoć podczas zamachu na Getę sama została ranna, stając w jego obronie. Po śmierci młodszego syna nie odwróciła się jednak od Karakalli, lecz towarzyszyła mu w wyprawie wojennej (podobnie jak wcześniej swemu mężowi i ojcu braci – cesarzowi Septymiuszowi Sewerowi). W sekcji ze starożytnościami warszawskiego Muzeum Narodowego można nawet zobaczyć płaskorzeźbę z przedstawieniem Karakalli i Domny.
Jeśli Scott chciał w swoim filmie podkreślić polityczną rolę kobiet w Rzymie, to pomijając Domnę, kompletnie zmarnował tę okazję. W obu częściach postawił na Lucyllę – córkę Marka Aureliusza i wdowę po Lucjuszu Werusie, adopcyjnym bracie współrządzącym z nim cesarstwem do roku 169 n.e.
Sęk w tym, że Lucylla zginęła jeszcze za rządów swego brata Kommodusa, zesłana i zabita za udział w spisku przeciw tyrańskiemu władcy w roku 182 n.e. W czasach „Gladiatora 2”, w roku 211, miałaby ponad sześćdziesiąt lat.
Centralną postacią pierwszej części „Gladiatora” był Maximus Decimus Meridius – rzymski generał (uparcie tak nazywany, pomimo braku takiej nomenklatury w antycznym Rzymie), który popadł w niełaskę. W filmie wyróżniały go: przywiązanie do cesarza-filozofa Marka Aureliusza, za którego rządów osiągnął znaczącą pozycję i miał posłuch na imperatorskim dworze, oraz bliskie relacje z córką władcy, wspomnianą Lucyllą.
Szukając jakiegoś historycznego odpowiednika tej postaci, historycy wskazywali na dwie osoby. Po pierwsze na poważanego przez Marka Aureliusza dowódcę i polityka Marka Noniusza Makrynusa. Nie był on jednak kochankiem Lucylli, nie skończył jako gladiator i nie walczył w Koloseum z Kommodusem.
Zmarł jako dobrze sytuowany, poważany Rzymianin. Jego grób znaleziono nie pod Koloseum (gdzie rzekomo pochowano Maximusa), a kilka kilometrów dalej, niedaleko wybrzeża Tybru i rzymskiej drogi via Flaminia.
Kolejnym pierwowzorem Maximusa jest Tyberiusz Klaudiusz Pompejanus. To wódz służący pod komendą Marka Aureliusza, a zarazem jego zięć: został drugim mężem Lucylli. Nie skorzystał jednak z sympatii cesarza, by ubiegać się o tron. Potem nie uczestniczył w spisku przeciw Kommodusowi i nie pomścił zabitej przez niego Lucylli.
W drugiej części „Gladiatora” sprawa historyczności głównego bohatera jest równie zagmatwana. To niejaki Hanno. Pod tym imieniem ukrywa się znany już z pierwszej części Lucius Verus, syn Lucylli (niewykluczone, że owoc jej romansu z Maximusem), wnuk Marka Aureliusza.
Jako potencjalny następca tronu został ukryty przed kolejnymi tyrańskimi imperatorami, a następnie osiadł w Numidii, wzrastając w nienawiści do Rzymu.
To kompletnie fikcyjny życiorys. Jeśli Lucylla miała syna Luciusa Verusa, to zmarł w dzieciństwie. Jedyny znany jej syn – z drugiego małżeństwa – nazywał się Lucjusz Pompejanus. Przeżył rządy Kommodusa, potem był w Rzymie aktywnym i wpływowym politykiem. Zginął prawdopodobnie z rąk siepaczy Karakalli, wkrótce po śmierci Gety. Miał wtedy 35 lat. Najwyraźniej cesarz pozbywał się wszelkiej ewentualnej konkurencji do tronu, wywodzącej się z rodu Marka Aureliusza.
Czarny charakter z pierwszej części „Gladiatora” – imperator Kommodus – nie był ani dobrym strategiem, ani filozofem. Natomiast faktycznie, jak w filmie, uwielbiał walki gladiatorskie. Co więcej, sam chętnie brał w nich udział.
Jego pojedynki gladiatorskie były oczywiście ustawiane, a walczył na arenie aż 735 razy. Zdarzało się, że występował w stroju Herkulesa, czyli w narzuconej skórze lwa i uzbrojony w maczugę, ponieważ uznawał się za wcielenie mitycznego herosa. Nie gardził też mieczem, łukiem i innym orężem.
Przelewał krew ludzi, ale również masakrował zwierzęta: nie tylko zabił na arenie słonia, hipopotama czy nosorożca, ale nawet strusia i żyrafę. Nie zginął jednak w Koloseum, lecz we własnym pałacu. Jego faworyta Marcia, świadoma kapryśnego charakteru bezlitosnego władcy i losu cesarskiej siostry Lucylli, najpierw próbowała go otruć, a potem zleciła uduszenie Kommodusa podczas kąpieli.
Co ze szwarccharakterami w drugiej części?
Bracia rządzący Rzymem w „Gladiatorze 2” giną w ciągu kilku dni. W rzeczywistości upłynęło kilka lat. Najpierw Karakalla kazał zamordować Getę. Potem zaś sam zginął, aczkolwiek nie w Rzymie, lecz w Azji Mniejszej.
Doszło do tego podczas wyprawy przeciw Partom w 217 roku. Imperator został zamordowany na zlecenie prefekta pretorianów, Marka Opeliusza Makrynusa. Ów pochodzący z Mauretanii szef cesarskiej gwardii miał ochotę zająć tron. Na wieść o buncie i śmierci syna, samobójstwo popełniła też (lub została zdradziecko zgładzona) Julia Domna.
Postać owego bogatego, ambitnego i zdobywającego coraz większe wpływy Makrynusa odgrywa bardzo ważną rolę w „Gladiatorze 2” (zabawne, że nazwisko nosi takie samo jak… jeden z domniemanych pierwowzorów Maximusa z pierwszej części filmu; to czysty zbieg okoliczności).
I historyczny Makrynus, i filmowy, nie cieszyli się efektem swych intryg i zdobytą władzą zbyt długo. W kinie krwawy nuworysz ginie z rąk pozytywnego bohatera. W realnym życiu obaliła go kolejna „mocna kobieta” rzymskiej polityki. Była to Julia Maesa, siostra Julii Domny. Dzięki jej wpływom władzę nad Rzymem objął potem jej nastoletni wnuk Heliogabal, kuzyn Karakalli. Też nie porządził długo, a wsławił się głównie seksualnymi ekscesami.
W obu częściach swojego filmu Scott powiela wytarte klisze na temat gladiatorów i ich walk. Na przykład, że kciuk uniesiony przez władcę w górę oznaczał gest łaski wobec pokonanego, a palec zwrócony w dół nakazywał uśmiercenie przegranego na arenie. W rzeczywistości historycy nie są tego pewni – niewykluczone, że było zupełnie odwrotnie!
Scott pomija fakt, że wyszkolenie gladiatora było długie i kosztowne. Nikt w parę dni, nawet dobry żołnierz, nie zrobiłby kariery na arenie. Pojawiali się tam głównie wojownicy, których uzbrojenie przypominało pokonane przez Rzymian ludy, np. Gal, Trak, Samnita. Popularny był także Sieciarz (retiarius), walczący często w parze przeciwko tzw. Murmillo. Pierwszy miał odsłoniętą głowę, w rękach trójząb i sieć, drugi zaś nosił duży hełm, tarczę i krótki miecz.
Nie znaczy to, że pojedynki były zupełnie skonwencjonalizowane. Rzymski lud potrzebował nowych podniet. Stąd pojawiały się i gladiatorki, i wojownicy o egzotycznym wyglądzie.
Czy na arenie ludzie mogliby stanąć naprzeciw rozwścieczonych pawianów lub głodnych rekinów? To budzi wątpliwości. Jednak Rzymianie mieli do czynienia z najrozmaitszymi dzikimi zwierzętami. Na przykład historyk Pliniusz Starszy wspominał w I wieku, że w Cartei przy Gibraltarze grasował w stawach hodowlanych wielki głowonóg. Gdy próbowano go przepędzić, atakował ludzi i zwierzęta mackami, dopóki nie ubito go przy pomocy wideł.
Scott chyba o tym nie słyszał, bo inaczej ani chybi umieściłby wielką kałamarnicę w basenie podczas odbywających się na arenie walk morskich.
Nazywano je naumachia. W „Gladiatorze 2” odbywają się w Koloseum, gdzie odwzorowano na niewielką skalę historyczną bitwę pod Salaminą między Persami i… Trojanami. W rzeczywistości stoczyli ją z wojskami perskimi Ateńczycy i ich greccy sojusznicy (480 r. p.n.e.).
Skąd więc Trojanie wymienieni w filmie? Może stąd, że Rzymianie uparci wywodzili swój ród od ocalałych mieszkańców Troi? Trudno powiedzieć, co autor scenariusza miał na myśli.
Tak czy inaczej, Koloseum niezbyt nadawało się do naumachii. Władcy Rzymu preferowali większe, sztuczne jeziora na Polu Marsowym lub u brzegów Tybru (trzy razy większe od areny w Koloseum!). Ewentualnie wykorzystywali Jezioro Fucyńskie nieopodal Rzymu. Tam mogły ze sobą walczyć nie raptem dwa okręty – jak na filmie – lecz kilkanaście, z udziałem tysięcy walczących!
Aż dziwne, że reżyser „Gladiatora 2” przegapił szansę na tak spektakularną scenę. Może myśli już o trzeciej części?
Groch z kapustą, czyli Jugurta i gazety
Geta i Karakalla, źli cesarze z „Gladiatora 2”, nie byli wcale największymi sponsorami bojów gladiatorskich. Owszem, Karakalla znany był z zamiłowania do tej rozrywki, pozował czasem przed publicznością na bohatera, lecz gdzie mu do Kommodusa, który setki razy szalał na arenie.
Miał od niego większe ambicje militarne – na prawdziwym polu bitwy. W III wieku n.e. Rzym pogrążał się już w kryzysie. Gdzie braciom-cesarzom do imperatora Tytusa, który w 80 roku n.e. na inaugurację Koloseum wystawił do walki przynajmniej 5 000 zwierząt. Gdzie im do powszechnie szanowanego Trajana, który przez cztery miesiące igrzysk w 107 roku n.e. użył w sumie 10 000 gladiatorów!
To przerasta nawet techniczne możliwości czarodziejów z Hollywood. Nie brak im za to fantazji, jeśli chodzi o fakty.
Już na początku „Gladiatora 2” uczciwie pokazują pasjonatom historii, że czas zapomnieć o realizmie. Rzymskie wojska Akacjusza atakują numidyjskie miasto, choć te północnoafrykańskie ziemie od dawna należały już do Imperium Romanum. Numidyjczykom przewodzi Jugurta. Faktycznie, był taki wódz walczący przeciw Rzymianom, tyle że w II wieku p.n.e., a więc ponad trzysta lat przed czasem akcji „Gladiatora 2”!
Na dodatek rzymskie okręty ostrzeliwują miasto przy pomocy ognistych kul mających siłę rażenia niczym materiały wybuchowe.
Po takim ciosie widz już tylko wzrusza ramionami, gdy bogaty Rzymianin siedzi w kawiarni przy gazecie – wówczas jako takiej nieistniejącej. W starożytnym Wiecznym Mieście ogłoszenia o rozporządzeniach władz, wyrokach, a z czasem o sprawach lżejszego gatunku wywieszano na tablicach. Nie był to papirus, przy którym senator zasiadał sobie przy stoliczku.
Wymiana obrączek między Hanno i jego żoną, egipskie piramidy, antyczna sztuka, nawiązania do „Spartakusa”, wzmianka o krzyżowaniu chrześcijan, społeczne dysproporcje, uczta z rogiem nosorożca i seksualne aluzje (aczkolwiek grający Makrynusa Denzel Washington ujawnił, że z filmu wycięto scenę, w której całuje w usta innego mężczyznę) – wszystko to przemyka przez ekran, wymieszane i bez większego znaczenia.
Widz kwituje tylko uśmiechem obecność wśród gladiatorów hinduskiego lekarza z Varanasi, wspominającego o kobiecie w Londinium. To ewidentnie ukłon brytyjskiego reżysera do widzów z rodzinnych stron.
Z kolei Karakalla robiący ze swej małpki konsula to nie tyle współczesny komentarz polityczny, ile historyczne nawiązanie do Kaliguli, który ponoć zrobił rzymskim senatorem własnego konia wyścigowego.
Ani słowem nie wspomina się za to w „Gladiatorze 2” o największym osiągnięciu Karakalli. I nie chodzi o słynne termy, które do dziś robią wrażenie. Otóż to Karakalla, chociaż zaburzony i okrutny, wydał w 212 roku n.e. edykt nadający rzymskie obywatelstwo wszystkim wolnym mieszkańcom Imperium Romanum. Mogli głosować, piastować urzędy i służyć w legionach.
Nawet jeśli Karakalli chodziło tylko o większe wpływy z podatków i o więcej żołnierzy, na zawsze zmienił historię Cesarstwa.
Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.
Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.
Komentarze