Wybór Leszka Millera i Janusza Palikota, by w 2015 roku wystartować w koalicji i skakać przez 8 proc. próg wyborczy, był pozbawioną sensu brawurą: sondaże dawały im minimalne szanse na wejście do Sejmu. Polska 2050 i PSL są dziś w diametralnie innej sytuacji. Zobaczcie dlaczego
Kiedy 27 kwietnia 2023 Szymon Hołownia z Polski 2050 i Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL ogłosili, że do październikowych wyborów parlamentarnych pójdą razem jako koalicyjny komitet wyborczy, w debacie publicznej pojawiła się teza, że obie partie mogą podzielić los lewicy z 2015 roku i nie przekroczyć progu wyborczego. Dlaczego? Chodzi o wyższy próg dla koalicji i związane z tym ryzyko, bo zamiast co najmniej 5 proc. głosów, należy zdobyć 8 proc. lub więcej, żeby wejść do Sejmu. Do tej poprzeczki nie doskoczyła w 2015 roku Zjednoczona Lewica (czyli koalicja SLD, rządzonego wówczas przez Leszka Millera, oraz Twojego Ruchu Janusza Palikota, Zielonych, a także kilku innych mniejszych partii lewicowych): 7,55 proc. głosów nie wystarczyło, żeby wejść do Sejmu.
Czy Polsce 2050 i PSL grozi ten sam scenariusz? Czy sytuacja polityczna jest analogiczna do tej z 2015 roku, czy podobne są sondaże? Sprawdziliśmy.
Czas przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku był bardzo specyficzny, ponieważ głosowanie do Sejmu i Senatu poprzedziły wybory prezydenckie, które zdefiniowały sytuację polityczną i dynamikę kampanii do parlamentu.
Kandydat PiS Andrzej Duda pokonał wtedy związanego z PO urzędującego prezydenta Bronisława Komorowskiego, czym dał turbodoładowanie kampanii Prawa i Sprawiedliwości. Świetny wynik (20,8 proc.) w pierwszej turze uzyskał Paweł Kukiz, dzięki czemu jego ruch Kukiz'15 przez wiele tygodni w sondażach partyjnych plasował się bardzo wysoko, zagrażając nawet w niektórych badaniach dwóm największym partiom.
Natomiast kandydaci kojarzeni wówczas z lewicą wypadli w wyborach prezydenckich katastrofalnie.
Wystawiona przez SLD Magdalena Ogórek zdobyła 2,4 proc. głosów, a Janusz Palikot z Twojego Ruchu jeszcze mniej - 1,4 proc. I to wpłynęło na pozycję obydwu ugrupowań w sondażach partyjnych. Średnia sondaży (bierzemy pod uwagę badania CBOS, IBRiS, Millward Brown, Estymatora i TNS Polska) wyniosła w maju 2015 roku dla obydwu formacji liczonych razem marne 5,4 proc. W czerwcu było jeszcze gorzej - 5,2 proc., a w lipcu już katastrofalnie - 4,8 proc.
I właśnie w lipcu 2015 roku SLD, Twój Ruch oraz Zieloni połączyli siły i poinformowali, że wystawią wspólną listę w październikowych wyborach parlamentarnych, powołując do życia komitet koalicyjny Zjednoczona Lewica. Założyli tym samym, że przekroczą w wyborach 8 proc. poparcia.
Decyzja, by wystartować razem, była racjonalna, natomiast wybór formuły startu w postaci koalicji był już czystym absurdem i politycznym hazardem: sondaże nie dawały wtedy takiemu projektowi żadnych szans na przeskoczenie progu 8 proc. Politycy Zjednoczonej Lewicy mieli jeszcze miesiąc przed zarejestrowaniem komitetu, żeby zmienić formułę startu, ale najwyraźniej zachęceni nieco lepszymi sondażami (średnia sierpniowa wyniosła 7 proc.), poszli na całość i oficjalnie zarejestrowali komitet koalicyjny.
Średnia badań z września dawała Zjednoczonej Lewicy 6,8 proc. i tylko złudne nadzieje na przeskoczenie progu wyborczego, a październikowe wybory to potwierdziły: uzyskane 7,55 proc. poparcia zostawiło lewicę poza Sejmem.
Popularna teza głosi, że Zjednoczoną Lewicę pod próg zepchnęła startująca wtedy oddzielnie partia Razem, ale to teza tylko w części prawdziwa. Na Razem głosowało wówczas:
Innymi słowy, Razem dzięki dobremu występowi Adriana Zandberga w debacie telewizyjnej zebrało gównie elektorat niekoniecznie lewicowy, ale taki, który dziś nazywamy antysystemowym — poszukujący atrakcyjnej, nowej oferty po różnych stronach sceny politycznej.
Być może bez oddzielnego startu Razem część tych głosów powędrowałaby do Zjednoczonej Lewicy i pozwoliłaby prześlizgnąć się szczęśliwie przez próg, ale przyczyną klęski koalicji lewicowej były przede wszystkim dwie fatalne decyzje: po pierwsze, wystawienie Magdaleny Ogórek i Janusza Palikota w wyborach prezydenckich, a po drugie, zlekceważenie sondaży, które w praktyce nie dawały Zjednoczonej Lewicy niemal żadnych szans na przekroczenie progu 8 proc. w wyborach.
No dobrze, ale jak to się ma do wspólnego startu Polski 2050 i PSL? Odpowiedź jest prosta: nijak.
Najpierw porównajmy sondaże. Przypomnijmy średnie wyniki dla SLD i Twojego Ruchu przed wyborami 2015:
Natomiast średnia dla Polski 2050 i PSL (wliczamy tu wszystkie sondaże, dane za stroną ewybory.eu) w badaniach partyjnych od początku roku wygląda następująco:
W pomiarach, w których pytano o koalicję obydwu partii, wyniki były następujące:
Jak widać gołym okiem, porównanie sondaży dla obydwu omawianych projektów politycznych pokazuje dwie odmienne opowieści:
SLD i Twój Ruch podejmowały decyzję o starcie w koalicji, gdy ich średnia sondażowa wynosiła ok. 5 proc., w wypadku Polski 2050 i PSL ten wynik to ok. 13 proc.
Po wtóre, partie lewicowe zawierając koalicję w lipcu 2015 roku, czyli de facto tuż przed rejestracją komitetu wyborczego, nie dały sobie żadnego pola manewru. Polska 2050 i PSL mają jeszcze ponad trzy miesiące, by przetestować swoją strategię i sprawdzić, jak wyborcy w nieco dłuższym okresie zareagują na sojusz formacji Szymona Hołowni i Władysława Kosiniak-Kamysza.
Podsumujmy. Teza, że porozumienie Polski 2050 i PSL jest analogiczne do koalicji Zjednoczonej Lewicy z 2015 roku, jest raczej fałszywa. Obecna sytuacja polityczna jest inna, nie ma również żadnych danych sondażowych wskazujących w maju 2023 roku, że partiom Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza grozi spadek pod próg wyborczy.
Koalicja Polski 2050 i PSL przypomina koalicję Zjednoczonej Lewicy z 2015 roku: istnieje duże zagrożenie, że nie przekroczy 8 proc. progu wyborczego dla koalicji
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Opozycja
Szymon Hołownia
Władysław Kosiniak - Kamysz
Leszek Miller
Barbara Nowacka
Sojusz Lewicy Demokratycznej
Janusz Palikot
sondaże wyborcze
Twój Ruch
wybory 2023
Zjednoczona Lewica
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze