0:000:00

0:00

Sam pomysł bojkotu wyborów prezydenckich nie wywołał rozległej dyskusji w sieci, choć to, co się dzieje w związku z wyborami, internauci komentowali intensywnie i w większości krytycznie.

Wydaje się jednak, że na razie oburza ich przede wszystkim fakt zajmowania się przez władze głosowaniem (zamiast innymi problemami), oraz potężny chaos wokół wyborów. Jak gdyby ich osobista odpowiedź na pytanie: głosować czy bojkotować, wciąż wydawała się odległą perspektywą.

Przeczytaj także:

Hołownia - głosować, Tusk - bojkotować

25 kwietnia 2020 niezależny kandydat na prezydenta Szymon Hołownia opublikował swój spot, a w poście napisał: „To nie jest czas na bojkot, nie możemy ustępować przed szaleństwem!”

26 kwietnia stanowisko zajął Donald Tusk. Apelował o nieuczestniczenie w głosowaniu, a w oświadczeniu powiedział m.in.: „Jestem przekonany, że jeśli wszyscy uczciwi, przyzwoici Polacy powiedzą, że "to nie są wybory, nie będziemy w tym uczestniczyć", to będzie jeden z powodów, dla których PiS w ostatniej chwili się wycofa. Dlatego warto to zrobić”.

Post Hołowni został wyświetlony (dane na 3 maja) 859 tys. razy, oświadczenie byłego premiera – 1,2 mln razy. Ale: apel Hołowni udostępniono 17 tys. razy, a zareagowało pod nim 27 tys. kont. Dokładnie tyle samo reakcji zdobył Tusk, ale jego post na Facebooku udostępniono 14 tys. razy. O 3 tysiące mniej niż post Hołowni. Komentowano natomiast częściej oświadczenie byłego premiera.

Nie ma masowej dyskusji o bojkocie

Nie przez przypadek porównuję te dwa wpisy. Postanowiłam sprawdzić, czy Polacy rozmawiają w sieci o wyborach prezydenckich, a zwłaszcza o ich bojkocie. Okazało się, że w obu tych tematach wymienione posty Hołowni i Tuska z FB były najpopularniejszymi wpisami w mediach społecznościowych w ciągu ostatnich dwóch tygodni (od 20 kwietnia).

Donald Tusk, były przewodniczący Rady Europejskiej, wieloletni premier, szef Europejskiej Partii Ludowej, właśnie sieciowo zmierzył się z niezależnym kandydatem, który zaledwie od kilku miesięcy stawia pierwsze kroki w polityce – i zremisował.

Oczywiście, Facebook to tylko jedna platforma społecznościowa, nie oddaje nastrojów całego społeczeństwa ani poziomu poparcia. Ale jednak ten swoisty pojedynek, w którym jeden z polityków namawiał do zbojkotowania wyborów, a drugi – do podjęcia wyborczej walki, ma w sobie pewną symbolikę.

Czy tylko chwilową, bieżącą, czy raczej pokazującą z pewnym wyprzedzeniem długoterminowe trendy – to się dopiero okaże.

Już teraz widać natomiast – co znów może zaskakiwać – że pomysł bojkotowania wyborów nie spotkał się dotychczas z masowym zainteresowaniem internautów. Jeśli od 20 kwietnia na temat wyborów prezydenckich pojawiło się 3,5 miliona wzmianek, to o ich bojkocie – zaledwie 167 tysięcy.

A wśród nich najpopularniejsze wpisy, poza przytoczonymi wcześniej, wcale nie mówią o poparciu pomysłu bojkotu.

Zaraz za wpisami Hołowni i Tuska znalazł się bowiem post Konfederacji z m.in. taką wypowiedzią jej prezydenckiego kandydata Krzysztofa Bosaka: „Jako pierwszy apelowałem o przesunięcie wyborów, ale nie będę brał udziału w żadnych bojkotach, bo nie potrzebujemy wzmagania chaosu w państwie”.

Na czwartym miejscu wylądował tweet wicepremiera Jacka Sasina, będący reakcją na oświadczenie Tuska. „To Konstytucja jasno określa terminarz wyborów prezydenckich i żaden były polityk z zagranicy nie powinien nawoływać do ich bojkotu”.

Dalej w zestawieniu najpopularniejszych wzmianek znalazły się dwa posty prywatne o tym, że bojkot wyborów nie ma sensu, a za nimi – wpis płk. Adama Mazguły z 23 kwietnia, rozpoczynający się od wezwania „Nie bojkotuj sondażu pocztowego!”.

Dopiero za nim w rankingu pojawiła się informacja z portalu Onet.pl, że wszyscy byli prezydenci RP oświadczyli, iż bojkotują wybory. Na osiem najbardziej wpływowych wpisów aż w sześciu ich autorzy namawiają do wzięcia udziału w głosowaniu, nawet jeśli odbędzie się ono 10 maja.

Najbardziej złości, że politycy w ogóle się dziś zajmują wyborami

Nie oznacza to jednak, że Polacy masowo akceptują wybory korespondencyjne, w żadnym razie! Podczas sprawdzania wzmianek na ten temat widać, że pomysł przeprowadzenia głosowania 10 maja budzi wielkie kontrowersje.

Oddaje to zresztą także cytowany wpis Adam Mazguły. „Jeśli otrzymam pakiet sondażowy, nie spalę go, nie wyrzucę, nie zlekceważę. Wręcz przeciwnie. Powielę go w setkach egzemplarzy i wyślę na swojego kandydata. (…) Setki moich głosów na innego kandydata, a nie ten jedyny właściwy na Andrzeja, to musi się skończyć tym, co organizatorzy najbardziej lubią – katastrofą” – taki pomysł na głosowanie zaprezentował Mazguła.

Jednak częściej złości dziś internautów przede wszystkim fakt zajmowania się wyborami w czasie pandemii koronawirusa, przeznaczanie pieniędzy na głosowanie, wzrost ryzyka zarażenia się – a nie zastanawianie się, czy i jak głosować.

Trudno powiedzieć, z czego to wynika:

  • czy Polacy jeszcze nie nabrali przekonania, że rzeczywiście głosowanie odbędzie się już za kilka dni i trzeba podjąć decyzję, jak się zachować?
  • Czy ogólny chaos sprawia, że wybory jawią się jako coś z jednej strony irytującego, ale z drugiej – nierealnego i odległego?
  • A może dla większości jest oczywiste, że nie zamierza głosować, dlatego dylemat dotyczący bojkotowania nie wywołuje dyskusji?

Poza znanymi już postami Szymona Hołowni i Donalda Tuska, które także we wzmiankach na temat wyborów znalazły się na pierwszych miejscach w zestawieniu najpopularniejszych wpisów, zaraz za nimi jest post Jerzego Owsiaka.

Zawiera on apel do ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, związany z kupnem przez WOŚP sprzętu medycznego dla szpitali, wspierającego walkę z koronawirusem.

„Łóżka (na oddziały intensywnej terapii – przyp. red.) kosztowały 3.249.882 złote. Druk kart do głosowania kosztować będzie przynajmniej 9 milionów złotych. Moglibyśmy kupić za to niemal 300 takich łóżek. Proszę o natychmiastowe wstrzymanie jakichkolwiek wydatków związanych z wyborami i przekazanie tych pieniędzy na wsparcie systemu ochrony zdrowia w Polsce” – napisał Owsiak. Jego post został udostępniony 14 tys. razy.

Państwo bez trybu, władza bez ograniczeń

Kolejny, bardzo popularny wpis (czwarty w zestawieniu na temat wyborów), pochodzi z fanpage'a Platformy Obywatelskiej. Ale nie jest to ani wypowiedź Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, ani spot o zagrożeniu zdrowotnym, związanym z wyborami korespondencyjnymi (jeden z kluczowych przekazów PO w ostatnich dniach).

Ten wpis opisuje umorzenie śledztwa ws. organizacji wyborów. Chodzi o postępowanie w sprawie możliwości zagrożenia życia i zdrowia Polaków przez organizację wyborów w czasie pandemii, wszczęte przez prokurator Ewę Wrzosek, a umorzone przez jej przełożoną po 3 godzinach.

Post dotyczy więc raczej „państwa bez trybu, w którym władza działa bez żadnych ograniczeń i kontroli” niż tego, jak zachować się 10 maja.

Podobnie jak kolejny w zestawieniu post Romana Giertycha, adwokata, byłego wicepremiera i lidera Ligi Polskich Rodzin, w którym poinformował o złożeniu zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez ministra Sasina przez zlecenie druku kart wyborczych bez uprawnienia.

Kolejny w zestawieniu – drugi post PO, także o działaniach ministra Sasina. Na siódmym miejscu jest post Konfederacji, z wypowiedzią Krzysztofa Bosaka, krytykującą rządowy projekt Tarczy 3.0.

Jak widać, to nie głosowanie budzi dziś największe emocje wśród użytkowników mediów społecznościowych. Zauważalne jest oburzenie na działania władz i wydawanie pieniędzy nie na ratowanie życia i zdrowia, lecz organizację wyborów. A jednocześnie, pamiętajmy, na prowadzeniu są dwa remisujące ze sobą posty: Tuska i Hołowni, jeden namawiający do bojkotu, drugi do głosowania.

Kto ma dziś wpływ na Polaków?

Być może więc wielu Polaków decyzję o tym, co zrobić z wyborami, podejmie dopiero w ostatnim momencie.

Takiemu podejściu sprzyja z jednej strony chaos polityczny, z drugiej – fakt, że wiele osób ma dziś ważniejsze dla nich problemy: szukają pracy, usiłują utrzymać na powierzchni swoje firmy, zajmują się swoją rodziną.

W takiej sytuacji istotne mogą być więc głosy autorytetów, pojawiające się dosłownie na chwilę przed ewentualnym głosowaniem (przy czym wciąż nie wiadomo, czy i kiedy się ono odbędzie).

Tu pojawia się kolejny problem. Jeśli uznamy, że poziom zaangażowania odbiorców w mediach społecznościowych oddaje, przynajmniej w pewnym stopniu, nowe trendy w społeczeństwie, okaże się, że mamy czas, w którym autorytety właśnie się zmieniają - być może chwilowo. I nie chodzi tu tylko o Szymona Hołownię, który wyrasta na najsilniejszego kandydata opozycji.

Spory wpływ na środowisko mniejszych przedsiębiorców ma dziś zupełnie niszowy politycznie kandydat na prezydenta Paweł Tanajno. Jak to się dzieje, że jest niszowy, a jednocześnie ma wpływ?

Otóż od marca działa on wśród tych, którzy najbardziej odczuli efekty tzw. lockdownu, wprowadzonego w Polsce z powodu pandemii - przedsiębiorców związanych z branżami, które zostały unieruchomione.

Do facebookowej grupy „Strajk przedsiębiorców”, utworzonej przez Tanajno, należy dziś 200 tysięcy osób, a powstaje na niej prawie 7 tysięcy postów dziennie! Wiele z wpisów to prośby o wsparcie prawne lub merytoryczne, członkowie podpowiadają sobie, jak negocjować z galeriami handlowymi czy bankami, jak wypełniać wnioski o rządowe wsparcie.

Ale Tanajno namawia też przedsiębiorców do protestów – najbliższy zaplanowano na 7 maja.

„To protest przeciwko bezczynności władz prowadzący do bezrobocia, obniżek pensji i bankructw firm. Zamykamy firmy w cały kraju i jedziemy do Warszawy. Zapraszamy także tych, którzy chcą zmian demokratycznych w kraju. Absencja w Warszawie oznacza zgodę na dyktaturę Jarosława Kaczyńskiego. Nieobecni nie mają głosu, ich głos zabiera im Kaczyński. Od waszej odwagi, determinacji i obecności zależy przyszłość Polski.” – przekonuje Tanajno.

Jednym z postulatów protestujących jest odwołanie wyborów 10 maja, ale wśród uczestników grupy przeważa pogląd, że jeśli głosowanie miało się odbyć, to trzeba wziąć w nim udział, by zagłosować na lidera grupy.

Najnowsze sondaże nie wskazują, by aktywność Pawła Tanajno na FB podnosiła poziom jego społecznego poparcia. Za to na pewno skupił on wokół siebie środowisko, które nie nastawia się na bojkot głosowania.

Każda zmiana okoliczności może zmienić zachowanie wyborców

Inaczej wygląda wpływ Szymona Hołowni, którego poparcie w sondażach wyraźnie rośnie. W sieci ten kandydat kolejny już tydzień pozostawił swoich konkurentów daleko w tyle. Jego transmisje live na Facebooku w czasie majówki osiągały ponad 500 tys. wyświetleń (wieczorny live z 29 kwietnia, poranne z 1 i 2 maja).

Na sześć najlepszych postów z ostatniego tygodnia pięć pierwszych to posty Hołowni, dopiero szósty to transmisja z wystąpienia programowego Andrzeja Dudy.

Wskaźnik aktywności odbiorców za tydzień 27 kwiecień – 3 maj: 2,7 mln u Hołowni, gdy u będącego na drugim miejscu Krzysztofa Bosaka – 398 tys. (u pozostałych jeszcze mniej).

Niskie wyniki nie dziwią, majówka to tradycyjnie czas, gdy poziom zainteresowania polityką spada. A jednak Hołownia nawet w takim okresie potrafił zaktywizować użytkowników Facebooka. Także na Twitterze pierwsze dni maja należały do Hołowni – choć końcówkę kwietnia lepszą od niego mieli: Małgorzata Kidawa-Błońska i Krzysztof Bosak.

Jak pokazuje zrealizowany dla OKO.press sondaż IPSOS z ostatnich dni kwietnia, aż 63 proc. badanych chce, by wybory prezydenckie zostały przełożone. Gdyby jednak głosowanie korespondencyjne odbyło się w maju, deklarowana frekwencja wyniosłaby 57 proc., ale prognozowana przez IPSOS frekwencja rzeczywista – zaledwie 30 proc.

Taki wynik może oznaczać, że większość Polaków już zdecydowała, jak się zachowa, i dlatego temat bojkotu nie wywołuje obecnie szerokiej dyskusji w sieci. Ale jednocześnie każda zmiana okoliczności zewnętrznych może, w tak niestabilnej sytuacji, wywrócić te przewidywania do góry nogami.

A w najbliższych dniach liczba tych zmian będzie zapewne bardzo duża. Decyzje wyborcze Polaków do ostatniej chwili pozostaną więc tajemnicą.

Metodologia

Analiza dotyczy sześciorga kandydatów na prezydenta RP. Analizujemy po jednym, oficjalnym profilu na Facebooku i na Twitterze każdego z kandydatów. W przypadku, gdy kandydaci mają dwa profile na jednej platformie społecznościowej (np. używany dotychczas i nowy kampanijny), analizowany jest ten profil, który ma większą liczbę obserwujących (jeśli nadal jest aktywny). Nie ma możliwości analizowania dwóch profili (z tej samej platformy) tego samego kandydata.

Analiza kont i aktywności na nich dokonywana jest za pomocą narzędzia analitycznego Sotrender https://www.sotrender.com/. W raportach staram się podawać dane dotyczące zarówno liczby reakcji pod wpisami, jak i dane dotyczące tzw. wskaźnika aktywności, obliczanego przez Sotrender, nazywanego także: Interactivity Index dla Facebooka oraz Activity Index dla Twittera. To wskaźnik zliczający wszystkie aktywności dziejące się w obrębie fanpage’a. Odzwierciedla on poziom zaangażowania odbiorców w treści publikowane na fanpage`u. Każda z aktywności posiada inną wagę. Aktywności dla Facebooka wartościowane są następująco: - Like - 1 - Komentarz - 4 - Post (status tekstowy lub status multimedialny, np. zdjęcie, link do YouTube) - 12 - Udostępnienie – 16 Jak informuje Sotredner: „różne wagi odzwierciedlają różne znaczenie poszczególnych rodzajów interakcji z treścią, oraz proporcje w występowaniu poszczególnych aktywności na Facebooku”.

Aktywności dla Twittera wartościowane są następująco: - Tweet użytkownika - 8 - Retweety i odpowiedzi użytkownika - 5 - Retweety - 3 - Polubienie - 1 - Odpowiedź - 4 - Wspomnienie – 2

Za pomocą tych wartości oblicza się wskaźnik aktywności na koncie: w badanym okresie oraz dla każdego z wpisów. Na jego podstawie Sotrender określa też najlepsze w analizowanym okresie wpisy.

WZMIANKI I ZASIĘGI

Liczba wzmianek w sieci na danych temat, np. podczas badania popularności hashtagów, oraz ich zasięg, podawane są na podstawie analiz dokonanych przez narzędzie Unamo.

Ogólna liczba wszystkich wzmianek na dany temat, jeśli nie podano inaczej, jest to suma wszystkich wzmianek zawierających analizowane słowa kluczowe oraz komentarze do nich. Zbierane dane pochodzą tylko z profili publicznych.

Ważny wskaźnik to zasięg, inaczej: potencjał wpływu. Zasięg postu/tweeta to potencjalna liczba odsłon danego wpisu. Analizowana jest wielkość profilu: algorytm używany przez narzędzie analityczne ustala mnożnik procentowy (od 3 do 18 proc.), bada także ilość reakcji pod wpisem, aktywność konta i na podstawie tych danych szacuje zasięg. Jest to zasięg potencjalny, szacowany. W ten sposób powszechnie badane są zasięgi sieciowe w mediach społecznościowych.

Rankingi najpopularniejszych wpisów lub ich autorów prezentują najbardziej wpływowe wzmianki oraz konta, wypowiadające się w obrębie badanego tematu. Ranking powstaje po zsumowaniu wartości ze wszystkich publicznych wpisów, udostępnionych na kanałach społecznościowych w wybranym okres.

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze