0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Tuż przed 12.00 rząd poprosił o "przerwę techniczną" po tym, jak wszystkie trzy związki zawodowe (OPZZ, FZZ i "Solidarność") odrzuciły propozycję zgłoszoną w I turze. Briefing Beaty Szydło został przełożony. Jak powiedział OKO.press Jan Guz, szef OPZZ, "siedzą, liczą i konsultują się".

Rząd obiecywał, że na drugie negocjacje z nauczycielskimi związkami zawodowymi w Radzie Dialogu Społecznego przyjdzie z konkretnymi propozycjami. 1 kwietnia 2019, po pierwszej godzinie negocjacji wicepremier Beata Szydło na briefingu prasowym odkryła karty, a raczej blotki.

Wśród wymienionych propozycji pojawiły się tylko dwie nowe:

  • skrócenie ścieżki awansu zawodowego dla stażysty do dziewięciu miesięcy (ścieżkę w październiku 2017 wydłużyła o rok - do roku i 9 miesięcy - sama minister Anna Zalewska);
  • ustalenie stałego centralnego dodatku za wychowawstwo (do tej pory jego wysokość była ustalana przez samorządy, średnia w kraju to 137 zł).

Ustalenie wysokości tego dodatku oznaczałoby de facto przerzucenie na samorządy kosztów podwyżki. Tymczasem, jak analizowało OKO.press, są one obciążone bardziej niż kiedykolwiek: samorządy dopłacają do edukacji już 23 mld rocznie.

Szydło powtórzyła styczniową propozycję rządu, zgodnie z którą wynagrodzenie zasadnicze ma wzrosnąć o 5 proc. we wrześniu 2019 roku, co oznacza dla nauczycieli kwoty rzędu 150-200 zł. Zapytana, czy do przyspieszenia wypłaty pieniędzy zaplanowanych na styczeń 2020 potrzebna jest nowelizacja budżetu - odparła, że pieniądze na ten cel (ok. 1 mld zł) są już zabezpieczone.

Związki zawodowe odrzucają stare-nowe propozycje

Propozycję rządu odrzuciły wszystkie związki zawodowe. Prezes ZNP Sławomir Broniarz podkreślił, że nauczyciele oczekują podwyższenia wynagrodzenia zasadniczego, a nie przerzucania się dodatkami. Przedstawiciel Forum Związków Zawodowych dodał, że strona rządowa ignoruje to, co dzieje się w placówkach. "To parcie do konfliktu społecznego".

Na "nie" jest nawet nauczycielska "Solidarność". Choć oczekiwania "S" rozmijają się postulatami ZNP, Ryszard Proksa ogłosił, że "oczekują na drugą turę, mając nadzieję, że w rządzie nastąpi jakaś refleksja". Według naszych informacji podczas I tury Proksa próbował forsować propozycję "Solidarności", ale nawet ona została zignorowana.

Propozycje "S" - 15 proc. podwyżki kwoty bazowej wobec 2018 roku, czyli - jak pisaliśmy - de facto 10 proc. podwyżki wobec obecnych zarobków, są według "S" realne nawet w tym budżecie. Zwłaszcza, że rząd ma już "zabezpieczone" pieniądze na 5 proc. podwyżki we wrześniu.

Postulat "S" oznacza de facto "5 proc. netto" w stosunku do propozycji rządu.

Sławomir Broniarz, szef ZNP, mówił OKO.press przed negocjacjami: „Zadałem w niedzielę pytanie, czy Ryszard Proksa jako szef nauczycielskiej »Solidarności« jest w stanie poprzeć powszechnie akceptowany przez nauczycieli postulat podwyżki płac o 1000 zł, czy też idzie na rozmowy z rządem osobno. Bo przecież żądanie 15 proc. podwyżki w stosunku do 2018 roku, to zdrada strajkujących. I gorzki Prima Aprilis, który nauczycieli nie rozbawi, ale – jakby to ująć łagodnie – zdenerwuje".

Od 11.00 trwa druga tura negocjacji.

Przeczytaj także:

Strajk ze wsparciem rodziców

o 10:00 pod Centrum Dialogu Społecznego w Warszawie zebrała się grupa rodziców reprezentujących społeczne inicjatywy (m.in. Inicjatywa Nie dla chaosu w szkole, Fundacja Rodzice Mają Głos, Inicjatywa Szkoła to nie eksperyment), by okazać wsparcie nauczycielom walczącym o wyższe płace. Olgierd Porębski mówił: "Nie zgadzamy się na przerzucanie winy za strajk na nauczycieli. Znaczące podwyżki wynagrodzeń w oświacie są niezbędne jako pierwszy krok reformy edukacji. Rząd powinien poważnie potraktować strajk i toczące się za naszymi plecami negocjacje. Nie rozumiem, dlaczego nie biorą w nich udziału osoby, które (...) decydują o pieniądzach. Oczekujemy, że negocjacje będzie prowadził premier Mateusz Morawiecki, a rząd załatwi sytuację zanim strajk wybuchnie".

Od rządu rodzice oczekują też planu ratunkowego dla polskiej szkoły i przeprowadzenia długotrwałej i przemyślanej reformy, która nie będzie eksperymentem na dzieciach i młodzieży. Wśród niezbędnych zmian wymieniali:

  • likwidację dwuzmianowości;
  • zmniejszenie liczebności klas;
  • odchudzenie programów nauczania i usunięcie z nich treści anachronicznych;
  • eliminacji ze szkoły treści przesiąkniętych indoktrynacją religijną;
  • przywrócenie nauczania integracyjnego i umożliwienie nauki w trybie indywidualnym w szkołach;
  • wprowadzenie rzetelnej edukacji seksualnej jako edukacji o zdrowiu;
  • edukacji antydyskryminacyjnej jako nauki o poszanowaniu godności każdego człowieka.

Przypominali też, że za chaos w oświacie odpowiada PiS. "Nauczyciele powinni być strażnikami jakości edukacji. Całą winą za obecny stan edukacji obarczamy rząd, który wprowadził nieprzygotowaną i nieprzemyślaną reformę edukacji. To przez nich nasze dzieci z roczników 2003- 2006 stały się ofiarą eksperymentu politycznego. Nazywane są pokoleniem straconym. Nie godzimy się na to.

Nie godzimy się też na fałszywą troskę o uczniów i przeprowadzenie egzaminów. Egzaminy nie uratują naszych dzieci, kiedy zagraża im cały chory system. Występujemy u boku nauczycieli, ze wsparciem samorządów, i wszyscy razem żądamy dobrej edukacji dla naszych dzieci".

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze