Władze „S” drastycznie ograniczają żądania. Zamiast dwóch podwyżek po 15 proc. (teraz i w 2020 roku), chcą już tylko jednej – o 10 proc. obecnych płac, a rząd chce dać 5 proc. „S” odpuściła też walkę o płace pracowników szkolnej administracji i obsługi. Związek Piotra Dudy wyciąga do władz pomocną dłoń. Nie wiadomo jednak, czy doły „S” to zaakceptują
Krajowa Sekcja Oświatowej „Solidarności” spuszcza z tonu już drugi raz w ostatnich trzech miesiącach, co otwiera drogę do zawarcia z rządem odrębnego porozumienia z podwyżką rzędu 250 zł i próby storpedowania strajku.
Sławomir Broniarz, prezes ZNP: "Szkoda, że związek o takich tradycjach, tak łatwo daje się przekupić. Kierownictwo »S« - Piotr Duda - ewidentnie idzie rządowi na rękę. Cały czas będę jednak powtarzał, że najważniejsza jest postawa szeregowych członków »Solidarności«, którzy masowo przyłączają się do akcji strajkowej.
Bieda nauczycielska nie ma ani barw związkowych ani politycznych" (cały komentarz Broniarza - dalej).
Ale po kolei.
W styczniu 2019 roku, gdy zaczęły się poważne rokowania między związkami zawodowymi a rządem, „S” żądała wzrostu wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli co najmniej o 650 zł netto w 2019 roku, czyli mniej więcej 2/3 tego co ZNP, i dodatkowo 15 proc. podwyżki od stycznia 2020.
11 marca, gdy zaczął się strajk okupacyjny w budynku krakowskiego kuratorium oświaty, związkowcy z „S” złożyli na ręce krakowskiej kurator Barbary Nowak zmniejszone żądania:
Płaca nauczyciela dyplomowanego w tym wariancie wzrosłaby o 1 123 zł brutto (522 zł w 2019 i 601 zł w 2020 roku), czyli o 849 zł netto. Niewiele mniej niż 1000 zł netto, jakich żąda ZNP. Z tego w 2019 roku byłoby 436 zł podwyżki „na rękę”.
Po nieudanych rokowaniach w Radzie Dialogu Społecznego (25 marca 2019) „S” jeszcze bardziej okroiła żądania płacowe. W piśmie wysłanym 26 marca do wicepremier Beaty Szydło, przewodniczący nauczycielskiej „Solidarności” Ryszard Proksa domaga się już tylko:
Kwota bazowa to tzw. średnie wynagrodzenie nauczyciela na najniższym stopniu awansu zawodowego, czyli nauczyciela stażysty (90 proc. płacy ze wszystkimi możliwymi dodatkami z Karty Nauczyciela – realne średnie są niższe). Służy ona do wyliczania zarobków wszystkich grup nauczycieli, określaniu wysokości dodatków itp.
Po podwyżce w kwietniu 2018 kwota bazowa wynosiła 2 900 zł. I to od takiej kwoty „Solidarność” żąda 15 proc. podwyżki. W styczniu 2019 rząd – zgodnie z własnym harmonogramem podwyżek – sam podniósł kwotę bazową o 5 proc. i wynosi ona 3 045 zł brutto.
A to oznacza, że „S” niby domaga się 15 proc., ale de facto żąda podwyżki OBECNEJ kwoty bazowej o 10 proc.
Przewodniczący oświatowej „S” Ryszard Proksa potwierdził to wszystko w rozmowie z OKO.press.
Gdyby wziąć za pewnik deklarację rządu, że od września 2019 roku podniesie kwotę bazową o kolejne 5 proc. okaże się, że związkowcy z "S" ofiarnie okupujący siedzibę małopolskiego kuratorium oświaty (trzy osoby prowadzą protest głodowy) żądają tylko o 5 pkt proc. więcej niż rząd chce dać od września.
Ryszard Proksa podkreślał jednak, że „S” domaga się 10 proc. z wyrównaniem od stycznia 2019 roku.
Dodatkowo, zamiast 15 proc. w 2020 roku „S” postuluje (ale nie żąda) przebudowy systemu wynagradzania nauczycieli tak, by połączyć wysokość płac ze średnią w gospodarce narodowej. „Pani minister Anna Zalewska na spotkaniu Rady Dialogu Społecznego potwierdziła, że będą się toczyły prace w tym kierunku” – mówi OKO.press Proksa.
„S” porzuciła też walkę o wyższe płace dla pracowników administracyjnych i obsługi, co zresztą na posiedzeniu Rady doradzała wicepremier Beata Szydło.
Według anonimowego uczestnika spotkania Rady Dialogu Społecznego przewodniczący oświatowej sekcji „S” Ryszard Proksa miał w pewnym momencie powiedzieć, że nie ma mandatu do prowadzenia negocjacji. W rozmowie z OKO.press wyjaśniał, że chodziło tylko o upoważnienia do podpisywania dokumentów (jeszcze inaczej zapamiętał to szef OPZZ Jan Guz). „Dziś już wszystko załatwione, mamy pełnomocnictwa” – zapewnił nas Proksa.
Nie jest zaskoczeniem, że decyzje o stanowisku „S” podejmuje przewodniczący związku Piotr Duda, znany ze swego prorządowego nastawienia. Szef NSZZ „Solidarność” próbuje tonować strajk nauczycieli i grać raczej na wzrost wynagrodzenia dla całej budżetówki.
Jak już pisaliśmy, Duda miał też wydać komunikat do szeregowych związkowców „S” z zakazem dołączania do akcji protestacyjnej ZNP. A premier Beata Szydło podczas Rady Dialogu Społecznego wypowiedziała się w imieniu nieobecnego Dudy, że „przecież nie usiądzie on do jednego stołu z ZNP i Broniarzem”. Pisaliśmy o tym więcej tutaj:
Z całego kraju spływają informacje o wyłamywaniu się związkowców „Solidarności” z zaleceń kierownictwa. Współpraca między „S” i ZNP w przygotowaniach do strajku kwitnie m.in. w Toruniu i Poznaniu.
Wobec rozpalonych emocji nauczycieli i szerokiego – sięgającego 80 proc. szkół – poparcia strajku, działanie lidera „Solidarności” polegające na radykalnym ograniczaniu postulatów może nie spodobać się związkowcom „S”.
Pojawiają się nawet informacje, że niektórzy z nich albo już rzucili legitymacjami związkowymi, albo grożą, że to zrobią. Jeden z lokalnych działaczy „S” mówił OKO.press, że właśnie wykonał telefon do Piotra Dudy informując, że kilka osób zgłosiło chęć wystąpienia z „S” w związku z działaniami kierownictwa.
Zapytany o rzucaniu legitymacjami związkowymi „S” Ryszard Proksa twierdzi, że to „pojedyncze przypadki”. W rozmowie z OKO.press dopytywał zdziwiony: „Dlaczego miałoby się tak dziać?”.
Zapytaliśmy Proksę, czy „Solidarność” może jeszcze pójść na ustępstwa wobec obecnych żądań 15 proc. (czyli 10 proc.) podwyżki. Odpowiedział, że to tajemnica negocjacji. „Jeśli po drugiej stronie [red. - rządowej] pojawią się konkretne propozycje, to i my ujawnimy warunki brzegowe”.
W tej sytuacji prawdopodobny wydaje się wariant znany także z innych protestów: „Solidarność” angażuje się w nie, ale ogranicza postulaty i dogaduje z rządem. Można sobie np. wyobrazić, że skoro „S” chce 10 proc. podwyżki, a rząd oferuje 5 proc., to „krakowskim targiem” władze zaproponują np. 8 proc. kwoty bazowej, czyli ok. 250 zł, a dalszą walkę ZNP będą próbowały przedstawiać jako upór czy pazerność, oczywiście kosztem dzieci. Protest nauczycieli stanie przed wyzwaniem.
Sławomir Broniarz, prezes ZNP, tak komentuje ruch "Solidarności": "Szkoda, że związek o takich tradycjach, tak łatwo daje się przekupić. Kierownictwo »S« - Piotr Duda - ewidentnie idzie rządowi na rękę. Mam najwyższe uznanie dla protestu głodowego podjętego przez działaczy »S« w Krakowie. Pamiętam z '99 roku, gdy walczyliśmy w MEN o wyższe płace, jak wiele poświęcali moi koledzy, którzy prowadzili podobną akcję protestacyjną. Ryszard Proksa lekką ręką oddaje ich energię i determinację.
Cały czas z uporem będę jednak powtarzał, że najważniejsza jest postawa szeregowych członków »Solidarności«, którzy masowo przyłączają się do akcji strajkowej ZNP. Bieda nauczycielska nie ma ani barw związkowych, ani politycznych".
Na pytanie - jak w tej sytuacji będzie wyglądać spotkanie rządu i związków zawodowych zaplanowane 1 kwietnia, Broniarz powiedział, że sam zadaje sobie to pytanie. "Nie wiemy z jakimi postulatami przyjdzie »S«, skoro tak łatwo je zmienia. Pewne jest, że strona rządowa wykorzysta te ustępstwa" - dodał.
Edukacja
Piotr Duda
Beata Szydło
nauczyciele
nauczycielska "Solidarność"
pensje nauczycieli
podwyżki dla nauczycieli
strajk nauczycieli
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze