W lutym wskaźnik inflacji spadł do 8,5 proc. rok do roku, ale analitycy przewidują, że wkrótce zobaczymy dwucyfrowe odczyty. "Gdybyśmy przyjęli wcześniej Euro, inflacja byłaby o połowę niższa, kredyty tańsze i paliwo też" - twierdzi Hanna Gronkiewicz-Waltz. Ma rację? Sprawdzamy
Inflacja w lutym była niższa niż w styczniu i wyniosła 8,5 proc. Niestety, nie oznacza to, że możemy cieszyć się, że jesteśmy już w trendzie spadkowym i będzie tylko lepiej. Wszystko wskazuje na to, że spadek jest tylko chwilowy.
W najbardziej podstawowym znaczeniu inflacja w wysokości 8,5 proc. rok do roku w lutym oznacza, że ceny są wyższe o 8,5 proc. niż w lutym 2021. W styczniu ten wskaźnik wyniósł 9,4 proc. Gdy przyjrzymy się, w których kategoriach inflacja jest niższa, łatwo wyjaśnić ten spadek.
W obu przypadkach mamy tutaj działanie rządowej tarczy antyinflacyjnej
W styczniu rząd ogłosił:
Efekt tarcz uwzględniali analitycy ekonomiczni i przewidzieli ten spadek, choć większość z nich oczekiwała jeszcze niższego wyniku.
Z tego, że to nie koniec, doskonale zdaje sobie sprawę nasz bank centralny. Najnowsza prognoza Narodowego Banku Polskiego mówi, że w całym 2022 roku inflacja wyniesie w Polsce 10,8 proc. A w trzecim kwartale wyniesie 12,1 proc. Jeśli będzie tak rzeczywiście, to jest to jednoznaczne z ponad dziesięcioprocentowymi odczytami przez kilka miesięcy.
Według NBP, do szybko rosnących cen musimy się na jakiś czas przyzwyczaić. W tej samej, marcowej prognozie, analitycy NBP przewidują, że w 2023 roku inflacja wyniesie 9 proc. Zauważalny spadek ma nastąpić dopiero w 2024 roku (4,2 proc,), ale wciąż będzie to powyżej celu inflacyjnego NBP, który wynosi 2,5 proc. z akceptowalnym odchyleniem 1 proc.
Dane pochodzą z pierwszego w tym roku „raportu o inflacji”, który NBP publikuje trzy razy w roku – w marcu, lipcu i listopadzie. Analiza powstawała na podstawie danych dostępnych 7 marca, więc uwzględnia już wpływ wojny w Ukrainie.
W raporcie czytamy:
„Po rozpoczęciu agresji zbrojnej Rosji przeciw Ukrainie wyraźnie wzrosła niepewność dotycząca dalszego kształtowania się sytuacji makroekonomicznej na świecie, w tym w Europie. Znalazło to odzwierciedlenie w istotnym pogorszeniu nastrojów na rynkach finansowych oraz deprecjacji części walut.
Ponownie wzrosły ceny gazu ziemnego, ropy naftowej i węgla, oraz części surowców rolnych. Jednocześnie przedłużają się zaburzenia w globalnych łańcuchach podaży, a ceny transportu międzynarodowego są nadal podwyższone.
Przyczyni się to najprawdopodobniej do dalszego wzrostu inflacji na świecie, która w wielu krajach osiągała wysokie poziomy jeszcze przed rosyjską agresją zbrojną na Ukrainę”.
Główny wskaźnik spadł, rośnie natomiast inflacja bazowa, czyli inflacja po wyłączeniu cen żywności i energii - to te mają największe tendencje do nagłych skoków.
"Wskaźnik CPI pokazuje średnią zmianę cen całego, dużego koszyka dóbr kupowanych przez konsumentów. Przy wyliczaniu wskaźników inflacji bazowej analizie są poddawane zmiany cen w różnych segmentach tego koszyka. To pozwala lepiej identyfikować źródła inflacji i trafniej prognozować jej przyszłe tendencje. Pozwala też określić, w jakim stopniu inflacja jest trwała, a w jakim jest kształtowana np. przez krótkotrwałe zmiany cen wywołane nieprzewidywalnymi czynnikami" - pisze NBP w komunikacie z 2021 roku.
Inflacja bazowa to ta, na którą największy wpływ mają działania NBP czy rządu. Nie obejmuje ona produktów, na które rząd obniżył podatki w ramach tarcz antyinflacyjnych.
W debatę o inflacji włączyła się 13 marca Hanna Gronkiewicz-Waltz. Była szefowa NBP jest przekonana, że przyjęcie euro w Polsce rozwiązałoby wiele problemów naszej gospodarki:
Gdybyśmy przyjęli wcześniej euro jak Litwa, Łotwa, Estonia i Słowacja to inflacja byłaby o połowę niższa, kredyty tańsze i paliwo też a najważniejsze mniej stresu dziś
To bardzo problematyczna teza w kontekście odczytów inflacyjnych ze strefy euro. Nie jest tak, że w krajach, gdzie walutą jest właśnie euro, inflacja jest automatycznie niska, niekoniecznie jest nawet niższa niż w Polsce. Rozpiętość jest ogromna. Spójrzmy na szacunki inflacji HIPC (to ustalony przez Eurostat wskaźnik, który pozwala na porównania między krajami europejskimi) w Eurostacie za luty 2022.
Najniższy wynik w strefie euro ma Francja – 4,1 proc. Najwyższy Litwa – 13,9 proc. Do dziesięciu procent zbliża się Belgia, kraj, który w strefie euro jest od samego początku.
Bez wchodzenia w szczegóły, jeden wniosek jest jasny – euro nie jest gwarancją niskiej inflacji. Hanna Gronkiewicz-Waltz pisze, że inflacja byłaby dwa razy mniejsza. W lutym oznaczałoby to 4,2 proc. A to dawałoby to nam jeden z najniższych wyników w Unii. Nie jesteśmy jeszcze w stanie porównać dokładnie lutowych wyników Polski i innych krajów, ponieważ Eurostat udostępnił na razie jedynie swój wskaźnik HICP dla strefy euro.
Zapytany przez OKO.press specjalista od inflacji, dr Wojciech Paczos z Cardiff University i grupy eksperckiej Dobrobyt na Pokolenia nie podejmuje się szacunku wysokości inflacji, gdyby w Polsce od kilku lat mielibyśmy euro zamiast złotego. Ale przyznaje:
„W dzisiejszej sytuacji oceniam, że istotnie: zarówno inflacja byłaby niższa, jak i kredyt tańszy. Inflacja byłaby niższa, bo zaimportowalibyśmy wiarygodność EBC, więc kanał oczekiwań powinien był być uspokojony oraz kurs byłby stały, wiec nie mielibyśmy inflacji wynikającej z deprecjacji waluty”.
Hanna Gronkiewicz-Waltz wspomniała też o tańszych kredytach.
Dr Paczos: „Kredyt byłby tańszy, bo banki pożyczałyby po stopach procentowych Europejskiego Banku Centralnego, które są niższe niż NBP. Choć nie tak tani jak we Francji czy Niemczech - marże byłyby wyższe”.
Czy w takim razie euro rzeczywiście byłoby rozwiązaniem wszystkich naszych problemów ekonomicznych?
„Niekoniecznie” - mówi dr Paczos - „Istnieje hipoteza, że w 2008-2010 to obecność poza Euro przyczyniła się do miękkiego lądowania polskiej gospodarki - zadziałał automatyczny stabilizator w postaci deprecjacji kursu. Ja nie jestem do końca przekonany do tej hipotezy, ale uznaję ten argument. Dzisiaj mamy zupełnie inną sytuację - kurs PLN się osłabił nie ze względu na kryzys światowy, tylko ze względu na ucieczkę płynnego kapitału - ten kapitał przestraszył się rosyjskiej inwazji na Ukrainę. To ma niewiele wspólnego z fundamentami polskiej gospodarki, ale w inflacji i w kredycie się odbije”.
Dr Paczos kategorycznie nie zgadza się natomiast ze stwierdzeniem, że gdybyśmy wcześniej przyjęli euro, paliwo byłoby tańsze. „Cenę paliwa wyznacza światowa cena ropy i lokalne podatki, a nie napisy na banknotach, którym płacimy na stacji” – wskazuje ekspert.
W ten sposób płynnie możemy wrócić do tematu inflacji. Bo chociaż rząd obniżył podatki na paliwo, to wiemy doskonale, że światowa cena ropy w ostatnich tygodniach wzrosła po decyzji Władimira Putina, by zaatakować Ukrainę. I obserwowaliśmy to na polskich stacjach.
Rząd i spółki skarbu państwa walczą, by ceny były niższe. 14 marca prezes Orlenu Daniel Obajtek napisał na Twitterze:
„Obniżamy ceny na stacjach! ON o 34 gr/l, do średniego poziomu 7,55 zł, a benzynę o 20 gr/l do średniego poziomu 6,79 zł. Działamy zdecydowanie, żeby polscy kierowcy tankowali najtańsze paliwa w Europie. W Czechach litr benzyny kosztuje w przeliczeniu 7,54 zł, a na Litwie 8,81 zł”.
Pomińmy to, że nominalne porównanie cen paliw mówi nam niewiele poza tym, że z pewnością zwiększa to popyt na paliwo na stacjach blisko granicy z Niemcami. Wciąż jednak Niemiec kupi u siebie więcej litrów paliwa za średnią czy medianową pensję niż Polak w Polsce. To więc przede wszystkim komunikat kierowany do widzów „Wiadomości” TVP.
Ale problem w tym, że każda osoba przestraszyłaby się, gdyby na początku stycznia powiedzieć jej, że ceny benzyny wyniosą 7-7,50 zł. Teraz to cena po obniżce. W marcu 2021 roku ceny oleju napędowego i benzyny na większości stacji mieściły się w przedziale 5-5,20 zł. A ropa na rynkach tanieje, jest już coraz bliżej poziomu z 24 lutego, gdy gwałtownie podskoczyła po rosyjskiej inwazji. Ale w marcowym odczycie inflacyjnym na pewno zauważymy wpływ mocnego wzrostu cen paliwa. Bo nawet jeśli cena zacznie naturalnie spadać, nie zbliży się do tej sprzed pół roku.
Poza wojną mamy jeszcze jeden niespodziewany czynnik międzynarodowy. Ze względu na rosnące zakażenia COVID-19, Chiny wprowadzają silne ograniczenia m.in. w Shenzen i Szanghaju. To oznacza rosnące ceny transportu morskiego, ale też kolejne niedostatki na rynku elektroniki - Shenzen zamknęło właśnie ogromną fabrykę iPhonów. Bo chociaż przez ostatnie tygodnie naszą uwagę pochłaniała wojna, to pandemia się nie skończyła i dokłada swoje w sprawie cen na całym świecie.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze