0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

Do wyników kontroli w Instytucie de Republica, którą jeszcze przed wyborami przeprowadziła Kancelaria Premiera, dotarła „Rzeczpospolita”. Kontrola dotyczyła działalności Instytutu w dwóch latach po jego powołaniu – 2021 i 2022 – kiedy dyrektorem był prof. Bogumił Szmulik. To prawnik, którego ekspertyzy kilkakrotnie pomogły rządowi PiS, m.in. w sporze o Trybunał Konstytucyjny.

KPRM doszukała się w Instytucie de Republica szeregu wątpliwych umów i zleceń bez przetargu.

Powołany w lutym 2021 roku Instytut, którego łacińska nazwa nawiązuje do traktatu Cycerona, miał być „nowoczesnym ośrodkiem wydawniczo-badawczym, skupiającym najzdolniejszych naukowców oraz ekspertów”. Został jednak przechowalnią dla specjalistów przychylnych rządowi PiS.

W OKO.press w 2021 roku ujawniliśmy, że wkrótce po utworzeniu Instytutu setki tysięcy złotych poszły na gadżety promocyjne, samochody i wynajem biura w prestiżowej lokalizacji w Warszawie. W późniejszej kontroli NIK potwierdziła, że zakupy te były niegospodarne.

Nowy rząd nie ukrywa, że planuje likwidację szeregu instytucji powołanych za rządów PiS, w tym, najpewniej Instytutu de Republica.

Przeczytaj także:

30 grudnia 2023 premier Donald Tusk odwołał radę naukową Instytutu (rady odwołano też wówczas w kilku innych instytutach). Stanowisko straciła m.in. matka posłanki PiS Joanny Lichockiej – prof. Halina Lichocka.

Niegospodarność i wątpliwe umowy

Kontrola KPRM, o której 3 stycznia 2024 napisała „Rzeczpospolita”, wykazała szereg wątpliwych wydatków Instytutu. W 2021 roku jego budżet wyniósł 16 mln zł. W kolejnych latach było to ok. 20 mln zł.

Kontrolerzy wykazali niegospodarność m.in. w zleceniu na opracowanie projektu ustawy – Prawo warstwowe. Projekt kosztował 896 tys. zł, w tym 36 tys. poszło na przygotowanie czterostronicowego dokumentu. KPRM stwierdziła, że opracowanie zlecono bez przetargu, a cena była wyraźnie zawyżona.

Kolejne wątpliwości wzbudziły umowy w ramach projektu „Uchwały krajobrazowe” – łącznie aż 80 dokumentów na łączną kwotę niemal 2 mln zł. Część z nich miała zostać rozwiązana po tym, jak w 2022 roku Bogumił Szmulik przestał być dyrektorem Instytutu de Republica.

KPRM doszukała się też nieprawidłowości przy zawieraniu z sześcioma pracownikami 22 umów cywilnoprawnych na łączną kwotę 409 tys. zł. Sam Szmulik miał zarobić w ten sposób 133 tys. zł. Gdyby nie stracił stanowiska, mógłby dostać 19 tys. więcej.

Pod wynikami kontroli podpisał się szef Kancelarii Premiera Marek Kuchciński (były marszałek Sejmu z ramienia PiS).

Limuzyny i jedwabne poszetki

W grudniu 2021 roku w OKO.press pisaliśmy, że niedługo po inauguracji we wrześniu 2021, Instytut zafundował sobie dwie limuzyny za blisko 200 tys. zł od sztuki. W specyfikacji przetargu ustalił, że auta muszą posiadać m.in. felgi z lekkich stopów, aktywny tempomat z możliwością ustawienia limitu prędkości do 210 km/h, podgrzewane fotele i radio z kolorowym ekranem dotykowym.

Zamówiono wówczas także „materiały identyfikacyjne” – czyli promocyjne z logo Instytutu – za niemal 700 tys. złotych. Sporą część tej kwoty pochłonęły dwa tysiące jedwabnych szali i poszetek. Wśród zakupów znalazły się także dwuosobowe parasole, skórzane portfele i portmonetki, kalendarze, podstawki pod smartfon, wieczne pióra. Oraz ozdoby świąteczne za 103 tys. zł.

Zwróciliśmy też uwagę, że Instytut rozlokował się w prestiżowej lokalizacji.

Biurowiec Belvedere Plaza jest częścią pięciogwiazdkowego hotelu Regent przy ul. Belwederskiej w Warszawie, w pobliżu Belwederu, ale też Kancelarii Premiera i Łazienek Królewskich. Instytut de Republica wyjawił nam wtedy, że za wynajem biura płacił początkowo ponad 32 tys. zł miesięcznie. Po tym jak powiększył lokum do 435 m² – ponad 50 tys. zł. Do tego doszły koszty aranżacji tej przestrzeni, wyposażenia, obsługi informatycznej, sprzątania.

Jak policzyliśmy, wydatki „organizacyjne” Instytutu wyniosły ok. 2,5 mln zł.

W 2022 roku nasze ustalenia potwierdziła Najwyższa Izba Kontroli. Kontrolerzy NIK uznali za niegospodarne zarówno wydatki na gadżety, jak i te na wynajem biura. Podważyli też niektóre umowy cywilnoprawne zawierane oraz sam tryb powołania Instytutu, który początkowo nie miał zapewnionych środków na swoją działalność.

Przystań dla wiernych

Fakt, że nowo powstała instytucja aranżuje biuro, kupuje samochody i inwestuje w promocję, nie byłby może dziwny. Trudno było jednak zrozumieć, po co władza w ogóle powołała Instytut de Republica.

Kiedy w lutym 2021 roku Mateusz Morawiecki ogłosił, że planuje otwarcie think tanku, projekt wzbudził zaskoczenie nawet wśród polityków PiS. "Trudno mi to nawet skomentować. […] Nie było takich rozmów na posiedzeniu komisji, nie wpływały do nas takie postulaty” – mówił „Rzeczpospolitej” poseł Zbigniew Dolata z PiS. Zaskoczenia nie kryli pracownicy Kancelarii Premiera.

Media pisały o Instytucie jako o kolejnej instytucji powołanej po to, by stworzyć intratne posady dla zaufanych ludzi władzy. W 2023 r. Bogumiła Szmulika zastąpił w fotelu dyrektora prof. Andrzej Przyłębski – prywatnie mąż prezeski TK Julii Przyłębskiej. Instytut zatrudniał też innych zaprzyjaźnionych z rządem ekspertów i naukowców.

Comiesięczne wynagrodzenie pobierali także członkowie Rady Naukowej. Do niedawna zasiadało w niej 25 naukowców, w tym kilku dyżurnych ekspertów prorządowych mediów, szef Rządowego Centrum Legislacji Krzysztof Szczucki (obecnie poseł PiS), Halina Lichocka, jeden ksiądz i jeden zakonnik. Przewodniczącym rady był prof. Marek Szydło, konserwatywny prawnik, za rządów PiS szef Rady Legislacyjnej przy premierze i członek Rady Doskonałości Naukowej.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze