Pięcioro prawników pozwało polski rząd przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, twierdząc, że brak kontroli nad służbami i brak informowania osób o prowadzonej wobec nich inwigilacji stanowią naruszenie Konwencji. We wtorek 27 września odbyła się rozprawa
Skarżącymi są adwokat i dziekan Warszawskiej Izby Adwokackiej Mikołaj Pietrzak, Dominika Bychawska-Siniarska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Barbara Grabowska-Moroz, ekspertka zewnętrzna HFPC oraz Wojciech Klicki i Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon.
Wszyscy prawnicy i prawniczki od czerwca do lipca 2017 roku na podstawie art. 227 kodeksu postępowania administracyjnego składali skargi do Prezesa Rady Ministrów oraz kierowników służb policyjnych i wywiadowczych - w tym Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Krajowej Administracji Skarbowej, policji, Straży Granicznej i Żandarmerii Wojskowej w sprawie niektórych przepisów prawa krajowego.
Według skarżących przepisy zezwalają służbom na monitorowanie ich telekomunikacji oraz komunikacji cyfrowej bez ich wiedzy. Ponieważ członkowie wspomnianych służb nie są zobowiązani do informowania ich o możliwej inwigilacji, w konsekwencji skarżący nie mogą wyegzekwować kontroli legalności tej inwigilacji przez sąd.
Prawnicy i prawniczki wnoszą zatem, że:
Podczas rozprawy przedstawiciele rządu argumentowali, że skarżący nie wyczerpali krajowej drogi sądowej - na przykład poprzez wystąpienie z wnioskiem o dostęp do informacji publicznej lub w trybie skargi konstytucyjnej, zaskarżając odpowiednie przepisy.
Przekonywano, że groźni przestępcy i terroryści posługują się nowoczesnymi technologiami, dlatego służby muszą mieć odpowiednie narzędzia, by skutecznie walczyć z tymi zjawiskami. Działania służb zaś, jak twierdzi rząd, kontrolowane są przez sądy, które wydają odpowiednie zgody.
"Argumenty przedstawicieli rządu były tożsame z tym, które rząd podniósł w fazie pisemnej postępowania. Zdaniem rządu właściwą drogą w naszej sprawie powinien być wniosek o udostępnienie informacji publicznej. Naszym zdaniem jest to całkowicie nieadekwatne narzędzie. Rząd twierdzi też, że nie mamy w tej sprawie statusu pokrzywdzonych. Z tym również się nie zgadzamy. Z orzecznictwa wynika, że jeśli istnieje prawo, które pozwala na inwigilację, to powinny także środki przyznające prawo do informacji, czy byliśmy jej poddani" - mówi w rozmowie z OKO.press Barbara Grabowska-Moroz.
Prawniczka w mowie otwierającej nawiązywała do sprawy Pegasusa, która jej zdaniem unaoczniła tylko to, co wiedzieliśmy już wcześniej - w Polsce nie ma efektywnej kontroli nad służbami.
"Po pierwsze, Pegasus pokazał, że władza potrafi nadużywać narzędzi w stosunku do osób, które nie dopuszczają się przestępstw, ale których działalność jest dla niej niewygodna, takich jak dziennikarze, aktywiści, działacze polityczni. Po drugie, przekonaliśmy się, jak trudno jest uzyskać potwierdzenie, że było się obiektem inwigilacji, jak trudno jest udowodnić, żeby było się ofiarą naruszenia praw".
Skarżący podkreślają, że inwigilacja nie dotyczy tylko Pegasusa, ale też tych mniej spektakularnych narzędzi. Przypominają, że liczba podsłuchów wzrosła w ostatnich 5 latach wzrosła o 20 proc., a pobranych billingów i lokalizacji aż o 60 proc. (do 1,85 mln w 2021 roku). Wzrosła także liczba instytucji uprawnionych do inwigilacji. Obecnie jest ich aż dwanaście. Ponad 90 proc. wniosków o wydanie zgody na inwigilację jest rozpatrywanych przez sądy pozytywnie, co potwierdza, że kontrola nad ich zasadnością jest fikcją.
Prawnicy i prawniczki wnioskujący do Trybunału argumentowali, że ze względu na rodzaj wykonywanej przez nich pracy są szczególnie narażeni na bycie obiektem działań służb. Podczas rozprawy Barbara Grabowska-Moroz mówiła, że obawa przed byciem podsłuchiwanym sprawia, że nie mogą wykonywać poprawnie swojej pracy, gdy kontaktuje się z klientami i aktywistami. Na przykład osobami, które pomagają migrantom na granicy polsko-białoruskiej albo sędziami, którym grożą zarzuty dyscyplinarne.
"Te przepisy naruszają nasze prawa jako adwokatów i jako ludzi do wolności od samowolnych i niekontrolowanych naruszeń prywatności" – mówił Mikołaj Pietrzak. Dodawał też, że chociaż osobiście podejmuje wszelkie środki ostrożności przeciwko inwigilacji, to nie może konkurować z technicznymi możliwościami służb i rządu. Zaufanie wobec władz nie jest właściwym mechanizmem kontroli. Pokusa użycia tych narzędzi jest bowiem zbyt duża.
Skarżący domagają się zatem, by Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdził, że brak kontroli nad służbami i brak informowania osób o prowadzonej wobec nich inwigilacji narusza Europejską Konwencję Praw Człowieka. I zobowiązał polski rząd do zmiany przepisów, co następnie byłoby egzekwowane przez Komitet Ministrów Rady Europy.
"Patrząc na przebieg rozprawy, jesteśmy przekonani, że tę sprawę wygramy. Trybunał był świetnie przygotowany. Sędziowie zadawali trafne pytania, dotyczące bardzo szczegółowych zagadnień" - mówi OKO.press Barbara Grabowska-Moroz. Wyrok zapaść może za kilka lub kilkanaście miesięcy.
Skarżących reprezentowała Małgorzata Mączka-Pacholak. W rozprawie brali także udział przedstawiciele Rzecznika Praw Obywatelskich (Mirosław Wróblewski i Kinga Zielińska), którzy przyznawali, że w swojej praktyce w biurze wielokrotnie zetknęli się z problemami dotyczącymi działań służb.
Głos zabrał także Andreas Alexios Anagnostakis z Europejskiego Stowarzyszenia Adwokatów Karnych, które również wsparło wniosek skarżących, podobnie jak szereg innych instytucji, w tym specjalny sprawozdawca ONZ ds. promocji i ochrony praw człowieka oraz podstawowych wolności w związku z przeciwdziałaniem terroryzmowi.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze