Kolaboranci z Brygady Świętokrzyskiej NSZ okazują się tymi, których „bohaterska postawa, patriotyzm i wierność ideałom stawiane [są] dziś za wzór funkcjonariuszom ABW”
5 maja miała miejsce rocznica wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Holiszowie dokonanego przez Brygadę Świętokrzyską NSZ.
Pamięta o niej IPN oraz rzecznik prasowy ABW Stanisław Żaryn. To syn profesora Jana Żaryna, prezesa Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego J. Paderewskiego. Podobnie jak ojciec jest zaangażowany w politykę pamięci. W lutym na łamach magazynu „Tablet” tłumaczył czytelnikom anglojęzycznym „dlaczego Polska stara się kontrolować pamięć o Holocauście”.
Sprawa wyzwolenia niemieckiego obozu na terenie Czech przez polską jednostkę, która wycofała się na zachód z Niemcami, jest stale obecna w prawicowej narracji na temat NSZ. Kilka lat temu, pisarz i publicysta Piotr Zychowicz wezwał do odznaczenia wszystkich członków Brygady Świętokrzyskiej medalami „Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata”.
W tym roku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego upamiętniła natomiast wydarzenie w ramach wystawy „uwolnić więźniów”, która, jak czytamy na stronie Agencji, upamiętnia: „walkę, jaką żołnierze polskiego podziemia niepodległościowego toczyli w obronie prześladowanych – najpierw z niemieckim, a następnie z sowieckim okupantem” oraz „bohaterska postawa, patriotyzm i wierność ideałom stawiane dziś za wzór funkcjonariuszom ABW”.
Na planszy dotyczącej Holiszowa znalazł się cytat ze wspomnień Antoniego Szackiego ps. „Bohun Dąbrowski”, dowódcy Brygady: „Drzwi do baraków zostały przez żołnierzy otwarte. Chciałem wejść do wnętrza, ale makabryczny widok, jaki ujrzałem, zatrzymał mnie na progu. Z mroków budynku wydostawał się na zewnątrz potworny odór wydzielin ludzkich zmieszany z wonią rozkładających się trupów. Z tych czeluści, na światło dzienne wypełzały z wielkim płaczem radości, pozostałe przy życiu kobiety”.
Swoje trzy grosze dodał też Instytut Pamięci Narodowej, który w mediach społecznościowych "przypomniał", że Brygada wzięła do niewoli 200 esesmanów i 15 strażniczek.
W artykule, do którego odsyła IPN, powielana jest także wersja, jakoby baraki były otoczone drutami pod napięciem, a załoga obozu planowała spalenie więźniarek żywcem. Brygada miała rzekomo wziąć do niewoli 200 SS-manów nie tracąc ani jednego człowieka.
Problem w tym, że wspomnienia Szackiego były wielokrotnie kwestionowane. Pisze on m.in. o wzięciu do niewoli sztabu XIII Armii Niemieckiej we współpracy z 2 Dywizją Pancerną armii USA. W rzeczywistości 2. Dywizja stacjonowała setki kilometrów od Brygady Świętokrzyskiej, a w siłach zbrojnych III Rzeszy nie było jednostki o numerze XIII. Mimo to wspomnienia te są traktowane zupełnie bezkrytycznie.
Poza wspomnieniami Szackiego istnieją też inne źródła opisujące wyzwolenie obozu. Historię Holiszowa opisano m.in. w czeskiej pracy „Osvobození pracovního tábora Holýšov”.
Obóz nie był obozem zagłady. Był to obóz pracy przymusowej, a więźniarki produkowały broń i amunicję w okolicznej fabryce. Gdy Brygada Świętokrzyska dotarła do obozu, był on faktycznie przygotowany do spalenia i zniszczenia. Załoga przygotowała do tego celu beczki pełne benzyny, ale nie z zamiarem wymordowania więźniarek. Niektóre więźniarki, Włoszki i Francuzki zostały z niego nawet zwolnione. Jak wynika z ich relacji, w obozie nie było prądu, baraki nie mogły więc być otoczone drutami pod napięciem.
Żadna z więźniarek nie opisuje obozu tak jak „Bohun”.
Więźniarka narodowości francuskiej Marie Beck-Pfeiffer napisała po wojnie, że komendant obozu groził wysadzeniem go w powietrze, gdy po nieudanej ucieczce usiłował wymusić na więźniarkach podpisanie oświadczenia, że „obchodził się z nimi w obozie dobrze i że więźniarki były godnie traktowane pod jego dowództwem”. Więźniarki, według relacjonującej, wyśmiały go.
Nie było też żadnej bitwy Brygady Świętokrzyskiej ze strzegącymi obozu SS-manami - ci opuścili obóz przed pojawieniem się polskiego oddziału, a zabitym przez Polaków komendantem obozu nie był SS-man Emil Fugner (który prawdopodobnie zakończył żywot w NRD) tylko Gerhard Lichtenau, dowódca miejscowego Werkschutzu - Straży Przemysłowej.
Historia wyzwolenia obozu może stwarzać wrażenie, jakoby partyzanci NSZ wycofujący się na zachód wcale nie współpracowali z Niemcami, skoro ich zaatakowali. Warto jednak zauważyć, że obóz został wyzwolony 5 maja 1945 roku, czyli ponad dwa tygodnie po kapitulacji Wiednia i trzy dni po kapitulacji Berlina.
Najbardziej wychwalany czyn Brygady Świętokrzyskiej miał więc miejsce w chwili, gdy wróg był już praktycznie pokonany i dlatego był przez wiele lat zupełnie poza pamięcią historyczną.
Do niedawna, czeska historiografia była nawet przekonana, że za jego wyzwoleniem stali własowcy, ponieważ tak twierdziły niektóre więźniarki, dla których polski język brzmiał podobnie do rosyjskiego.
O tym, że partyzanci prowadzili otwartą współpracę z Niemcami, czytamy w raportach Armii Krajowej: „oddział ćwiczy i obozuje niemal na oczach Niemców, którzy go nie atakują”. Prof. Rafał Wnuk twierdzi natomiast, że do starć z Niemcami dochodziło, ale były to przypadki incydentalne, a Brygada ich unikała.
Nie jest też prawdą, że cofająca się na zachód Brygada była atakowana przez czołgi Armii Czerwonej, ponieważ nie operowała na linii frontu tylko za frontem, a szczegóły marszu na zachód opisał na łamach biuletynu IPN „Pamięć i Sprawiedliwość” Czesław Brzoza w 2004 roku.
Polski oddział wycofywał się na zachód we współpracy z Paulem Fuchsem, oficerem gestapo odpowiedzialnym za walkę z podziemiem w dystrykcie radomskim. Załatwił jej dozbrojenie, zakwaterowanie żołnierzy oraz leczenie chorych i rannych w szpitalach niemieckich, a także popierał zwiększanie jej liczebności. Planował wykorzystanie brygady przeciw ZSRR, dlatego dowództwo Brygady musiało zgodzić się na wysłanie dywersyjnych grup spadochronowych z powrotem do Polski.
W opracowaniach na temat Brygady autorstwa nacjonalistów zatrudnionych w IPN można oczywiście znaleźć opisy walk z Niemcami. Dr Wojciech Muszyński pisze na przykład w pracy z 2008 roku tak: „23 sierpnia we wsi Jasienice oddział »Żbika« zorganizował udaną zasadzkę na 40-osobowy oddział niemiecki. W wyniku walki wszyscy Niemcy zostali zlikwidowani, straty partyzantów wyniosły sześciu żołnierzy”. Tymczasem w dokumentach Brygady Świętokrzyskiej czytamy: „Zadanie: Zasadzka na szosie Szczekociny-Wolbrom. Po dojściu do wsi Jasieniec, por. »Żbik« dowiedział się, że to nie jest szosa. Postanowił wycofać się do bazy”.
Zasadzka nie miała więc miejsca, doszło jednak do innego starcia: „W drodze powrotnej rozbroił 2 fury z czterema Niemcami z SA i SS oraz siedmioma Ukraińcami. Rozbrojono ich bez wystrzału. Straty własne: brak. Straty nieprzyjaciela: 1 zabity, 1 ranny, 9 rozstrzelanych. W dalszej drodze 3 furmanka zauważyła naszą grupę z odległości 700 m. Po 3 km forsownego pościgu Niemcy umknęli. Dziewięciu jeńców po dokładnym przesłuchaniu, wobec dużej ilości materiałów obciążających, rozstrzelano”.
Pomylona więc została data, nazwa miejscowości, skala poniesionych strat i w zadzie cała historia.
Nie można zapominać, że antysemityzm był oficjalną ideologią Narodowych Sił Zbrojnych, a oddziałom NSZ przypisuje się wiele zbrodni na ukrywających się Żydach. O samej Brygadzie w 1958 roku paryska „Kultura” w numerze 5/127 opublikowała list adwokata M.H. Garwina z Rodezji, ocalałego z Holocaustu. Opisuje on bestialski mord, którego był świadkiem pod Opocznem w 1944 roku. Jego ofiarami padło siedmioro Żydów, w tym inżynier o nazwisku Dudziński, jego żona i syn oraz 7-letnia dziewczynka o nazwisku Żeleńska.
„Podczas mych dalszych peregrynacji, kryjąc się już odtąd nie tylko przed Gestapo i SS, ale i przed polskimi oddziałami NSZ, starałem się dowiedzieć, co to za oddział był tam w okolicy Opoczna stacjonowany. – Udało mi się z zupełnie pewnego źródła dowiedzieć, że to był oddział NSZ podległy Świętokrzyskiej Brygadzie „Bohuna” - napisał.
Ze wszystkich źródeł na temat działalności Brygady Świętokrzyskiej, to przedstawia tę jednostkę w sposób najbardziej negatywny, a opublikowała je redakcja emigracyjnego pisma sprzeciwiającego się komunizmowi.
Oddział nie mógł pozwolić sobie natomiast na zachowania antysemickie w sytuacji, gdy chciał utrzymać dobre relacje z Amerykanami. Jednak niechęć wobec Żydów dała się zauważyć także przy okazji wyzwolenia Holiszowa.
Jak pisze więźniarka Ruth Cohen, której relację można przeczytać na stronie amerykańskiego Muzeum Pamięci Holocaustu: „Partyzanci byli gotowi zabrać ze sobą więźniarki. Zaprosili każdego, kto chciał do nich dołączyć”. Dołączyły do nich Polki i Rosjanki, nie chciały dołączyć do nich Francuzki, które najprawdopodobniej obawiały się dużej ilości mężczyzn z bronią, mówiących w niezrozumiałym języku.
Jednak: „Kilka godzin później, żydowskie kobiety wróciły do obozu. Partyzanci powiedzieli im, że Żydówki nie są mile widziane w ich oddziale”.
W ten sposób więźniarki żydowskie pozostały w obozie z Francuzkami aż do pojawienia się w jego okolicach Amerykanów. Wyzwolenie obozu miało później zastosowanie polityczne i propagandowe, gdyż wybielało polskich partyzantów w oczach Amerykanów. Zabieg ten stosowano jeszcze wiele lat po wojnie w kręgach apologetów formacji, przedstawiano Holiszów jako jedyny obóz koncentracyjny wyzwolony przez Polaków.
Jednak współcześnie, na podstawie jednego pamiętnika pełnego półprawd, a nawet wprost fałszów, robią to także instytucje państwowe.
Komentarze