0:000:00

0:00

IPN chciałby polemizować z wnioskami stawianymi przez autorów książki „Dalej jest noc”, efektem wieloletniej pracy grupy historyków i historyczek z Centrum Badań nad Zagładą przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Oficjalna premiera książki odbyła się 22 kwietnia, chociaż niektóre redakcje — w tym redakcja OKO.press — dostały wcześniej egzemplarze recenzenckie.

Na 1600 stronach historycy opisują wojenne losy Żydów na terenie 9 okupacyjnych powiatów. Szacują, że wojnę na zbadanych terenach przeżyło mniej niż 2 proc. ludności żydowskiej, która jeszcze mieszkała tam latem 1942 roku. Przytłaczająca większość z tych, którzy próbowali się ukryć po likwidacji przez Niemców gett, zginęła przy udziale Polaków, a niekiedy bezpośrednio z ich rąk.

Praca historyków z Centrum Badań nad Zagładą (jej redaktorami są prof. Barbara Engelking oraz prof. Jan Grabowski) obfituje w drastyczne opisy tych mordów. Książka została przygotowana niezwykle starannie od strony warsztatowej (omawialiśmy to obszernie tutaj).

Przeczytaj także:

Debata ponad książką

Jak poinformowali OKO.press pracownicy IPN - niestety, nie mogliśmy potwierdzić tej informacji w innych źródłach - w Instytucie odbyła się narada, podczas której kierownictwo zastanawiało się, jak zareagować na książkę.

Strategia, którą na razie przyjęto, jest dziwna i zapewne nie zadowoli politycznych mocodawców tej instytucji. Pracownicy IPN nie polemizują wprost z „Dalej jest noc”. Co więcej, nawet nie wymieniają tego tytułu.

Próbką takiego podejścia jest oświadczenie, w którym IPN zapowiadał debatę własnych historyków - znów nie odnosząc się do książki. Instytut napisał:

"W ostatnich dniach media zwracają się do Instytutu Pamięci Narodowej z zapytaniami dotyczącymi postaw Polaków wobec Zagłady Żydów. W związku z tym IPN zaprasza 24 kwietnia (wtorek) (…) na panel dyskusyjny zatytułowany »Postawy ludności II RP pod okupacją«”.

Zwróćmy uwagę na sformułowanie „w ostatnich dniach media zwracają się”. Nie ma tu wzmianki, że zwracają się nieprzypadkowo - w związku z premierą książki „Dalej jest noc”. Podobnie tytuł panelu nawiązuje do niej tylko pośrednio. Cała książka historyków z Centrum Badań odnosi się do „postaw ludności II RP pod okupacją” i to właśnie dlatego, że się ukazała, dziennikarze zwracają się do IPN z prośbą o komentarz.

IPN zachowuje się jednak tak, jakby o tym nie wiedział - polemizuje z książką badaczy z PAN udając równocześnie, że tego nie robi. Bezpośrednio do książki odniósł się jedynie w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” wiceprezes IPN dr Mateusz Szpytma.

OKO.press wybrało się więc na "panel dyskusyjny" zapowiedziany przez IPN. Było to pod wieloma względami doświadczenie jeszcze bardziej dziwne: przez całą debatę uczestnicy odnosili się do książki, o której bardzo starali się nie wspominać. Trochę nie rozumiemy tej strategii i nie wydaje nam się ona bardzo skutecznym sposobem na polemikę.

W debacie brało udział kilku historyków z IPN, którzy mieli związek ze sprawami żydowskimi - prof. Grzegorz Berendt (wicedyrektor ds. naukowych przejętego przez PiS Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku) oraz dr Tomasz Domański (IPN Kielce), prowadzący panel.

Ponadto w dyskusji udział wzięli:

* dr hab. Sławomir Kalbarczyk (Biuro Badań Historycznych IPN)

* dr Maciej Korkuć (Oddziałowe Biuro Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Krakowie),

* dr Marcin Przegiętka (Biuro Badań Historycznych IPN),

oraz jeden z szefów IPN, dr Mateusz Szpytma (zastępca Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej).

Panowie rozpoczęli od dyskusji o „specyfice okupacji niemieckiej w Polsce”. Przez godzinę rozwodzili się o jej okrutnym charakterze i brutalności. W tle pojawiały się argumenty, które były naprawdę polemiką z książką badaczy z Centrum Badań nad Zagładą:

* wobec administracji polskiej podporządkowanej Niemcom (np. sołtysom) istniał „opór społeczny”, „wykonywali działalność, do której byli zmuszeni” (dr Domański);

* sugestie, że pewne grupy ludności zachowywały się nielojalnie wobec państwa polskiego w czasie okupacji sowieckiej kresów (1939-1941). Chodziło o Ukraińców, ale także o Żydów, wielokrotnie oskarżanych o współpracę z Sowietami. Mówił o tym dr Kalbarczyk, zastrzegając jednak, że „bardzo łatwo przejść od pewnego rodzaju jaskrawych zjawisk do uogólnień”, z którymi trzeba uważać;

* duża część ludności II RP czuła się w tym państwie obywatelami drugiej kategorii (prof. Berendt); chcieli oni „wprowadzić socjalizm, a nie postrzegali RP jako ustroju, który pozwalał im na pełną samorealizację jako przedstawicielom grup mniejszościowych” - mówił. Dodawał jednak zaraz, że większość mieszkańców kresów - niezależnie od narodowości - „miała dość sowietów, bo zniszczyli całe niezależne życie na kresach. To nie oznaczało, że tęsknili za powrotem Polski, która była”;

* „Wartość moralną ma fakt, że Polska nie dokonała aktu kapitulacji. Istniała przez całą wojnę. Nie dokonując aktu kapitulacji, nie zdała się na łaskę agresorów. (…) Żadna z polskich służb nie została udostępniona przez państwo polskie władzy niemieckiej. W 1939 roku. Niemcy musieli stworzyć własne formacje policyjne. Prawem kaduka wykorzystali do nich obywateli RP. To jest służba niemiecka, wykorzystywana przez Niemców do realizacji celów niemieckich” - mówił dr Maciej Korkuć.

To także polemika z „Dalej jest noc”, którego autorzy i autorki podkreślają rolę formacji obsadzonych przez Polaków - zwłaszcza policji granatowej - w Zagładzie. IPN mówi tu tyle: to nie były formacje państwa polskiego (prawda), a więc nie były też polskie (to już jest wątpliwe, gdyż jednak - co przyznawali historycy z IPN oporem - byli to Polacy).

Mówiono obszernie o odrazie i pogardzie, które otaczały w czasie okupacji policję granatową, oraz o tym, że służba w niej była często przymusowa. Była to - zdaniem Korkucia - „państwowa służba Rzeszy niemieckiej służąca jej zbrodniczym działaniom”. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że „granatowi” mieli co prawda orzełki na guzikach przy mundurach, ale z Polską nie mieli nic wspólnego.

„Nie mieli polskich znaków, były orzełki na guzikach. Mogli mieć herby miast. Orzełki wzięto ze względów praktycznych, podobnie jak mundury” - mówił Korkuć. - „W raportach Niemcy traktują straty policji jako własne. Jest to nowa służba, która została powołana przez Niemców do własnych celów”;

* ludność polską „wikłano w politykę okupacyjną” (prof. Berendt). „Rabunek ściśle związany był z praktyką deprawowania obywateli i tych, których włączono do administracji niemieckiej. (…) W gettach 2 tys. mężczyzn - funkcjonariuszy służby porządkowej - nie dostawało pensji. Mieli utrzymać się kosztem rodaków, współwyznawców, współobywateli”;

* za zbrodnie wojenne odpowiadają państwa. Dr Korkuć: „Jądro tej wojny to jest to, co robią państwa. Te państwa nie tylko zapewniają warunki i okoliczności, w których pewne zjawiska mogą się ujawnić. Zapewniają ochronę i bezkarność dla tych, którzy postępują zgodnie z potrzebami tego państwa. Nawet nie ze sformułowanymi oczekiwaniami, tylko potrzebami. Dlaczego Holocaust nie był możliwy w II RP? Bo państwo na to nie pozwoliło” (to ostatnie zdanie zostało wkrótce sprostowane: w II RP nikt, nawet skrajna prawica, Holocaustu nie planował, chociaż antysemitów było w niej pełno);

* „Kreatorem rzeczywistości okupacyjnej był okupant, i jest to podstawowa perspektywa, która nie powinna nam ginąć z oczu” (dr Domański). To odpowiedź na tezę, że Polacy często pomagali Niemcom w chwytaniu i zabijaniu Żydów. IPN mówi tu tyle: „Pomagali, ale w rzeczywistości stworzonej przez okupanta”;

* w okupacyjnej rzeczywistości „Polacy ratujący Żydów - fenomen, a nie norma. To był fenomen” (dr Szpytma). „Patrząc na to, jakie były oczekiwania ze strony żydowskich sąsiadów. Z tej perspektywy tej pomocy było za mało. ale jeśli popatrzymy z perspektywy zagrożenia śmiercią, tej pomocy było dużo";

* trzeba wszystkie przypadki analizować z osobna, generalizacje są niemożliwe. Dr Szpytma: „Bardzo często pokazuje się branie udziału w obławach na ukrywających się Żydów. czym innym są te organizowane z własnej inicjatywy, a czym innym obława, która odbyła się na rozkaz Niemców. Każdy przykład powinien być analizowany, zwłaszcza że to oskarżenie bardzo daleko idące. Oskarżenie, że ktoś mordował, jest bardzo daleko idące. Oczywiście bardzo trudno jest ustalić niektóre nazwiska. Nie będziemy mówić, że negatywnych przypadków nie było, albo były one bardzo rzadkie. Jednak każdy przypadek powinien być niesłychanie starannie udokumentowany. To jednak utrudnia nam podejście generalizujące”.

Szpytma odrzucał też badania statystyczne przeprowadzone w „Dalej jest noc” w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”.

Oto i strategia IPN w odpieraniu tez historyków z Centrum Badań nad Zagładą. Nie atakują książki wprost (jak pisaliśmy wcześniej, jest bardzo dobrze zrobiona warsztatowo i jest to trudne).

Mówią:

* Niemcy stworzyli warunki do zbrodni;

* Państwo polskie nie miało z tym nic wspólnego;

* Nie można generalizować, każdy przypadek trzeba opisać z osobna;

* Za mało wiemy, żeby wyciągać wnioski;

* Służby obsadzone przez Polaków - takie jak policja - były naprawdę niepolskie;

* Okupant demoralizował Polaków na masową skalę.

Jest bardzo znamienne, że ci sami historycy, którzy odrzucali podobne usprawiedliwienia w wypadku tajnych współpracowników służb PRL, teraz szukają każdej okoliczności łagodzącej ocenę moralną zachowania Polaków współpracujących z Niemcami w czasie Zagłady.

Ciekawe, czy taka strategia wystarczy naszej prawicy - która oczekuje całkowitego rozgrzeszenia „Narodu Polskiego” (koniecznie pisanego wielką literą).

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze