Narzekania na to, że „zagranica” (czyli de facto Zachód) za słabo zna polską historię i za mało się Polską interesuje nie są wynalazkiem PiS. Jednak to obecny rząd wyniósł kompleksy do rangi racji stanu.
IPN pisze w oświadczeniu z 27 lutego 2018:
Kryzys, który nastąpił w związku z nowelizacją ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, jest niewątpliwie wynikiem zaniedbań w dziedzinie upowszechniania polskiej historii za granicą
fałsz. Upowszechnienie było tylko nie takiej historii, jakiej chce PiS/IPN
Jeśli obecny kryzys wynika z jakichś zaniedbań, to raczej w upowszechnianiu historii wśród polskich polityków. W ostatnich tygodniach udowodnili nie tylko, że nie znają historii, ale również, że prace polskich naukowców to dla nich wiedza tajemna. Niedawno premier Mateusz Morawiecki – podczas spotkania z zagranicznymi dziennikarzami – niesprawiedliwie i wbrew faktom zarzucił polskim historykom, że „stracili” ostatnie 25 lat. Adam Leszczyński pisał wówczas w OKO.press: „Od 1989 roku ukazały się setki monografii i artykułów stawiających w zupełnie nowym świetle kluczowe wydarzenia z przeszłości Polski. Historycy dokonali ogromnego postępu zwłaszcza w badaniach czasów najnowszych – II wojny światowej, zbrojnego podziemia po wojnie, stalinowskich represji i dziejów PRL”.
Podobnie krzywdzące i niezgodne z prawdą jest zdanie IPN o upowszechnianiu wiedzy o polskiej historii na świecie.
Czy wcześniejsze rządy RP mogły w tej dziedzinie zrobić więcej? Z pewnością tak. Można było hojniej dofinansowywać przekłady polskich prac i dokumentów źródłowych na języki obce albo fundować stypendia dla zagranicznych naukowców badających polską przeszłość.
Czy nie zrobiono nic? Z pewnością nie. Przedstawianie ostatniego 30-lecia jako okresu, w którym świat nie słyszał o historii Polski, kompromituje Instytut Pamięci Narodowej.
Polska historia w Hollywood
Trudno o lepszy wskaźnik „upowszechniania za granicą” niż amerykańskie nagrody filmowe. W ostatnich latach trzy polskie filmy były nominowane do Oskara (a jeden go zdobył) – wszystkie dotyczyły historii.
- „Ida”, reż. Paweł Pawlikowski – nagrodzona Oskarem w kategorii „Najlepszy film nieanglojęzyczny” w 2015 roku, film był również nominowany do Złotych Globów, zdobył w sumie 36 nagród, w tym Europejskiej Akademii Filmowej.
- „W ciemności”, reż. Agnieszka Holland – nominowany do Oskara w kategorii „Najlepszy film nieanglojęzyczny” w 2012 roku.
- „Katyń”, reż. Andrzej Wajda – nominowany do Oskara w kategorii „Najlepszy film nieanglojęzyczny” w 2008 roku.
Wszystkie te filmy zostały dofinansowane przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.
Takich sukcesów nie odniosły filmy „Wołyń” czy „Miasto 44” o powstaniu warszawskim. Być może dla zagranicznych widzów i krytyków były zbyt hermetyczne, niezrozumiałe?
Kłopot w tym, że filmy Holland czy Pawlikowskiego pokazują skomplikowaną i niejednoznaczną przeszłość. Tytułowa Ida to polska zakonnica, która odkrywa swoją żydowską przeszłość, bohater filmu Agnieszki Holland pomaga ukrywać się Żydom we Lwowie, ale nie jest postacią kryształową. Przypomnijmy, że w 2016 roku Telewizja Polska Jacka Kurskiego pokazała film „Ida”, ale przedstawiła go jako film prezentujący „żydowski punkt widzenia” i opatrzyła dydaktycznymi komentarzami – protestowali wówczas m.in. reżyserzy i dziennikarze filmowi.
Inną formą upowszechniania polskiej historii są muzea. Od otwarcia w październiku 2014 Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN odwiedziło ponad 1 milion widzów. POLIN jest być może najbardziej znaną obecnie polską instytucją kultury na świecie. W 2016 roku zostało wyróżnione prestiżową nagrodą European Museum of the Year Award 2016 (Europejskie Muzeum Roku 2016).
Muzeum II Wojny Światowej prezentuje „szczególną rolę Polski w historii II wojny światowej, jednocześnie prezentując uniwersalny charakter ludzkiego cierpienia”.
Od otwarcia w marcu 2017 do końca roku – Muzeum odwiedziło ponad 414 tys. osób. Biorąc pod uwagę, że Gdańsk, gdzie mieści się muzeum, to miasto turystyczne, spory odsetek odwiedzających to z pewnością obcokrajowcy. Muzeum jest doceniane za to, że nie gloryfikuje wojny jako takiej, tylko pokazuje różne jej wymiary – również cywilne, społeczne. Jednak PiS zwolnił dotychczasową dyrekcję i zmienia ekspozycję – tak, by prezentowała wyłącznie heroizm żołnierzy-Polaków.
Na zagraniczny rynek trafiają też prace wybitnych polskich historyków, wśród nich badaczy Holokaustu na ziemiach polskich. Ostatnio ukazały się m.in.:
- „Such a Beautiful Sunny Day… – Jews Seeking Refuge in the Polish Countryside, 1942-1945”, Barbara Engelking, 2016
- „The Crime and the Silence: Confronting the Massacre of Jews in Wartime Jedwabne”, Anna Bikont, 2016
- „Hunt for the Jews: Betrayal and Murder in German-Occupied Poland”, Jan Grabowski, 2013
- „The Warsaw Ghetto: A Guide to the Perished City”, Barbara Engelking, Jacek Leociak, 2009
„Miejsce na przecięciu Wschodu i Zachodu, Północy i Południa”
Polska historia jest też przedmiotem zainteresowania zagranicznych historyków. Najbardziej znani to Anne Appelbaum (autorka m.in. bestsellerów „Za żelazną kurtyną. Ujarzmienie Europy Wschodniej 1944–1956” i „Między Wschodem a Zachodem: przez pogranicza Europy”) i Timothy Snyder („Rekonstrukcja narodów. Polska, Ukraina, Litwa, Białoruś 1569-1999„, „Czarna Ziemia. Holocaust jako ostrzeżenie”). Oboje otrzymali państwowe odznaczenia za popularyzację polskiej historii od prezydenta Bronisława Komorowskiego. I oboje są uznawani przez obóz PiS za wrogów.
„Muszę was zmartwić. Historia Polski, tej części Europy, staje się popularna na Zachodzie” – mówiła w 2013 roku Anne Appelbaum. „Głównie za sprawą badaczy, którzy widzą tu nowe archiwa, nowe źródła. Co więcej można napisać na przykład o Napoleonie?
Tylko co wy teraz zrobicie ze swoim przekonaniem, że nikt was nie lubi, to nie wiem”.
Z kolei Timothy Snyder nieustannie apeluje do zachodnich badaczy, by opierali swoje prace o II wojnie światowej i Holocauście na polskich, a nie anglojęzycznych czy niemieckich źródłach.
I tu pojawiają się problemy. Po pierwsze, archiwa nie mówią tego, co chcieliby usłyszeć propagandziści obecnego rządu – mówią np. o polskim antysemityzmie, kolaboracji, wydawaniu Żydów. Po drugie, Polska jest dla zagranicznych historyków interesująca o tyle, o ile opowiada też historię uniwersalną – a to jest coś, czego propaganda PiS znieść nie może. Polska ma być tylko jedyna, wyjątkowa i niepowtarzalna.
„Polska jest atrakcyjna, ponieważ na jej terenie wypróbowano radykalne propozycje polityczne: nazizm i komunizm. Stanowiła ich laboratorium – niestety dla Polaków”.
– mówił w „Newsweeku” Timothy Snyder. „I to jest bardzo interesujące dla ludzi, którzy żyją ideami. Inteligencja także jest czymś bardzo ciekawym, jako zjawisko. Podobnie jak partie chłopskie. To jest w końcu najważniejszy nurt demokratyczny w polskiej polityce XX w. Na Zachodzie nie było ani takiej partii, ani kogoś takiego jak Mikołajczyk”.
W podobnym tonie wypowiada się dyrektor Katedry Studiów Polskich na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku, dr Małgorzata Mazurek, która uczy historii Polski zagranicznych studentów: „Nie jest to historia państwa polskiego w takim kształcie, w jakim je znamy.
Traktuję Polskę jako miejsce, gdzie krzyżowały się losy różnych grup ludzi, różnych kultur”. Polska to „miejsce na przecięciu Wschodu i Zachodu, Północy i Południa, gdzie krzyżują się różne ciekawe wątki”.
Lista lektur dr Mazurek raczej nie pasuje do kanonu, który napisałby IPN: „Czytaliśmy dzienniki żołnierzy Wehrmachtu, którzy weszli do Polski w 1939 roku. Interesuje mnie literatura jidysz, np. jedna z części trylogii Szaloma Asza [ang. Scholema Ascha] o „Warsze”, żydowskiej Warszawie: zapomniana perspektywa biednych Nalewek u progu I wojny światowej. Ale czytaliśmy też „Rozmowy z katem” Moczarskiego – powalająca lektura pod każdą szerokością geograficzną. Patrzyliśmy, jak to jest odkryć ziemie polskie, idąc ze wschodu, i czytamy Wasilija Grossmana, wybitnego pisarza rosyjskiego, który w czasie II wojny pisze wstrząsający reportaż o obozie w Treblince”.
-
Całe oświadczenie IPN
Oświadczenie Instytutu Pamięci Narodowej z 27 lutego 2018
- Powinnością Państwa Polskiego jest dbanie o pamięć i godność narodową, kształtowaną na fundamencie przeszłości. Państwo Polskie nie może akceptować zjawiska antypolonizmu, który poniża polską godność i pamięć narodową. Nie było „polskich obozów śmierci” ani współodpowiedzialności Państwa Polskiego za zbrodnie niemieckie podczas II wojny światowej. Nie było jakiegokolwiek współuczestnictwa polskich władz cywilno-wojskowych na uchodźstwie i w kraju w zbrodni Holocaustu. Zaniepokojone sytuacją Żydów i ludobójczą machiną okupanta niemieckiego, władze RP nie tylko powołały przy Delegaturze Rządu RP na Kraj Radę Pomocy Żydom, ale także alarmowały społeczność międzynarodową, o czym zaświadczają raporty Jana Karskiego i rtm. Witolda Pileckiego czy jakże wymowny akt samobójstwa Szmula Zygielbojma. Dramatyczne informacje na temat Holokaustu były niestety bagatelizowane przez mocarstwa zachodnie, traktowane wręcz jako nieprawdopodobne.
- Niezliczone zbrodnie ludobójstwa, których ofiarami byli przede wszystkim Żydzi oraz Polacy i inne narody, były dziełem państwa niemieckiego – III Rzeszy Niemieckiej. Pamięć o ofiarach powinna łączyć, a nie dzielić. Polska i żydowska wrażliwość w odniesieniu do tamtych czasów pogardy dla ludzkiego życia powinna być przestrogą dla współczesnych i przyszłych pokoleń.
- Dlatego też w Europie, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii czy Izraelu obraz polskiej przeszłości kształtowany jest głównie za pośrednictwem mediów, które nazbyt często rozpowszechniają nieprawdziwe informacje i wypaczają historyczną rzeczywistość. Medialny deficyt prawdy historycznej powinien ustąpić miejsca historykom, ich badaniom naukowym w międzynarodowym dialogu na konferencjach czy na kartach publikacji naukowych. Niezbędna jest długofalowa promocja prawdy, spokojna i rzeczowa, ale konsekwentna, ukazująca polskie zasługi dla ratowania ludności żydowskiej, ale i postawy godne ubolewania, wpisujące się w politykę eksterminacyjną Niemiec. Zdajemy sobie sprawę, że w okupowanej przez Niemców i Sowietów Polsce, podobnie jak w innych krajach, zdarzali się złoczyńcy, którzy dopuszczali się przestępstw wobec swoich żydowskich współobywateli. Potrzebna jest skuteczna polityka historyczna, oparta o potencjał nie tylko Instytutu Pamięci Narodowej, ale także uniwersytetów i innych instytucji naukowych i kulturalnych. Rzetelne badania naukowe i promocja ich rezultatów to droga prawdy historycznej oraz dobrego imienia Polski, która poniosła ogromne ofiary i straty podczas II wojny światowej.
- Drogę prawdy historycznej odnosimy także do naszego sąsiada – Ukrainy. Pamięć, historia i wspólne dziedzictwo nie mogą ranić i kłaść się cieniem na wspólnych relacjach między naszymi tak bliskimi narodami. Prawda nigdy nie upokarza, lecz buduje dialog i pojednanie. Rozumiejąc złożoność losów naszych narodów, uważamy, że dążenie do prawdy historycznej jest koniecznością.
Warszawa, 27 lutego 2018 r.