0:00
0:00

0:00

Jan Martyniak był żołnierzem Gwardii Ludowej WRN. Zginął w czerwcu 1943 roku podczas akcji uwolnienia pięciu angielskich lotników z niemieckiego obozu jenieckiego, osłaniał uchodzących towarzyszy. Dziś Instytut Pamięci Narodowej i jaworznicki samorząd uznają go za symbol totalitaryzmu.

Zginął ratując angielskich lotników

Gdy w 1939 roku Niemcy i ZSRR napadły na Polskę, sieci organizacji oporu tworzyły kręgi wojskowych i urzędników, ale też poszczególne partie polityczne. Wpływowa w środowiskach inteligenckich i robotniczych Polska Partia Socjalistyczna powołała do życia organizację Wolność, Równość, Niepodległość (WRN) z własną, liczącą w szczytowym okresie ponad 43 tysiące członków formacją zbrojną - Gwardią Ludową. Była to pierwsza formacja partyjna, która zadeklarowała lojalną współpracę z Armią Krajową i podporządkowała jej swoje oddziały. Struktury GL-WRN były szczególnie liczne w Małopolsce, Śląsku oraz Zagłębiu.

Wśród członków GL-WRN znaleźli się Jan Martyniak, Mieczysław Bryła i Władysław Kępka, którzy w nocy 10 czerwca 1943 roku zaatakowali obóz jeniecki w Jaworznie, skąd uwolnili pięciu przetrzymywanych tam angielskich lotników. Wycofując się socjalistyczni partyzanci natknęli się na niemiecki patrol, doszło do strzelaniny. Martyniak zginął osłaniając odwrót.

Podczas obławy w lasach pod Bukownem Niemcy złapali część ukrywających się lotników, ale co najmniej jeden z nich przedostał się do Anglii. Tuż po wyzwoleniu Ambasada Brytyjska w Krakowie wyraziła pisemne podziękowanie za przeprowadzoną akcję i ocalenie lotnika. W liście ubolewano również z powodu śmierci Jana Martyniaka.

Załoga Kopalni Węgla Kamiennego „Komuna Paryska”, gdzie pracował brat poległego, Franciszek, ufundowała mu w 1968 roku pomnik tuż przy torze kolejowym na ul. Ławczanej w Jaworznie. Pomnik zdobił napis „Tu zginął żołnierz Gwardii Ludowej Jan Martyniak”.

Dziś nazwa GL może nasuwać skojarzenia z formacją zbrojną Polskiej Partii Robotniczej. Powstała ona jednak dopiero w 1942 roku i była dużo mniejszą formacją od PPS-owskiej GL. Ta ostatnia stała się bardziej znana jako GL-WRN, ale nie na Śląsku i Zagłębiu, bo tam Gwardia była tylko jedna - dla wszystkich było jasne, która.

Przeczytaj także:

„Niechęć do weryfikowania faktów”

Po wojnie komuniści lubili „zapominać”, że istniały dwie Gwardie Ludowe. Być może z tego powodu IPN postanowił zalecić usunięcie pomnika, a Rada Miasta w Jaworznie dostosowała się do instrukcji.

Oburzenia nie kryje nawet wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Jaworznie, Tomasz Sędor: „Na sesji Rady Miejskiej wypowiadałem się na ten temat grubo ponad rok temu, ale Instytut Poniżania Narodu wraz z pisowcami traktuje historię zero-jedynkowo, wykazując ignorancję historyczną. Niestety większość Rady miała inne zdanie...”.

Próby interwencji w IPN podjęło się stowarzyszenie PPS-Niepodległość, zajmujące się polityką pamięci.

„To nie tylko kwestia narracji, ale wręcz nieuctwa i niechęci do weryfikowania faktów, które naprawdę można sprawdzić w ciągu godziny w Internecie. Rozumiem, że ustala się jakieś reguły, ale jak widać nawet nikt specjalnie się nimi nie przejmuje. Kto jest godzien być w panteonie historii określa nie historyk ale bezmyślny urzędnik” - mówi nam Cezary Miżejewski, działacz stowarzyszenia, były poseł na Sejm i wiceminister polityki społecznej.

Pomnik - symbol

Postawie IPN w sprawie Martyniaka warto się przyjrzeć bliżej.

5 lutego 2018 roku Miejski Zarząd Nieruchomości Komunalnych zwrócił się do IPN z wnioskiem o wydanie stanowiska ws. pomnika. Instytut odpowiedział, że nie zajmuje oficjalnego stanowiska, ale pomnik uznaje za niezgodny z „art. 5a ust. 1 ustawy z dnia 1 kwietnia 2016 roku o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego”.

Ponieważ postać Martyniaka jest znana, a mieszkańcy Jaworzna do dziś składają znicze i kwiaty pod pomnikiem, Zarząd ponownie zwrócił się do IPN miesiąc później, przybliżając też biogram PPS-owca.

3 kwietnia 2018 roku przyszła druga odpowiedź z IPN. Instytut stwierdził: „Pomnik z założenia ma zachować dla obecnych i przyszłych pokoleń pamięć o ważnym wydarzeniu, miejscu lub postaci w dziejach danego kraju i narodu. (…) pomnik stanowi ważny element tożsamości narodowej obecny w przestrzeni publicznej, poprzez wskazywanie dziedzictwa historycznego, które winno być pielęgnowane i otaczane szacunkiem.

Zachowanie zatem obiektów honorujących pamięć działalności komunistycznej GL/AL jest niezgodne z podstawowymi zasadami na których oparta jest Rzeczpospolita Polska po 1989 r., czyli poszanowania suwerenności Polski oraz praw i wolności obywateli”.

Rada Miasta Jaworzna uchwałą nr III/18/2018 z 19 grudnia 2018 roku wyraziła zgodę na likwidację pomnika Jana Martyniaka. Pomnik został następnie zdemontowany przez służby miejskie.

„Jednym z filarów działalności PPS Niepodległość jest aktywność na polu przywracania tego, co skradli, zafałszowali i zohydzili komuniści. Okazuję się, że 30 lat po upadku PRL wciąż nie jest to proste” - mówi Dariusz Bodnar z PPS-Niepodległość. I dodaje:

"Instytut Pamięci Narodowej dziś nie ma nic wspólnego z pamięcią narodową, zatrudnieni tam urzędnicy prawicy nie dbają o jej uniwersalność, a częściej kreują własną, nieprawdziwą wizję naszej historii, wpisując się idealnie w szablon komunistycznego cenzora”.

Stowarzyszenie podjęło kolejną próbę interwencji w sprawie Martyniaka i obrony pomnika. Chcą, żeby pomnik wrócił z dopiskiem „Gwardii Ludowej PPS-WRN”, ale IPN nie odnosi się do sprawy. Na razie w miejscu dawnego obelisku stoi nielegalny pomnik-płyta, pod którą składane są znicze i kwiaty.

Czy 19-letni Martyniak, który zginął bohaterską śmiercią, byłby symbolem totalitarnym, nawet gdyby faktycznie służył w komunistycznej, a nie socjalistycznej Gwardii Ludowej? To pytanie pozostawmy otwartym.

Polowanie na czerwone czarownice

IPN notorycznie podejmuje się próby usunięcia z przestrzeni publicznej pamięci po lewicowych bohaterach.

Dekomunizacji poddawano Armię Ludową (następczynię PPR-owskiej GL), Dąbrowszczaków (ochotników walczących przeciwko wojskom gen. Franco w Hiszpanii), żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego (np. Lucynę Hertz poległą podczas przeprawy do powstańczej Warszawy) czy komunistów zamordowanych w trakcie okupacji przez Niemców.

Na celowniku inkwizycji historycznej znalazł się Mieczysław Ferszt, który według Instytutu „dowódcą centralnej bojówki KPP, przeznaczonej do zabójstw i akcji terrorystycznych, skazany na śmierć za udział w zabójstwach (m.in. policjanta)”.

Problem w tym, że Ferszt nie należał do KPP tylko PPS, w okresie okupacji związał się z PPR. W październiku 1942 r. Ferszt dowodził atakiem na drukarnię jednej z hitlerowskich gadzinówek. W grudniu wykoleił niemiecki pociąg na trasie Warszawa-Kawęczyn, a w styczniu 1943 r. podpalił wytwórnię baraków wojskowych na Żoliborzu. Został później aresztowany i zmarł podczas tortur na Al. Szucha. Choć prawdziwa historia Ferszta była opisywana, IPN do dziś nie usunął ze swojej strony jego fałszywego biogramu.

Zdekomunizowano także innego socjalistę, Witolda Kokoszkę, który na krótko znalazł się w szeregach PPR. Kokoszko podjął się organizacji grup bojowych na warszawskiej Pradze, a swoje mieszkanie zamienił w magazyn broni dla podziemia. Pod koniec września 1942 roku został aresztowany i niedługo później - 16 października 1942 roku - powieszony w trakcie publicznej egzekucji więźniów Pawiaka.

IPN zaatakował nawet bohaterów powstania w getcie warszawskim Józefa Lewartowskiego i Edwarda Fondamińskiego. Za symbol totalitarny uznano też Stanisława Tołwińskiego, b. prezydenta Warszawy, za ratowanie Żydów w czasie wojny nagrodzonego tytułem „sprawiedliwego wśród narodów świata”.

Część patronów ulic wróciła na mapę Warszawy po przegranej IPN w sądzie, ale ten zaapelował o zignorowanie wyroku w imię szacunku do barw narodowych i godła.

IPN w swoim postępowaniu ignoruje fakty, a w konsekwencji usprawiedliwia i legitymizuje przynajmniej część zbrodni hitlerowskich popełnionych na Polakach. Sytuacja w której nie ma definicji tego, co jest „symbolem komunistycznym” albo „propagowaniem totalitaryzmu” buduje się przestrzeń pod systemowe fałszowanie historii i usunięcie z niej wszystkiego co lewicowe.

Być może niezamierzonym pozytywnym efektem działalności IPN będzie spopularyzowanie historii niepoprawnych politycznie bohaterów, a w związku z tym przywrócenie pamięci o nich młodszemu pokoleniu.

;

Komentarze