0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja GazetaJakub Wlodek / Agenc...

„Lista czasopism miała być oparta na obiektywnych kryteriach: cytowalności, obecności pisma w bazach zachodnich, opinii ekspertów” - napisał do OKO.press rozgoryczony historyk dziejów najnowszych. „Tymczasem okazuje się, że kiedy w grę wchodzi polityczny interes kolegów z IPN, wszystkie te kryteria natychmiast wyrzuca się za okno”.

Jest to kolejny skandal wywołany przez opublikowaną w lipcu przez ministerstwo nauki tzw. listę czasopism punktowanych. Przygotowana była w pośpiechu; znalazło się na niej wiele błędów i kuriozalnych pozycji.

Przeczytaj także:

Po co jest lista?

O opublikowanej 31 lipca 2019 - z wielomiesięcznym opóźnieniem — liście ponad 29 tys. czasopism punktowanych przez Ministerstwo Nauki pisaliśmy obszernie w OKO.press. Przypomnijmy krótko:

  • Lista jest bardzo ważna dla tysięcy polskich naukowców, bo w punktach za publikacje ocenia się dorobek wydziałów czy instytutu oraz samych naukowców. Liczba zdobytych punktów przekłada się więc na miejsca pracy i awanse naukowe.
  • Publikacje są ocenianie nie za ich wartość merytoryczną, której nikt nie bada, tylko za tytuł, w którym się ukazały.
  • Lista działa wstecz - obowiązuje od 1 stycznia 2019 roku, chociaż opublikowano ją dopiero 31 lipca. Punktacja będzie uwzględniania w ocenie jednostek naukowych za lata 2017-2020.
  • Na liście znalazły się rozmaite kurioza — np. „Journal of Parapsychology” został wyceniony wyżej (na 40 p.) niż wiele najważniejszych i prestiżowych polskich czasopism (np. „Kultura i Społeczeństwo” - na 20 p.). Wiele podobnych przykładów można znaleźć w naszym tekście, przytoczonym powyżej.

Naukowcy cały czas nadsyłają do OKO.press nowe kwiatki.

Jak Gowin awansował pismo IPN

Lista powstawała w bardzo skomplikowanym, wieloetapowym procesie (nawet my nie będziemy opisywać go ze szczegółami) wychodzącym od danych bibliometrycznych (czyli np. cytowalności). Potem do działania wchodziły zespoły ekspertów, które mogły zmienić punktację - zmieniły 7917 pozycji na blisko 31 tys.

Następnie Komisja Ewaluacji Nauki - składająca się z naukowców z różnych dziedzin - akceptuje poprawki. Według informacji ministerstwa komisja zaakceptowała 85 proc. poprawek zespołów eksperckich.

Nie wszystkie jednak - i szereg zespołów eksperckich (m.in. prawnicy czy historycy) - protestowały przeciwko ostatecznej punktacji czasopism w ich dziedzinach. OKO.press pisało o tym tutaj.

W odpowiedzi na protesty ministerstwo zgodziło się ujawnić punktację czasopism w kolejnych etapach oceny. Zrobiło to 3 września, opisując równocześnie bardzo skomplikowany proces oceny (tutaj).

Rzecz tym, że zdanie wszystkich kolejnych ciał naukowców ma formalnie tylko charakter doradczy - o ostatecznym kształcie listy czasopism punktowanych decyduje minister nauki.

Użytkownik Twittera „Filozofia w Praktyce” szybko dostrzegł rozbieżność punktacji czasopisma wydawanego przez IPN. Wg KEN miało mieć 40 punktów.

Na ostatecznym wykazie opublikowanym 31 lipca na stronie ministerstwa „Pamięć i Sprawiedliwość” ma 70 punktów.

To tyle samo, co najbardziej prestiżowe polskie czasopisma historyczne z tradycją sięgającą ponad stu lat - „Kwartalnik Historyczny” (założony w 1887 roku) oraz „Przegląd Historyczny” (założony w 1905).
View post on Twitter

W odpowiedzi na tweet prof. Krzysztofa Jaskułowskiego, historyka i socjologa z Uniwersytetu SWPS w Warszawie, wiceminister nauki dr Aleksander Dańda przyznał, że punktację podniósł Gowin.

View post on Twitter

Wiceminister Dańda ma rację - minister miał formalne prawo to zrobić. Pytanie, czy powinien - był to bowiem gest ponad głowami ekspertów w stronę jego politycznych przyjaciół.

Co się stało z „Pamięcią i Sprawiedliwością”?

Podniesienie punktacji przez ministra nie jest zaskakujące o tyle, że pismo zostało w 2016 roku przejęte przez „dobrą zmianę”.

W grudniu 2016 prezes IPN Jarosław Szarek odwołał cały zespół redakcyjny pisma - nie podając żadnego uzasadnienia.

„W świecie akademickim jest to krok niebywały i bez precedensu - tym bardziej, że zwalnianym z funkcji redaktorom nikt nie postawił żadnych zarzutów” - pisał wówczas w „Newsweeku” historyk prof. Piotr Osęka.

W proteście do dymisji podała się cała (z wyjątkiem jednej osoby) Rada Programowa pisma. W nowej znaleźli się - wśród polskich członków - naukowcy związani z PiS, w tym prof. Wojciech Roszkowski (b. europoseł PiS), prof. Jan Żaryn (senator PiS) oraz prof. Bogdan Szlachta (członek Trybunału Stanu z nadania PiS, jako prawnik wszedł w skład powołanego przez marszałka Marka Kuchcińskiego Zespołu Ekspertów do Spraw problematyki Trybunału Konstytucyjnego, dostarczającego władzy argumentów na rzecz przejęcia TK).

Dziś historycy z podporządkowanego władzy IPN mają własne pismo, w którym mogą publikować wysoko punktowane artykuły. Proste? Proste.

PS: Autor opublikował w „Pamięci i Sprawiedliwości” dwa artykuły naukowe, jeszcze przed zmianą redakcji:

Jaką historię „Solidarności” można napisać dzisiaj?, „Pamięć i Sprawiedliwość” nr 4 z 2003 r., s. 69-78;

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze