“To oczywiście kwestia hipokryzji, kwestia propagandy, używania niskich chwytów. To stawia nas w sytuacji bez wyjścia. Ja bym apelował o spokój. Niech oni w tym swoim piekle, nie polskim, żyją i się złymi emocjami karmią. W zasadzie to im współczuję” - komentował Gliński moje pytanie o rządowe nagrody. Nie sprecyzował, jakiej narodowości jest to piekło
"Panowie pracowaliście ciężko, należały wam się te pieniądze i zachowaliście się honorowo" - reagowali wyborcy PiS na spotkaniu w Mińsku Mazowieckim 15 kwietnia 2018, gdy spytałam Piotra Glińskiego, czy oddał ministerialną nagrodę (72,1 tys. zł) i co o tym wszystkim myśli. Sam minister zaczął grzecznie: "Miło się z panią rozmawia", ale potem było gorzej.
W sobotę 14 kwietnia odbył się kongres samorządowy PiS. Zaprezentowano na nim "piątkę Morawieckiego" oraz inicjatywę "Mama plus" Beaty Szydło. Kolejny dzień, 15 kwietnia, partia poświęciła na spotkania z prezesem, premierem i parlamentarzystami, odbyło się ich w całym kraju 33.
OKO.press zachęcało czytelników do udziału w spotkaniach. Reporterka OKO.press pojechała do Mińska Mazowieckiego na spotkanie z wicepremierem Piotrem Glińskim. Oto jej relacja, pisana w pierwszej osobie. Uznaliśmy, że będzie to właściwa forma, bo nieoczekiwanie dla wszystkich Dominika Sitnicka została bohaterką spotkania. Bohaterką negatywną, wrogiem publicznym.
Przez pierwszą godzinę minister kultury i dziedzictwa narodowego opowiadał o nowych programach PiS, które ogłoszono podczas kongresu tej partii 14 kwietnia. Przyszła kolej na pytania publiczności. Najpierw działacze PiS, a także gminnych ośrodków kultury i ZHP dziękowali Glińskiemu za finansową pomoc przy różnych swoich inicjatywach. Aż z tylnych miejsc padł okrzyk:
“Dajcie się wypowiedzieć innym, nie tylko działaczom!”.
Wiedząc, że będę miała szansę na jedno jedyne pytanie, postawiłam na kwestię, która oburzyła opinię publiczną i zabrała PiS od kilku do kilkunastu procent poparcia. Zacytuję swoją wypowiedź w całości, by uniknąć jakichkolwiek wątpliwości:
“Chciałabym spytać o rzecz, która w ostatnich dniach najbardziej poruszała Polaków, czyli o nagrody, które w 2017 roku pani premier Szydło przyznała sobie i wszystkim ministrom w wysokości od 65 do 82 tys. Jeszcze pod koniec marca prezes Kaczyński mówił, że te nagrody się należały i były w pełni zasłużone. W ostatnich dniach jednak zmienił zdanie i okazało się, że nagrody jednak się nie należały, że trzeba je oddać i nie należało pokazywać słynnych już »pazurków«. Co pan sądzi o tej kwestii?
Czy ta nagroda się panu należała? I już pan oddał ją do Caritasu, o co prosił prezes Kaczyński? I czy zgadza się pan z tym w ogóle?”
Już po drugim zdaniu po sali przeszedł pomruk wzburzenia, ale sam minister zagrał na zwłokę:
“Miło mi się z panią rozmawia. Zgadzam się z prezesem Kaczyńskim”.
Nie odpowiedział merytorycznie, za to odezwali się inni. Dominowały głosy oburzenia, że taki temat w ogóle jest poruszany: “Zabrać jej mikrofon”. Ktoś uspokajał: “Każdy ma prawo się wypowiedzieć”, ale inni oskarżali: “A ten co tyle tysięcy wziął nagród i nie oddał!”. Z pewnością dotyczyło kogoś z czasów PO-PSL, ale nie wiadomo, kogo.
Głos zabrała Izabela Stolarczyk, radna PiS:
“My już się pogodziliśmy z tym, że rząd odda te pieniądze i pochwalamy decyzję pana Kaczyńskiego”.
Nie było jasne, co ma na myśli, bo “pogodzenie się” z jakąś decyzją (tu - Kaczyńskiego) oznacza brak aprobaty, a jednocześnie mówiła, że ją “pochwala”.
W międzyczasie minister Gliński doszedł do siebie i zgromił mnie ze sceny:
“Ale pani ma oczywiście prawo na ten temat mówić, tylko pani nic o tym nie wie! Pani cały czas tylko insynuuje, przedstawia tę kwestię w atmosferze czegoś niegodziwego”.
“To dlaczego oddajecie nagrody, skoro były zasłużone?” - znowu zabrałam głos, już bez mikrofonu, którego mi nie dano.
Minister usłyszał, ale pytanie zignorował i kontynuował personalny atak.
“Natomiast problem pani i pani opcji politycznej jest taki, że wbrew temu, co pani powiedziała, Polacy mają inne zmartwienia”.
Chyba nie miał racji. Dla osób obecnych na sali kwestia nagród może nie była "zmartwieniem", ale z pewnością ich poruszała. Temat wracał wielokrotnie. Z wypowiedzi kolejnych osób jasno wynikało, że wyborcy PiS uważają przyznawanie nagród za właściwy sposób na podziękowanie rządowi za to co zrobił. Powtarzały się pochwały poczynań Beaty Szydło.
Vox populi, na który powoływał się Jarosław Kaczyński, w sali Miejskiego Domu Kultury w Mińsku Mazowieckim zabrzmiał zupełnie inaczej.
“Jestem przeciwnego zdania, niż powiedziała ta pani. Nagrody się należały (gromkie oklaski!). Tylko jest problem obudowania tych nagród odpowiednimi przepisami. Jeżeli rząd osiąga konkretne wyniki, wpływy do budżetu, to dlaczego ma się tłumaczyć, że dał poszczególnym urzędnikom jakieś gratyfikacje? Przecież pan Miller powiedział, że kwartalnie dostawali nagrody i wtedy była cisza!” - zaczął inny mężczyzna.
Z pasją bronił też wynagrodzeń posłów, które prezes PiS polecił obciąć o 20 procent.
“To też jest nieodpowiednie! Bo to jest polityk! Jak on ma wyglądać? Za co ma pracować?”.
Nie wszystkie wypowiedzi były jednak pochwałami ministra. Okazało się, że część obecnych ma do niego żal o wspieranie pewnych inicjatyw:
“Czy nie miał pan bólu głowy, jak pan przeznaczał 100 milionów na cmentarz żydowski? I miliony na muzeum żydowskie szkalujące Polaków?”
- zapytał mężczyzna z końca sali pod pięćdziesiątkę.
Ciągnął przez kilka minut o bezczynności ministra wobec wszechobecnej propagandy przeciwko dobremu imieniu Polaków, “uwłaszczeniu się Żydów" w Muzeum w Auschwitz i faworyzowaniu żydowskich muzeów kosztem muzeów polskich.
“Czy te pieniądze nie powinny być przeznaczone na jakiś film, który przedstawiłby prawdę o relacjach polsko-żydowskich?
Wiem, że jak na razie nie ma pieniędzy na taką produkcję” - kontynuował swój wywód.
“Ale skąd Pan to wie?” - zgasił go Gliński. “Od sąsiadki” - padła odpowiedź.
Gliński te wypowiedzi, jak się mówi na prawicy, "judeosceptyczne" kontrował wymieniając czysto polskie inwestycje, jak Muzeum Kresów, Muzeum Sybiru i Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Zaapelował również o
“zrozumienie, że Żydzi i mniejszość żydowska były elementem polskiej kultury przez 800 lat (...), a państwo polskie ma odpowiedzialność za swoich obywateli, niezależnie jakiej narodowości”.
Reakcje sali wskazywały, że nie przekonał wyborców. Padło kolejne pytanie:
“Dlaczego w Jerozolimie nie ma Muzeum Polski?”.
Media, zwłaszcza prawicowe, ekscytują się wydarzeniem, do jakiego doszło na innym spotkaniu - w Białobrzegach z wiceprezesem PiS i koordynatorem służb specjalnych Mariuszem Kamińskim. Były szef CBA Paweł Wojtunik zapytał go o rządowe nagrody (czy dostał, czy odesłał itp.). Zamiast odpowiedzi Kamiński zaatakował "tego pana" i w ogóle rządy PO: "Pan ma czelność patrzeć mi w oczy? Wracaj pan do Brukseli, tam są pieniądze dla pana" (tu można zobaczyć wystąpienie Kamińskiego). Towarzyszył temu aplauz zwolenników PiS. Wojtunik nazwał to "wylewaniem wiadra pomyj".
Kwestia nagród wróciła pod koniec rundy pytań, spinając spotkanie klamrą. Przemówiła miejscowa nauczycielka, pani Beata, po pięćdziesiątce:
“Chciałam podziękować za te dwa lata. Wreszcie czuję, że jestem w Polsce. A nie tak jak za poprzedniej władzy, że Polska to jest nienormalność i że trzeba się czołgać”.
Opowiadała o swoich studenckich doświadczeniach ze stanu wojennego i PRL. ”Cieszę się, że dożyłam tych czasów, gdy Polska wstaje z kolan. Za to chciałam bardzo podziękować” - najwyraźniej nawiązała do PiS-owskiej narracji, według której komunizm w Polsce upadł wraz z podpisaniem przez Andrzeja Dudę ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym w grudniu 2017 roku.
“Odnośnie pani, w której wypowiedzi wyczułam MNÓSTWO hipokryzji - jest mi po prostu za Panią WSTYD. I chciałam państwa za panią bardzo przeprosić”
- zwróciła się w moją stronę, podobnie jak operator lokalnej telewizji, który zastygł z kamerą metr przed moją twarzą.
“Mnie również (wstyd)!”, “Szkoda jej!”, “Jakaś nasłana pewnie” - dopowiadali uczestnicy.
“To jest młoda kobieta, która nie zna historii, nie pamięta stanu wojennego i miała może inną naukę historii - wyraziła ubolewanie nauczycielka Beata - Chciałam podziękować i przeprosić, bo państwu bardzo się należała ta nagroda za to, że znaleźliście pieniądze na wszystko!”.
I poszła krok dalej pytając Glińskiego:
“Czy jest pod względem prawnym taka możliwość, by zmobilizować posłów poprzedniej ekipy, którzy przez osiem lat rządzili i wzięli bardzo dużo pieniędzy na nagrody, żeby również je zwrócili?”.
“Bo panowie pracowaliście ciężko, należały Wam się te pieniądze i zachowaliście się honorowo, bo była taka nagonka, że je zwróciliście. Niech oni za te osiem lat zwrócą! Łącznie z drogimi zegarkami!”.
I dalej w burzy oklasków: “Nie jestem prawnikiem, czy jest taka możliwość, żeby te pieniądze oddali? Albo chociaż prace społeczne na rzecz hospicjum, domu opieki? Albo żeby takie młode osoby - to znowu do mnie - wysłać na dodatkowe lekcje historii, żeby wiedziały, czym jest hipokryzja?”.
“Dziękuję, dziękuję” - komentował rozbawiony minister.
“Możemy do tej pani zaapelować, żeby ona zaapelowała do tych posłów, żeby oni przynajmniej zabrali głos na ten temat”
- zażartował Gliński, znowu sugerując, że jestem powiązana z poprzednią władzą.
Piotr Gliński z pewnością wie, że akurat nagrody dla rządów PO-PSL zdarzały się sporadycznie i za konkrety, nigdy w formie stałych dodatków do ministerialnej pensji, ale wolał przyjąć narrację sali:
“To jest oczywiście kwestia hipokryzji, to jest kwestia propagandy, używania takich bardzo niskich chwytów. To stawia nas w sytuacji bez wyjścia. Tym bardziej, że wiedza na ten temat jest bardzo ograniczona wśród takich osób, które realizują po prostu propagandową linię. Ja bym zaapelował o spokój.
Niech oni w tym swoim piekle, nie polskim, żyją i się tymi złymi emocjami karmią. W zasadzie to im współczuję”
- zakończył dając wszystkim do myślenia, że idzie tu nie tylko o zwykłe piekło, ale w dodatku nie polskie. Ciekawe jakiej narodowości?
Słysząc te słowa, uznałam, że zostałam ostatecznie wyproszona ze spotkania. Gdy opuszczałam salę, młody mężczyzna przy drzwiach odwrócił się w moją stronę i stłumionym głosem zawołał "piona".
Chciał mi chyba przybić piątkę.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze