„Wielki Kompromis zawarty u progu transformacji między elitami władzy i Episkopatem, czynił kobiety zakładniczkami modernizacji. W kwestiach intymnych – związanych z ludzką seksualnością, płodnością, rozrodczością – w wolnej Polsce miał decydować Kościół. Wierzono, że bez Kościoła wszystko się rozpadnie. Tak było za UW, za SLD, za pierwszego PiS. Osiem lat rządów PO to osiem lat uników i ustępstw. Dziś wiemy, że rozpadło się właśnie dlatego, że nadmiernie zaufano Kościołowi.
Prawica upiera się, że na ulice wyszła hołota, awanturnicy, barbarzyńcy. Kaczyński zobaczył dzieci manipulowane przez dorosłych. Tymczasem mamy do czynienia z młodymi ludźmi, którzy odmówili uczestnictwa w tej grze” – pisze w artykule dla OKO.press Agnieszka Graff,* pisarka, publicystka, wykładowczyni.
O protestującej generacji Z mówi, że „zachowują się tak, jakby nigdy o Wielkim Kompromisie nie słyszały. Nie uważają Europy za Cywilizację Śmierci. Nie mają odruchu mówienia »pochwalony« na widok księdza. Dla nich Jan Paweł II to postać historyczna, a nie święty. Symbole Solidarności traktują jako źródło pomysłów na memy”.
Poniżej cały esej Agnieszki Graff*
Coś pękło, coś się wylało. Skończył nam się w Polsce pewien kompromis. Jednak nie o „kompromis aborcyjny” tu chodzi, bo nic takiego nie istniało, lecz o dużo szerszy kompromis ustrojowy. Wielki Kompromis między państwem i Kościołem, ten na którym opierał się porządek III RP i tożsamość Polski po 1989.
Marta Lempart ujęła rzecz następująco:
„Rewolucja, która się zaczęła, to nie jest tylko walka o aborcję. To walka o wolność, którą w bardzo brutalny sposób naruszono, a aborcja jest jej symbolem”.
Cóż to za wolność, której aborcja jest symbolem? Chodzi o prawo do wyboru w sferze intymności – to jasne. O równość płci, której prawo kobiet do samostanowienia jest istotną częścią – to też oczywiste. I jeszcze wolność od PiS-u, któremu demonstranci każą wyp…ć, a koordynatorki protestów grzecznie zalecają dymisję.
Jednak prawdziwą stawką jest nasze wyobrażenie o sobie jako o społeczeństwie lub, jak woli prezes Kaczyński – narodzie. Protesty zapewne wkrótce wygasną, PiS zrobi w sprawie aborcji to, co zechce, ale zmiana kulturowa będzie nieodwracalna.
„PODMIOT NIE ZGADZA SIĘ Z ORZECZENIEM” to jedno z haseł protestów – świetny żart i genialna diagnoza sytuacji.
Gramatyka Wielkiego Kompromisu
Na naszych oczach rozsypuje się gramatyka, na której przez ostatnich 25 lat oparta była polska umowa społeczna.
Gramatyka Wielkiego Kompromisu, który towarzyszył nam przez dwie dekady. Zawarty u progu transformacji między elitami władzy i Episkopatem, czynił on kobiety zakładniczkami polskiej modernizacji.
Stabilne relacje państwo-Kościół oparte zostały na ogromnej władzy i przywilejach tej instytucji. Episkopat miał stabilizować transformację ustrojową i proces wejścia do Unii w zamian za drastyczne ograniczenie praw kobiet i odrzucenie praw LGBT.
Polska to kraj katolicki – to zdanie powtarzano jak mantrę. Nie był to opis rzeczywistości lecz dekret. A może zaklęcie? Utożsamienie polskości z katolicyzmem miało być naszym wyróżnikiem w Unii. Zależnie od światopoglądu: ceną lub rekompensatą za „powrót do Europy”.
Dla fundamentalistów religijnych z całego świata oznaczało to, że Polska spełni rolę królika doświadczalnego dla ich wizji świata. Miała być bastionem Chrześcijaństwa w laicyzującej się Europie, polem walki o „wartości rodzinne”. A nasze społeczeństwo miało się na to godzić, bo zakładano, że taki jest nasz „kod kulturowy.”
Wielki Kompromis zawierał dwie zasady główne i kilka zapisów dodatkowych.
Kościół miał mieć monopol w sferze wartości
Zasada Pierwsza: W sferze wartości Kościół Katolicki ma w III RP niekwestionowany monopol. Sfera wartości ograniczona jest w dużej mierze do etyki seksualnej: stąd ustawa antyaborcyjna, obecność symboli religijnych w przestrzeni publicznej i sankcjonowana przez państwo wrogość wobec społeczności LGBT. Kościół decydował też de facto o stopniowym ograniczaniu dostępu do antykoncepcji, jego głos był kluczowy w sporach o refundację in-vitro.
Przekonanie o bezalternatywności katolicyzmu jako źródła moralności Polaków świetnie oddał Jarosław Kaczyński, mówiąc w swoim orędziu, że „depozyt moralny, który jest dzierżony przez Kościół, to jedyny system moralny, który jest w Polsce powszechnie znany. Jego odrzucenie to nihilizm”.
Kościół, zgodnie z tą logiką, nadaje rzeczywistości społecznej sens. Poza Kościołem jest tylko pustka. Kto chodził na lekcje religii, wie, że w Europie panuje „cywilizacja śmierci”.
A kto nie chodzi, temu daje się do zrozumienia, że coś z nim jest nie tak.
W zamian za to Kościół łagodził i uspokajał
Zasada Druga określała, co Kościół powinien w zamian za swoją uprzywilejowaną pozycję robić. Otóż rolą Kościoła miało być łagodzenie niepokojów i konfliktów towarzyszących przemianom ustrojowym.
Z jednej strony tonowanie z nastrojów nacjonalistycznych, z drugiej – uspokajanie niezadowolenia społecznego wynikającego z neoliberalnej transformacji. Kościół miał być swoistym buforem umożliwiającym wprowadzenie Polski do Unii Europejskiej a następnie w Unii pozostanie.
Dodajmy, że u progu lat 90. rzeczywiście istniały podstawy, by sądzić, że Kościół tej roli sprosta. Żył jeszcze Papież, który patronował wejściu Polski do Unii; istniało w miarę prężne liberalne skrzydło Kościoła; nowo powstała stacja o nazwie Radio Maryja otrzymała już co prawda koncesje lokalne ale ogólnokrajową dostała dopiero w 1994 roku. Neofaszyści stanowili wariacki margines, a neoliberalnej transformacji praktycznie nikt w Polsce nie kwestionował, milczenie Kościoła nikogo więc specjalnie nie dziwiło.
Ustalenia dodatkowe zabezpieczały z jednej strony spokój społeczny (a zatem względną stabilność kolejnych rządów), z drugiej – bezpieczeństwo kleru. Kluczowy był zapis o milczeniu kobiet. Było z góry wiadome, że wszelkie przejawy buntu zostaną ośmieszone lub stłumione.
Stworzono też ważny mechanizm „patrzenia przez palce” – kompromis dotyczył prawa aborcyjnego, ale nie realnie wykonywanych zabiegów. Ani przez chwilę podziemie aborcyjne nie było przedmiotem zainteresowania aparatu państwa.
I wreszcie trzeci zapis dodatkowy, którego istnienie ujawniły w ostatnim czasie filmy braci Sekielskich: bezkarność księży odpowiedzialnych za nadużycia seksualne, oraz biskupów, którzy przez długie lata ich kryli. Krótko mówiąc:
zmowa milczenia wokół pedofilii w Kościele.
Młodzi ludzie nigdy o czymś takim nie słyszeli
Gdy przedstawiłam zarys Wielkiego Kompromisu podczas debaty publicznej zorganizowanej online przez Uniwersytet Otwarty im. Karola Modzelewskiego, zapytano mnie, jakie mam na jego istnienie dowody.
Najwyraźniej młodzi ludzie nigdy o czymś takim nie słyszeli. Cóż, nie został on nigdzie zapisany. Nie ma go w podręcznikach do historii. Ale dla pokolenia transformacji – zwłaszcza dla kobiet – jego istnienie było oczywiste.
Stanowił powietrze, którym oddychałyśmy, granice rzeczywistości, w której przyszło nam żyć. Panowało wokół niego wstydliwe milczenie.
Nazywając go wprost, próbując zakwestionować jego prawomocność, można się było narazić na śmieszność. Kompromis przetrwał ponad ćwierć wieku. To kawałek polskiej historii – ten, który właśnie dobiega końca.
Szukając źródeł Wielkiego Kompromisu, można sięgnąć wstecz aż do książki Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog” (1977), która nadała ton relacjom między kościołem a opozycją demokratycznych w latach 1980-tych. Jednak to w 1993 zaczęła się epoka, która dziś się kończy.
Bo choć Wielki Kompromis dotyczył szeroko pojętej władzy Kościoła w Polsce, to przypieczętowało go właśnie wprowadzenie zakazu aborcji. Na tym Kościołowi zależało szczególnie, tej sprawy nigdy nie odpuszczał.
Ustawa z 1993 roku, czyli granica polskiej demokracji
Przypomnę, że przedtem obowiązywała ustawa 1956 – aborcja była legalna ze względu na uszkodzenie płodu, zagrożenie zdrowia kobiety, gdy ciąża powstała w wyniku przestępstwa oraz – sprawa kluczowa – ze względu na trudne warunki życiowe kobiety.
W 1993 roku wprowadzono zakaz niesłusznie zwany „kompromisem”. Zignorowano wtedy ponad milion podpisów na rzecz ogólnopolskiego referendum zebranych przez tzw. „Komitety Bujaka”. Takie są fakty.
A jaki jest ich głębszy sens?
Otóż dowiedzieliśmy wtedy rzeczy zasadniczej: że w kwestiach intymnych – związanych z ludzką seksualnością, płodnością, rozrodczością – w wolnej Polsce będzie decydować Kościół Katolicki. Tu właśnie leży granica polskiej demokracji.
Dla wielu weteranów i weteranek opozycji to był szok poznawczy. Chodziło o prawa kobiet, ale także, a może przede wszystkim, o położenie kresu mrzonkom o nowoczesnym świeckim państwie.
Powtórzmy: gestem założycielskim relacji państwo-Kościół w III RP była pacyfikacja wielkiego ruchu społecznego – mobilizacji na rzecz referendum w sprawie aborcji
Mówiąc wprost, ludziom, którzy chcieli poddać sprawę pod głosowanie, kazano się zamknąć. Ten gest powtarzano na setki sposobów przez dwie kolejne dekady: temat równości płci i praw seksualnych był w sferze publicznej wyśmiewany, lekceważony, spychany na margines.
Mówiło się – także w mediach liberalnych – że to temat „zastępczy” i „obyczajowy”. Kpiono, że prawa kobiet to jakaś abstrakcja, która interesuje feministki, podczas gdy „normalne kobiety” zajęte są „prawdziwym życiem.”
W tej atmosferze odbywały się kolejne starcia wokół aborcji. Ukazywały się buntownicze odezwy, artykuły i książki, lecz z góry było wiadomo, że nie będą one miały wpływu na bieg historii. A jednak to właśnie jest nasza historia – herstoria której obecną odsłoną są masowe protesty pod znakiem Strajku Kobiet.
Orzeczenie TK Zolla: zakaz aborcji jako ochrona macierzyństwa
W 1996 roku Sejm podjął próbę złagodzenia prawa przez dodanie doń przesłanki o trudnej sytuacji osobistej kobiety. Nowelizację zakwestionował Trybunał Konstytucyjny, którego prezesem był wtedy prof. Andrzej Zoll. Orzeczenie uzasadniono w sposób kuriozalny a zarazem charakterystyczny dla tej epoki: zakaz aborcji miały stanowić… konieczną ochronę macierzyństwa.
Nie wierzysz? Zobacz fragment uzasadnienia wyroku TK z maja 1997 roku
„Zdaniem wnioskodawcy doszło także do naruszenia art. 79 ust. 1 przepisów konstytucyjnych [uwaga – w orzeczeniu TK opiera się na tzw. małej konstytucji z 1992 roku, która obowiązywała do października 1997 – red.], przewidującego konstytucyjną ochronę macierzyństwa. Macierzyństwo z istoty swojej stanowić musi związek pomiędzy matką a jej dzieckiem. Przepisy ustawowe nie mogą mieć na celu ani rozerwania tego związku, ani też nie powinny stymulować takiego rozerwania (…)
Z uwagi na wspomnianą powyżej funkcję macierzyństwa, konstytucyjna ochrona tej wartości nie jest podejmowana wyłącznie w interesie matki. Równorzędnym podmiotem tej ochrony musi być płód i jego prawidłowy rozwój. Obejmuje to w sposób oczywisty ochronę zdrowia dziecka poczętego i zakaz powodowania rozstroju zdrowia czy uszkodzenia ciała płodu”.
Tym samym utożsamiono macierzyństwo z ciążą, prawnie i retorycznie pozbawiając kobiety ciężarne jakiejkolwiek podmiotowości. Nie był to jedyny taki zabieg.
Systematyczne znikanie kobiet
Od połowy lat 90. w mediach, kulturze popularnej debacie publicznej odbywało się systematyczne znikanie kobiet.
W książeczkach dla dzieci i podręcznikach szkolnych królowały „dzieci poczęte” – płody pływające w jakimś kosmicznym limbo, oderwane od rzeczywistości, jaką jest ciąża i decydująca o swoim zdrowiu i życiu kobieta.
Trawestując hasło obecnych protestów: ówczesny podmiot nie mógł się zgadzać ani nie zgadzać z orzeczeniem, bo został skutecznie wymazany ze zdania, w którym orzekano o jego losie. Śledziłam ten proces w osłupieniu, efektem był rozdział „Znikająca kobieta” w mojej książce „Świat bez kobiet” z 2001 roku.
Pierwsza dekada lat 2000 to okres, w którym Wielki Kompromis próbowały podważyć organizacje kobiece (kluczowa była Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny) i feministyczne inicjatywy uliczne (mam na myśli, rzecz jasna, Manify).
Ciekawe, że pierwsza Manifa była reakcją na zdarzenie, które można uznać za chwilowe odstąpienie od jednej z przesłanek dodatkowych Wielkiego Kompromisu – tej o patrzeniu przez palce na podziemie aborcyjne.
W grudniu 1999 doszło do najścia policji na gabinet ginekologiczny w Lublińcu. Mówiło się że ciało kobiety „zabezpieczono” jako materiał dowodowy. Powiało grozą, wyszłyśmy na ulice.
Sam fakt istnienia ustawy zapewne by nie wystarczył, bo wyrok Trybunału miałyśmy świeżo w pamięci.
W 2002 roku feministki postanowiły ujawnić fakt istnienia Wielkiego Kompromisu na forum międzynarodowym. Porozumienie Kobiet Ósmego Marca skierowało do Parlamentu Europejskiego List Stu Kobiet domagający się wsparcia dla demokratycznej debaty na temat sytuacji kobiet w Polsce, informując, że „doszło do swoistego porozumienia między Kościołem katolickim a rządem w kwestii przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Kościół mianowicie będzie popierał integrację z Europą w zamian za rezygnację rządu z dyskusji nad nowelizacją ustawy antyaborcyjnej”. I dalej:
„W kuluarach integracji Polski z Unią Europejską odbywa się zatem swoisty handel prawami kobiet”.
Podpisany przez wybitne kobiety nauki, kultury i sztuki list nie doczekał się odpowiedzi unijnych instytucji – Unia unikała wtedy debat na tematy „światopoglądowe”, de facto była więc przychylna Wielkiemu Kompromisowi. Natomiast strony opisanej w liście zmowy zareagowały mieszanką paternalizmu, szyderstwa i groźby.
Biskup Życiński orzekł, że to „najbardziej niepoważny list protestacyjny, jaki czytał w ostatnim czasie”, dodając, ni to żartem ni to serio, że biskupi mogliby w takim razie zrezygnować z poparcia dla integracji.
Szef działu krajowego „Gazety Wyborczej” Rafał Zakrzewski potwierdził istnienie kompromisu: „Kościół to mocny sojusznik w naszej drodze do Unii.
I jestem przekonany, że to, abyśmy się we wspólnej Europie znaleźli jak najszybciej, jest ważniejsze od wzniecania teraz płomiennego sporu”.
Kolejne odsłony tego dramatu to mniej lub bardziej udane próby przebicia się z głosem kobiet do mediów i opinii publicznej (wizyta statku Langenort w 2003 roku, kolejne manify), do instytucji europejskich (sprawa Alicji Tysiąc w Strasburgu – rok 2007) i do świadomości społecznej, skutecznie uśpionej przez kościelną nowomowę i niewywrotność stanu prawnego (2011 – aborcyjny coming-out Katarzyny Bratkowskiej).
O protestach 2016 roku opowiem za chwilę, bo stanowią kolejny rozdział tej historii – początek końca Wielkiego Kompromisu.
Nie drażnić Kościoła, bo wszystko się rozpadnie. Stało się odwrotnie
Mówiąc o Wielkim Kompromisie, nie mówimy o otwartym sporze światopoglądowym, który można wygrać lub przegrać, o debacie na kontrowersyjny temat w demokratycznym państwie. Mówimy o braku debaty. O zmowie milczenia.
O państwie, które oddało pewnej niedemokratycznej instytucji prawo do decydowania o życiu intymnym swoich obywateli, jednocześnie nakazując tym obywatelom wstydliwe milczenie.
To opowieść o kraju w środku Europy, którego elity polityczne scedowały na Kościół władzę w sferze wartości. Wielki Kompromis był chwiejny, musiał być jednak wciąż na nowo sankcjonowany przez polityków. Czyniono tak przy różnych okazjach i z różnych pobudek: prawica dlatego, że te wartości podzielała, liberałowie i lewica – bo byli przekonani, że Kościół to potęga, której nie należy drażnić.
Spróbujmy odtworzyć motywacje tych, którzy strzegli Kompromisu. Wracaliśmy do Europy, to był wielki dziejowy proces. Panowało głębokie przekonanie, że bez wsparcia Kościoła może się nie udać. Europa zaś była gotowa wrogość wobec praw kobiet uznać za naszą „różnicę kulturową”.
Zresztą obiecywano, że po akcesji będzie lepiej – miał nadejść czas równości. Gdy jednak znaleźliśmy się w wytęsknionej Unii, okazało się, że Wielki Kompromis obowiązuje nadal. Dlaczego? Bo Kościół – on i tylko on – może zapobiec wejściu na scenę skrajnej nacjonalistycznej prawicy. A wtedy ostatecznie skończy się sen o Europie i demokratycznej Polsce.
Temat płci – nie tylko praw reprodukcyjnych kobiet, ale także przemocy domowej, edukacji seksualnej i praw mniejszości seksualnych – przez długie lata wyciszano po to, by nie drażnić Kościoła.
Wierzono, że bez Kościoła wszystko się rozpadnie. Tak było za Unii Wolności, za SLD, za pierwszego PiS. Osiem lat rządów Platformy Obywatelskiej to osiem lat uników i ustępstw.
Dziś wiemy, że była to kalkulacja błędna.
Rozpadło się WŁAŚNIE dlatego, że nadmiernie zaufano Kościołowi.
PiS wygrał wybory przy jawnym wsparciu Kościoła. Dorobek III RP zniszczono przy jego pełnej aprobacie. Czy dało się to przewidzieć na początku lat 90., gdy budowano podwaliny Wielkiego Kompromisu? Zapewne nie do końca. Kościół skręcał w prawo stopniowo. Tadeusz Rydzyk stopniowo wznosił swoje imperium.
W międzyczasie rozwinęły się, zauważone przez nielicznych, potężne międzynarodowe ruchy ultrakonserwatywne. Ich lokalne odnogi to Ordo Iuris, Kaja Godek i liczne organizacje działające na rzecz „wartości rodzinnych”, a de facto przeciw równości płci. Są one mocno splecione z sieciami międzynarodowymi, Światowym Kongresem Rodzin, TFP, Citizen Go – żadna z nich nie istniała, gdy w Polsce budowano Kompromis.
Wszystkie te zmiany sprawiły, że Wielki Kompromis kończy się na naszych oczach, bo jego przemocowy charakter stał się oczywisty dla wszystkich.
Pamiętacie Czarny Poniedziałek?
Obecny przełom nie jest dzieckiem Julii Przyłębskiej, lecz Czarnych Protestów z lat 2016-2018. Koordynatorki są po części te same – Marta Lempart i Ogólnopolski Strajk Kobiet, lokalne grupy Strajku i Dziewuch.
Emocje też są w znacznym stopniu kontynuacją ówczesnego buntu, choć znacząco zmienił się język.
Cztery lata temu poznaliśmy prawdziwe zamiary religijnych fundamentalistów z Ordo Iuris, bezwzględność Episkopatu i rządu, a także – i to może jest ważniejsze – naszą własną siłę i gniew.
Pamiętacie Czarny Poniedziałek? 3 października 2016 protesty odbyły się w 200 miastach, tysiące kobiet poszły do pracy ubrane na czarno. To wtedy w deszczu, pod parasolkami, w wielotysięcznym tłumie na Placu Zamkowym i innych polskich placach ukonstytuował się nowy podmiot polityczny – gniewne kobiety.
Wiele kobiet krzyczących dziś na ulicy „W…ć” i „To jest wojna” zaczynało swój bunt w 2016 roku. Były tam jako dziewczynki i bardzo młode dziewczyny, z matkami, babciami, starszymi siostrami. Teraz wróciły w sporym towarzystwie i z dużo bardziej radykalnym zestawem haseł.
Nie ma już nawiązań do tradycji Solidarnościowej, nie ma przerobionej na feministyczną modłę symboliki powstańczej – jest bluzg, ironia i złośliwy żart.
„Mama pozwoliła mi dziś przeklinać” – to hasło w rękach młodej dziewczyny wiele mówi o atmosferze tych protestów i międzypokoleniowej kobiecej więzi, z których wyrastają.
Podmiot bez orzeczenia
Wielki Kompromis skończył się nieodwołalnie. Rozpadał się po kawałku. Mniej więcej dekadę temu Kościół sam abdykował z roli sojusznika demokracji i modernizacji (a może przestał udawać, że nim jest), a potem posłuszeństwo wypowiedziały kobiety – 2016 rok przejdzie do historii jako narodziny masowego ruchu kobiecego w Polsce.
Miesiąc temu Kaczyński zagrał va bank, chcąc przelicytować Ziobrę i odwrócić uwagę od porażki rządu w mierzeniu się z pandemią – stąd orzeczenie pseudo-Trybunału.
I wreszcie wkroczył nowy bezkompromisowy gracz – generacja Z.
- Dwudziestolatki zachowują się tak, jakby nigdy o Wielkim Kompromisie nie słyszały.
- Nie uważają Europy za Cywilizację Śmierci.
- Nie mają odruchu mówienia „pochwalony” na widok księdza.
- Dla nich Jan Paweł II to postać historyczna, a nie święty.
Symbole Solidarności traktują jako źródło pomysłów na memy.
To bunt pokolenia smartfonów: króluje w nim indywidualizm, sieć i specyficzne poczucie humoru. Każdy i każda wypowiada posłuszeństwo osobiście i po swojemu. Wspólnie tworzą historię i są tego świadomi.
Zapewne wkrótce ktoś policzy akty apostazji i okaże się, że były ich tysiące. Jednak kluczowe dla potężnej kulturowej zmiany są obrazy – memy, filmiki, fotki, kliki.
- Grupka młodych dziewcząt w Szczecinku krzyczy na księdza, każąc mu wracać do kościoła.
- Dziesięć osób stoi pod oknami arcybiskupa Jędraszewskiego z ułożonym z potężnych liter napisem: „DOM SZATANA”.
- Warszawskie licealistki w sadzawce przed Muzeum Narodowym pozują jako potencjalne ofiary rzucającego głazem papieża.
Są też zmiany w krajobrazie i zdjęcia tych zmian: błyskawice na murach, napisy „Macie krew na rękach”, wieszaki i plakaty na kościelnych płotach. Te obrazy są ulotne, ale razem składają się na nowy zapis w zbiorowej pamięci tego społeczeństwa. I on już do podręczników historii trafi nieuchronnie.
Prawica upiera się, że na ulice wyszła hołota, awanturnicy, barbarzyńcy. Kaczyński zobaczył w nich dzieci zmanipulowane przez dorosłych. Tymczasem mamy do czynienia z młodymi ludźmi, którzy odmówili uczestnictwa w grze, którą dorośli im próbują narzucić.
Historię tworzy dziś samoświadomy zbiorowy podmiot, który pokoleniom transformacji mówi „sprawdzam”. Wyłania się na naszych oczach, kwestionując podstawy umowy społecznej, którą zastał. Aborcja była zapalnikiem, a hasło „J**** PiS” zmusza do namysłu nad przyszłością partii rządzącej.
Na dłuższą metę chodzi o dużo grubszą sprawę niż prawo aborcyjne i kariera prezesa Kaczyńskiego: młodzież odrzuciła kulturową hegemonię Kościoła w Polsce. Zabawne, że ustalenia poprzednich generacji w tej sprawie odrzuciła młodzież nazywana czasem pokoleniem JP2, młodzież, której zafundowano w szkole więcej lekcji religii niż informatyki.
*Dr hab. Agnieszka Graff – wykładowczyni Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, członkini Zarządu Polskiego Towarzystwa Genderowego, Członkini zespołu „Krytyki Politycznej” oraz rady programowej stowarzyszenia Kongres Kobiet. Znana feministyczna publicystka, felietonistka (m.in. „Wysokich obcasów”) i pisarka. Autorka takich książek, jak: „Matka feministka” (2014), Jestem stąd (2014), Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie” (2014), Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym (2001).
Nic nie trwa wiecznie. Kościół z założenia, m.in. też w ten fakt nie wierzy.
"Prawica upiera się, że na ulice wyszła hołota, awanturnicy, barbarzyńcy." Spokojna głowa kościół.
Wysoko cywilizowane nazi-skiny i kibole-katole przeciwstawią się barbarzyńcom. Tym dzikim barbarzyńcom z maczugami, co im się zachciewa lekcji z informatyki zamiast przypowieści polskiego papieża. Ziomale z bejsbolami, bronią już ostoję racjonalnego intelektu i cywilizacyjnego rozsądku.
Pozwolę sobie powtórzyć swój wpis z innego wątku. Ciekaw jestem, czy jakiś katotalib znajdzie błąd w moim rozumowaniu: ———————————–——-
Warto zdać sobie sprawę, że większość kardynałów i biskupów to ludzie NIEWIERZĄCY!
Gdyby bowiem wierzyli w to, czego sami nauczają – w sąd ostateczny, karę za uczynki popełnione w życiu – to nigdy nie ośmieliliby się robić tak podłych rzeczy. Przecież taki biskup tuszujący pedofilię i przenoszący zboczeńca w sukience do innej parafii doskonale wie, że ta kanalia skrzywdzi tam kolejne dzieci. Ale oni MAJĄ w D… te krzywdzone dzieci – ważniejsza jest dla nich mafijna solidarność.
Biskupi znaleźli sobie sposób na pasożytnicze życie na koszt ogłupianego społeczeństwa. I robią to niezwykle skutecznie – wystarczy popatrzeć na kolejne pałace Głodzia. Dlatego zanim się bezmyślnie wrzuci dychę na tacę warto się zastanowić, czy naprawdę chce się finansować kolejny pałac czy inną hodowlę danieli dla Głodzia.
Warto się też zastanowić, dlaczego w polskim KK biskupami nie zostają ludzie pokroju Bonickiego czy Tishnera, tylko takie kanalie jak Głódź czy Jędraszewski. Obawiam się, że działa tu typowy mafijny mechanizm – wodzami zostają najgorsi zwyrodnialcy.
———————————–————–
BTW – szanowna redakcja – dlaczego nie da się sensownie formatować komentarzy, dlaczego kasujecie przejścia do nowego wiersza ?
Niewierzący to pikuś, ja też jestem niewierzący. Problem w tym, że te łobuzy są skrajnie zdemoralizowane i rozpuszczone jak dziadowski bicz, bo pełzający od lewa do prawa politycy przez lata kwitowali im bezkarność. O niekontrolowanym przewalaniu na KK kasy z naszych podatków w ogóle nie wspomnę, bo za coś takiego w normalnym kraju powinien być mamer i dożywotnia infamia, a w mniej normalnym czapa.
Nie wiem, czy pikuś. Myślisz, że dla chodzących do kościoła świadomość, że biskupi to w rzeczywistości niewierzące cwaniaki żerujące na ich naiwności i żyjące na ich koszt w bizantyjskim przepychu to pikuś ?
Mysle, ze przeceniasz wiare ludzi chodzacych do kosciola. Ich wiara polega na niedotykaniu swietej ksiegii, by nie znalezc zapisow sprzecznych z sumieniem i logika. News, ze ksiadz to tez czlowiek nikogo nie razi jak piorunem. Ze tam laza to chyba nawyk i 'co powiedza inni'.
Co to za wiara jaką prezentuje przeciętny katolik? Powiedziałem "przeciętny"? Każdy miało być, bo przeciętny sugerowałoby, że są i tacy świadomi ale będąc świadomie wierzącymi nie mogą być katolikami. Zacznijmy od podstawy kto z nich przeczytał Biblię chociaż raz niech będzie to najbardziej minimalistyczna wersja Tora i 4 Ewangelie (apokryfy jako lektura dla zaawansowanych zostawmy w spokoju)? Śmiem twierdzić, że nikt z tych katolików a im mocniej są wojujący tym mniej przeczytali. Chyba najbardziej rażące jest uwielbienie obrazów, pomników i innych bałwanów, jak można sprofanować obraz czy pomnik w dodatku wieszając flagę czy robiąc tęczową aureolę w dodatku jak można ścigać karnie za taki czyn no chyba, że osobę czującą się obrażoną ale tą osobę według Biblii dojedzie Bóg. I takich kwiatków jest więcej cała łąka w zasadzie Katolików ciężko nazwać Chrześcijanami od samego początku istnienia kościoła sformalizowanego
Jeśli polskiemu społeczeństwu uda się odsunąć od władzy to co jest teraz, nowa władza powinna bezzwłocznie zająć się rozliczeniem kleru z przestępców pedofilów duchownych katolickich i tych którzy ich ukrywali (oczywiście, ściganie pedofilów nie tylko duchownych też). Z lektury oko.press wiemy, że jest ich 30.
Kolejna sprawa to wypowiedzenie konkordatu i usunięcie religii że szkół.
Bez tych rzeczy należy zapomnieć o tym, że Polska stanie się prawdziwie świeckim państwem, w którym kler jest rozliczany przez sądy świeckie z przestępstw, a nie przez trybunał w Watykanie…
Piękny prezent zróbmy prezesowi Polski na pożegnanie: nową, odrodzoną – po tym Kościele, Trybunale, Strajku Kobiet i Cowidzie – Rzeczpospolitą nazwijmy Czwartą, IVRP…
Mi sie jeszcze marzy odzyskanie mienia i srodkow bezprawnie przekazanych KK.
ja poszedłbym dalej upaństwowiłbym całość mienia KRK a także prywatnych majątków wyłudzonych przez kler począwszy od latyfundiów Głodzia skończywszy na imperium Rydzyka ten ostatni to powinien mieć radio i TV jeśli nie zdelegalizowane to przynajmniej bez żadnej koncesji na nadawanie
Co się stało, że Oko Press nie przeprowadza kolejnych wywiadów z naczelnym intelektualistom lewicy i ikoną walki o prawa człowieka Michałem Sz.? A przecież tyle się dzieje. Tyle fake newsów można by zdemaskować.
Na przykład o Michale Sz., którego zahartował pobyt w areszcie z innymi więźniami i jak to swoimi nadprzyrodzonymi mocami, niczym biblijny Daniel lwy, ujarzmił groźnych bandytów, tak że wprost jedli mu z ręki.
“Prawdziwi bandyci nie siedzą w więzieniach, bo mają mundury albo garnitury. W pierwszym areszcie zostałam rozpoznana przez kolegów już podczas pryszniców. I strażnicy się dziwili, że prowadzę normalne rozmowy z kumplami” – opowiadał swobodnie Margot w rozmowie dla TOK FM. Okazuje się jednak, iż taka sytuacja nigdy nie miała miejsca.
“Ten mężczyzna absolutnie kłamie. Nie było w ogóle sytuacji, w której on miał kontakt z jakimkolwiek innym osadzonym, zarówno na Białołęce, jak i w jednostce penitencjarnej w Płocku” – mówił wiceminister sprawiedliwości, Michał Wójcik.
“On narzeka, że był odizolowany od reszty, że siedział w celi osobnej, był monitorowany itd. Tylko to on nas prosił o to, żeby być w osobnej celi. Prosił, bo się bał, że coś mu się może stać. I po konsultacji m.in. z psychologiem, z wychowawcą, taka decyzja została podjęta. Został przewieziony do jednostki penitencjarnej w Płocku i był odizolowany. Nawet kiedy szedł na spacerniak, to nie miał kontaktu z innymi więźniami, zostało to dopilnowane” – wyjaśnia wiceminister.
A co mnie obchodzą opowieści młodego buntownika? Lepiej opowiedz nam, jak premier naszego kraju codziennie okłamuje w żywe oczy cały naród.
Albo historia o tym, jak Michał Sz Margot rozbił w proch i pył kilku atakujących go kibiców Legii. Czemu o tym nie piszecie? Przecież to wzorcowy materiał na przesladowania społeczności LGBT, a zarazem przykład jak ostatecznie pokemony dobra zwyciężają. Michał tak to opisuje: //www.wykop.pl/wpis/52241237/wiedzieliscie-ze-wczoraj-pan-margot-naplul-w-morde/?fbclid=IwAR0QxEdv926DfUfoFzteStHhRD4BMziS9WTT6MIFLk1LWga3d1Ygji49JC0
No i wreszcie czemu milczycie o próbie zabójstwa najblizszej kamratki Michała Sz. niejakiej Lu? Ktoś rzekomo próbował ją zamordować 'z użyciem tramwaju'. Zawiadomienie o mozliwości popełnienia przestępstwa natychmiast złożyło Ordo Iuris. I tu przewodnikowi stada Michałowi nadepneli na odcisk. Zaapelował, aby zostawić Lu w spokoju, a cała sprawa zostanie wyjaśniona przez jedynie obiektywną Kampanię Przeciw Homofobii. Przy tym Michał irytował się, że w ogóle ktokolwiek śmie pytać o dowody, przekonując, że ich słowo samo w sobie jest dowodem. Jakżeby inaczej – przecież Michała autorytet to jak detektyw, śledczy, prokurator, sędzia w jednym. Umysł tego wybitnego myśliciela społecznego lewicy pracuje wedle najbardziej rygorystycznych metodologii. Zobaczmy więc jak to było z tym tramwajem widmo:
https://nczas.com/2020/10/14/najpierw-margot-teraz-lu-zaklamane-stop-bzdurom-z-kolejna-bzdura/?fbclid=IwAR3gb0_Aih5z9eAVDbAK6w7IdrA2tzJPkxFE2Wq9rQlldHidPXJFo_wVT9o
https://www.tysol.pl/a54364-Dziewczyna-Michala-Sz-twierdzi-ze-ktos-chcial-go-wepchnac-pod-tramwaj-ale-na-policje-nie-zglosi
https://nczas.com/2020/10/03/ordo-iuris-spieszy-z-pomoca-lu-ze-stop-bzdurom-prokuratura-ma-wyjasnic-co-wydarzylo-sie-na-przystanku-tramwajowym/
Mądry człowiek, choćby żadnej szkoły nie skończył, wariatów rozpoznaje z daleka. Głupi, choćby po pięciu fakultetach, z wariatów zrobi sobie autorytet. Jacy intelektualiści, jakie elity takie ich autorytety i ikony. "Stop Bzdurom" jest ikoną lewicy od Almodovara przez europejskie elity polityczne aż po nasze Hollandy, Środy, Tokarczuki czy Bonieckich.
To można porównać tylko z Kaligulą, który swojego konia miał uczynić konsulem. Ten sam chory umysł który potrafi zrodzić kłamstwo, że istnieje więcej niż 2 płcie, że istnieją "inne" orientacje seksualne ("równie normalne"), generuje też w obłąkańczym widzie te nawiedzone historie, obłąkane bajki o zamachach na życie z użyciem tramwaju. To są wariaci, którzy nie odróżniają już rzeczywistości od fantasy world i tak jak nie jest dla nich problemem poweidzieć, że jestem kobietą, kiedy jestem mężczyzną, tak też potrafią swoje naćpane wizje projektować na rzeczywistość.
A Margota na marszach widzieliście? Widzieliście jak urywa komuś wycieraczkę z samochodu, ot tak, dla kaprysu. Przypominam wam, że to wasz autorytet. A przynajmniej ikona walki o wolność. Prosimy o więcej takich pouczających wywiadów z degeneratami. Jesteście naprawdę żałośni. To są właśnie lewackie elity.
Stary ty jesteś napalony na niego jak kotka w marcu. Zadzwon do jakiegoś kolegi, idź do gej-clubu, cokolwiek. Z takim napięciem seksualnym długo nie pociągniesz…
Wiecie już dlaczego Lewica w tym kraju nie rządzi? Kiedy raz na jakiś czas szaleńcy przejmują ulice i dostają szansę na swoję publiczną autoprezentację, wtedy dopiero rozumiemy dlaczego pewne środowiska trzeba konsekwentnie trzymać z daleka od władzy. Właśnie dlatego, że są lewicą. Rewolucja francuska, Rewolucja Bolszewicka, Woja Domowa w Hiszpanii, Black Lives Matter – wywracanie świata do góry nogami zawsze wygląda tak samo. Gimbazy i smartfoneria, która powinna wieczorami lekcje odrabiać to 80% tych matek-polek, które zapewne masowo chcą nam zawyżać demograficzne wskaźniki.
90% tych szumowin na ulicach nie ma pojęcia po co tam przyszło. Tak jak przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego nie miało pojecia, że coś takiego istnieje i że ma zamiar od dawna zająć się rozsądzeniem zgodności prawa aborcyjnego z konstytucją. A że ustawa ta z konstytucją niezgodna była, wiadomo było od dawna, o czym dobitnie świadczy panika jaką wywołały na lewicy pierwsze sygnały, że ktoś tę zadawnioną sprawę zamierza w końcu ruszyć. Mamy więc na ulicach motłoch w amoku, który jest ślepym narzędziem w rękach ludzi nienawidzących wartości, które tę cywilizację zbudowały.
Przed orzeczeniem TK wszystkie liberalne media słowem nie wspomniały o planowanych przez Strajk Kobiet protestach. Wszyscy opozycyjni konserwatyści uaktywnili się dopiero po tym, a kato-konserwa z PO i Hołownia dołączyła do protestów dopiero po 3 dniach, kiedy zobaczyli ich skalę i stwierdzili, że mogą coś na tym ugrać. Od tego momentu główne hasła Strajku Kobiet zaczęły się rozmywać i zrobił się z tego protest antyPiS.
Trochę to groteskowo wygląda, gdy fundamentalista religijny Hołownia czy konserwatywni politycy PO lansują się na tych protestach. Przecież oni nie będą dążyć do spełnienia postulatu aborcji do 12 tyg. życia na życzenie.
Daruj sobie tego "fundamentalistę" Hołownię, którego w różnych analizach kampanii prezydenckiej powszechnie uważano za najbardziej "antyklerykalnego" ze wszystkich po Biedroniu (piszę w cudzysłowie bo to oczywiście też przesada, przynajmniej w typowym rozumieniu tego słowa). SH podpisałby KAŻDĄ wersję ustawy aborcyjnej, która miałaby poparcie 3/5 Sejmu lub większości obywateli w referendum (oczywiście nie robionego pod rządami PiSu). Czyli jego (i członków jego ruchu) poglądy nie mają tu nic do rzeczy (patrz pierwsza posłanka Polski 2050). Mówił o tym ze sto razy ( i długo przed obecnym konfliktem) – że jako prezydent nic tu z automatu nie podpisze a odda decyzję narodowi (lub co najmniej odrzuceniu weta przez Sejm; ale po ostatnich wydarzeniach chyba już raczej to pierwsze). To dla jednych oczywiście będzie wciąż za mało, dla innych już i tak za dużo. Owszem, prywatnie konserwatysta (choć też nie skrajny) ale fundamentalista to akurat żaden.
To co mówią do ludzi,a co następnie robią to dwie różne rzeczywistości. W Polsce na dzisiaj nie ma partii politycznych które rozliczą kk,tylko może lewica ale bez millerów,borowskich itp.mogła by to zrobić, ale wyżej wymienieni skutecznie zniechęcili do niej ludzi, między innymi układami z kk i całym tym purpurowo czarnym dziadostwem.pozdrawiam
Przekładając na prostszy język: Hołownia zadeklarował, że podpisałby ustawę, gdyby jego weto zostało odrzucone. Ale najpierw by zawetował. Łaskawy pan, nie ma co. A cóż legalnie mógłby wtedy zrobić innego?
Tak, ale zawetowałby KAŻDĄ uchwaloną zwykłą większością (także gdyby odpowiadała w pełni jego poglądom) chcąc uzyskać dla niej przekonujące wsparcie Sejmu lub większość w referendum – bo wie, że ON nie równa się wola narodu (doprawdy fundamentalista 🙂) Nie wiem po co to jeszcze drążyć…
Brzmi badzo ładnie jako idea, tylko niestety o stronie praktycznej Hołownia chyba nie pomyślał. A takim praktycznym skutkiem byłaby obstrukcja pracy Sejmu, drastyczne spowolnienie normalnej pracy, skoro regularnie trzeba by się zajmować jego zgłoszonymi w dobrej wierze wetami…
Prawda jest taka, że KK w PL "zaszkodziło" otwarcie granic wraz z wejściem PL do UE. Napisałem w cudzysłowie bo Polacy jednak tacy głupi nie są i nawet mniej wykształcone, a przedsiębiorcze jednostki, jak zobaczyły trochę świata to ten "krajobraz" społeczny w PL ujrzały trochę w innym świetle. Zaczęto patrzeć na KK dużo bardziej krytycznie – KK spadł z piedestału. Reakcja hierachów na to była dość nerwowa by nie powiedzieć histeryczna i tylko pogorszyła sprawę.
Reasumując: za postępującą laicyzację Polaków odpowiadają głównie hierarchowie polskiego KK. Proces jest już postępujący i napewno bratanie się hierarchów z rządzącymi go nie zatrzyma.
Raczej ewidentnie przyspieszy. Jako co najwyżej słabo wierzącego zawsze raziła mnie irytująca powierzchowność i efekciarstwo podejmowanych na styku religii i sfery publicznej działań – wśród wielu innych przykładów to wprowadzenie religii do szkół, której nauczanie i ogólnie wizerunek (abstrahując od kwestii finansowania) znacznie wtedy ucierpiały a nie zatrzymały bynajmniej laicyzacji, czy dość głośna awantura o tzw "wartości chrześcijańskie" w telewizji, które sprowadzały się chyba głównie do nieprzedstawiania kościoła w złym świetle i zakazu pokazywania pornografii (gdy cała przemoc i ogólnie miernota moralna i intelektualna pozostały). W kwestii aborcji to oczywiście wspominana w artykule niechęć/niezdolność do walki z podziemiem, wraz z równoczesnym negowaniem i piętnowaniem (tam gdzie się pojawiała) mądrej edukacji seksualnej i antykoncepcji. Były też o ile pamiętam plany wpisania odwołania do Boga w preambule Konstytucji (i to w stylu sprzed wieków), ostatecznie odrzucone (zapis w oczywisty sposób martwy i nic nie wnoszący ale jakże "zacny").
Takie pozorowane ruchy, kro(cz)ki, inicjatywy (a gdzie trzeba celowe zaniechania i przemilczenia), mające w ludzie utwierdzić przekonanie że oto po latach niewoli żyjemy w pięknym, dumnym i silnym wiarą i tradycją kraju, na który z zazdrością tylko mogą patrzeć inni. Narodowo-katolicka wydmuszka, która teraz dzięki temu co się dzieje wreszcie pęka. Jeśli pozostanie po niej zdziesiątkowany ale autentyczny i wierny swoim korzeniom Kościół(ek) dla chętnych (i przez nich utrzymywany) a nie żądna władzy i pieniądza zdemoralizowana i rozpolitykowana organizacja paramafijna, to nikt płakać nie powinien (poza oczywiście bezpośrednio dotkniętymi).
Do oceny kleru jako takiego nie mieszam kwestii wiary swojej czy innych. Od dawna miałem bardzo krytyczną ocenę działań kleru jak chyba każdy w miarę rozgarnięty człowiek. Kreowanie czegoś co nazwane zostało "pokoleniem JP2" zalatywało mi ściemą lub inaczej to ujmując naiwnym wzmożeniem i najwyraźniej uleciało tak samo jak wmawiane masom pojednanie politycznych wrogów po śmierci JPII.
"Zabawne, że ustalenia poprzednich generacji w tej sprawie odrzuciła młodzież nazywana czasem pokoleniem JP2".
Chyba raczej paradoksalnie to dzieci urodzone z tzw. pokolenia JP-2, bo protesty są zdominowane przez zetki a nie ludzi w wieku średnim.
Moim zdaniem pokolenie jpII to następny slogan ukuty przez purpuratów,nijak przystający do prawdy.
Troszkę inaczej patrzę na ten problem. Wszystkie ekipy od 89 roku żyły w większej lub mniejszej symbiozie z episkopatem, który za przymykanie oka i zamiatanie niewygodnych dla kościoła spraw gwarantował politykom wykorzystanie ambon do celów partyjno politycznych. Dotyczy to także PRLu w którym kościół całkiem nieźle sobie poczynał wbrew obecnie kreowanego mitu. Warto przypomnieć tu o takich sprawach jak bezprawnym funkcjonowaniu komisji majątkowej, która między innymi wstrzymała skutecznie wprowadzenie reprywatyzacji. Bo potrzeby kościoła uzyskały pierwszeństwo. To sprawa przejęcia dokumentów po SB dotyczących kościoła. Następnie niezgodnego z prawem wprowadzenia religii do szkół. Czy też tworzenia stanowisk dla wszelkiej maści kapelanów od wojska, policji, do nawet podmiotów gospodarczych z sowitym uposażeniem. To w końcu utrzymywanie funduszu kościelnego pomimo zagarnięcia przez KrK majątku w wyniku działania komisji majątkowej. Kościół prześladowany w naszym kraju to mit, rzeczywistość to kościół żerujący na majątku i kasie publicznej, przepełniony hipokryzją, rozpasaniem, pedofilią itd. Te relacje politycy – kościół jednoznacznie określił prawie trzy dekady temu, a obecnie jak widać aktualne Wiceprezes Rady Ministrów w rządzie Hanny Suchockiej, Henryk Goryszewski, który w lutym 1993 roku, podczas mszy św. w Rudce koło Briańska powiedział: „Nie jest ważne, czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w Polsce będzie dobrobyt – najważniejsze, aby Polska była katolicka”. To rozumie młode pokolenie, które obecnie wyszło na ulice i żąda radykalnego odseparowania kościoła od polityki i rozliczenia zamiatanych od lat pod dywan kościelnych niegodziwości i przestępstw. Jakkolwiek moglibyśmy się oburzać, patrzeć z dezaprobatą na mocne, często wulgarne hasła prezentowane na ulicznych protestach, to jednego nie sposób nie zauważyć, że młode pokolenie zakwestionowało konserwatyzm katolicki, uprawiany mniej lub bardziej przez wszystkie opcje od 89 roku.
Święta prawda . Znakomita analiza.
Jedną z podstawowych rzeczy, które powinna uczynić każda Polka i Polak, niezgadzający się z tą "katotalibską hołotą" to wypisać dziecko z religii i przestać wspierać tę watykańską mafię finansowo, przez jakiekolwiek minimalne choćby oddawanie im pieniędzy, w jakiejkowiek formie. Chcecie wygrać? Zacznijcie walkę od najbardziej dotkliwego ciosu, później to już jakoś pójdzie… Powodzenia a proszę mi wierzyć, nie jest to nic trudnego, naprawdę.
Dokładnie tak. Postępuję tak od lat. Nie można zjeść ciastko i mieć ciastko. Katolicyzm albo wolność – wybór należy do ciebie.
Pani profesor, wypadalo by przedstawic jakies sensowne analizy a nie kopiowac tekstow majacych prawie sto lat.
Pomijam bajania o jakims kompromisie. Pani teksty to kopia tekstow komisarza ZSRR Kollontaj. Pani dokladnie jak ona pisala ze antykoncepcja na zyczenie (nazwana blednie aborcja) to jest prawo kobiet, ich wolnosc. Obecne zadania wprowadzenia tej antykoncepvji na zyczenie jest identyczny z tym w 1920- zniszczenie tradycyjnej chrzescianskiej obyczajowosci, moralnosci i walka z kosciolem. Tam z prawoslawnym w Polsce z katolickim. Wtedy przewodnim nurtem byl marksizm teraz jest neomarksizm oparty na zalozeniach szkoly frakfurckiej, gramasciego i spinellego.
Kollontaj osiagnela sukces- ponad 250 mln zamordowanych nienarodzonych dzieci w ciagu 70 lat. Chcesz tego samego w Polsce – antykoncepcji na zyczenie ( tylko nie piszcie o 150 tys nielegalnych antykocepcji na zuczeni w Polsce bez podawania weryfikowalnego zrodla)
PiS ma trzy lata do wyborow i dobrze to wykorzysta.
Na koniec- niech pani zrobi taki ofpowie dlaczego w zachodnich krajach z bardzo dobra edukacja seksulana i z nieograniczona liczba antykocepcji na zyczeni nie spada?
Czy uważasz wsparcie podziemia aborcyjnego w Polsce dzięki ustawie (zwanej kompromisem) antyaborcyjnej to sukces moralności katolickiej w naszym kraju? 100 do 150 tysięcy aborcji w cenie 500-800 Euro za sztukę to duży biznes.
Mało wiesz o świecie.
W tej chwili procentowo najmniej aborcji jest w Holandii, gdzie jest ona objęta ubezpieczeniem – czyli wykonywana za darmo. Tylko, że tam jest edukacja seksualna za którą PIS chce w Polsce karać więzieniem!!! Nikomu też nie przychodzi do głowy, by ograniczać dostęp do antykoncepcji, co ostatnio ma u nas miejsce.
Najwięcej aborcji było w reżimach, w których była zabroniona: w stalinowskiej Rosji (od 1936), w hitlerowskich Niemczech i w Rumunii w czasach Słońca Karpat. W latach 50 w sojuzie ponad 70% zgonów kobiet w ciąży spowodowane było podziemnymi zabiegami.
Widać, że gdyby chodziło o rzeczywiste ograniczenie liczby aborcji, to trzeba by pójść drogą Holandii. Ale katotalibom wcale nie chodzi o zmniejszenie liczby aborcji, tylko o urządzenie świata po swojemu – zakazać, ukarać, wysyłać do więzienia. Co tego, że będą śmiertelne wypadki w czasie nielegalnych zabiegów – ale będzie po naszemu !
grzegorz R.oszolom z fanatycznej sekty ORDO IURIS finansowanej przez kreml
QUOTE: "tylko nie piszcie o 150 tys nielegalnych antykocepcji"
O antykoncepcję chodzi czy może jednak o aborcję?
Liczba aborcji (oczywiście tylko tych rejestrowanych!) na 1000 narodzeń żywych (dane za r. 2018):
Albania: 171
Belarus: 246
Bulgaria: 380
Czech Republic: 181
Croatia: 67
Estonia: 291
Finland: 181
France: 270
Germany: 129
Hungary: 327
Italy: 177
Latvia: 188
Lithuania: 147
Moldova: 364
Netherlands: 154
Norway: 222
POLAND: 3 (three!)
Portugal: 183
Romania: 359
Russia: 353
Slovakia: 105
Spain: 239
Sweden: 317
Switzerland: 115
Ukraine: 247
United Kingdom: 272
[źródło: ANgora, Nr 45 (1586) 8 listopada 2020 r. s. 3]
—————————————————————————-
Ileż trzeba zaślepienia bądź skrajnej naiwności by twierdzić, że liczba aborcji dla Polski naprawdę jest aż do tego stopnia nieprzystająca do realiów w jakimkolwiek innym państwie europejskim? Że jest po prostu nierealistycznie zaniżona?
Nawiedzeńcy nie chcą tego przyjąć do wiadomości. Religijnym fanatykom wciąż mało. Oni się uspokoją dopiero wtedy, gdy liczba aborcji (oczywiście tych rejestrowanych, bo te nielegalne oraz przeprowadzane w którymkolwiek z państw sąsiednich nie burzą niczyjego spokoju sumienia) wyniesie dokładnie zero koma zero.
Jebać kościół !
Do samego ich końca!
Ogólnie OK, ale skąd pani prof. bierze takie diagnozy:
\"I wreszcie trzeci zapis dodatkowy, którego istnienie ujawniły w ostatnim czasie filmy braci Sekielskich: bezkarność księży odpowiedzialnych za nadużycia seksualne, oraz biskupów, którzy przez długie lata ich kryli. Krótko mówiąc:
zmowa milczenia wokół pedofilii w Kościele.\"
Że niby co – kompromis władzy z Kościołem zawierał przyzwolenie na kościelną pedofilię? Zna Pani jakąś tego typu sprawę? Bo filmy Sekielskich nie pokazują ani jednego przypadku krycia kościelnej pedofilii przez władzę. Ofiary nie zgłaszały przestępstw, a jak zgłaszały to nie do prokuratury, a pedofilów kryli biskupi.
Wielki kompromis z Kościołem z pedofilią księży niewiele ma wspólnego.
Naprawdę ani jednego?
A tow. Piotrowicz? – kazał podległemu mu prokuratorowi umorzyć śledztwo w sprawie z księdza z Tylawy – przecież bardzo głośna sprawa.
Z nowszych dyrektywa Ziobry praktycznie zabraniająca prokuratorom stosowania przeszukań w przypadku ukrywania dokumentów przez kurie.
Ludzie! Co wy wygadujecie. Podobno Polacy są tak powszechnie wykształceni. Co trzeci to magister a co drugi ma licencjat. To skąd sie biorą pytania typu: jak się pani udało dzieci wychować na porządnych ludzi, skoro one do kościoła nie chodzą. No patrz pani, nie mordują, nie kradną, żon nie biją ani dzieci, kantów nie robią, plagiatów nie popełniają, pomagają komu trzeba i kiedy trzeba i to wszystko bez boga? A druga nie może zrozumieć , że można nie mieć ślubu kościelnego i nieochrzczone dzieci i wnuki i jest to legalne! Ona nie wiedziała, że tak można. A fizyk teoretyczny i mikrobiolog ostentacyjnie religijni, to normalne? Trochę jesteśmy w rozkroku jako naród bo z jednej strony wykrzykujemy "sp*******j" a z drugiej "o chryste panie". Fachowo to się nazywa rozdwojenie jaźni. A zaczęło si grubo wcześniej. Nie przpominam sobie, żeby milicja obywatelska rozpędzała procesje bożego ciała śmiecącą na ul. 10 lutego w Gdyni w 1949r. Akurat ja wiedziałam jak to sie skończy obserwując te ciągłe msze święte pod każdą stocznią na Wybrzeżu w 1980r. I kto utajnił wszystkie SBeckie kwity na ksieży patriotów? A to, że kler najczęściej jest niewierzący, to już mi matka mówiła jak miałam 4 lata. Miała taki egzemplarz w rodzinie. Katolicyzm w Polsce jest wyłącznie obrzędowy. Komuna chciała to ogarnąć organizując "chrzty" w urzędach stanu cywilnego, ale się jakoś nie przyjęło. Zresztą to jest temat rzeka i właściwie jedyne co z tym można zrobić to pogonić to całe towarzystwo, opodatkować i niech żyją za swoje. Politycy też.
Mam licencjat i też sobie nie wyobrażałem ślubu bez księdza i dzieci bez chrztu. Ale akurat mój ślub kościelny to było pierwsze poważne zastanowienie się, pierwsza wątpliwość, pierwsze uchylenie drzwi do prawdy, gdy ksiądz zadał mi pokutę, za to że uprawiałem seks z moją żoną, z którą zawarłem ślub cywilny na parę miesięcy przed kościelnym. Do tej pory uważałem, że żyję w państwie świeckim, które respektuje niektóre przywileje kasty kapłańskiej, a nie na odwrót, w państwie wyznaniowym, które może nie uznawać władzy świeckiej.
Dlaczego w tym znakomitym artykule autorka – świadoma i mądra kobieta – pisze chrześcijaństwo wielką literą? To też jest uleganie presji jaką od lat wywiera na Polakach kościół. Poza tym tekst znakomity, porządkujący niesłychanie ważny temat. Tak na marginesie, to nienawidziłam tzw. kompromisu czyli zwyczajnego łajdactwa wobec kobiet bo tak naprawdę był to zakaz aborcji.
xxx – do usunięcia
Proponuje od razu pojsc za ciosem i odkleic sie od synagogi i zydokomuny.Zadnego Bliskiego Wschodu.
To wszystko wygląda na początek końca Zjednoczonej Prawicy. PiS nie jest szczytem góry lodowej , a wręcz przypomina Titanica, z którego pokładu odplywaja kolejne szalupy.
Okazało się, że Ktoś traci charyzmę….a gra na kilku frontach jest długotrwała i przegrana z uwagi na postawę kolejnych pokoleń począwszy od pokolenia Jana Pawła II.
Tyle tekstu a więcej dowiedziałem się z komentarzy niż z artykułu.
A co dalej? Bo to, że Strajk Kobiet słusznie poderwał część młodzieży do buntu, nie oznacza, że Polska jest w stanie coś zrobić? Chciałbym, żeby następny bunt zmienił władze. Chciałbym, żeby w przyszłych programach pojawił się szacunek i przesłanie pokoju skierowane, nie do biskupów i hierarchów tylko do przeciętnych, obrzędowych katolików. Dlaczego w Oko.press i na lewicy taka myśl się nie przebija? Chciałbym lewicę spytać, nie potraficie sięgnąć po władzę a już dzielicie na równych i równiejszych, po co? Chcecie walczyć z ludźmi z małych miasteczek, którzy wierzą obrzędowo? Wyciągnijmy wnioski, zanim pod koniec wiosny, gdy fala epidemii przycichnie, ludzie znowu zaczną się buntować przeciw PiS.
Wreszcie; to podstawowe pytanie. Łajdakom z PISu (czyli nie wszystkim) nie wolno odpuszczać ani broń Boże zapomnieć ich łajdactw. Przestępstwa i arogancję kleru (ale nie wszystkich księży) należy osądzić i grzecznie wskazać aby wypier…ali. Ale są jeszcze ludzie. Wierzący, którzy wiary nie utracą, nie utracili, dla których jest ważna. Trzeba dać im się oswoić z wiedzą o Wojtyle wspomagającym i awansującym zwyrodnialców w sutannach – i pomóc jakoś się pozbierać. Naszym bliźnim.