0:000:00

0:00

8 października 2021 w Sądzie Okręgowym w Ostrołęce odbyła się druga rozprawa aktywistów Atlasu Nienawiści. Twórcy interaktywnej mapy, która pokazuje skalę homofobicznych uchwał podejmowanych przez polskich samorządowców, zostali w sumie pozwani przez sześć gmin i powiatów. Zarzut: naruszenie dobrego imienia.

Rozprawa w Ostrołęce dotyczyła sporu z powiatem przasnyskim, który w 2019 roku przyjął Samorządową Kartę Praw Rodziny autorstwa "Ordo Iuris". Samorządowcy uważają, że w ten sposób nikogo nie dyskryminowali, a jedynie wspierali "normalne, prorodzinne wartości”. Pierwszą rozprawę szczegółowo relacjonowaliśmy tutaj:

Przeczytaj także:

Starosta: "Jestem wielkim zwolennikiem szacunku"

Drugie posiedzenie zaczęło się zaskakująco. Starosta powiatu Krzysztof Bieńkowski, bez wiedzy pełnomocnika z Ordo Iuris, wyszedł z propozycją ugody. "By spór zakończyć wystarczy słowo »przepraszam«" — mówił. Jego propozycją było odstąpienie od roszczenia w wysokości 20 tys. zł. W zamian aktywiści — Jakub Gawron, Paweł Preneta, Paulina Pająk — mieliby publicznie przeprosić , a także usunąć powiat przasnyski z Atlasu Nienawiści. Aktywiści nie zgodzili się na propozycję. Uznali, że każda próba mediacji byłaby normalizacją homofobicznej uchwały.

"Jedyną drogą do usunięcia powiatu z Atlasu jest wycofanie się z samej uchwały" — mówili.

Sędzia Grażyna Szymańska-Pasek pytała starostę o charakter i cel przyjęcia uchwały. Bieńkowski tłumaczył, że treści w niej zawarte są zgodne z polskim porządkiem prawnym, a chodziło po prostu o "promocję tradycyjnych wartości".

Umieszczenie powiatu w Atlasie Nienawiści nazwał działaniem "wysoce niemoralnym, niestosownym i nietolerancyjnym".

"Chodzi o to, żeby się opamiętać i nie piętnować za to, czy zapisuje się w uchwale rzeczy, które są zgodne z porządkiem konstytucyjnym" — tłumaczył starosta.

Pytany, jaki jeszcze cel przyświecał przyjęciu dokumentu, odparł, że chodziło o to, by młode pokolenie wychować w duchu tradycyjnych wartości.

"Dotychczasowe akty prawne nie zabezpieczają tego celu?" — dopytywała sędzia.

"Wydaje się, że niewystarczająco" — odpowiedział starosta.

I opowiadał o promowaniu innych, chwilowych modeli związków międzyludzkich, zdemonizowanych wytycznych WHO dotyczących edukacji seksualnej i "uchwale światopoglądowej" przyjętej w 2019 roku przez m.st. Warszawa. Chodzi oczywiście o Deklarację LGBT, w której samorząd zadeklarował m.in. utworzenie hostelu interwencyjnego dla osób LGBT, czy prowadzenie monitoringu przestępstw z nienawiści wobec mniejszości. Dlatego w opinii starosty władze powiatu uznały, że muszą zaangażować się promowanie modelu rodziny, który zapisany jest w Konstytucji.

"Naszą uchwałą nikogo nie dyskryminujemy, bo wówczas każda pochwała danego modelu, również w gospodarce, mogłaby być odczytywana jako nienawiść do innych" — mówił Bieńkowski.

Pytany przez własnego pełnomocnika o to, czy ktokolwiek czuł się dyskryminowany w powiecie, odparł stanowczo, że nie.

"Jestem wielkim zwolennikiem wolności i szacunku dla drugiego człowieka. Gdyby coś się zdarzyło, to byśmy reagowali"

— zapewniał starosta.

Dalej pytany przez sąd o rzekomą demoralizację dzieci, krytykował niewystarczająco zabezpieczone prawo rodziców do decydowania o treściach przekazywanych na zajęciach dodatkowych. "Nauczyciele proszą o zgody na wycieczki, bo się boją. Ale zajęcia dodatkowe traktują, jak gdyby od nich to zależało, a nie od rodzica" — opowiadał.

Starosta wskazywał też, że umieszczenie powiatu w Atlasie miało charakter piętnujący.

"Zarówno mieszkańcy, jak i rozsiani po świecie pochodzący [z powiatu - red.], zaczęli się denerwować, że osoby o innej orientacji seksualnej nie mogą przyjechać do powiatu. Tak to zrozumiano, że jesteśmy strefą wolną od takich osób, że nie mogą poruszać się nawet drogami (...) Mamy także trudności z inwestorami i innymi urzędami, być może potencjalnymi kontaktami międzynarodowymi. Stają się mniej ufni, jeśli jesteśmy zamieszczeni w jakimś Atlasie Nienawiści" — mówił.

Dlaczego trzeba chronić młodzież przed Instagramem?

"Przed kim lub przed czym chcecie bronić rodziny?" — pytała pełnomocniczka pozwanych aktywistów.

"Powtarzam: chcemy chronić rodzicielstwo od decydowania przez osoby trzecie o treściach przekazywanych dzieciom, a małżeństwo przed promowaniem konkurencyjnych związków międzyludzkich. Tych takich, nie wiem, jak to nazwać (...) Ich promowanie odbywa się na wielu płaszczyznach. To nie tylko gazety, internet, czy telewizja, ale też akcje popularne wśród młodych ludzi, gdzie pokazuje się różne związki.

Ostatnio popularny na Instagramie jest związek kobiety, mężczyzny i jej córki (...) Popularne wśród młodzieży [są - red.] też strony pornograficzne, gdzie pokazywane są zdecydowanie różne związki międzyludzkie"

— tłumaczył Bieńkowski. I dodał, w kontrze do "mody" na inne relacje, że promowanie związku kobiety i mężczyzny jako stabilnego, daje dobre podstawy do tworzenia większej rodziny z dziećmi.

Pytany, czy wie, że w warszawskiej deklaracji LGBT zapisane są takie postulaty jak telefon czy hostel interwencyjny dla osób LGBT, odparł, że owszem, wie. "I mnie to dziwi, nawet smuci, że heteroseksualni przedstawiciele społeczeństwa nie mogliby skorzystać z takiej pomocy" — mówił. Bo choć zgadza się z niektórymi zapisami w uchwale, nie rozumie, dlaczego wsparcie ma być traktowane wybiórczo.

"Czy mapa powstała na potrzeby wizyty w PE?"

Przesłuchiwani byli też pozwani aktywiści. Paulina Pająk tłumaczyła, że prawdziwy cel uchwały nie jest zapisany w jej treści. Opowiadali o nim za to szeroko jej twórcy, czyli przedstawiciele Ordo Iuris.

W wywiadzie dla portalu salon24.pl adw. Jerzy Kwaśniewski tak mówił o Samorządowych Kartach Praw Rodziny:

"Tylko nasze wspólne, konsekwentne działania mogą zatrzymać coraz śmielszy pochód dyktatury LGBT.

Ordo Iuris powstało, by obronić małżeństwo przed niebezpieczeństwami narzucanymi przez wrogie ideologie. Ufam, że wspólnie damy im odpór".

Za to Paweł Kwaśniak, koordynator wdrażania Samorządowej Karty Praw Rodziny, informował samorządowców, że to "dokument dający narzędzia do skutecznej ochrony przed różnymi zagrożeniami, które niesie za sobą ideologia gender i ideologia ruchów LGBT".

Paulina Pająk mówiła, że SKPR nie dotyczą wcale promowania pozytywnych wartości. Ich celem jest zawężenie definicji rodziny. "W moim odczuciu pełnoprawną rodziną jest babcia wychowująca wnuka, czy para mężczyzn, która całe życie spędziła wspólnie (...) Tolerancja i rzeczywisty szacunek polega na szacunku do rodzin tworzonych także przez osoby w związkach jednopłciowych." — mówiła aktywistka.

Paweł Preneta zwrócił też uwagę na możliwość wykluczania z publicznych dotacji organizacji, które domagają się równości małżeńskiej. I mówił o efekcie mrożącym: organizacje nawet nie zwrócą się o pomoc, a żaden człowiek nie zgłosi, że czuje się dyskryminowany.

Kuba Gawron dodał, że pośrednio dyskryminujący może być też obowiązek publikowania w BIP informacji o zajęciach prowadzonych w szkole, szczególnie w konserwatywnej wspólnocie.

"Nie trudno sobie wyobrazić, co się stanie, gdy konserwatywne organizacje odnajdą na liście zajęcia antydyskryminacyjne. Natychmiast powiadomią samorządowców i kuratorium, rozpęta się burza, a szkoła zrezygnuje z lekcji. Znamy już takie sytuacje, np. z Gdańska, gdzie radni PiS oskarżyli organizacje LGBT o demoralizację dzieci, a także zawiadomili MEiN i kuratorium" — mówił aktywista.

Paweł Preneta dodał, że umieszczając powiat przasnyski na mapie, aktywiści kierowali się treścią uchwały, a nie motywami władz samorządu. "Celem było pokazanie pełnego obrazu uchwał wymierzonych w społeczność LGBT".

"Dlaczego Atlas Nienawiści?" — pytał pełnomocnik z Ordo Iuris.

"Atlas, bo wizualizacja danych. Nienawiści, bo odnosi się do kampanii nienawiści, która odbywała się w 2019 w mediach, sferze publicznej, także używanej przez Ordo Iuris. Stwierdzenia tj, "dyktatura" czy "ideologia LGBT" mają na celu wykluczanie i odbieranie praw" — odpowiadała Pająk.

Ordo Iuris chciało, by dyskusja zeszła na tory wykładni art. 18 Konstytucji, a także rozważań na temat definicji dyskryminacji i nienawiści. "Czy art. 18 dyskryminuje osoby z zaburzeniami tożsamości?", "Czy prawo do małżeństw jednopłciowych byłoby nienawiścią wobec 5 mężczyzn czy rodzin poliamorycznych?" — pytali.

Dyskusje ucinała jednak sędzia.

Pełnomocnik starosty starał się też wykazać, że stworzenie Atlasu było tylko narzędziem do realizacji innego, propagandowego celu. Dlatego wszystkim zadawał te same pytania:

  • "Czy mapa powstała na potrzeby wizyty w Europarlamencie?";
  • "Czy aktywiści udzielali wywiadów zagranicznej prasie?;
  • "Kogo informowali o swoich działaniach?";
  • "Czy organizowali konferencje prasowe?".

Rozprawa trwała ponad sześć godzin. 3 listopada 2021 sąd wysłucha mów końcowych, a potem wyda wyrok.

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Przeczytaj także:

Komentarze