0:000:00

0:00

Prawa autorskie: ExternalExternal

Witalij był księgowym i tłumaczem, jego żona Alla – urzędniczką. Od samego początku wojny walczyli w Mariupolu, broniąc ufortyfikowanego kombinatu metalurgicznego Azowstal, ostatniego punktu oporu w mieście. Synka zostawili „w bezpiecznym miejscu”.

Zginęli w kwietniu, on w prowizorycznym szpitalu, ona w zbombardowanym bunkrze. Zdołali wysłać nagranie z ostatniego spotkania, gdy Alla dostała zgodę, by odwiedzić rannego Witalija.

„Oni jak nierozłączki, cały czas razem” – opowiada mama Witalija Rollana Bondarenko, przez bliskich zwana Laną. Skupiona, poważna, z trudem powstrzymująca łzy, prowadzi nas przez historię ich miłości, odwagi i śmierci. Z dziejami swego kraju w tle.

„Putin zabił moje dzieci, które poszły bronić Ukrainy”.

Opowiada, jak po pierwszej agresji Rosji na Krym i Donbas w 2014 roku, z mieszkańców poddonieckiego miasteczka stali się wewnętrznymi uchodźcami. To wtedy Lana, Witalij i Alla trafili do Azowa, kontrowersyjnego batalionu, a potem pułku, o skrajnie nacjonalistycznej genezie i złej sławie.

Azow wsławił się jednak podczas walk o wyzwolenie Mariupola z rąk popieranych przez Rosję separatystów w 2014 roku. Został włączony w oficjalne struktury zbrojne Ukrainy. Stał się symbolem ukraińskiej bezgranicznej odwagi.

Agresja Rosji 24 lutego 2022 roku zastała Lanę poza Mariupolem. Z dziećmi porozumiewała się przez szyfrowany komunikator Telegram. Jak tylko był internet, wysyłali wiadomości, filmiki. „Jestem tutaj, jestem w szeregu, mamusiu, tu jestem”. „Tyle jest do opowiedzenia, ale nie wolno. Wszystko – później”. "Strąciliśmy samolot".

„Putin nie tylko zabił moje dzieci, zabił moich przyjaciół i przyjaciół moich dzieci. I nadal to robi. Nie wiem, w co przekształciło się moje życie. Mieszkam w piekle” – mówi Lana.

Gdy Saszko Brama, Liuda Batalowa i Maria Jasińska, współpracujący z OKO.press ukraińscy dokumentaliści, nagrywali film, Azowstal jeszcze się broniła. Każdego dnia Lana pisała do pozostałych przy życiu żołnierzy i żołnierek Azowa, traktując podtrzymanie ich na duchu jako swoją misję. Zdecydowała się na spotkanie przed kamerą w nadziei, że jej opowieść o śmierci swoich dzieci i dramatycznej sytuacji obrońców pomoże uratować ich życie.

Niedziela

Cię zaskoczy

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to nowy cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” - analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

Hanna Szukalska, OKO.press: Jak poznałyście Lanę?

Maria Jasińska: Spotkałyśmy ją we Lwowie. Jechała do wnuczka, który jest w bezpiecznym miejscu w zachodniej Ukrainie. Lana nie mówi, gdzie. Boi się, że ktoś mógłby zrobić mu krzywdę ze względu na związki rodziny z Azowem.

Film pokazuje, że w Azowie, wraz z synem i synową, była od lat. Wiecie, jak tam trafiła?

Liuda Balatowa: Lana mieszkała w Donbasie, w obwodzie donieckim, w Krasnohoriwce. Po wojnie w 2014 roku cała trójka była przerażona ustanowioną przez prorosyjskich separatystów władzą. Lana mówi o tym na nagraniu. Lana, jej syn Witalij i jego przyszła żona Alla nie chcieli żyć w takim świecie. Wyjechali. Jeździli po różnych miejscowościach i nie wiedzieli, co dalej. Zostali wewnętrznymi uchodźcami. Później poznali chłopaka z Azowa i pojechali tam jako wolontariusze, żeby pracować w kuchni.

Historia Azowa jest kontrowersyjna: nacjonalizm, neonazistowska symbolika i związki z oligarchami. Przez lata jednostka się jednak zmieniła. Piszemy o tym tutaj. Wiecie, co przyciągnęło Lanę i jej rodzinę do Azowa?

Liuda: Lana, Alla i Witalij chcieli robić coś dla ojczyzny. Witalij szukał jakiegoś wolontariatu. Pomyślał o Azowie dopiero, gdy poznał tego żołnierza. Prawdopodobnie zrobił na nim dobre wrażenie. Zresztą z początku bali się jechać do Azowa. Planowali być tam miesiąc, żeby spróbować. A zostali na osiem lat. Zamieszkali w Mariupolu.

Maria: Z tego, co wiem, Azow jest teraz inny, niż na początku. Oczyścił się z tych wątków nacjonalistycznych i neonazistowskich. Czy jednak jest tak w pełni, nie wiem. Gdy zobaczysz listę żołnierzy Azowa, którzy zginęli od czasu powstania tej jednostki, zauważysz, jak jest długa. Wiesz Hanna... Myślę, że w taki brutalny sposób zmienił się jej skład…

Jakie były zadania Leny, Alli i Witalija w Azowie?

Liuda: Witalij miał trzy zawody: był tłumaczem z angielskiego i niemieckiego, księgowym oraz psychologiem wojskowym. W Azowie zajmował się finansami. Jego żona pracowała w administracji. Podobnie Lana.

Wasz film jest wstrząsający i obrazami, i mocą cierpienia Lany. Skąd w niej siła, żeby opowiadać o tym do kamery?

Liuda: Nagrywaliśmy rozmowę, gdy Azow jeszcze się bronił, chciała tą rozmową jakoś pomóc w wydostaniu ludzi z Azowstali. Traktowała to jako misję. A ja nie wiedziałam, jak dać sobie radę z bólem, który przeżywała.

Maria: Nie dałam rady obejrzeć w całości tego filmu przed montażem, nad którym pracował Saszko.

Liuda: Lana wierzyła, że Azowcy nie złożą broni. Albo dojdzie do ewakuacji, albo zginą. Gdy montowaliśmy, dostali rozkaz wyjścia. Teraz wszyscy żyjemy w napięciu, co stanie się z jeńcami.

Maria: Przeżywałam mocno ten moment. Podejrzewam, że wszyscy to przeżywają, że nie wiadomo, w jakiej dokładnie jeńcy są sytuacji. Tam jest też dużo kobiet, nie chcę sobie wyobrażać, co może się z nimi teraz dziać.

Czy Lana planuje jakoś dalsze życie? Byłyście w stanie z nią o tym rozmawiać?

Liuda: Wcześniej była nauczycielką, pracowała w przedszkolu, potem szkole, wykładała literaturę. Działalność wojskowa była dla niej czymś nowym. Chce zamieszkać z wnukiem i pracować z dziećmi.

;

Udostępnij:

Hanna Szukalska

Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.

Komentarze