0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: "Wiesti" 7 .01.25 / A.Jędrzejczyk"Wiesti" 7 .01.25 / ...

Z propozycją, by Grenlandię potraktować jak Ukrainę, czyli najechać i zrobić tam referendum za przyłączeniem do USA, wystąpił szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. Jednocześnie jednak propaganda nie ukrywa, że stawką nadchodzących rozmów z Trumpem jest przede wszystkim rozmiar krzesła dla Putina. Chodzi o to, by było takie jak Trumpa. I żeby prezydent Zełenski i liderzy europejscy dostali najwyżej po stołeczku. A gdyby ich w ogóle nie było, byłoby to wspaniałe zwycięstwo Putina.

Jak widać, propaganda dezorientuje odbiorcę ze wszystkich sił.

Gdzieś bowiem w tle, w rozmowach tzw. komentatorów sączy się z telewizora i mediów społecznościowych opowieść, że wojna nie skończy się podporządkowaniem Ukrainy. Nie będzie rosyjskich baz wojskowych w Kijowie i Odessie. Sukcesem Rosji będzie zaś to, że Ukraina nie wróci do wszystkich swoich granic z 2022 r. Dlatego „Mostu Krymskiego bronimy”, „przeprawa przez Cieśninę Kerczeńską, mimo ciągłych ataków wroga, w dalszym ciągu funkcjonuje”. To zaraportował właśnie Putinowi, w duchu optymistyczno-pesymistycznym, charakterystycznym dla obecnego przekazu propagandowego Kremla, wicepremier Chusnullin. Obyli bowiem naradę o “rozwoju Krymu”.

Ukraińskie ataki dronowe, które państwu jako nowość, nieśmiało ujawnianą w propagandzie, opisywałam przed tygodniem, weszły do rosyjskiego mainstreamu. Telewizja pokazuje relacje z zaatakowanych miejscowości w głębi Rosji i rozczula się nad losem “cywili, którzy nie są niczemu winni”.

Przeczytaj także:

I tak sobie myślę, że ci niczemu niewinni cywile rzeczywiście dadzą się przekonać, że Putin wojnę wygrał. Czymkolwiek się ona skończy. Tyle że propaganda musi nad tym popracować.

Ten odcinek GOWORIT MOSKWA będzie o tym, jak się robi sukces z braku sukcesu.

Odłóżmy na bok opowieści Ławrowa o zdobywaniu Grenlandii przez Trumpa. Skupmy się na tym, do czego propaganda używa Pana Boga, zwierząt i kobiet.

1. Prawdziwa wojna dotyczy fotela Putina

Podstawowym narzędziem do zamiany trzyletniej wojny w sukces jest opowieść o pokoju. Otóż Rosja była i jest gotowa do rozmów. Z każdym. Pod warunkiem że nie będzie to Ukraina, bo z nią akurat Moskwa nie ma o czym rozmawiać.

To propaganda Kremla powtarza od miesięcy. Ale wcześniej znaczyło to, że Ukraina ma się poddać. Teraz zaś znaczy, że sprawę Ukrainy Putin powinien rozwiązać sam na sam z Trumpem. Jakiekolwiek ustępstwa na rzecz Ukrainy będą wtedy i tak sukcesem Putina.

Jak więc widzimy, można w kółko opowiadać to samo, ale zmienić temu sens tak, by to pasowało władzy.

O tym, że to Putin będzie ważniejszy od Zełenskiego, propaganda opowiada od kilku dni. „Dwóch wielkich przywódców, dwóch prawdziwie suwerennych władców zgodzi się co do problemów, które w istocie stworzyli nie oni, ale ich przeciwnicy, nasi przeciwnicy i przeciwnicy Trumpa” – tak to sobie teraz wyobraża ”filozof" i piewca rosyjskiego imperializmu Aleksander Dugin.

2. Koniec wojny jest wyobrażalny bez zdobycia Kijowa

Jednocześnie propaganda zaczęła pozwalać ludziom marzyć o końcu wojny. To oznacza, że prawdopodobnie Kreml rozpoznaje coraz większe społeczne zniechęcenie. Ale też w kraju, w którym za słowo „wojna” w kontekście ukraińskim można było trafić do łagru, propaganda musi podpowiedzieć ludziom, jak marzenie o tym, by ten koszmar się skończył, można legalnie wyrazić.

Jak?

  • Np. 1 stycznia telewizja doniosła, że pierwszym nowo urodzonym obywatelem imperium Putina była dziewczynka, a — jak powiedziała do kamery położna — „tej nocy urodziły się same dziewczynki, co dobrze wróży” (w domyśle: kiedy rodzą się dziewczynki, nie będzie wojny).
  • Zmienił się delikatnie także rytualny telewizyjny obrazek przedstawiający małego chłopca, który marzy o tym, by zostać żołnierzem i w tym celu stoi przy drodze i macha flagą do wojskowych pojazdów. Takich chłopców propaganda przez lata Wielkiej Wojny pokazywała dziesiątki. Noworoczny chłopiec został jednak delikatnie zmieniony. Tym razem życzył żołnierzom nie „zwycięstwa”, ale „zwycięstwa, czyli żeby wrócili do domu”.
Można nawet pomyśleć, że wystarczy, by żołnierze wrócili do domu, żeby można było ogłosić zwycięstwo.
  • W komunikatach władzy pojawia się też słówko „nadal”, które też sugeruje nadchodzącą zmianę. Premier Miszustin mówi np., że „uczestnicy specjalnej operacji wojskowej będą nadal korzystać z opieki medycznej bez kolejki”. „Nadal” czyli po przekroczeniu pewnego niewymawialnego na razie, ale powszechnie oczekiwanego punktu — końca wojny?

3. Wojna nie jest sprawą władzy tylko zwierząt

Kolejną zmianą jest sposób pokazywania wojny. Do opowieści o wyższości technologicznej Rosji wojny i technicznym charakterze wojowania (“żołnierskiej pracy”, jak mawiano do tej pory), propaganda włącza teraz Pana Boga i biologię: krew, ból i strach. Efekt jest taki, że wojna przestaje być już obrazkiem z telewizji, a staje się doświadczeniem fizycznym, tak głębokim, że człowiek musi szukać wsparcia transcendentalnego.

W ogóle po raz pierwszy propaganda zaczyna opowiadać o tym, co czuje żołnierz. A nie tylko, jak stara się walczyć za Putina i wypelnić swój „żołnierski obowiązek”.
  • Propaganda podzieliła się np. z nami opowieścią pewnego żołnierza, który „po ataku” znalazł się na terenach zajętych przez Ukraińców (jest to jeden z eufemizmów na to, że rosyjska armia nie zawsze maszeruje do przodu). Przeżył tylko dlatego, że bardzo gorąco i długo się modlił. Siedział w dziurze zakrytej gałęziami. Pomoc nie nadeszła, był ciężko ranny – ale w końcu sam się opatrzył i dowlókł do swoich. „Bóg mi pomógł. Przeżyłem. Teraz stoję na obu nogach i w zasadzie jestem zdrowy” .

Choć propaganda stawia tu na promocję pobożności, to można tę historię odczytać jako opowieść o samotności i przerażającym, panicznym strachu i fizycznym cierpieniu.

Rzecz o nożu

  • Gwiazdę orderu „bohatera Rosji” dostał też w ostatnich dniach, i to w trybie przyspieszonym, na wyraźne polecenie Putina, Jakut Andriej Grigoriew, który w walce wręcz zabił nożem i zagryzł ukraińskiego żołnierza. Ten jego wyczyn nagrał się, bo ukraiński żołnierz miał kamerkę nasobną. Zachwycony Putin (zapewne mu to pokazali?) przyznał nie tylko order, ale kazał wręczyć poddanemu nowiuteńki nóż do zabijania ludzi i zwierząt. I telewizja to pokazywała kilka razy.

To jest ogromna zmiana inscenizacji po tym, jak przez miesiące propaganda straszyła widzów potęgą atomowej i nieatomowej, ale hipersonicznej broni Putina. Teraz mamy nóż.

  • Jeszcze jedna okropna historyjka: pewien pan wysyła z Chakasji szczenięta z krzyżówki wilka i psa na front. Ma taką hodowlę: te zwierzęta mają doskonały słuch i nie boją się wystrzałów – więc przydają się do wykrywania ukraińskich dronów. Zwierzęta giną, więc wysyła się nowe. Niektórym z poległych zwierząt stawia się na zapleczu pomniki – tak jak ludziom.

Opowieść o wilczakach pozwala odbiorcy pojąć, jak wielkie straty – w ludziach i zwierzętach poniosła Rosja. O cierpieniach zwierząt zawsze coś można było opowiedzieć (pamiętacie historię kota Twiksa?). Ale też po raz kolejny pokazuje, że wojna to sprawa biologii, tego, co w nas zwierzęce — nie ma wiele wspólnego z boskością władzy.

(Kot Twiks jechał z opiekunką pociągiem, na stacji wydostał się z kontenera i spacerował po korytarzu. Konduktorka wyrzuciła go na mróz i zwierze zamarzło. Niedawno sprawę przeciw konduktorce władza umorzyła: kobieta nie wiedziała, że kot jest legalny i ma bilet. A wyrzucenie kota bezdomnego, który być może chciał się ogrzać w pociągu, nie jest przestępstwem).

Ta zmiana w narracji (nóż i zwierzę zamiast „Oriesznika”) wydaje mi się ważna. Wojna w propagandzie Kremla była przedstawiana długo jako emanacja boskiej woli Putina, który przestawia pionki na mapie świata. Teraz zaś jej bohaterami są psy i ludzie gryzący jak psy. A z tym to elegancki i pachnący Putin na pewno nie ma nic wspólnego.

Notabene propaganda Kremla kopiuje opowieści o zwierzętach z ukraińskiego przekazu. Ale że odbiorca jest inny, to i przekaz się różni. W opowieściach ukraińskich zwierzaki służą do pokazania, że wojna toczy się w obronie wszystkich żywych istot zabijanych przez Putina. Także małych kotów i psów sypiających z żołnierzami i chowających się im za pazuchę. Tu mamy ludzi traktowanych jak zwierzęta i jak zwierzęta hodowanych (choć z tym Putin ma pewne problemy — będzie o tym niżej)

4. Wszyscy jesteśmy w rękach Boga

Przypływ pobożności w propagandzie jest oczywiście w ostatnich dnia spowodowany prawosławnym Bożym Narodzeniem. Ale tak pobożnie wcześniej nie bywało.

  • Na przykład na prawosławne Boże Narodzenie telewizja pokazała Putina, jak w cerkwi prosi patriarchę Cyryla o poświęcenie krzyżyków dla dowódców liniowych na froncie. „Gdyż będzie to dla nich ważne, jeśli to wasza świątobliwość je poświęci i to jeszcze w taki dzień” – mówił Putin, a kamera telewizyjna nagrywała (scena na zdjęciu u samej góry). Zaś świątobliwość do kamery komentował, że krzyżyki są rzeczywiście ważne, bo ozdobione wizerunkiem św. Włodzimierza, który „nie tylko bronił ojczyzny mieczem, ale jest także pana [Putina] patronem”, a poza tym „są na krzyżykach pana inicjały”.
Czyli – wszystko w rękach Boga, a pomiędzy Putina i wojnę wsadzamy jeszcze świętego Włodzimierza.
  • Z okazji świątecznych modlitw przedostało się też do oficjalnego przekazu troszkę o tym, że na wojnie nie jest tak fajnie, jak to pokazują w telewizji (chodzi o stale powtarzane ujęcie zwycięskich żołnierzy w nowiuteńkich mundurach i ekwipunku, ze świeżo wyprasowaną rosyjską flagą do zatknięcia). „Miłość jest szczególnie potrzebna tam, gdzie ludzie doświadczają cierpienia, a niestety jest ich dziś wielu, zwłaszcza na polach bitew i na terenach przyfrontowych” – oznajmił Cyryl, skądinąd gorący zwolennik wojny.
Putin bez krawata stoi w cerkwi w otoczeniu cywili. Kobiety mają na głowach biale koronkowe chusty
Putin w cerkwi na Boże Narodzenie w otoczeniu wybranych z wybranych (to delegaci wyłonieni z delegacji, z którymi Putin spotykał się w ciągu roku, w tym rodziny poległych). Miny uczestników nabożeństwa oddają dobrze obecny nastrój propagandy. "Wiesti", 7 stycznia 2025

5. Przecież już raz wygraliśmy

Akurat teraz propaganda przypomniała sobie o wielkim zwycięstwie 9 maja 1945 roku. I zaczęła przypominać, że 80 lat temu Kreml wygrał jakby bardziej od innych. Bo – ale to jest akurat stały wątek, tylko przedstawiany w nowym, trzyletniej wojny, kontekście – Rosja miała więcej poległych.

Miarą zwycięstwa jest bowiem liczba poległych. A teraz jest ich pod dostatkiem.
  • Władze ogłosiły 14 stycznia, że poza Moskwą parady zwycięstwa odbędą się 9 maja w ośmiu miastach. Putin zaś obiecał specjalne dodatki żyjącym jeszcze weteranom. Wygląda na to, że to zwycięstwo będziemy od teraz świętować aż do lata.
  • Putin akurat kazał sprawdzić stan pomników upamiętniających zwycięstwo z 1945 r. Będzie więc dużo wiadomości o pomnikach i zwycięstwie.
  • Do obchodów zwycięstwa jak ulał pasuje wypowiedź młodej kobiety, która mieszka pod ostrzałem w obwodzie kurskim. Kiedy “reporter” w “Wiestiach” 13 stycznia każe jej odpowiedzieć do kamery, jak żyje, odpowiedziała:
“Jak żyjemy? Normalnie. Jak w 1945 roku. W piwnicach”.

6. Prawdziwa wojna toczy się o życie poczęte i grzesznie niepoczynane

Opowieści o psach i św. Włodzimierzu są podpowiedzią dla poddanych Putina, jak wyrażać emocje związane z obecną wojną. Propaganda ujawnia też, że i sama władza pełna jest niepokoju, którego także nie umie wyrazić. Chyba że w tradycyjny, właściwy starszym, wystraszonym panom.

Natężeniu przeżyć religijnych w propagandzie towarzyszy więc wzmożenie antyaborcyjne.

Putin od dawna ma obsesję, że rodzi mu się za mało poddanych. W kategoriach demograficznych wojna z Ukrainą jest katastrofą: mimo że na podbitych ziemiach Ukrainy miało mieszkać 8 mln ludzi, Putin poddanych ma po trzech latach wojny mniej, a nie więcej. Obywatele Ukrainy uciekli, uciekli też z Rosji zagrożeni poborem młodzi Rosjanie, kilkaset tysięcy żołnierzy zginęło na froncie, a inwalidzi mogą nie nadawać się do prokreacji. Putin więc nieustannie fantazjuje o matkach, które mają kilkoro dzieci i opowiada, jak ważne jest wsparcie wielodzietnych rodzin.

Obsesja Putina nie jest nowością — ale nowością jest to, jak ostatnio przejął się nią aparat.

  • Np. mieszkanki Moskwy dostały skierowania na badania hormonalne sprawdzające, czy są w stanie zajść w ciążę.
  • Zaś kobiety w ciąży u lekarza dostają w Rosji list od patriarchy Cyryla, wyjaśniające im, w jak błogosławionym są stanie (Cyryl “w liście błogosławi kobietę i jej dziecko, życzy im zdrowia, spokoju ducha i wielu łask Chrystusa, Dawcy życia, a także zachęca matki, cytując wołanie Pana — niech się nie trwoży serce wasze i nie lękajcie się").
  • W stołecznej cerkwi św. Sergiusza z Radoneża zapalone zostały 11 stycznia „trzy tysiące zniczy ku pamięci dzieci zamordowanych podczas aborcji. W tym dniu Kościół rosyjski wspomina 14 tysięcy dzieci zabitych przez króla Heroda wkrótce po narodzeniu Chrystusa”.
  • “W wyniku aborcji matka zabija swoje dziecko, dlatego nie może być żadnego usprawiedliwienia ani moralnego, ani religijnego, ani politycznego” – ogłosił też Cyryl na forum kościelnym „Prawosławie i kultura rosyjska: straty i zyski przeszłości, obraz przyszłości”.
  • "Zachodnie elity toczą wojnę z instytucją tradycyjnej rodziny pod pretekstem wolnego wyboru. Ideologia gender w postaci wypaczeń moralnych, masowa propaganda zmiany płci, zjawiska, których nazwanie, jak powiedział apostoł Paweł, jest nieprzyzwoite, niszczą tradycyjną europejską kulturę i wartości moralne” – dodał patriarcha.

7. Jak nie teraz, to za parę lat

Opowiadanie o dzieciach, których jeszcze niema, ma w tej narracji podwójne znaczenie.

  • Po pierwsze — Rosja grzeszy (a konkretnie jej kobiety grzeszą) – więc nie może się spodziewać takiego prawdziwego, pełnego zwycięstwa.
  • Jeśli jednak kobiety zajmą się tym, do czego są, to w przyszłości Rosja może wygrać.

Objaśnił to dobrze czeczeński watażka Kadyrow. Ogłosił mianowicie, że rodzice dzieci, które dostały “imiona czeczeńskich bohaterów”, nagrodzeni zostaną 500 tys. rubli (20 tys. zł). Kadyrow wybrał na tę akcję 31 grudnia, kiedy w Czeczenii urodziło się 222 dzieci.

Z tym że dodatki dostaną tylko rodzice chłopców.

I w sumie domyślamy się, dlaczego: chłopcy zawsze nadadzą się na front. A jak chłopiec dostanie „imię bohatera”, to już będzie niczym krzyżówka psa i wilka. Co do dziewczynek – to najpierw niestety trzeba im zrobić badania hormonalne. Ale „pobieda budiet za nami”.

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze