0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: "Wiesti" 20.01.24 / A.Jędrzejczyk"Wiesti" 20.01.24 / ...

Trzyletni kot Twiks żył w Jekaterynburgu z parą młodych kochających opiekunów. Adoptowali go ze schroniska w Czelabińsku. Pozwalali mu na wszystko i fotografowali nieustannie. Dopóki to było w Rosji legalne, Twiks miał swój profil na Instagramie (przestało być legalne po pełnoekranowym najeździe na Ukrainę).

A kiedy opiekunom, Władysławie i Edgarowi urodziło się dziecko zareagował entuzjastycznie. I teraz “córeczka za nim tęskni”.

Kot Twiks jedzie pociagiem

Opiekunowie przeprowadzili się pod Petersburg, ale Twiks w tym czasie przechodził leczenie. 11 stycznia w drogę do nowego domu wyruszył z nim ojczym Edgara, 50-letni Jewgienij. Podróż pociągiem nr 71/72 miała trwać prawie dwie doby. Twiks miał bilet i jechał w transporterze. Po 15 godzinach o 14:30 pociąg zatrzymał się na stacji w Kirowie. Opiekun, który – jak twierdzi – czuwał całą noc – zasnął. Kiedy się zbudził, Twiksa nie było.

Co tam się stało, dokładnie nie wiadomo. Wcześniej pasażerowie widzieli, jak Twiks z zaciekawieniem zwiedza wagon nr 13. Nikt jednak nie zareagował.

„Twoja wina, trzeba było uważać, kot pewnie wyskoczył z wagonu” – powiedziała Jewgienijowi konduktorka.

Potem dodała, że na kota były skargi. Czyje? Nie wiadomo.

Okazało się jednak, że opiekunowie Twista są ludźmi z poważnym kapitałem społecznym, w tym z koneksjami. Dotarli do nagrań monitoringu na stacji w Kirowie. Widać na nich, jak konduktorka wyrzuca Twiksa na 30-stopniowy mróz.

Ta, w kolejnej wersji wydarzeń, wyjaśniła, że uznała kota za bezdomne zwierzę, które próbowało się w pociągu ogrzać. Więc je wyrzuciła.

Rosja szuka kota Twiksa

Tymczasem nagranie z wyrzucaniem Twiksa na mróz trafiło do sieci, Edgar nagrał też apel i zorganizował poszukiwania Twiksa. Ponieważ nie mógł przyjechać do Kirowa, organizował je zdalnie, w internecie. Zaoferował 30 tys. rubli nagrody (ok. 1300 zł, półtora średniej emerytury).

I się zaczęło. Do sieci trafiły zdjęcia Twiksa, plakaty pojawiły się na ulicach Kirowa. Szukało go tam 500 osób, stworzyli sobie grupę dyskusyjną w sieci. Wkrótce było w niej 7 tys. osób. Ponieważ temat był kilkalny, a – w tradycyjnym tego słowa znaczeniu – niepolityczny, zainteresowały się nim malutkie lokalne media. Znajomi opiekunów Twiksa udzielali wywiadów.

Sieć stała się pełna szczegółów, które tu podaję. Sprawiają one, że informacja z nieistotnej staje się ważna i ciekawa.

O losie kota dyskutowali ludzie z Jekaterynburga, Kirowa i Petersburga. Krążyły opowieści o nieznanej kobiecie, która na peronie w Kitowie podobno przytuliła kota i pozwoliła mu się przez chwilę ogrzać.

Tymczasem władza (policja i koleje rosyjskie) odmówiły wszczęcia postępowania w sprawie potraktowania kota. Władza go wyrzuciła, znaczy mogła. A jak nie ma ciała, to nie ma sprawy.

Poszukiwania trwały dalej, kibicowało mu w sieci coraz więcej osób i zaczynało się wytwarzać coś w rodzaju wspólnoty. W rosyjskiej Wikipedii pojawiało się i znikało hasło Kot Twiks.

Dziś na pytanie “Кот Твикс” Google daje 5,5 mln wyników.

Rosji nie udaje się ocalić kota Twiksa

Niestety, po 10 dniach wolontariusze znaleźli kota martwego. Przeżył na mrozie tydzień, ale zginął z wychłodzenia. Wcześniej został pogryziony przez bezdomne psy.

Po ponownym przejrzeniu monitoringu ze stacji okazało się, że Twiks błąkał się wzdłuż torów szukając drogi do domu. Nikt mu nie pomógł – co trochę pokazuje zasięg sieci społecznościowych w Rosji. Ci, co widzieli kota, byli spoza sieci. Rozpoznawali więc tylko nieistotnego bezpańskiego zwierzaka, którego śmierć nie ma znaczenia. Ci, co wiedzieli, że Twiks to kot wyższej rangi, nie mieli dostępu do kamery przemysłowej.

ciało kota na śniegi
"Wiesti" 20 stycznia 2024 roku pokazują ciało Twiksa

Z drugiej strony – nie sposób przecenić znaczenia historii o kocie w internecie. Od lat wiemy przecież, że służą do wyrażania tego, czego człowiek nie umie, nie chce albo nie może powiedzieć inaczej. Dlatego są tak popularne.

Propaganda Kremla powoli zaczęła zdawać sobie z tego sprawę: “Twiks zjednoczył cały kraj w słusznym gniewie”. Teraz chodziło o to, żeby nie było to gniew przeciw władzy.

Władza zauważa kota Twiksa

W piątek 19 stycznia rano, dzień przed odnalezieniem martwego kota, propaganda uznała, że temat należy przejąć. Nastąpił wtedy dosłowny wysyp informacji o Twiksie w oficjalnych portalach informacyjnych. Dobrze to pokazuje, jak sygnał z góry przekłada się na tysiące publikacji w rosyjskiej sieci.

Przy czym wszystkie te sankcjonowane przez samą górę informacje były w sekcji wiadomości lokalnych. Bo to przecież tylko wypadek, nieszczęście.

Pojawiły się lokalne, indywidualne dobre rady: koty w pociągu należy wozić w obroży, z oznaczeniem, a najlepiej przypiąć obrożę karabińczykiem do transportera, to nikt kota nie wyrzuci.

Propaganda ze wszelkich sił starała się utrzymać też indywidualny, prywatnych charakter sprawy Twiksa. Efekt złej woli jednego człowieka, a nie symbol ruskiego losu.

O kocie pisały w ten sposób oficjalne agencje informacyjne RIA Nowosti i TASS. W sobotę 20 stycznia wieczorem – materiał nadają “Wiesti”: że niestety, kot, “którego losy śledziła cała Rosja”, nie żyje.

Tu propaganda przyznała, że choć w „Wiestiach” o kocie nie było ani słowa, wszyscy w Rosji wiedzą, o co chodzi.

Jednocześnie, tłumaczą w materiale „Wiesti”, historia Twiksa symbolizuje niewinne ofiary. Zwierzęce – żeby nie było wątpliwości.

Tymczasem Jewgienija Gorbunowa na petersburskim portalu Fontanka.ru zauważa 20 stycznia, że wiadomość o znalezieniu martwego kota w ciągu czterech godzin doczekała się 360 komentarzy. A w Telegramie Fontanki informacja o śmierci Twiksa doczekała się ponad 1,5 tys. reakcji i 560 komentarzy. Dla porównania: post o historii żon mobilizowanych domagających się od władzy powrotu mężów do domu (o tym piszemy niżej – red.), w ciągu dwóch godzin zebrał ponad 211 reakcji i 38 komentarzy (porównanie i eufemizm Gorbunowej – red.).

Sprawa Twiksa dowodzi miłości do kotów

„Nie można wykluczyć, że przed dużymi zmianami wyborczymi ktoś próbuje zepsuć moralną reputację kolei rosyjskich” – deputowany do Dumy Walerij Selezniew zdiagnozował historię Twiksa jako spisek.

Ukraiński kolaborant Oleg Cariew na swoim kanale w Telegramie napisał w końcu to, czego nikt naprawdę wysoko postawiony powiedzieć nie może, choć niewątpliwie o tym myśli:

dlaczego ludzie tak masowo płaczą po kocie, skoro w czasie specjalnej operacji wojskowej w Ukrainie giną żołnierze?

„Ta historia wstrząsnęła Rosją. (...) Niesamowite. Codziennie wybuchają pociski i giną ludzie po obu stronach linii frontu. W czasie konfliktu zginęło kilkaset tysięcy ludzi. A ludzie tak bardzo martwią się o rudego kota. I wiadomo, to jest dobre”. Gdyż ludzie w Rosji mają po prostu dobre serca (z wyjątkiem jednej jedynej konduktorki) i na pewno nie używają opowieści o kocie do opowiedzenia swego, ludzkiego losu.

Ukraińcy zauważają kota Twiksa

Tymczasem w sieci ludzie komentowali, że kot jest męczennikiem i prosili go o wybaczenie. Wyznawali, że zawiedli jako naród. Powstawały olejne portrety Twiksa.

Obraz przedstawiający rudo-białego koyta
"Wiesti" 20 stycznia 2024 roku.

Pojawiły się wezwania, by konduktorkę surowo ukarać. Najlepiej – wyrzucić na mróz.

I oczywiście – jako że mamy wojnę – historii tej nie mogli nie wykorzystać Ukraińcy. Twiks ma tyle zdjęć co ukraińskie koty ratowane przez właścicieli w czasie ucieczki z bombardowanych miast i małe kotki sypiające w hełmach ukraińskich żołnierzy. Ale Twiks miał nieszczęście żyć w Rosji, a to inna cywilizacja:

"Oto klasyczna historia” – pisze ukraiński portal DSnews.ua. – “Urodził się w Rosji, stał się ofiarą donosu, zmarł nie tyle z zimna i głodu, ile z ogólnej obojętności. Sława przyszła po śmierci. To cała Rosja – i cała esencja zamieszkujących ją obrzydliwych stworzeń, opętanych kultem wiecznego kłamstwa, okrucieństwa i śmierci”.

Władza w Rosji szuka winnych śmierci kota Twiksa

Władza obiecała 20 stycznia ze swej wysokości zająć się problemem: koleje zmierzą przepisy tak, że nawet bezdomnego zwierzęcia nie będzie można wyrzucić na mróz. Trzeba będzie oddać je do schroniska. Poza tym Twiks dostanie może od władzy pomnik. A całą winę zwali się na konduktorkę pociągu 71.

Dziesięć dni po wyrzuceniu Twiksa z wagonu koleje rosyjskie formalnie przepraszają opiekunów kota.

Zastępca przewodniczącego Komisji Dumy Państwowej ds. Ekologii, Zasobów Naturalnych i Ochrony Środowiska Władimir Burmatow ogłasza, że konduktorce grozi odpowiedzialność karna – na podstawie pierwszej części art. 245 Kodeksu karnego dotyczącego okrucieństwa wobec zwierząt, który przewiduje karę do trzech lat więzienia.

„To jest przestępstwo. Wczoraj istniały jeszcze możliwości, jak to się zakończy, ale zwierzę zdechło. Zamarzło. Zginęło, bo zostało wyrzucone na mróz. Tak naprawdę zginęło na skutek nieprofesjonalnych działań konduktorki, która naruszyła wszelkie normy, jakie można sobie wyobrazić".

Marina Achmedowa, członkini Rady Praw Człowieka przy Prezydencie Federacji Rosyjskiej i redaktorka naczelna agencji informacyjnej Regnum, zgadza się, że działania konduktora podlegają karze.

“Kot miał bilet. Ale nawet gdyby tak nie było, przy takiej miłości kolei rosyjskich do zwierząt, dlaczego konieczne było wyrzucenie żywej istoty na zimno?” – pyta Achmedową dziennikarz.

„Powiem od razu: mnie, jak każdemu normalnemu człowiekowi, również bardzo szkoda kota. Ale absolutnie wszystko w tej kolejowej historii jest niejasne. Gdzie był właściciel, dlaczego nikt go nie obudził, gdy konduktor przeprowadzał przegląd pasażerów wagonu, czyj kot chodził po wagonie? Dlaczego właściciel obwinia wszystkich oprócz siebie, grożąc skierowaniem tej sprawy do prezydenta?” – odpowiedziała Achmedowa.

22 stycznia w sprawie kota Twiksa interweniował prokurator generalny Bastrykin.

Kot Twiks to rzecz

Przy rozwiązywaniu kryzysu władza postawiła na ukaranie konduktorki.

No po prostu wszystkiemu była winna głupia baba, konduktorka nieważna jak bezpański kot.

W jakiś sposób (czy świadomie, nie wiemy) do tej wersji zaczęli się przychylać opiekunowie kota. Odzew na los kota musiał ich przerosnąć.

Zapowiedzieli, że będą dochodzić sprawiedliwości. Ale nie za okrucieństwo, lecz za „bezprawne rozporządzenie cudzą własnością”. Taka wersję podpowiedział prawnik w ”Wiestiach". A Edgar z Władysławą, dwoje ludzi, którzy Twiksa ewidentnie kochali, przystali na to...

22 stycznia przestają odbierać telefony od przedstawicieli oficjalnych mediów Putina.

Władza najwyraźniej chce ukręcić sprawie łeb.

Poddani Putina szukają winnego

Publiczność tymczasem chwyciła przynętę, ale chyba pociągnęła wędkę zbyt mocno: w sieci pojawiła się petycja o ukaranie konduktorki.

W ciągu trzech dni podpisało ją 350 tys. osób.

Czy to dużo? Owszem. W Rosji trwa od połowy grudnia prezydencka kampania wyborcza. Putin, jako kandydat niezależny musiał zebrać 300 tys., podpisów poparcia. Zebrał, przy użyciu całego państwowego aparatu i propagandy, w ponad miesiąc 3 mln, czyli ledwie 10 razy więcej niż niestartujący w wyborach i martwy kot.

Nic dziwnego, że Cerkiew uznała za stosowne zakomunikować, że petycja w sprawie Twiksa jest przesadą. Szef kampanii Putina pospieszył z informacją, że udało mu się zebrać “trzy razy więcej podpisów wyborców niż w wyborach w 2018 roku”.

Przeczytaj także:

Kot Twiks zamiast skarg żon żołnierzy

Sprawa Twiksa dzieje się w konkretnej politycznej sytuacji. Aby zmobilizować elektorat do działań na rzecz Putina, władza właśnie ogłosiła, że w siedzibie komitetów wyborczych Putina można – przy okazji popierania Putina – złożyć prośbę albo skargę.

“Dostaliśmy już ponad 12 tysięcy próśb od obywateli, przede wszystkim – życzenia powodzenia i słowa wsparcia – powiedział reporterom współprzewodniczący komitetu wyborczego Putina, aktor i reżyser Władimir Maszkow. – Pojawiają się też pytania o środki wsparcia społecznego, o mieszkalnictwo i usługi komunalne – dodała druga współprzewodnicząca komitetu lekarka Maryana Łysenko”.

Interesujące było to, że relacjonujące to wydarzenie “Wiesti” nie pokazały tych rozentuzjazmowanych tłumów. Odpowiedź znowu była w sieci.

“Wniosek do Putina” wykorzystały żony żołnierzy wysłanych na front. W Moskwie i w Petersburgu przyszły do komitetów wyborczych z pytaniem, kiedy mężowie wrócą do domu. Zdezorientowani wolontariusze częstowali je ciepłą herbatą (bo mróz), co pokazała niezależna telewizja “Dożdź”.

Kobiety twardo powtarzały, że popierają Putina. Ale pytały o mężów. “Cały czas o nich myślimy” – odpowiadała bezradnie kobieta z komitetu.

“A co, pani nie wie, co tam się dzieje? Na co mi mąż bez kończyn albo w trumnie?”

“Trzeba się modlić”

“A długo zamierzasz się tak modlić”

“Jak długo będzie trzeba”.

Kot Twiks i drugi obieg informacji

Sprawy żon w żaden sposób propaganda nie może pokazać. W przeciwieństwie do historii Twiksa opowieści o rzuconych do mroźnych okopów mężczyzn w żaden sposób nie da się przekręcić na bajkę o dobrym rosyjskim sercu i złej szeregowej pracownicy kolei. Poza tym propaganda przekonuje, że protesty kobiet przeciw wysyłaniu na front mężów mają miejsce tylko w Ukrainie (“Wiesti” powtarzają to codziennie).

Po raz kolejny okazuje się, że propaganda Putina musi się mierzyć z alternatywnym obiegiem informacji. Jakie to ma znaczenie, to oczywiście zależy od tego, co ludzie z tymi informacjami zrobią. Czyli jakie mają społeczne kompetencje.

Warto pamiętać, że w Polsce niewielu wierzyło, jak bardzo te kompetencje wzrosły, dopóki nie przewróciły one sceny politycznej 15 października.

Tymczasem wydawca zbioru wybranych cytatów Putina zwrócił się do władz o to, by sfinansowały mu nakład dla żołnierzy na froncie, bo tego im naprawdę bardzo potrzeba.

„Od 2015 r. wydajemy niewielki zbiór zatytułowany »Władimir Putin. Cytaty i aforyzmy«. Są wydawane w małym, eleganckim, wygodnym formacie. Chcielibyśmy, aby ta książka została wydana w odpowiednio dużym nakładzie, to i cena będzie niższa” – zachęcał wydawca. Interes dla niego oczywisty.

Przy okazji wyznał, że tłumaczenia „aforyzmów” Putina na obce języki nie udało się, gdyż przekład nie potrafi oddać "żywości wypowiedzi”. Tak naprawdę chodzi o to, że prymitywizm i brak empatii języka Putina źle wygląda po chińsku czy angielsku.

Najnowszy aforyzm Putina brzmi:

„Jeśli to, co dzieje się teraz, co dzieje się teraz – a teraz jest to dość oczywiste: nie tylko ich kontrofensywa zawiodła, ale inicjatywa jest w rękach rosyjskich sił zbrojnych – jeśli będzie to kontynuowane, może zostać zadany bardzo poważny cios ukraińskiej państwowości (...). Jeśli chodzi o ten proces negocjacji tutaj – jest to próba nakłonienia nas do rezygnacji z tych podbojów, które zrealizowaliśmy w ciągu ostatniego półtora roku. Ale to niemożliwe, wszyscy zdają sobie z tego sprawę”.

I tego nie da się inaczej skomentować, niż że “kotka Twiksa wyrzucili na mróz i zginął”. To nie podpada ani pod kary za terrorystycznego ruchu LGBT, ani pod dyskredytowanie specjalnej operacji specjalnej w Ukrainie.

Warto wiedzieć, że choć cała Rosja oficjalnie popiera Putina i jego wojnę, władza właśnie wpadła na pomysł, że za “dyskredytowanie” trzeba karać nie tylko grzywnami i więzieniem, ale i konfiskatą mienia.

PS. A pamiętacie Państwo, że właśnie minęło 100 lat od śmierci Lenina?

„Wiesti Niedieli” poświęciły mu 21 stycznia 15 minut, ale pod sam koniec trzygodzinnego programu. Bo Lenin nie może równać się z Putinem. A ponieważ co trzeci Rosjanin chciałby już, by mumię Lenina wyniesiono z mauzoleum na Placu Czerwonym i pochowano w ziemi, to żeby nie robić tu konkurencji, władze oficjalnie zakomunikowały 22 stycznia, że nie oddadzą ciała Twiksa właścicielom. Same je sobie zutylizują.

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze