Janusz Kowalski narzeka na brak nowych kopalni w Polsce i chwali Wielką Brytanię za plan budowy takiego obiektu. Powrót Londynu do węgla ogranicza się jednak do jednego konkretnego jego rodzaju. Taka sama kopalnia może powstać również pod Wałbrzychem, czego nie blokuje UE.
Poseł Janusz Kowalski wypowiedział się na jeden ze swoich ulubionych tematów. Chodzi o węgiel, którego członek Solidarnej Polski jest wielkim miłośnikiem. To zresztą partyjna wykładnia członków partii dowodzonej przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Ugrupowanie stoi na stanowisku, że odchodzenie od tego surowca jest działaniem na szkodę Polski zainicjowanym przez Brukselę, a nasz kraj mógłby jeszcze długo czerpać korzyści ze swojego sektora wydobywczego. Wielka Brytania nie ma z tym problemów, w końcu powstaje tam nowa kopalnia - zwrócił uwagę poseł Solidarnej Polski i wiceminister rolnictwa.
Kowalski wielokrotnie wskazywał na winną zapaści polskiego górnictwa Brukselę. Dlaczego węgiel w ostatnich miesiącach jest drogi? "Dlatego, że taka jest polityka Unii Europejskiej, która kazała Polsce zamykać górnictwo" - mówił wprost polityk. Kierujący partią Zbigniew Ziobro stwierdził z kolei, że "problem z polskim węglem bierze się z polityki Unii Europejskiej". Nie mamy swojego, więc przepłacamy - przekonywał minister sprawiedliwości.
Polska jest zatem zmuszona zwinąć swój przemysł wydobywczy, za to uwolniona ze szponów brukselskiej opresji Wielka Brytania będzie fedrowała dalej - zdaje się sugerować członek Solidarnej Polski. Dlatego Brytyjczycy otworzą pierwszą od 30 lat nową kopalnię węgla kamiennego - poinformował Kowalski, powołując się na informacje BBC. "I znowu Zbigniew Ziobro miał rację, że przyszłość należy do węgla" - skwitował poseł, jednocześnie zupełnie ignorując kontekst tej sytuacji. Na przykład to, że podobna do tej brytyjskiej kopalnia ma powstać pod Wałbrzychem, w co Bruksela się nie wtrąca.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Najpierw jednak poświęćmy trochę czasu brytyjskiej kopalni. O jej powstaniu mówi się od 2014 roku. W 2019 roku firma odpowiedzialna za jej budowę uzyskała wstępną zgodę od brytyjskiego rządu. Start działalności obiektu, w którym pracę ma znaleźć 500 osób, pierwotnie planowany był na 2022 rok. Władze stwierdziły jednak, że wniosek o fedrowanie złożony przez firmę West Cumbria Mining należy poddać dodatkowej weryfikacji. W końcu zgodę na budowę kopalni wydał Michael Gove, brytyjski minister ds. wyrównywania szans. Polityk argumentując swoją decyzję wyraził zadowolenie, że brytyjski i unijny rynek węgla "wciąż istnieje". Kopalnia, której powstanie dopuszcza Wielka Brytania ma działać na angielskim północno-zachodnim wybrzeżu do 2049 roku.
W kraju, który swoją ostatnią kopalnię węgla kamiennego zamknął w 2015 roku sprawa wywołuje duże kontrowersje. Cytowany przez Guardiana dr Daniel Quiggin z think-tanku Chatham House stwierdził, że Wielka Brytania pozwalając na fedrowanie spycha świat "w klimatyczną przepaść". Jeszcze w 2019 roku przeciwko inwestycji wystąpił liberalny parlamentarzysta z Kumbrii, Tim Farron.
"Kumbria ma przecież wiele odnawialnych źródeł energii – wodę, słońce, wiatr. Powinniśmy w nie inwestować. Zamiast tego robimy krok wstecz" – mówił występując przed innymi deputowanymi.
Takie głosy nie są na brytyjskiej opozycji odosobnione. West Cumbria Mining obiecuje jednak, że nowa kopalnia pozwoli na uniezależnienia się od importu węgla, którego Wielka Brytania wciąż potrzebuje. "Wspaniały węgiel, wspaniała stal, Wielka Brytania" - można luźno przetłumaczyć reklamowy slogan używany przez inwestora. Ale nie o wyspiarski kraj tu chodzi - wskazywał dr Daniel Quiggin.
"Plan zakłada, że 80 proc. węgla pójdzie na eksport. Pokazuje to, że rząd Wielkiej Brytanii desperacko walczy o krótkoterminowe korzyści ekonomiczne. Porzuca za to ambicję zapobiegania przyspieszającym skutkom klimatu" - mówił Guardianowi Quiggin.
Rezygnacja z wydobycia węgla jest właściwym kierunkiem, trzeba jednak przyznać, że problematyczny jest jednak typ surowca, który ma być wydobywany w Kumbrii. Chodzi o niskiej jakości węgiel koksowniczy, używany przede wszystkim w przemyśle, między innymi hutach i cementowniach. Właśnie dlatego hasło używane przez West Cumbria Mining mówi o "wspaniałej stali", która w brytyjskich hutach powinna powstawać przy użyciu brytyjskiego surowca - a nie tego sprowadzanego na przykład z Kolumbii.
Całkowite odejście od węgla koksowniczego już dzisiaj mogłoby załamać produkcję przemysłową, bo skutecznych pomysłów na jego zastąpienie jeszcze nie ma. Kategorycznie antywęglowa Komisja Europejska dopuściła jego użycie jako "surowca strategicznego", włączając go na listę obejmującą między innymi krzem, kobalt i metale ziem rzadkich. Jak wyjaśniają w swoim opracowaniu naukowcy Polskiej Akademii Nauk, chodzi o te z bogactw naturalnych, które bardzo trudno zastąpić innymi.
"W Unii Europejskiej 60% stali surowej wytwarzane jest w układzie: koksownia – wielki piec – konwertor tlenowy. Pomimo prowadzonych od wielu lat prac badawczych i wdrożeniowych nad innymi metodami tzw. bezpośredniej redukcji rudy żelaza (z użyciem tlenku węgla i wodoru - przyp.aut.) , nadal proces wielkopiecowy pozostaje dominującą technologią w produkcji stali – w skali światowej udział stali produkowanej w tym układzie wynosi 72%" - piszą autorzy raportu. Według analityków firmy BloombergNEF nieemisyjne pozyskanie stali z użyciem zielonego wodoru (wyprodukowanego dzięki OZE) może stać się tanie i powszechne w okolicach 2050 roku.
Wszystko wskazuje więc na to, że huty jeszcze przez kilka dekad nie obejdą się bez węgla, który gdzieś trzeba będzie fedrować. Pod względem szkodliwości dla klimatu nie ma różnicy, czy wydobędziemy go w Kolumbii, Wielkiej Brytanii czy Polsce.
Nasz kraj również korzysta z wciąż dużego popytu na węgiel koksowniczy, nadal wydobywany w polskich kopalniach. Co więcej - w planie jest też nowy taki obiekt. Chodzi o wznowienie wydobycia surowca w okolicach Wałbrzycha i Kłodzka, konkretnie - w Ścinawce Średniej, w okolicach Gór Stołowych, tuż przy czeskiej granicy. Niewielkie zasoby w tym miejscu szacuje się na ok. 320 tys. ton. Powstanie nowej kopalni nie jest przesądzone. Spółka ubiegająca się o zezwolenie na wydobycie miała je rozpocząć dwa lata temu, zaliczając jednak planowane opóźnienie do kolejnego roku. Do dziś wydobycie ze złoża jednak nie ruszyło, choć dokumenty zezwalające na jego rozpoczęcie obowiązują jeszcze do 2025 roku.
Dobra zmiana zaczyna się w Wielkiej Brytanii! Powstanie pierwsza od 30 lat nowa kopalnia węgla! I znowu Zbigniew Ziobro miał rację, że przyszłość należy do węgla. Szkoda, że nadal nie ma decyzji o inwestycjach w polskie, nowe złoża węgla.
Niektórzy politycy obawiali się, że plany rozruchu kopalni zagrożą europejskim środkom na transformację, które powinny przysługiwać jedynie regionom z jasnym planem zakończenia wydobycia węgla. Jeszcze w listopadzie mówił o tym prezydent Wałbrzycha Robert Szełemej. "KE wysłała pismo, również do nas, że jeśli Urząd Marszałkowski nie zagwarantuje, że tam nie będzie wydobywana po 2022 roku żadna ilość węgla, to nie przyzna nam pieniędzy" - ostrzegał. Ostatecznie okazało się, że Bruksela (ta sama, która według polityków Solidarnej Polski ma doprowadzać polski sektor węglowy do ruiny) wyraźnie nie widzi problemu w wydobyciu węgla koksowniczego (tego samego, który wydobywać kopalnia, której powstanie dopuszcza Wielka Brytania).
Komisja Europejska ostatecznie przyznała więc środki podregionowi wałbrzyskiemu. Na razie nie wiemy, kiedy Bruksela uruchomi przelewy na 581,5 mln euro. O tym poseł Kowalski milczy, choć mógłby powiedzieć więcej na temat przyczyn wstrzymania wypłat. Pieniądze z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji nie trafią pod Wałbrzych (ani do żadnego z innych podregionów na Śląsku, w Małopolsce, Wielkopolsce, na Dolnym Śląsku i w Łódzkiem) póki Warszawa nie rozwiąże praworządnościowego sporu z Komisją Europejską.
Janusz Kowalski i koledzy z jego formacji mogliby zatem zadbać o dobrobyt węglowych regionów. Ich przyszłość wcale nie należy do węgla, a zależy od 3,85 mld euro zamrożonych przez upór koalicjanta PiS-u wobec kompromisu z Brukselą.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze