Młodzi angażowali się w wybory lokalne tylko wtedy, kiedy widzieli ich związek ze sprawami ważnymi dla nich na poziomie krajowym. A jeśli „centralna polityka” ich rozczarowała, bo politycy nie zrealizowali obietnic dotyczących zdrowia reprodukcyjnego czy klimatu, to porzucali też sprawy lokalne. Wiemy to z rozmów z aktywistkami.
W wyborach samorządowych odnotowaliśmy nie tylko niską frekwencję ogólnopolską, ale i daleko idący spadek zainteresowania udziałem w elekcji najmłodszych wyborców i najmłodszych polityków. Z czego to może wynikać?
W ostatnich wyborach parlamentarnych startowało relatywnie wielu kandydatów z najmłodszej grupy wiekowej, czyli tak zwanego „pokolenia Z”. Ich zaangażowanie w politykę jest kluczowe, na co w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej" zwracał uwagę nie tak dawno Przemysław Sadura. Kluczem mają być młode kobiety – czyli osoby z najmłodszej grupy wiekowej o raczej progresywnych poglądach. Jednocześnie, na co zwracają uwagę „Dziewczyny do polityki”, tylko 21% osób kandydujących w tych wyborach samorządowych na wójta, burmistrza czy prezydenta miasta to kobiety.
W wypadku wyborów parlamentarnych bardzo istotne okazały się głosy kobiet i najmłodszej grupy wiekowej (18-29 lat) osób uprawnionych do głosowania.
W wypadku tych samorządowych – widać obniżenie frekwencji, zwłaszcza w tej drugiej grupie.
Głosowało tylko 38,6 proc. młodych, a więc prawie o połowę mniej niż w wyborach parlamentarnych. Wśród powodów można oczywiście wymieniać, po pierwsze, mniejsze zainteresowanie polityką samorządową także wśród młodych – oraz mniejsze znaczenie kampanii profrekwencyjnych przy okazji tych wyborów (z ważniejszych był to tylko spot SexEdu). Warto jednak przyjrzeć się, jakie były powody zaangażowania młodych w same wybory (tj. kandydowanie do rad dzielnicy czy miejskich) i spróbować odpowiedzieć na pytanie, skąd wzięło się tak niskie ich zainteresowanie. Wydaje się, że ważny jest zwłaszcza głos młodych kobiet.
“Startowałam w wyborach samorządowych, bo denerwuje mnie to, jak wygląda miejska rzeczywistość wokół mnie i chciałabym ją zmienić” – mówi Zuzanna Frydrych, która kandydowała z list KWW Lewica do rady dzielnicy na warszawskim Bemowie, okręg Chrzanowa i Jelonek Południowych. W wyborach nie uzyskała mandatu, otrzymując jednak 4 proc. głosów w okręgu.
“Chodzi mi o szerokie chodniki, ciągłą infrastrukturę rowerową i przestrzenie zielone. Chodziłam tak na strajki kobiet, jak i na strajki klimatyczne, i popieram te działania, uważam się za aktywistkę” – dodaje Frydrych. “W samorządzie nie powinno chodzić o politykę krajową, tylko walkę o transport publiczny i lepsze warunki codziennego życia. Przykładowo, na poziomie miasta możemy zająć się transportem publicznym, a dopiero na poziomie parlamentarnym takimi kwestiami jak aborcja.”
Rozmawiałem także z Urszulą Kałłaur, kandydującą z warszawskiej Ochoty, z tego samego komitetu, co Frydrych. Dostała się do rady dzielnicy z wynikiem 6,14 proc. głosów. “Kandydowałam z ruchu miejskiego, którego jestem członkinią, a nie z partii. Chciałam się zaangażować politycznie, ale w ramach tego, co mnie otacza. Zależy mi na autentyczności w oczach mieszkańców, a nie udziale w sporach politycznych, na których w wielu kwestiach się zawiedliśmy”.
“Brałam udział w protestach w sprawie aborcji czy klimatu. Dzięki nim poczułam, że w polityce jest miejsce dla osób, które serio wierzą w jakieś idee” – dodaje Kałłaur. “Te wydarzenia przetarły mi drogę, jeśli chodzi o możliwość ekspresji politycznej.”
W podobnym duchu na moje pytania odpowiadają też młode działaczki Trzeciej Drogi i KO z Warszawy.
“Działam społecznie od czternastego roku życia” – mówi mi Emilia Szczukowska, kandydująca w Warszawie (okręg Śródmieście) z list Trzeciej Drogi. Nie dostała mandatu, głosowało na nią 1,3 proc. wyborców w okręgu. “Zawsze angażowałam się w inicjatywy szkolne, studenckie, potem w ramach sektora pozarządowego. Nie planowałam wejścia do polityki. Jednak ze względu na moje doświadczenia w organizacjach pozarządowych dostałam propozycję pracy dla posłanki Żanety Cwaliny-Śliwowskiej z Polski 2050.”
“Samorząd potrzebuje ponadpartyjnego porozumienia i proaktywnego działania dla społeczności lokalnej. Tutaj nie ma miejsca na kłótnie” – tak uzasadnia swój start Szczukowska.
Aleksandra Więckowska, startująca z list KO do rady dzielnicy na warszawskim Ursusie, w samorządzie działa od kilku lat – wcześniej w ramach młodzieżowej rady dzielnicy. Impulsem do zaangażowania się w partię polityczną, jak sama przyznaje, były jednak strajki kobiet. To wtedy zapisała się początkowo do inicjatyw lewicowych, żeby później znaleźć się właśnie w KO. W wyborach uzyskała mandat, zdobywając 6,7 proc. głosów.
Ciekawym źródłem są również rozmowy, które przeprowadzał z kandydatkami z innych miast Jędrzej Dudkiewicz, dziennikarz związany między innymi z „Wysokimi Obcasami”.
te same wydarzenia polityczne, które pchały młodych i kobiety do głosowania w październiku – obecnie popychają je do zaangażowania politycznego, nawet partyjnego.
Dobrym przykładem jest chociażby Barbara Łopuchow, startująca w Gdańsku z list KO, dla której impulsem do zaangażowania społecznego i politycznego była tragiczna śmierć prezydenta Pawła Adamowicz. Podobnie startująca z list Lewicy w Krakowie Weronika Frączek zaczęła swoje zaangażowanie w politykę od wstąpienia w struktury partyjne w wieku siedemnastu lat. Ani Łopuchow, ani Frączek nie uzyskały mandatów.
Wybory samorządowe to jednak nie tylko opowieść o zaangażowaniu – i to z tej progresywnej strony. Jak mówi mi Maria Jakóbik, która w tych wyborach samorządowych startowała z list KWW Przyjazne Jaworzno, zaangażowała się samorządowo z powodu rodzaju sprzeciwu wobec zwrotu ku wartościom „mocno liberalnym”. – Chcę pokazać, że w naszym społeczeństwie żyją także ludzie młodzi, którzy w zmieniającym się świecie z szacunkiem i miłością do bliźnich starają się ocalić podstawowe wartości dla dobra wspólnego i przyszłych pokoleń. Dla mnie – jako chrześcijanki i katoliczki – ważne jest, aby zmiany budowały nasze człowieczeństwo, a nie wpływały na nie destrukcyjnie – tłumaczy Jakóbik. Nie uzyskała jednak mandatu, uzyskując 0,38 proc. głosów w okręgu.
Co jednak widać w wypowiedziach młodych kandydatek, to fakt, że ich zaangażowanie w wyborach samorządowych jest reakcją na politykę ogólnopolską.
Nie zmienia to jednak faktu, że Koalicja 15 Października musi wynik tych wyborów samorządowych potraktować jako rodzaj ostrzeżenia. Zwłaszcza Lewica czy progresywna część KO – którą to właśnie młodzi i kobiety mają ratować.
Kobiety
Opozycja
Władza
Wybory
Koalicja 15 października
Koalicja Obywatelska
Nowa Lewica
Trzecia Droga
Zieloni
Krzysztof Katkowski (ur. 2001) – socjolog, tłumacz, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z OKO.press, „Kulturą Liberalną”, „Dziennikiem Gazeta Prawna” i „Semanario Brecha”. Jego teksty publikowały m.in. „la diaria”, „Gazeta Wyborcza”, „The Guardian” „Jacobin”, , „Kapitàl noviny”, „Polityka”, „El Salto” czy CTXT.es.
Krzysztof Katkowski (ur. 2001) – socjolog, tłumacz, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z OKO.press, „Kulturą Liberalną”, „Dziennikiem Gazeta Prawna” i „Semanario Brecha”. Jego teksty publikowały m.in. „la diaria”, „Gazeta Wyborcza”, „The Guardian” „Jacobin”, , „Kapitàl noviny”, „Polityka”, „El Salto” czy CTXT.es.
Komentarze