"Władza chce, żebyśmy zapomnieli o prawach człowieka i wrócili do podstaw. Może i musimy dziś wyciągać zatrzymanych z komisariatów, może musimy upominać się o takie oczywistości, jak maszerowanie z flagą, ale nie tracimy z oczu naszego celu, czyli pełnej równości. Idziemy po wszystko!"
10 pełnomocniczek i pełnomocników - adwokatów i radców prawnych - połączyło siły, by stworzyć inicjatywę "lgbt+ prawnicy". Od lat w prywatnych praktykach lub organizacjach pozarządowych prowadzą postępowania, których celem jest zapewnienie lepszej ochrony osób nieheteronormatywnych i transpłciowych w Polsce. Walczyli m.in. o ukaranie drukarza homofoba, uznanie dzieci par osób tej samej płci przez polskie państwo, czy szybszą procedurę uzgodnienia płci dla osób trans. W toku jest m.in. prowadzone przez nich postępowanie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, którego celem jest wprowadzenie związków partnerskich lub równości małżeńskiej w Polsce. Ostatnio broniły i bronili zatrzymanych po proteście solidarnościowym z aktywistką "Stop Bzdurom" Margot.
Teraz, jak same i sami mówią, chcą dzielić się doświadczeniem z innymi pełnomocnikami. I dać jasny sygnał społeczności LGBT, że ktoś ich wspiera. OKO.press jako pierwsze rozmawia z trzema członkiniami grupy:
Anton Ambroziak, OKO.press: Od czego zaczęła się wasza współpraca?
Emilia Barabasz: Dla mnie wszystko zaczęło się w 2018 roku, od mojego ślubu z Agatą. Najlepsza przyjaciółka podarowała mi z tej okazji książkę o historii zrównania praw osób LGBT w Ameryce. Zwróciłam szczególną uwagę na inicjatywę prawników, wybitnych ekspertów w dziedzinie ochrony praw osób LGBT, którą nazwali "Litigators’ Roundtable". Co jakiś czas spotykali się, by wymienić się doświadczeniami i ustalić strategię. Co mogą zrobić, by poprawić los społeczności LGBT? Pomyślałam, że w Polsce też mamy takich ekspertów. W skali kraju jest nas 10-15 osób, więc może dobrze byłoby, gdybyśmy się zebrali i zadali podobne pytania. Co do tej pory udało nam się zrobić? Czego jeszcze nigdy nie dotknęliśmy? Jakie są priorytety?
Anna Mazurczak: Gdy Emi do mnie napisała z pomysłem, stwierdziłam, że częściowo to właśnie już robimy. Prowadzimy mnóstwo postępowań, na bieżąco wymieniamy się orzeczeniami. Ale wiemy, że wciąż brakuje pełnomocników, praktyków, którzy występują przed sądami. My, tych kilkanaście osób, mamy już doświadczenie, ale nie jesteśmy w stanie wziąć wszystkich spraw. Poza tym niemal wszyscy jesteśmy z Warszawy, a postępowania toczą się w całym kraju. Nasza inicjatywa ma na celu wzmocnienie prawników i prawniczek, którzy chcą działać w sądach na rzecz praw osób LGBT w Polsce, ale nie wiedzą jak. Od nas mogą dowiedzieć się, jakie wyroki już zapadły, do jakiej argumentacji się odwołujemy.
Czemu dopiero teraz wychodzicie z szafy?
Anna: Często spotykamy się z zarzutem, że społeczność LGBT i jej sojusznicy są bierni i nie potrafią walczyć o swoje prawa. Za każdym razem musimy prowadzić tę samą dyskusję, która sprowadza się do zdania: "Hej, to że o tym nie wiesz, to nie znaczy, że coś się nie dzieje". Chcemy pokazać światu kompetentnych, ambitnych, godnych zaufania pełnomocników, którzy od lat krok po kroku zmieniają rzeczywistość prawną w Polsce. A misja edukacyjna jest o tyle ważna, że prawnicy, którzy nie mają pojęcia, jak się zabrać za postępowania dotyczące osób LGBT, mogą - mimo najszczerszych chęci - produkować złe orzecznictwo, które tylko pogłębia dziury w polskim prawie.
Emilia: Drugą sprawą, tak jak mówiłyśmy, jest rozbudowa siatki pełnomocników w całym kraju. Dziś nie wszystkie osoby LGBT migrują do większych miast, żeby bezpiecznie żyć. I to wspaniałe, że młodzi ludzie po prostu podnoszą głowy i mówią: "Dosyć, wystarczy! To moja wieś, to moje miasteczko, zostaję tutaj!". Ale za tym idą większe potrzeby procesowe, naprawdę rozsiane po całym kraju. Dlatego potrzebujemy pełnomocników, którzy korzystając z naszej bazy wiedzy i naszego doświadczenia, będą w stanie wystąpić przed sądem w sprawie naruszenia praw i wolności obywatelskich. W ten sposób zbudujemy też siłę lokalności - szalenie ważną w kontekście emancypacji.
Ha, czyli społeczność LGBT ma konkretną strategię, a więc to ideologia - powie prawica. Nie boicie się tego?
Anna: Ale prawnicy "Ordo Iuris" doskonale wiedzą, co robimy. Wiedzą, że jesteśmy zorganizowani, rzetelni, przygotowani. Oni doceniają przeciwnika. Oczywiście, kłócimy się z nimi co do meritum, czyli tego, jak rozumieć prawa człowieka. Naszym zadaniem jest pokazanie, że jesteśmy, działamy, wspieramy i że można się do nas zwracać. To nie jest powszechna wiedza. Zdajemy sobie sprawę, że częściowo wynika to z naszej strategii medialnej.
To znaczy?
Anna: Spraw, które prowadzimy, jest mnóstwo i nie wszystkie są nagłaśniane przez media – czasem to wynika z tego, że media się nimi nie interesują, a czasem to nam nie zależy na rozgłosie, bo w grę wchodzi dobro dzieci i spokój ich rodzin. W takich sytuacjach po prostu działamy bez fleszy i mikrofonów.
Emilia: A wracając do pytania o „ideologię LGBT”. Moim bardzo konkretnym celem jest dążenie do pełnej równości. Wbrew zarzutom skrajnej prawicy, to po prostu realizowanie idei praw człowieka, która służy temu, żeby ludzie czuli się bezpiecznie; żeby nigdy nie powtórzyła się sytuacja z czasów II Wojny Światowej, gdy różne grupy mniejszościowe, w tym osoby homoseksualne, były eksterminowane.
„Ordo Iuris” nie wstydzi się, że ma strategię, by wprowadzać absurdalne, często okrutne pomysły. Dlaczego my mamy się obawiać mówić o tym, że działamy na rzecz dobra, równości i godności człowieka?
A dlaczego akurat prawnicy mają walczyć na pierwszym froncie?
Emilia: Umówmy się, jesteśmy uprzywilejowaną grupą. Jestem lesbijką, więc osobą skrajnie dyskryminowaną przez własne państwo, ale jednocześnie adwokatką z dużego miasta. Jestem z pochodzenia Polką, mam własne mieszkanie, mam kancelarię, nikt mnie z pracy nie wyrzuci. Myślę, że za tym idzie też obowiązek działania na rzecz mojej społeczności. Mogę wykorzystać swoje umiejętności i doświadczenie, żeby zmieniać rzeczywistość.
Anna: Walczymy o prawa człowieka również dlatego, że obecna władza bardzo się stara, żebyśmy o tych prawach człowieka zapomnieli. Jeszcze kilka lat temu nie przyszłoby nam do głowy, że będziemy musieli wracać do podstaw, takich jak walka o prawo do zgromadzeń dla osób LGBT. Oczywiście, jako prawnicy, będziemy wyciągać zatrzymanych z komisariatów i upominać się o takie oczywistości, jak prawo do demonstrowania z tęczową flagą, ale jednocześnie nie stracimy z oczu naszego celu, czyli pełnej równości. Nie cofniemy się 20 czy 30 lat. My idziemy po wszystko!
Emilia: Dokładnie, sytuację polityczną w kraju traktujemy jako tymczasową przeszkodę do osiągnięcia pełnej równości. Nic innego nie ma sensu.
Co w takim razie udało się już osiągnąć?
Anna: Za absolutnie przełomową z zakresu prawa rodzinnego uważam sprawę prowadzoną przez adwokata Pawła Marcisza, w której doprowadził on do potwierdzenia obywatelstwa czterech dziewczynek urodzonych w Stanach Zjednoczonych, w których aktach urodzenia figuruje dwóch ojców. Ta sprawa ma olbrzymie znaczenie dla wszystkich tych dzieci, które dziś walczą o polskie dokumenty.
Kolejne bardzo ważne postępowanie, prowadzone przez radczynię prawną Paulinę Pilch, doprowadziło do uznania zagranicznego orzeczenia o uzgodnieniu płci przez polski sąd. To otworzyło ścieżkę dla osób transpłciowych, które przeprowadzają korektę za granicą. Nie muszą już przechodzić poniżającej procedury w Polsce, męczyć się z zawiłą diagnostyką i pozywać rodziców.
Emilia: Walczymy o takie rozstrzygnięcia, które w przyszłości ułatwią życie innym osobom w podobnej sytuacji. Oczywiście, są też postępowania, w których wygrywamy, a potem władza nam je odbiera. Najgłośniejszym przykładem jest sprawa drukarza z Łodzi prowadzona przez adwokata Pawła Knuta i adwokatkę Karolinę Gierdal. Sąd Najwyższy w toku postępowania potwierdził, że nie można dyskryminować osób LGBT w dostępie do usług. Jednak tak zwany Trybunał Konstytucyjny uchylił art. 138 kodeksu wykroczeń, który był podstawą prawną orzeczenia w tym i podobnych postępowaniach. I można załamać ręce i powiedzieć, że na nic się męczyliśmy przez pięć lat, ale to zwycięstwo nie znika. Można mieć nadzieję, że wraz ze zmianą władzy odpowiednie przepisy antydyskryminacyjne zostaną przywrócone.
Z którym toczącym się postępowaniem wiążecie największe nadzieje?
Emilia: Zdecydowanie z litygacją strategiczną dla Koalicji na Rzecz Związków Partnerskich i Równości Małżeńskiej, której celem jest wprowadzenie co najmniej związków partnerskich w Polsce. Rozstrzygnie o tym Europejski Trybunał Praw Człowieka. Mamy nadzieję, że doprowadzi nas to do podobnego wyroku jak we Włoszech i sytuacja prawna par jednopłciowych zostanie w końcu uregulowana.
Jeśli Trybunał w Strasburgu orzeknie o konieczności wprowadzenia związków partnerskich, to Polska jako członek wspólnoty związany umowami międzynarodowymi, będzie musiała to zrobić.
Anna: Wygranie tej sprawy będzie miało też inne znaczenie. Będzie to bardzo ważny sygnał dotyczący wszystkich innych praw osób LGBT. Skoro uznajemy związki partnerskie lub równość małżeńską, to tym bardziej musimy dbać o zakaz dyskryminacji w innych obszarach życia.
Wiele osób może to zaskoczyć, ale są sprawy, które na poziomie krajowym prowadzimy świadomie z perspektywą porażki. Zależy nam bowiem na trwałych zmianach, a nie na pojedynczych sukcesach. A sukcesu nie można definiować tylko z punktu widzenia wygranej przed polskimi sądami. Droga krajowa jest czasem dla nas tylko początkiem, od którego się odbijamy, by wygrać gdzieś wyżej, np. w Strasburgu, który zmusza Polskę do zmiany prawa.
Polskie sądy często zawodzą – nie chcą uwzględniać standardu międzynarodowego i polegają tylko na przepisach krajowych. Kodeks rodzinny ma sześćdziesiąt lat i nic, co wychodzi poza model „mama, tata, dziecko” dla sądów się w nim nie mieści. Sądy ignorują oczywiste zmiany społeczne i przepisy prawa międzynarodowego, standardy ochrony praw człowieka.
Czytacie to jako brak przychylności?
Anna: Raczej jako barierę mentalną i brak świadomości. Pewnie jest to kwestia pokoleniowa. Sędziowie, którzy dziś orzekają, na studiach nie uczyli się ani o prawie unijnym, ani o prawach człowieka.
Małgorzata Mączka-Pacholak: W sprawach karnych, które prowadzę, często obserwuję, że sędziowie traktują międzynarodowe konwencje jako coś oderwanego od polskiego porządku prawnego, coś poza nim. Sądy wolą odwoływać się do polskich ustaw i nie patrzeć, co jest wyżej. Czasem mam wrażenie, że przepisy umów międzynarodowych czy orzecznictwo międzynarodowych sądów dla statystycznego sędziego są ozdobnikiem, ciekawą argumentacją podnoszoną przez pełnomocnika, która nie oddziałuje jednak na porządek krajowy. A dla nas jest oczywiste, że mamy jeden system prawny, może multicentryczny, ale jeden. I skoro oceniamy naruszenie praw człowieka, to musimy je ocenić przez pryzmat tych wszystkich przepisów, krajowych i międzynarodowych bo to one razem tworzą ochronną normę prawną.
Emilia: Żyjemy w czasach, w których kształtuje się świadomość Polek i Polaków w zakresie praw osób LGBT. I jakkolwiek okropnie to nie brzmi, to kampania nienawiści, która jest w nas teraz skierowana, daje możliwość pokazania, że my się nie uginamy. To okropne, że jesteśmy na celowniku, ale z drugiej strony każdy musi sobie teraz wyrobić zdanie na ten temat. I mam wrażenie, że to samo dotyczy prawników i sędziów. Jeśli teraz, po raz kolejny pójdziemy na salę i przegramy, to jasno będę mogła stwierdzić, że to już nie jest tylko brak świadomości czy edukacji, ale jawny wybór sędziego, by iść śladem homofobicznej nagonki i ignorowania prawa międzynarodowego.
Małgorzata: Wymagamy od polskich sądów, żeby rzetelnie i kompleksowo rozpatrywały sprawy, ale jednocześnie zapominamy, że ten system także jest poddany uwarunkowaniom politycznym. Widzimy przecież, że sędziowie są pociągani do odpowiedzialności dyscyplinarnej za stosowanie unijnego orzecznictwa lub podejmowanie działań procesowych, które mogą być nieprzychylne dla władzy. Dlatego zastanawiam się, czy za chwilę na salach sądowych nie zacznie się poważna kalkulacja - czy opłaca mi się podnosić ten standard ochrony społeczności LGBT, czy może spotka mnie akcja odwetowa w postaci postępowania dyscyplinarnego?
Ale tym bardziej widzę rolę sędziego jako tego, który musi być w 100 procentach odporny na naciski, groźby czy atmosferę polityczną, na tym polega niezależność i niezawisłość.
Jest jeszcze inny, pokrewny problem. Chodzi o realizację prawa dostępu do wymiaru sprawiedliwości. Wyobraźmy sobie, że ktoś został pobity na tle homofobicznym i chce pociągnąć do odpowiedzialności karnej sprawcę pobicia. Co robi prokuratura? Odmawia wszczęcia postępowania albo je umarza. To postanowienie trzeba zażalić. Interweniuje sąd i mówi, że trzeba jednak zająć się ta sprawą. Sprawa wraca do prokuratury, po czym prokuratura ignoruje wytyczne sądu i znów postępowanie umarza. Ostatnio doszedł jeszcze jeden szczebel odwoławczy na poziomie prokuratury. Ile determinacji, siły i zasobów trzeba mieć, żeby przejść ten proces? To też wyzwanie dla nas, bo zamiast skupiać się na kwestiach merytorycznych, jesteśmy skazani na zwalczanie niekorzystnych decyzji procesowych.
Wróćmy do waszych celów. Gdybyście dziś mogły zmienić jedną rzecz w polskim systemie prawnym, która ułatwiłaby życie 2 mln Polek i Polaków LGBT, co by to było?
Małgorzata: Równość małżeńska.
Emilia: Chciałabym powiedzieć równość małżeńska, ale teraz najpilniejsze jest doprowadzenie do sytuacji, w której homofobiczna i transfobiczna mowa nienawiści i przemoc będą przestępstwem ściganym z urzędu.
Ania: Proces uzgodnienia płci. I do tego nie potrzebujemy żadnej zmiany prawa. W Polsce te sprawy już dziś mogłyby być załatwiane bardzo prosto i szybko. Ostatnio mam za sobą wzorcowe postępowanie przed Sądem Okręgowym w Kielcach. Wysłałam pozew, dołączyłam trzy strony załączników – opinię psychologa i seksuologa – a sąd na posiedzeniu niejawnym w całości uwzględnił powództwo. Nikogo nie słuchał, po prostu zapoznał się z dokumentami i zamknął sprawę.
Okazuje się, że ta piłka nie musi być po stronie legislatora, ale tego, kto stosuje przepisy. Życie osób transpłciowych jest w tych sprawach w rękach sądów.
Prawnik od praw człowieka w Polsce to wciąż egzotyka?
Małgorzata: Kiedyś prawnik od praw człowieka to był taki dziwny specjalista, który zajmował się jakimiś międzynarodowymi przepisami. Ekspert od bliżej nieokreślonych „spraw międzynarodowych”, gdzieś poza krajowym porządkiem prawnym.
Paradoksalnie, to, co dzieje się dziś w wymiarze sprawiedliwości i ostatnio w naszym kraju, otwiera społeczeństwu oczy na to, że prawa człowieka są wszędzie. I potencjalnie każda sprawa, z którą się spotykamy, może mieć taki wymiar i dotykać fundamentalnych praw człowieka.
Co was napędza w tej walce?
Emilia: Jestem lesbijką i państwo polskie od wielu, wielu lat mnie dyskryminuje. Jestem w związku małżeńskim, który w kraju jest nieważny. Notorycznie muszą poświadczać nieprawdę w urzędach twierdząc, że jestem panną. To jest tylko wycinek tego opresyjnego państwa i sytuacji, w której się znalazłam. Dlatego moja motywacja jest bardzo jasna, chcę uzyskać dla siebie i dla osób z mojej społeczności prawa, które nam się należą, bo jesteśmy ludźmi, jesteśmy obywatelami tego kraju i nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy być dyskryminowani.
Małgorzata: Ja bardzo chcę pomóc osobom, które albo są systemowo dyskryminowane, albo spotykają się w życiu w traktowaniem, które jest niezgodne z fundamentalnymi zasadami obowiązującymi w demokratycznym państwie. Jesteśmy profesjonalistkami, ale ja także prywatnie nie mogę oderwać się od gigantycznego poczucia empatii i potrzeby wsparcia społeczności LGBT. Jeśli mam w swoich rękach narzędzia, które dało mi to państwo i mogę osobom LGBT pomóc, to zrobię wszystko, żeby to robić. Mam w sobie dużo sprzeciwu i dużo frustracji. I mimo że nie jestem członkinią społeczności LGBT, uruchamia się we mnie wojowniczka, która chociaż trochę chce zmienić ten świat na lepsze.
Anna: Gdy zaczęłam pracę w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, zupełnie przypadkowo dostałam sprawy dotyczące społeczności LGBT. Pamiętam moją myśl – czy może nie ma czegoś łatwiejszego? Ale tak już zostało, także w mojej prywatnej praktyce. Na pewno wciąż mam w sobie wewnętrzną harcerkę, więc chcę zostawić ten świat lepszym, niż go zastałam. Dla mnie niesamowicie motywujące jest też robienie tego, czego nikt wcześniej nie robił. Nawet jeśli skazane jest to na niepowodzenie. Jesteśmy zdecydowanie pionierkami i pionierami. Niektórzy czasem pukają się w czoło, gdy widzą, w jaki sposób interpretujemy przepisy, ale mnie to tym bardziej napędza. Bo wiem, że mamy rację. Choć pewnie przekonamy się o tym za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat.
Emilia: Według mnie to niesamowite, że jako społeczność mamy tak wielu sojuszników, którzy nie tylko nam kibicują, ale też uczestniczą w walce o nasze prawa. Właśnie taka inicjatywa, jak nasza, pomaga mi poczuć się lepiej. Bo wiem, że nie jestem sama. Mam nadzieję, że inne osoby ze społeczności poczują to samo.
Inicjatywę LGBT+ prawnicy tworzą:
Adw. Emilia Barabasz - partnerka w Kancelarii Barabasz Dębska, obrończyni dwojga zatrzymanych w czasie zgromadzeń solidarnościowych z aresztowaną Margot. Współautorka opinii Naczelnej Rady Adwokackiej do projektu ustawy o związku partnerskim i opinii Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie do projektu ustawy o zakazie praktyk konwersyjnych.
Adw. Karolina Gierdal - koordynatorka Grupy Prawnej Kampanii Przeciw Homofobii, pełnomocniczka pozwanych o naruszenie dóbr osobistych autorów „Atlasu Nienawiści”, koordynatorka grupy obrońców osób zatrzymanych w czasie zgromadzeń solidarnościowych z aresztowaną Margot.
Adw. Jarosław Jagura - wieloletni współpracownik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, reprezentował Fundację w sprawach dotyczących transkrypcji aktów urodzenia i potwierdzenia obywatelstwa dzieci par jednopłciowych przed NSA.
Adw. Paweł Knut - współzałożyciel Kancelarii Knut Mazurczak, pierwszej w Polsce kancelarii specjalizującej się w sprawach osób LGBT+. Koordynator Koalicji na Rzecz Związków Partnerskich i Równości Małżeńskiej, walczącej przed ETPCz o formalizację związków par osób tej samej płci w Polsce. Pełnomocnik w tzw. sprawie drukarza z Łodzi.
Adw. dr Paweł Marcisz - adiunkt w Katedrze Prawa Europejskiego na WPiA UW, pełnomocnik przed WSA i NSA w zakończonych potwierdzeniem obywatelstwa polskiego sprawach dzieci par jednopłciowych. Pełnomocnik prof. Jakuba Urbanika przed ETPCz w sprawie o potwierdzenie możliwości zawarcia małżeństwa jednopłciowego za granicą.
Adw. Anna Mazurczak - współzałożycielka Kancelarii Knut Mazurczak, pierwszej w Polsce kancelarii specjalizującej się w sprawach osób LGBT+, wcześniej wieloletnia pracowniczka Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Pełnomocniczka w sprawach Victora i Azary - pozbawionych polskich dokumentów dzieci dwóch par jednopłciowych.
Adw. Małgorzata Mączka-Pacholak - wieloletnia współpracowniczka kancelarii Pietrzak, Sidor & Wspólnicy, specjalizuje się w postępowaniach przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. W ramach Koalicji na Rzecz Związków Partnerskich i Równości Małżeńskiej reprezentuje jedną z par ubiegających się przed ETPCz o sformalizowanie związku w Polsce.
pr. dr Paulina Pilch - wspólniczka w kancelarii radcowskiej "Pilch Wąsik Kancelaria Prawnicza sp.k." w Warszawie, wieloletnia współpracowniczka Fundacji Trans-fuzja. Pełnomocniczka w szeregu spraw dotyczących sądowej korekty płci, w tym uznania wyroków sądów zagranicznych. Doprowadziła do wydania orzeczenia o sądowej korekcie płci uchodźczyni, która nie mogła uzyskać podobnego rozstrzygnięcia w kraju pochodzenia.
pr. dr Jakub Pawliczak - adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Autor pionierskiego w Polsce projektu ustawy o równości małżeńskiej. Pełnomocnik w sprawie o uznanie adopcji dziecka przeprowadzonej za granicą przez dwie kobiety pozostające w związku małżeńskim.
Adw. Maria Radziejowska – wieloletnia współpracowniczka kancelarii Pietrzak Sidor & Wspólnicy. Obrończyni w sprawach karnych. Zajmuje się również sprawą dotyczącą potwierdzenia obywatelstwa polskiego dziecka, które zostało przysposobione za granicą przez osobę będącą w małżeństwie jednopłciowym oraz sprawą o przyznanie renty po zmarłym małżonku tej samej płci przez ZUS.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze