"Pani mi tu opowiada powiastki nieprawdziwej wiary", grzmi proboszcz zza kratki jednego z poznańskich konfesjonałów. Co ma zrobić wierzący rodzic, któremu Kościół zabrania zgadzać się na edukację seksualną w szkole? Żeby to sprawdzić, wcielam się w rolę matki i pytam w konfesjonale, jak rozmawiać z dziećmi o seksualności. Czterech księży, cztery spowiedzi
Niech będzie pochwalony. Ostatni raz u spowiedzi byłam trzy miesiące temu. Syn przedszkolak zaczął się brzydko dotykać. Córka pyta, co to są czyny nieczyste i myśli nieskromne. Co mam im powiedzieć?
Czytałam o edukacji seksualnej w szkole, wiem, ksiądz powie, że to złe. Ale mam wątpliwości. Może ktoś powinien moim dzieciom to wszystko wytłumaczyć? Bo jak z nimi o tym rozmawiać, żeby nie zaszkodzić?
„Czy mogę uprawiać seks z dorosłą osobą? Mam 14 lat a mój chłopak 31... i ten pierwszy raz mam za sobą", "Czy wypłukanie colą zapobiega ciąży"? Grupa Edukatorów Seksualnych Ponton co roku odbiera telefony i sms-y od nastolatków, którzy o seksualności i tym jak o niej rozmawiać nie wiedzą nic.
"Powielają mity dotyczące antykoncepcji, nie wiedzą jak rozmawiać o swoich potrzebach, mają problemy z akceptacją własnego ciała. Na spotkaniach ciągle musimy obalać wizję seksualności, którą zaczerpnęli z pornografii" - mówi edukatorka Antonina Lewandowska z grupy Ponton.
Z raportu grupy wynika, że w polskich domach o seksualności się nie rozmawia, ewentualnie moralizuje lub zawstydza. Zdane na siebie dzieci:
Polski Kościół katolicki w oficjalnych komunikatach stanowczo sprzeciwia się jakiejkolwiek edukacji seksualnej. Rozumie ją jako nawoływanie do grzechu i seksualizację dzieci. Można to uznać za wewnętrzną sprawę wspólnoty religijnej, gdyby się nie przekładało na politykę państwa i sytuację dzieci, które od najmłodszych lat trzymane są w strachu przed seksualnością. Za przyzwoleniem rodziców.
"Problem polega na tym, że wszyscy uciekają od odpowiedzialności za edukowanie dzieci. Kościół mówi - wychować mają rodzice, rodzice mówią - szkoła, a szkoła odwołuje się znowu do Kościoła. Mamy zamknięty cykl przerzucania odpowiedzialności i Kościół przejmuje sfery, których przejmować nie powinien"- mówi ks. Jacek Prusak, jezuita i psycholog, który uważa, że edukacja seksualna w szkole jest bardzo potrzebna.
Co ma zrobić wierzący rodzic, któremu Kościół zabrania zgadzać się na edukację seksualną w szkole? Żeby to sprawdzić wcielam się w rolę matki, która pyta w konfesjonale, jak rozmawiać z dziećmi o seksualności.
W kościele jest ciemno, zimno i cicho, ale mam mówić głośniej. Nie muszę udawać roztrzęsionej matki, jestem zestresowana jak przy pierwszej spowiedzi. Ksiądz spogląda nieufnie zza kratki. Mówię, że córka pyta o czyny nieczyste, ma siedem lat. Może w szkole powinni jej to wytłumaczyć, bo ja nie wiem jak?
"Pani mi tu opowiada powiastki nieprawdziwej wiary" - grzmi proboszcz zza kratki jednego z poznańskich konfesjonałów.
- Dlaczego nieprawdziwej? - pytam.
- No, że może być prawdziwe to, co oni tam ogłaszają o tej edukacji seksualnej.
Wcześniej zajrzałam na stronę internetową parafii, która pomaga przygotować się do spowiedzi. Czy mojej siedmioletniej córce takie pytania by pomogły.
„Czy podtrzymywałeś myśli i pragnienia przeciwne czystości? Pieszczoty, pocałunki, współżycie poza małżeństwem, samogwałt, czyny homoseksualne, oglądanie pornografii, nieprzyzwoite zabawy i rozmowy, stosowanie antykoncepcji – to grzechy ciężkie".
- Kościół otwiera nam oczy byśmy patrzyli na to w naturalny sposób i boży sposób, słyszysz? - kontynuuje ksiądz. - Jeśli jako matka mam takie wątpliwości, znaczy, że sama jestem niedojrzała, nie? Siedmioletnia dziewczynka potrzebuje opieki, a nie zgorszenia swojej matki.
- Ale to córka pyta...
- Jak matka nie ma pełnej wiary, to córka też taka będzie. A pacierz odmawiasz codziennie rano i wieczorem? Nie?! To zaraz ci powiem, co mówi papież Franciszek o takich ludziach. Kto się rano i wieczorem nie modli, ten nie wierzy w pana Jezusa. To chodzi do Kościoła po co? Słyszysz? Boże bądź miłościw.
Wychodzę z Kościoła z poczuciem winy. Wiem, że rozmowa z dzieckiem to sianie zgorszenia, a problemem jestem ja, matka. Lepiej nic nie mówić.
Rodzice, jeśli już rozmawiają z dorastającymi dziećmi, przekazują im zwykle informacje wyłącznie na poziomie podstawowym. Prawią moralizatorskie kazania zamiast przekazywać rzetelną wiedzę lub wręcz mówią rzeczy nieprawdziwe, czytam w raporcie Grupy Ponton o edukacji seksualnej.
Z badań Pontonu wynika, że
Znowu stoję w kolejce do konfesjonału w innym poznańskim kościele, gdzie spowiednicy dyżurują cały dzień. Znajomi mówią: tam najszybciej po trzy zdrowaśki. Klękam i powtarzam pytanie o seksualność moich dzieci, może lepiej, jak w szkole się dowiedzą.
Starszy spowiednik chwilę zwleka z odpowiedzią, jakby zbity z tropu.
- Matka wyjaśni najlepiej, a nie szkoła.
- Ale jak? - dociekam.
- Normalnie, naturalnie tak. Bo szkoła przesadnie przedstawia. I proponuje, właściwie, grzechy – mówi niepewnie, ale mentorsko.
- Czyli jak rozmawiać?
- Im bardziej normalnie, naturalnie, tym lepiej. Żeby dziecko nie czuło, że się boisz. Można się pomodlić: Jezu ty się tym zajmij, ty pomóż.
Odchodzę od konfesjonału i nadal nic nie wiem.
Grupa Edukatorów Seksualnych Ponton od 2006 lat prowadzi Wakacyjny Telefon Zaufania dla dzieci i młodzieży. W sprawie seksualności, relacji, dojrzewania można też pisać sms-y lub posty na forum organizacji.
Dzieci pytają:
"Jedna z dziewcząt dzwoniła prawie codziennie, aby upewnić się, że nie jest w ciąży. Związany z tym stres doprowadził ją do objawów psychosomatycznych takich jak silne bóle brzucha, zaburzenia łaknienia, a w konsekwencji do zaniku miesiączki, co w jej mniemaniu potwierdzało, że jest w ciąży" - czytamy w raporcie.
Dzieci mówią: „na filmach porno tak robią”. Pytają co to jest „seks grupowy”, „dildo”, „kamasutra”, „pissing”, „milf”. "Zdarza się, że pytającymi są bardzo młode osoby, nawet 10, 11-letnie" - mówi raport.
Według szacunków Stowarzyszenia Twoja Sprawa - w Polsce 61 proc. chłopców oraz 42 proc. dziewcząt pierwszy kontakt z pornografią będzie miało przed 12. rokiem życia.
O tym, że edukacja seksualna w szkole nie wchodzi w grę, słyszę w każdym konfesjonale.
W jednym z warszawskich kościołów edukacja seksualna kojarzy się spowiednikowi z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego.
- Niszczenie cywilizacji zaczyna się od niszczenia moralności - tłumaczy. Ale więcej mi nie powie, odpowiedzi na wszystkie moje pytania mam szukać w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Podaje adres najbliższej księgarni. Czytam w internecie, 420 stron.
Dowiaduję się, że jeśli chodzi o seksualność, możliwości są dwie: miłość małżeńska (kobiety i mężczyzny) lub dziewictwo/wstrzemięźliwość. Wszystko inne jest grzechem. Sensem miłości małżeńskiej jest wierność i płodność. Język jest ostrożny, enigmatyczny.
Język katechizmu dotyczący grzechu jest biblijny "nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść [...]" lub medyczny (oddawanie spermy lub jaja, macierzyństwo zastępcze, inseminacja).
Na długiej liście grzechów są:
Katechizm w wersji dla dzieci i młodzieży cytuje obszernie oryginał. Przykazanie „nie cudzołóż” tłumaczy tak: "czystość to integracja płciowości w osobie, wewnętrzna jedność wymiaru cielesnego i duchowego człowieka”. I wymienia grzechy: „rozwiązłość, onanizm, współżycie poza- i przedmałżeńskie, pornografia, prostytucja, gwałt, praktyki homoseksualne".
A dzieci swoje:
Znowu klęczę. Franciszkanin z Poznania ma najwięcej cierpliwości dla matki dwójki dzieci. Rozmawia długo, z anegdotami. Mam czas, żeby opowiedzieć o wszystkich wychowawczych wątpliwościach.
- Co z moim synkiem, może on dotyka się nieskromnie? - pytam.
- Nie przesadzajmy - uspokaja spowiednik. - Nie przykładajmy do dziecka ram dorosłych. To normalne, że dziecko jest ciekawe.
Przyznaje, że kościelny język jest zupełnie nieprzystosowany dla dzieci. Opowiada o dziewczynce, która u pierwszej spowiedzi mówiła skruszona, że cudzołożyła, bo spała kiedyś w łóżku rodziców, a nie w swoim.
"Ale zrozumie w swoim czasie" - tłumaczy mi ksiądz. Sam to usłyszał w swojej wielodzietnej rodzinie, kiedy nagle nie mógł już spać w łóżku z ulubioną siostrą. Zachorowała? - zastanawiał się. Jak dorośniesz, to zrozumiesz - powiedzieli rodzice. Dorósł, zrozumiał. A z dziećmi najważniejsze to budować więź i zaufanie, jak coś się stanie - samo przyjdzie. Szkoła nic dobrego tu nie wskóra.
Z klęczek wstaję trochę spokojniejsza, ale z niepokojącym pytaniem.
Z raportu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, która od lat zajmuje się problemem wykorzystywania seksualnego dzieci wynika, że co piąty nastolatek w wieku 13–17 lat miał obciążające doświadczenie seksualne (słowna przemoc seksualna, ekshibicjonizm, próba zwerbowania do celów seksualnych w internecie).
Niechciany dotyk, kontakt seksualny przed 15. rokiem życia z osobą dorosłą lub komercyjne wykorzystywanie seksualne (np. dziecięca prostytucja) to doświadczenie 7 proc. z badanych nastolatków.
Zdaniem Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę najskuteczniejszą metodą chronienia dzieci jest seksualna edukacja profilaktyczna. Trzeba dzieciom wytłumaczyć, że to ich ciało i nie muszą zgadzać się na wszystko, co powie dorosły oraz jak reagować i do kogo się udać, gdy dzieje się coś niepokojącego.
„Wyniki badań postaw Polaków wskazują na rosnący radykalizm wobec sprawców wykorzystywania seksualnego dzieci, a z drugiej strony – brak przekonania i determinacji w zakresie edukacji profilaktycznej adresowanej do dzieci" - czytamy w raporcie fundacji.
- Trzeba wyraźnie oddzielić edukację seksualną, czyli przekazywanie wiedzy od wychowania seksualnego, w którym przekazuje się wartości. Te dwie płaszczyzny powinny się uzupełniać, a nie wykluczać - mówi ks. Jacek Prusak, jeden z nielicznych w polskim kościele obrońców edukacji seksualnej. - Episkopat ma niestety do edukacji seksualnej podejście lękowe. Uważa, że edukowanie będzie promowaniem wcześniejszego i częstszego podejmowania czynności seksualnych, że będzie więcej niechcianych ciąży, aborcji... Badania pokazują, że jest dokładnie odwrotnie.
- Nie wystarczy powiedzieć dziecku: jak dorośniesz, to zrozumiesz? – pytam.
Nie. Wtedy będzie już za późno, bo ono się z tym wszystkim spotka wcześniej. Młodzi ludzie borykają się później z konsekwencjami decyzji, które podjęli, kiedy nie byli na nie gotowi. Bo nikt ich nie przygotował. A dzieci mają prawo do wiedzy.
Zdaniem ks. Prusaka, z którym rozmawiam poza konfesjonałem, wychowywanie dzieci w czasach internetu i mediów społecznościowych jest coraz trudniejsze, a rodzice i dzieci pomocy dostają coraz mniej.
- Więc kto ma pomagać?
- Szkoła przekazując wiedzę, a Kościół ucząc rodziców jak tę wiedzę przekuwać na wartości. Pokazać dziecku, że kryje się za nimi coś głębszego i ważniejszego niż ślepy zakaz - podkreśla ks. Prusak.
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze